Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

°29°


- Proszę. - Ryan zdjął z uszu słuchawki i zastopował serial, gdy usłyszał dźwięk pukania do drzwi.

- To ja. - oznajmił Brendon stając w futrynie - mamy sobotni wieczór i siedzimy w domu - zaczął - może chodźmy gdzieś - zaproponował - jest taka fajna impreza i pomyślałem, że może tam pójdziemy.

- Ym.. - Ryan zastanowił się przez moment, gdyż miał dosyć słabe wspomnienia z imprezami - okej... - oznajmił po chwili zawahania.

- Świetnie. - ucieszył się Brendon, że chłopak się zgodził - Ale musisz ubrać się całkowicie na czarno i w jakieś rzeczy których nie będzie ci super szkodą jak się zniszczą - dodał.

- Raczej nie mam zbyt wiele takich...- mruknął - a szczególnie takich, których nie będzie mi szkoda - westchnął - mam czarny T-shirt, ale z nadrukami- przypomniał sobie.

- Dam ci coś swojego -zaoferował się  szatyn, po czym wyszedł z pokoju, by chwilę później do niego wrócić z jakąś koszulką - proszę - podał mu ubranie - to przebierz się i pójdziemy - oznajmił - ja też idę się ogarnąć - dodał, ponownie opuszczając pomieszczenie.

- Możemy już iść? - zapytał, widząc młodszego w drzwiach swojego pokoju, na co Ryan pokiwał głową, tak więc obydwoje, po chwili znaleźli się w aucie szatyna i zaczęli jechać pod odpowiedni adres.

- Czyli idziemy tam? - zapytał Ryan po wyjściu z samochodu, chcąc wejść do środka.

- Czekaj tylko jeszcze jedna rzecz.- zatrzymał go, po czym wyjął z bagażnika dwa opakowania farby fluorescencyjnej. Następnie zdjął z siebie koszulkę. Ryan niezbyt ogarnął co się właściwie dzieje, ale nic nie mówił.

- Pomalujemy się farbą i jak tam wejdziemy.- wskazał na dom w którego oknach były powstawiane kartony, aby nie dotarło tam światło - to będziemy się świecić. Na tym to polega - wyjaśnił widząc jego zmarszczone brwi.

- Pomóc ci? - zapytał, widząc jak Ryan nieporadnie próbuje narysować coś na ręce.

- Oh okej... - mruknął Ryan, będąc bardzo ciekawym jak będzie to wyglądać. Tak więc szatyn zanurzył swój palec w kolorowej farbie, następnie rozprowadzając ją po ciele młodszego.

- Wyglądasz jak kotek- zażartował Brendon robiąc mu kocie wąsy i nosek. W sumie Ryanowi bardzo podobało się gdy starszy mówił o nim w tak słodki sposób. Od razu robiło mu się na serduszku cieplej, a poziom cukru we krwi wzrastał do maximum.

- Teraz ja. - młodszy przejął od starszego pojemniczek z farbą, następnie samemu zanurzając tam swoje palce, by narysować mu na jego giga czole ciut krzywą koronę.

- Mam nadzieje, że nie narysowałeś mi tam kutasa. - zażartował Brendon, widząc jak młodszy chichocze. Otrzymał jednak przeczącą odpowiedź w postaci kręcenia głową. - Możesz mi jeszcze coś narysować na klatce piersiowej. - Wystawił swój nagi tors w jego kierunku odsłaniając go w pełni. Ryan zagryzł policzki od środka zastanawiając się co tam narysować. Finalnie zdecydował się na napis "king of the clouds" . W sumie do niczego to nie nawiązywało, a było pierwszą lepszą myślą jaka przyszła mu do głowy.

- Możemy już iść? - zapytał kończąc swoje "dzieło".

- Jeszcze tylko jedna rzecz. - Brendon nabrał  farby na palec i przejechał nim po wargach młodszego, przez co ten na moment się spiął - już - oznajmił, uśmiechając się do niego - chodźmy - dodał, po czym oboje zaczęli kierować się w stronę wejścia do domu.

- Tylko postaraj się nie zgubić. - powiedział szatyn  dosyć głośno, chcąc przekrzyczeć muzykę.

Ryan na jego słowa pokiwał głową cały czas rozglądając się po pomieszczeniu. Wszędzie było ciemno, a jedynie widoczną rzeczą była farba rozprowadzona po ciałach ludzi i niektórych przedmiotów, aby było wiadomo gdzie znajdują się meble i tp. Brunet zaczął iść do przodu przeciskając się miedzy tańczącymi ludźmi, napawając się całym tym widokiem. To wszystko na prawdę wyglądało nieziemsko. Normalnie jakby chłopak znalazł się w innym wymiarze. W życiu nie spodziewał się, że będzie wyglądać to tak fajnie.

   Nagle zorientował się jednak, że zbytnio się oddalił i nie wie właściwie gdzie jest szatyn. Zaczął rozglądać się po pomieszczeniu licząc, że gdzieś go zobaczy. No tak, a miał się pilnować...

- Brendon?- zawołał będąc mocno zdezorientowanym. Niestety nikt mu nie odpowiedział i najpewniej nie usłyszał, co było spowodowane ogromnym hałasem.. to znaczy muzyką dochodzącą z wielkich głośników przy stanowisku DJ-a. W pierwszej chwili zaczął lekko panikować, gdyż nie zdążyli ustalić wcześniej gdzie spotkają w razie zgubienia. Po chwili stwierdził jednak, że najrozsądniej będzie udać się do wyjścia.

- Ryan?- w tym samym czasie Brendon również szukał swojej zguby. Wreszcie dostrzegł kocie wąsiki gdzieś na końcu sali więc od razu tam popędził - Zaczekaj kotku. - zaśmiał się na przezwisko, jakie mu wymyślił następnie łapiąc postać za nadgarstek.

- Przepraszam, ale kim jesteś?- usłyszał kobiecy głos. Nie.. To na pewno nie był Ryan. - Albo wiesz co, nie ważne- ton jej głosu od razu się zmienił po zeskanowaniu wzrokiem chłopaka który ją zaczepił.- Może się poznamy?- podeszła bliżej, a może raczej próbowała, bo przez alkohol zaczęły plątać się jej nogi.

- Sorry, pomyłka. - mruknął śmiejąc się po czym odszedł od postaci. Poczuł się przez moment lekko niezręcznie, jednak nie chcąc o tym myśleć po prostu zajął się dalszym szukaniem chłopca. Postanowił wyjść przed dom i może tam czekać na młodszego. Ku jego zdziwieniu od razu ujrzał go siedzącego na schodach i podpierającego łokcie na kolanach.

- Tu jest mój kotek. - zażartował kucając przy nim, a ten wręcz od razu odwrócił głowę. - Wracamy do środka?- zapytał, na co młodszy pokiwał głową, więc obydwoje znowu wrócili do pomieszczenia. Przez chwilę zastanawiał się czy może nie uraził tym przezwiskiem młodszego i dlatego ten się nie odzywa. - Zatańczymy?- zaproponował szatyn, a gdy Ryan ponownie się zgodził, niespodziewanie złapał go za dłonie,  splatając ich palce razem.

Nastolatek poczuł się nawet sam nie wiedział jak. DziwnoZmieszanoPrzestraszony (multi emocja). Tak, to chyba było najlepsze określenie jego obecnego stanu emocjonalnego. Lekko spanikowany! Delikatnie ruszał biodrami na boki. Na jego niekorzyść z głośników poleciał teraz wolny kawałek i Brendon puścił jego dłonie tym razem łapiąc za jego talię, zmuszając go tym samym do tego, by przybliżył się jeszcze bardziej. 

- Połóż mi ręce na ramionach. - poinstruował go roześmiany chłopak, widząc zagubienie nastolatka. Tak więc zgodnie z instrukcją lekko drżącymi dłońmi ułożył je na barkach starszego.

Wciąż patrzył na neonowe usta szatyna, które szczelnie pokryte były farbą zresztą tak samo jak jego same. One w jakiś sposób hipnotyzowały go. Chciał ich, chciał ich tak strasznie... nie. Stop. Znowu się zapomniał. Potrząsnął głową chcąc wyrzucić z głowy natrętne myśli.

- Mogę cię pocałować?- usłyszał nagle jak te same usta przemawiają do niego. Nie. Już psychicznie nie wytrzymywał. Kurwa. Czy on to serio powiedział? Przecież to nie możliwe! To nie może być prawda! Odpuścił zdrowemu rozsądkowi. Nie chciał już więcej sam ze sobą walczyć. Miał dość. Po prostu wspiął się na palce i pocałował wyższego, który wydawał się być zaskoczonym i to bardzo. 

- Wow.- tylko tyle Brendon potrafił powiedzieć, gdy Ryan się od niego odsunął. Wszystko trwało może parę sekund, ale obydwojgu wydawało się, że ta przyjemność ciągnie się w nieskończoność.

Młodszy nie musiał długo czekać by poczuć jak starszy łapie za jego tylną stronę ud, tym samym zmuszając go do tego by lekko je rozszerzył i podskoczył, tak więc zrobił to i już po chwili oplótł swoje nogi wokoło talii szatyna, będąc jednocześnie podtrzymywanym przez jego silne ręce.

Nie mogąc się powstrzymać przed pocałowaniem jego ust po raz kolejny zbliżył swoje wargi do tych jego, tym razem o wiele pewniej niż poprzednio. Od nowa obydwoje zaczęli wczuwać się w pocałunek. Brendon zaczął również robić to pewniej i ciupkę nachalniej. Pragnął tego. Pragnęli obydwoje. Tak długo nie potrafili się przełamać. Coś im non stop przeszkadzało jednak teraz emocje dały upust i mogli rozkoszować się tą chwilą. 

- Chodźmy stąd. - szatyn niespodziewanie odsunął swoje wargi - Dokończymy w domu.- dodał wgapiaj się w jego błyszczące oczy. - Tu jest za dużo ludzi.- mimo, że mówił cicho chłopak na jego rękach doskonale rozumiał każde słowo wypowiadane przez niego.

- O-okey - Ryan jak tylko mógł starał się powstrzymać drżenie swojego głosu. Tak wszystko teraz w nim wirowało. Nawet światełka zaczęły grać w berka przez co obraz mu się rozmazywał. Ostatni raz krótko pocałował starszego po czym zszedł z niego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro