Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

°40°

- Jeszcze raz. - Ryan dreptał za starszym chcąc go dogonić - Kto będzie?- zapytał.

- My..- zaczął wyliczać na palcach jak małe dziecko - Dall, chyba Josh i Tyler, bo Jack stwierdził, że chciałby ich poznać - oznajmił - wydaje mi się, że będzie jeszcze Sarah.

- Dallon? - jęknął Ryan. Nie za bardzo chciał się z nim spotykać. Nie po tym co się stało. Przez cały tydzień w szkole starał się go unikać, nie mogąc spojrzeć mu w oczy.

- Spokojnie Ry, on już na pewno o wszystkim zapomniał. - złapał go za dłoń chcąc, by ten przyspieszył - Obiecuję ci, że jeżeli tylko coś wspomni o tej akcji to mu przywalę. - oznajmił pewnie.

- Yhym... - mruknął Ryan, wiedząc, że Bren tylko tak mówi i nikogo nie uderzy.

- Tak właściwie, może dzisiaj to powtórzymy co?- spojrzał na niego przelotnie, jednocześnie uśmiechając się znacząco.

- Raczej nie, będziesz pijany - oznajmił brunet. Nie chciał uprawiać z nim seksu, gdy ten będzie śmierdział alkoholem.

- A jeżeli nie będę?- uniósł brew. Dla niego był w stanie się poświęcić i powstrzymać od picia tego wieczoru.

- Może. - nastolatek jedynie wzruszył ramionami.

- Więc nie wypije dużo. - uśmiechnął się na samą myśl o zbliżającym się wieczorze, następnie objął młodszego w talii przyciągając go do siebie - Fajny jesteś wiesz?- spojrzał na niego z góry, wciąż się szczerząc.

- Dzięki. - chłopiec odwzajemnił miły gest. Kiedy tylko szatyn mówił mu jakiś komplement, czuł się, jakby miał nie wytrzymać z radości. Brendon był dla niego ideałem. Opiekuńczy, pomocny, zabawny, przystojny i zawsze wiedział co zrobić. Nie widział w nim wad, a wszystko złe, co ten zrobił wcześniej jakby wyparowało i nie miało znaczenia. Może to po prostu kwestia obecnego zauroczenia nie pozwalała mu dostrzec wad starszego, jednak Ryanowi wcale to nie przeszkadzało.

- Słuchasz mnie? - zapytał Brendon, zauważając, że młody się zawiesił.

- Zamyśliłem się. Co mówiłeś?- potrząsnął lekko głową.

- Pytałem się, czy bardzo przeszkadza ci to, że będziesz musiał zostać sam z moimi rodzicami. - powtórzył dokładnie to, co przed momentem powiedział.

- Kiedy?- zmarszczył brwi, nie wiedząc, o czym ten mówi.

- No jak wyjadę na zawody.

- Oh... - posmutniał. Kompletnie o tym zapomniał. - Może wrócę do domu na te trzy dni? -zaproponował szybko.

- Nie pozwoliłbym ci - od razu wybił mu ten pomysł z głowy - Moi rodzice pewnie też, zresztą nie będzie tak źle - zapewnił go.

- Ale nie chce zostać z twoimi rodzicami sam na sam - jęknął Ryan. Już wyobrażał sobie jak niezręcznie będzie się czuł.

- To tylko 3 dni, nawet nie zauważysz, kiedy wrócę.

- Nie prawda. - pokręcił głową. Wciąż był bardzo wstydliwy, a myśl o tym, że musiałby zostać w domu swojego chłopaka z jego rodzicami była straszna.

- Zobaczysz. - westchnął Brendon widząc, że ten już zaczyna się stresować - a teraz o tym nie myśl - poprosił, gdyż byli już przy domku Jacka. Podeszli drzwi i zadzwonili dzwonkiem czekając, aż blondyn przyjdzie im otworzyć.

- Hej, reszta już jest - oznajmił, wpuszczając ich do środka.

Brendon rozejrzał się po pomieszczeniu. Dostrzegł swojego przyjaciela, Josha, Tylera, Sarah i jakąś dziewczynę, jakiej nie kojarzył wcześniej. Zauważył, że gdy tylko Ryan dostrzegł Dallona lekko zwolnił, chowając się za nim

- Jak samopoczucie przed zawodami? - zagadnął Jack siadając obok rudowłosej na rogu kanapy. Jak się okazało była to jego nowa dziewczyna. Brendon zastanawiał się tylko na jak długo.

- Całkiem nieźle - mruknął Dallon. Jakoś szczególnie nie przejmował się meczem, gdyż uważał, że mają duże szanse wygrać.

- Ja już zaczynam się martwic - westchnął Tyler -nie graliśmy z nimi strasznie długo - dodał - A ostatnim razem zremisowaliśmy, więc nie znamy ich strategii, najlepszych zawodników, słabych i mocnych punktów - zaczął wyliczać.

- Myślę, że będzie dobrze. - przerwał mu Jack - Kiedy ja byłem w drużynie nawet nie zakwalifikowaliśmy się do mistrzostw, tak więc poziom jest dużo lepszy.

Ryan cały czas czuł się trochę nieswojo, gdyż siedział obok Dallona. Od momentu piątkowego zajścia nie rozmawiał z nim ani razu. Niby Brendon zapewniał go, że chłopak nie będzie o tym wspominał, ale nadal było mu dziwnie z myślą, że ten widział go nago. W sumie Weekes teraz też jakoś inaczej patrzył na młodszego. Jakby lekko z dystansem. Cały czas nie mógł wymazać z pamięci tamtego wydarzenia, mimo, że bardzo się starał. Od tego czasu zaczął patrzeć na innych chłopaków inaczej, zastanawiając się jakby to było przespać się z jednym z nich. Było to dla niego strasznie dziwne i liczył, że te myśli niedługo minął.

- Brendon, jak się ma wasz związek?- zapytał Jack patrząc na szatyna.

- Całkiem nieźle - oznajmił starszy, uśmiechając się do Ryanka. W sumie spodziewał się takiego pytania z jego strony.

- Było już coś? - spojrzał na nich znacząco - młody przeleciałeś już naszego Brendonka? -zapytał nastolatka szczerząc się.  Brunet otworzył już buzię, chcąc coś powiedzieć, ale przerwał mu szatyn.

- Ja jego, ale to szczegół.  - zaśmiał się, obejmując go w talii. Ryan jedynie lekko się uśmiechnął. Mógłby się założyć, że każdy widzi teraz jego zarumienioną twarz.

- Nie pytałem ciebie. - blondyn przewrócił oczami, po czym ponownie zwrócił się do Ryana - masz o tym jakieś pojęcie?- zapytał. Zastanawiał się jak dużo chłopak wie o seksie.

- W sensie pojęcie? - brunet niezbyt ogarnął, o co chodzi starszemu.

- No wiesz... - jakby zawahał się na moment - seks te sprawy. Często to robicie?- zapytał, a między nimi zapadła chwila ciszy, gdyż chłopak nie wiedział co powinien odpowiedzieć. Nie chciał rozmawiać o czymś tak dla niego prywatnym z Jackiem. Po prostu nie widział takiej potrzeby.

- Jack daj mu spokój - Brendon starł się jakoś uratować nastolatka od niewygodnych pytań.

- No co? Nie mogę zapytać? Przecież to nic nadzwyczajnego - prychnął prostując się.

- Ale on ma dopiero 15 lat, więc daj spokój. - mruknął - Josh, Tyler - postanowił zmienić temat - jak podoba wam się mój kumpel? - zapytał - mam nadzieję, że znaleźliście wspólny język.

- Jest zabawny - oznajmił jako pierwszy Josh który mimo iż spędził z mężczyzną dopiero jakąś godzinę zdążył go polubić.

- Jam wrażenie, że pod wpływem jest jeszcze bardziej - stwierdził Tyler który dziś wyjątkowo wydawał się być bardzo wyluzowany.

- Tak to prawda- przyznał Brendon - Po alkoholu zaczyna mu mocno odbijać - zaśmiał się.

- Przesadzacie. Wcale mi nie odbija - prychnął Jack starając się jakoś obronić - ale mniejsza, chcecie jeszcze alkohol? - zapytał rozglądając się po wszystkich.

- Ja mogę, ale trochę- zgłosił się Bren jako pierwszy. Wiedział iż Ryan był przeciwny piciu alkoholu w dużych ilościach więc postanowił to uszanować.

- Mi też daj - poprosił Dall.

- Ja jestem autem, więc niestety nie mogę - westchnął Josh. - i jeszcze odwożę Sarah i Ty.

- Ja chętnie. - Sarah uniosła dłoń tak samo zresztą jak tajemnicza rudowłosa.

- Okej - gospodarz wstał z kanapy podążając do kuchni.

- A ty Bren czemu mało?- zapytał zdziwiony podając chłopakowi puszkę. - Myślałem, że wypijemy dzisiaj- mruknął - trochę więcej niż trochę. Nawet przygotowałem się że będziesz nocował. - odparł.

- Rodzice się na mnie wkurzą - westchnął Brendon - mama powiedziała, że jak wrócimy, chociaż sekundę po 1 to śpimy na dworze, a jeżeli będę pijany to wpuści tylko Ryana.

- Jak to tylko Ryana? - Jack zmarszczył brwi. - Młody u ciebie nocuje? - w sumie to mu dosyć nie pasowało. W końcu za każdym razem gdy tylko był gdzieś Brendon i tam również pojawiał się nastolatek. Nie to że jakoś nie lubił chłopca jednak zabieranie go na wszystkie spotkania nawet z alkoholem było co najmniej dziwne.

Brendon spojrzał na bruneta przelotnie zastanawiając się, czy powiedzieć prawdę.

 - Bo widzicie. - brunet zagryzł wargi nie widząc czy szatyn zdecyduje się wyjawić ich wspólny jak dotąd sekret. Nie, przecież nie mógł... - Ry mieszka u mnie.- wyjaśnił pokrótce. A jednak... Myślał że ten wymyśli coś na poczekaniu, a w zamian powiedział wszystko tak po prostu. Nie ukrywał że był teraz trochę zły i poddenerwowany. W sumie chciał mieć jakiś wpływ na to, kiedy ich znajomi się o tym dowiedzą.

- Jak to mieszka? - zapytał Tyler - w sensie, że tak na stałe?

- No - szatyn wzruszył ramionami widocznie nie przejęty - uprzedzając kolejne pytania tak, śpimy w jednym łóżku - odparł, zupełnie jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

- Lol uciekłeś z domu? - Zapytał Jack.

- To długa historia - Ryan uśmiechnął się smutno. Nie miał szczególnej ochoty opowiadać wszystkim o swojej sytuacji rodzinnej. Na szczęście, inni zorientowali się, że coś jest na rzeczy, tak więc zdecydowali się nie wypytywać Ryana o szczegóły powodu, dlaczego ten mieszka z szatynem.

- A twoi rodzice nie mają nic przeciwko?- zapytał Josh, zwracając się do Brendona.

- Raczej nie - oznajmił - to znaczy mój tata aktualnie jest strasznie zdystansowany, bo ostatnio dowiedział się, że ze sobą chodzimy - ale ogólnie nie mają problemu - wzruszył ramionami - mam duży dom, więc nie zauważają zbytnio obecności jeszcze jednej osoby.

- Aha. - Tyler dalej nie ogarniał lekko sytuacji. - Jeszcze raz. - starał się ułożyć wszystko w głowie. - mieszkacie razem i chodzicie ze sobą - mówił po woli - ty masz kurna 15 lat...- przetarł swoje oczy - wcześniej ty - zwrócił się do Brena - się nad nim znęcałeś, ale Ryan ci to wybaczył i aktualnie tworzycie "szczęśliwy" związek. - specjalnie przy przy ostatnim słowie zrobił cudzysłów palcami. - Nie ogarniam tego.- powiedział w końcu to, co każdy myślał, lecz nie miał odwagi powiedzieć na głos. W około zapanowała jedynie cisza.

Meeeem dniaaaaa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro