°40°
- Jeszcze raz. - Ryan dreptał za starszym chcąc go dogonić - Kto będzie?- zapytał.
- My..- zaczął wyliczać na palcach jak małe dziecko - Dall, chyba Josh i Tyler, bo Jack stwierdził, że chciałby ich poznać - oznajmił - wydaje mi się, że będzie jeszcze Sarah.
- Dallon? - jęknął Ryan. Nie za bardzo chciał się z nim spotykać. Nie po tym co się stało. Przez cały tydzień w szkole starał się go unikać, nie mogąc spojrzeć mu w oczy.
- Spokojnie Ry, on już na pewno o wszystkim zapomniał. - złapał go za dłoń chcąc, by ten przyspieszył - Obiecuję ci, że jeżeli tylko coś wspomni o tej akcji to mu przywalę. - oznajmił pewnie.
- Yhym... - mruknął Ryan, wiedząc, że Bren tylko tak mówi i nikogo nie uderzy.
- Tak właściwie, może dzisiaj to powtórzymy co?- spojrzał na niego przelotnie, jednocześnie uśmiechając się znacząco.
- Raczej nie, będziesz pijany - oznajmił brunet. Nie chciał uprawiać z nim seksu, gdy ten będzie śmierdział alkoholem.
- A jeżeli nie będę?- uniósł brew. Dla niego był w stanie się poświęcić i powstrzymać od picia tego wieczoru.
- Może. - nastolatek jedynie wzruszył ramionami.
- Więc nie wypije dużo. - uśmiechnął się na samą myśl o zbliżającym się wieczorze, następnie objął młodszego w talii przyciągając go do siebie - Fajny jesteś wiesz?- spojrzał na niego z góry, wciąż się szczerząc.
- Dzięki. - chłopiec odwzajemnił miły gest. Kiedy tylko szatyn mówił mu jakiś komplement, czuł się, jakby miał nie wytrzymać z radości. Brendon był dla niego ideałem. Opiekuńczy, pomocny, zabawny, przystojny i zawsze wiedział co zrobić. Nie widział w nim wad, a wszystko złe, co ten zrobił wcześniej jakby wyparowało i nie miało znaczenia. Może to po prostu kwestia obecnego zauroczenia nie pozwalała mu dostrzec wad starszego, jednak Ryanowi wcale to nie przeszkadzało.
- Słuchasz mnie? - zapytał Brendon, zauważając, że młody się zawiesił.
- Zamyśliłem się. Co mówiłeś?- potrząsnął lekko głową.
- Pytałem się, czy bardzo przeszkadza ci to, że będziesz musiał zostać sam z moimi rodzicami. - powtórzył dokładnie to, co przed momentem powiedział.
- Kiedy?- zmarszczył brwi, nie wiedząc, o czym ten mówi.
- No jak wyjadę na zawody.
- Oh... - posmutniał. Kompletnie o tym zapomniał. - Może wrócę do domu na te trzy dni? -zaproponował szybko.
- Nie pozwoliłbym ci - od razu wybił mu ten pomysł z głowy - Moi rodzice pewnie też, zresztą nie będzie tak źle - zapewnił go.
- Ale nie chce zostać z twoimi rodzicami sam na sam - jęknął Ryan. Już wyobrażał sobie jak niezręcznie będzie się czuł.
- To tylko 3 dni, nawet nie zauważysz, kiedy wrócę.
- Nie prawda. - pokręcił głową. Wciąż był bardzo wstydliwy, a myśl o tym, że musiałby zostać w domu swojego chłopaka z jego rodzicami była straszna.
- Zobaczysz. - westchnął Brendon widząc, że ten już zaczyna się stresować - a teraz o tym nie myśl - poprosił, gdyż byli już przy domku Jacka. Podeszli drzwi i zadzwonili dzwonkiem czekając, aż blondyn przyjdzie im otworzyć.
- Hej, reszta już jest - oznajmił, wpuszczając ich do środka.
Brendon rozejrzał się po pomieszczeniu. Dostrzegł swojego przyjaciela, Josha, Tylera, Sarah i jakąś dziewczynę, jakiej nie kojarzył wcześniej. Zauważył, że gdy tylko Ryan dostrzegł Dallona lekko zwolnił, chowając się za nim
- Jak samopoczucie przed zawodami? - zagadnął Jack siadając obok rudowłosej na rogu kanapy. Jak się okazało była to jego nowa dziewczyna. Brendon zastanawiał się tylko na jak długo.
- Całkiem nieźle - mruknął Dallon. Jakoś szczególnie nie przejmował się meczem, gdyż uważał, że mają duże szanse wygrać.
- Ja już zaczynam się martwic - westchnął Tyler -nie graliśmy z nimi strasznie długo - dodał - A ostatnim razem zremisowaliśmy, więc nie znamy ich strategii, najlepszych zawodników, słabych i mocnych punktów - zaczął wyliczać.
- Myślę, że będzie dobrze. - przerwał mu Jack - Kiedy ja byłem w drużynie nawet nie zakwalifikowaliśmy się do mistrzostw, tak więc poziom jest dużo lepszy.
Ryan cały czas czuł się trochę nieswojo, gdyż siedział obok Dallona. Od momentu piątkowego zajścia nie rozmawiał z nim ani razu. Niby Brendon zapewniał go, że chłopak nie będzie o tym wspominał, ale nadal było mu dziwnie z myślą, że ten widział go nago. W sumie Weekes teraz też jakoś inaczej patrzył na młodszego. Jakby lekko z dystansem. Cały czas nie mógł wymazać z pamięci tamtego wydarzenia, mimo, że bardzo się starał. Od tego czasu zaczął patrzeć na innych chłopaków inaczej, zastanawiając się jakby to było przespać się z jednym z nich. Było to dla niego strasznie dziwne i liczył, że te myśli niedługo minął.
- Brendon, jak się ma wasz związek?- zapytał Jack patrząc na szatyna.
- Całkiem nieźle - oznajmił starszy, uśmiechając się do Ryanka. W sumie spodziewał się takiego pytania z jego strony.
- Było już coś? - spojrzał na nich znacząco - młody przeleciałeś już naszego Brendonka? -zapytał nastolatka szczerząc się. Brunet otworzył już buzię, chcąc coś powiedzieć, ale przerwał mu szatyn.
- Ja jego, ale to szczegół. - zaśmiał się, obejmując go w talii. Ryan jedynie lekko się uśmiechnął. Mógłby się założyć, że każdy widzi teraz jego zarumienioną twarz.
- Nie pytałem ciebie. - blondyn przewrócił oczami, po czym ponownie zwrócił się do Ryana - masz o tym jakieś pojęcie?- zapytał. Zastanawiał się jak dużo chłopak wie o seksie.
- W sensie pojęcie? - brunet niezbyt ogarnął, o co chodzi starszemu.
- No wiesz... - jakby zawahał się na moment - seks te sprawy. Często to robicie?- zapytał, a między nimi zapadła chwila ciszy, gdyż chłopak nie wiedział co powinien odpowiedzieć. Nie chciał rozmawiać o czymś tak dla niego prywatnym z Jackiem. Po prostu nie widział takiej potrzeby.
- Jack daj mu spokój - Brendon starł się jakoś uratować nastolatka od niewygodnych pytań.
- No co? Nie mogę zapytać? Przecież to nic nadzwyczajnego - prychnął prostując się.
- Ale on ma dopiero 15 lat, więc daj spokój. - mruknął - Josh, Tyler - postanowił zmienić temat - jak podoba wam się mój kumpel? - zapytał - mam nadzieję, że znaleźliście wspólny język.
- Jest zabawny - oznajmił jako pierwszy Josh który mimo iż spędził z mężczyzną dopiero jakąś godzinę zdążył go polubić.
- Jam wrażenie, że pod wpływem jest jeszcze bardziej - stwierdził Tyler który dziś wyjątkowo wydawał się być bardzo wyluzowany.
- Tak to prawda- przyznał Brendon - Po alkoholu zaczyna mu mocno odbijać - zaśmiał się.
- Przesadzacie. Wcale mi nie odbija - prychnął Jack starając się jakoś obronić - ale mniejsza, chcecie jeszcze alkohol? - zapytał rozglądając się po wszystkich.
- Ja mogę, ale trochę- zgłosił się Bren jako pierwszy. Wiedział iż Ryan był przeciwny piciu alkoholu w dużych ilościach więc postanowił to uszanować.
- Mi też daj - poprosił Dall.
- Ja jestem autem, więc niestety nie mogę - westchnął Josh. - i jeszcze odwożę Sarah i Ty.
- Ja chętnie. - Sarah uniosła dłoń tak samo zresztą jak tajemnicza rudowłosa.
- Okej - gospodarz wstał z kanapy podążając do kuchni.
- A ty Bren czemu mało?- zapytał zdziwiony podając chłopakowi puszkę. - Myślałem, że wypijemy dzisiaj- mruknął - trochę więcej niż trochę. Nawet przygotowałem się że będziesz nocował. - odparł.
- Rodzice się na mnie wkurzą - westchnął Brendon - mama powiedziała, że jak wrócimy, chociaż sekundę po 1 to śpimy na dworze, a jeżeli będę pijany to wpuści tylko Ryana.
- Jak to tylko Ryana? - Jack zmarszczył brwi. - Młody u ciebie nocuje? - w sumie to mu dosyć nie pasowało. W końcu za każdym razem gdy tylko był gdzieś Brendon i tam również pojawiał się nastolatek. Nie to że jakoś nie lubił chłopca jednak zabieranie go na wszystkie spotkania nawet z alkoholem było co najmniej dziwne.
Brendon spojrzał na bruneta przelotnie zastanawiając się, czy powiedzieć prawdę.
- Bo widzicie. - brunet zagryzł wargi nie widząc czy szatyn zdecyduje się wyjawić ich wspólny jak dotąd sekret. Nie, przecież nie mógł... - Ry mieszka u mnie.- wyjaśnił pokrótce. A jednak... Myślał że ten wymyśli coś na poczekaniu, a w zamian powiedział wszystko tak po prostu. Nie ukrywał że był teraz trochę zły i poddenerwowany. W sumie chciał mieć jakiś wpływ na to, kiedy ich znajomi się o tym dowiedzą.
- Jak to mieszka? - zapytał Tyler - w sensie, że tak na stałe?
- No - szatyn wzruszył ramionami widocznie nie przejęty - uprzedzając kolejne pytania tak, śpimy w jednym łóżku - odparł, zupełnie jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Lol uciekłeś z domu? - Zapytał Jack.
- To długa historia - Ryan uśmiechnął się smutno. Nie miał szczególnej ochoty opowiadać wszystkim o swojej sytuacji rodzinnej. Na szczęście, inni zorientowali się, że coś jest na rzeczy, tak więc zdecydowali się nie wypytywać Ryana o szczegóły powodu, dlaczego ten mieszka z szatynem.
- A twoi rodzice nie mają nic przeciwko?- zapytał Josh, zwracając się do Brendona.
- Raczej nie - oznajmił - to znaczy mój tata aktualnie jest strasznie zdystansowany, bo ostatnio dowiedział się, że ze sobą chodzimy - ale ogólnie nie mają problemu - wzruszył ramionami - mam duży dom, więc nie zauważają zbytnio obecności jeszcze jednej osoby.
- Aha. - Tyler dalej nie ogarniał lekko sytuacji. - Jeszcze raz. - starał się ułożyć wszystko w głowie. - mieszkacie razem i chodzicie ze sobą - mówił po woli - ty masz kurna 15 lat...- przetarł swoje oczy - wcześniej ty - zwrócił się do Brena - się nad nim znęcałeś, ale Ryan ci to wybaczył i aktualnie tworzycie "szczęśliwy" związek. - specjalnie przy przy ostatnim słowie zrobił cudzysłów palcami. - Nie ogarniam tego.- powiedział w końcu to, co każdy myślał, lecz nie miał odwagi powiedzieć na głos. W około zapanowała jedynie cisza.
Meeeem dniaaaaa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro