Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

°36°

  Brendon obudził się jako pierwszy głównie przez ból głowy. No ale czego mógł się spodziewać po tym ze wczoraj pil. W sumie co mu odwaliło pijąc na randce. Pierwsza zasada chodzenia na randki brzmi nie upij się na randce a on to zepsuł.. Liczył ze ry nie był zły, chociaż chyba nie... na to liczył.

Chłopak odpoczywał tak przez chwile licząc, że to uczucie suchości w ustach minie jednak mylił się, iż bezczynne leżenie nie pomagało. Finalnie odpuścił i odwrócił głowę w stronę wciąż jeszcze śpiącego Ryana. Było jeszcze wcześnie, bo na dworze dopiero robiło się jasno. Patrzył się tak na niego aż w końcu zwrócił uwagę na coś dziwnego na jego nadgarstkach. Uniósł się lekko chcąc zobaczyć co to takiego. Nie, przecież t niemożliwe. Coś musiało mu się przewidzieć. Przecież brunet nigdy się nie ciął więc skąd na jego wewnętrznej stronie nadgarstka blizny? Czyżby nie zwrócił na nie nigdy wcześniej uwagi? W pierwszej chwili strasznie się przestraszył wiedział, że musi o tym porozmawiać z młodszym na spokojnie, bo to bardzo poważne. Że też wcześniej nawet nie pomyślałby o tym, że ten chciał targnąć się na swoje życie. Stwierdził, że przede wszystkim musi sprawdzić, czy nie ma żadnych świeżych ran. W sumie wątpił, bo raczej by się zorientował, gdy ten wczoraj się rozbierał, ale z drugiej strony nie zauważył blizn na nadgarstkach wiec może po prostu był ślepy.

przewrócił młodszego na plecy cały czas kontrolując czy ten się przypadkiem nie budzi a widząc, że śpi jak zabity odsłonił kołdrę. Na pewno bardzo ułatwiało mu zadanie fakt, iż ten był całkowicie nagi. Dokładnie zbadał jego brzuch i uda, ale na szczęście nic nie znalazł. Na pozostałych częściach ciała nie miał nawet najmniejszego siniaka czy zadrapania.

Zdecydował, że poruszy ten temat po szkole, kiedy będą mieli dużo czasu. Podniósł na swój telefon z szafki nocnej i sprawdził godzinę, która nawiasem mówiąc sygnalizowała, że czas już budzić nastolatka.

- Kotku... już czas się szykować do szkoły. - Brendon pocałował go w policzek, chcąc by ten się wybudził.

- Okej już wstaje ... - mruknął Ryan, opatulając się szczelnie kołdrą, gdyż za nic nie miał zamiaru wstawać, a powiedział to tylko by starszy się odczepił.

- No właśnie widzę jak wygląda to twoje już. -uniósł brwi lekko zirytowany i zabierając mu kołdrę, przez co nie było trzeba długo czekać by młodszy zdał sobie sprawę z tego, że jest nagi i może wczoraj mu to nie poprzeszkadzało, ale jakoś z samego ranka kompletnie stracił ta całą pewność siebie. Momentalnie czując na sobie wzrok starszego zakrył się dłońmi jakby ze wstydu.

- Przyniesiesz mi ubrania? - poprosił Ryan, gdyż jego ciuchy były w innym pokoju.

- Okej, ale wiesz, wygodniej byłoby, gdybyś przeniósł tu swoje rzeczy. - stwierdził szatyn - jeżeli chcesz, ale to bardzo by ułatwiło. - dodał. Zaczęło mu już brakować tego, sam spędzał czas w swoim pokoju bez Ryana. Teraz skoro byli już oficjalnie razem bez przeszkód mogli spać razem i dzielić pokój. - ogarnę miejsce w szafie. - zaoferował się, na co Ryanowi zrobiło się ciepło na serduszku, że Brendon znowu chce tak jakby mieszkać z nim.

- Dobrze. - brunet pokiwał głową nadal czując się trochę niezręcznie co szatyn zauważył wiec wyszedł z pokoju po ubrania dla niego.

- Ma być dzisiaj ciepło. - mruknął wybierając mu jakąś koszulkę i spodnie 3/4 takie wiecie krótkie, ale męskie.

- A mógłbym pożyczyć ten twój T-shirt z kotem?- zapytał. W sumie już od dawna chciał go założyć, ale nie wiedział jak zapytać o to starszego.

- Tak pewnie.- zaczął szukać danej bluzki w szafie - łap- rzucił ją w jego stronę.

- Idziemy jeść? - zapytał Brendon, gdy Ryan wrócił do pokoju zaraz po tym, gdy poszedł do łazienki się przebrać a szatyn jak przystało na wzorowego chłopaka odprowadził jego i jego tyłek wzrokiem do danego pomieszczenia.

- Muszę wysuszyć włosy. - oznajmił mając wciąż mokrą głowę od parę minut wcześniej odbytego prysznica.

- Wyschną same. - Brend niewzruszony jego problemem machnął na to ręką.

- Ale będę miał loki. - jęknął, gdyż bez szczotki i suszarki jego włosy jeszcze bardziej się kręciły a wtedy przypominał puchatą owcę.

- Będzie dobrze - zapewnił Brendom - zresztą jak już lekko się pofalują.- złapał go za nadgarstek i zaczął ciągnąć na dół.

No wiec Ryan uległ i poszedł wraz ze starszym do kuchni gdzie znajdowała się mama szatyna pijąca kawę. Widać było jej nieudolną próbę zamaskowania worów pod oczami korektorem.

- nie zrobiłaś śniadania? - zapytał chcąc potwierdzić i tak już oczywisty fakt robiąc smutną minę.

- nie - oznajmiła od razu kobieta dosyć ostro co zdziwiło obydwoje, gdyż nie zdarzało się to często. - gdyż jestem bardzo zmęczona przez to ze wy obudziliście mnie i tata w środku nocy - zmierzyła wzrokiem obydwóch, lecz wściekły wzrok wlepiając jedynie w szatyna, którego obwiniła najbardziej.

- mhm - mruknął nieprzejęty przewracając oczami i podchodząc do ekspresu chcąc zrobić sobie kawę. Zaraz po tym podszedł również do czajnika, by wstawić wodę na herbatę dla Ryanka.

Niby Brendon mógł przeprosić, obiecać, że nigdy już coś takiego nie będzie miało miejsca, ale po co? Doskonale wiedział, że coś takiego powtórzy się jeszcze nie raz.

- a i ostrzegam, że następnym razem, kiedy wrócicie tak późno obiecuje wam, że zamknę drzwi na klucz i będziecie spać na dworze - oznajmiła a mówiła swoim poważnym tonem co oznaczało, że jej groźbę należy traktować całkowicie serio.

- przepraszamy - odezwał się Ryan pierwszy wiedząc, że starszy nie ma zamiaru przepraszać - prawda Bren?- spojrzał na niego wymownie.

- tak- westchnął jedynie chłopak, stawiając przed chłopakiem kubek z saszetką herbaty i cukrem gotowy do zalania woda. - dobrze pamiętam, że słodzisz trzy łyżeczki. - zatrzymał się na moment przed nalaniem wody.

- zgadza się- Ryan pokiwał głową. Więc szatyn mógł wlać zawartość czajnika do kubka.

Nie dało się ukryć, że młody kochał wszelkiego rodzaju słodycze, a już szczególnie ubóstwiał słodzoną herbatę, lecz nie taka zwykłą a totalny ulepek, którego nawet brendon nie chciał po nim dopijać, iż jak sam uważał gorzka jest o wiele lepsza.

Jeszcze parę minut zajęło im jedzenie śniadania i już po parunastu kolejnych byli pod szkołą.

Kiedy tylo znaleźli się na parkingu i obydwoje wysiedli z pojazdu brendon chciał złapać Ryana za rękę zęby szli jak takie słodkie pary, ale gdy tylko dotknął dłoni bruneta ten automatycznie ja odsunął.

- lepiej nie mówmy o tym że jesteśmy razem - Od razu się speszył i spuścił wzrok. Niczego nie bał się tak bardzo, jak opinii innych ludzi w szkole.

- ale dlaczego? - zapytał brwn marszcząc brwi. Czyżby ten się go w jakiś sposób wstydził?

- bo nie wiem jak zareagują inni - weszli do budynku szkoły, najpierw przechodząc prez. szatnie, a potem idąc długim korytarzem.

- to nie ważne co będą mówić - stwierdził brendom wzruszając ramionami, gdyż w sumie najchętniej wykrzyczałby całemu światu to, że są razem.

- możne dla ciebie nie - powiedział brunet - ale nie chce być tematem plotek i słyszeć na każdej przerwie docinki - wytłumaczył, gdyż szczerze mówiąc to by go mocno raniło.

- no dobrze - brendon widział, że jest to ważne dla nastolatka tak więc stwierdził z nie będzie rozgłaszać tego wszystkim. - iść z tobą pod klasę? - zapytał. Zostało jeszcze kilka minut do dzwonka a Ryan i tak miał lekcje na parterze.

- dezeli ci się chce - brunet, wzruszywszy ramionami tak więc oboje udali się pod jego klasę. Nagle zauważali zmierzającego w ich stronę Tylera.

- Gratuluje i szczęścia.- powiedział chłopak cały czas mając na ustach „banana". - myślałem, że jesteś bezdusznym i bezuczuciowym skurwielem, ale najwyraźniej myliłam się.- mówił to wszystko z uśmiechem na twarzy.

- dzięki? - brendon nie zbyt wiedział, czy ma to traktować jak komplement z jego strony. jednak to szybko zeszło na drugi plan, iż teraz jego głowę zaczęła zaprzątać inna myśl. - a skąd wiesz?- zapytał.

- Josh już wczoraj mi o tym powiedział. - cały czas się uśmiechał. - dallon był najbardziej zdziwiony, a Sarah stwierdził z do siebie pasujecie a...

- chwila - przerwał mu Ryan - kto o tym wie?

- nie wiem - średniego wzrostu brunet wzruszył ramionami - kilka z drużyny, może jakieś koleżanki Sarah, jeżeli im powiedziała.. ..

- oh. - jedynie tyle odpowiedział. Dopiero teraz zaczął się mocno denerwować. Oczywiście to nie tak ze chciał ukrywać swój związek, ale wolał mieć wpływ na to, kiedy i jak to wszystkim oznajmi.

- dobra ja idę pod klasę do później - Joseph widząc niezręczność sytuacji po prostu się ulotnił.

- w sumie to już po problemie - stwierdził brendkm - pewnie do końca dnia dowie się dosyć sporo osób - dla niego był to najmniejszy problem.

- yhm - Ryan jedynie pokiwał głową. Teraz już nic mu nie pozostało jak stawić temu czoła.

- ej no nie przejmuj się będzie okej - starał się pocieszyć młodszego, widząc, że ten przygryza policzki, tak jak zawsze, kiedy się czymś stresuje.

Nagle oboje usłyszeli dzwonek oznajmiający koniec przerwy tak więc brendon wstał z ławki zabierając swój plecak.

- idę na lekcje pa - powiedział niespodziewanie nachylając się i całując Ryana w policzek, przez co ten nie zdążył go nawet powstrzymać. W tamtej chwili miał wrażenie ze wszyscy patrzą się wyłącznie na niego, przez co miał ochotę uciec jak najdalej stąd.

- jak to się stało ze mój najlepszy przyjaciel nie powiedział mi jako pierwszemu ze znalazł sobie kogoś i to w dodatku chłopaka. - zapytał dallon, gdy ten usidla obok niego w ławce.

- bo chciałem, żeby Josh doradził mi w kwestii randki i nie spodziewałem się ze rozgada wszystkim. Gdyby nie on dowiedziałbyś się, dopiero kiedy przyłapałbyś nas na seksie w szatni - zaśmiał się- zresztą to mało ważne - dodał po chwili wypraktykowując zeszyt i podręcznik.

- no przecież. To zupełnie normalne, że twój przyjaciel nagle ot, tak zmienia orientacje i zaczyna posuwać chłopaka, którego wcześniej prześladował - zakpił dall, na co Breń przewrócił jedynie oczami.

- po pierwsze nie tylko go posuwam a jestem też jego chłopakiem a po drugie jesteś serio o to zły? - parsknął wytykając mu jego dziecinność - ty też nie powiedziałeś mi ze spotykasz się z Sarah.

- mówiłem, ale mnie nie słuchałeś - powiedział z wyrzutem brunet - i tak jest od jakiegoś czasu - dodał. Nie wiedział jak to określić, ale od jakiegoś czasu był w pewien sposób zazdrosny o swojego przyjaciela. W końcu to z nim przyjaźnił się najdłużej a w dodatku dla niego z powodu jego własnej zachcianki zmienił kompletnie towarzystwo.

- już się nie denerwuj - przewrócił oczami i na tym skończyła się ich rozmowa gdyż nauczyciel rozpoczął lekcje.

***
  Po skończonych lekcjach Ryan czekał na Brendona pod swoją salą. Nagle, zobaczył jakąś blondynkę która szła w jego stronę, cały czas się na niego patrząc.

- ej ty jesteś Ross? - zwróciła się dziewczyna, zatrzymując się przed nim. Była całkiem ładna i troche wyższa od bruneta, ale to przez wysokie buty jakie miała na sobie.

- tak - chłopak pokiwał głową cały czas na nią patrząc. Zastanawiał się czego od niego chce.

- myślisz, że Brendon jest z tobą na serio? - zaśmiała się nie owijając w bawełnę - pewnie robi sobie z ciebie żarty - prychnęła - dla twojego dobra, radzę ci to zakończyć szybko, zanim on to zrobi i  jednocześnie cię ośmieszając. - dodała.

- Bren nie robi sobie ze mnie żartów - powiedział Ryan dosyć odważnie, co w sumie zdziwiło również jego samego, bo przeważnie, przy rozmowie z kimkolwiek miał ochotę zapaść się pod ziemię bojąc się, że palnie coś głupiego.

- serio w to wierzysz? - blondynka uniosła brew - co on może widzieć w 15 latku? - zapytała. - przecież ty z seksem nie miałeś nigdy nic do czynienia. - prychnęła - a raczej wątpie, że Brendon długo będzie chciał spuszczać się do pornosów - mruknęła znacząco - prędzej czy później znajdzie kogoś, kto go zaspokoi.

- A skąd pomysł, że nie uprawiamy seksu. - zapytał Rya. serio, zadziwiała go jego pewność siebie.

- nawet jeżeli tak, on lubi trochę ciekawszy seks, tak więc powodzenia - powiedziała odchodząc, gdyż na horyzoncie zobaczyła właśnie Brendona.


***

- ogólnie myślę, że musimy o czymś porozmawiać - zaczął Brendon, gdy wrócili do domu.

- o czym? - chłopak zaczął się lekko stresować i wymyślać w głowie najgorsze scenariusze.

- w sumie myślałem, że sam mi o tym powiesz, no ale skoro dalej nie wiesz, o co chodzi. - westchnął - o tym - złapał za jego dłoń odwracając ją, tak, że były widoczne blizny.

- oh - mruknął do siebie Ryan. Prawie już o tym zapomniał, ale mimo to sama myśl o tamtych wydarzeniach wywołała u niego smutek.

- powiesz mi, kiedy to zrobiłeś - poprosił spokojnie, siadając na łóżku i czekając, aż młodszy zrobi to samo.

- jakiś czas temu - powiedział Ryan zabierając swoja dłoń nie chcąc żeby szatyn na to patrzył. Było mu z tego powodu strasznie wstyd.

- a dokładniej? - dalej drążył chcąc znać szczegóły.

- po tej imprezie, na którą zaprosił mnie Sam - mruknął smętnie. Brendon był zły na siebie, za to, że nie zobaczył tego wcześniej.

- ale myślałeś o tym poważnie? - zapytał po chwili ciszy. - o tym, żeby się zabić? - dokończył. Nie mógł uwierzyć, że musi wypowiadać takie słowa.

- chyba tak - mruknął cicho, spuszczając głowę, gdyż naprawdę było mu wstyd rozmawiać o tym z chłopakiem.

- Ry - brendon uniósł jego podbródek tak, że ten był zmuszony patrzeć w jego oczy - pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć, nigdy cię nie zostawię - zapewnił starszy, po czym przytulił Ryana chcąc pokazać mu, że ma w nim wsparcie.

Jakby dalej ktos nei ogarnął mam nowa książkę ryllona

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro