Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

°28°

- Brendan - Ryan nie mogąc obudzić już od pewnego czasu szatyna, potrząsnął jego ramieniem chcąc, by ten otworzył oczy jednak gdy to nie poskutkowało po prostu wszedł na jego klatkę piersiowa i patrzył na niego z gory. Było już południe, a  nastolatek musiał jeszcze uczyć się na ważny test, przez co chciał już wracać do domu.

- Heeej - szatyn przeciągnął się otwierając oczy, po czym uśmiechnął się do bruneta mimo rozsadzającego go od środka bólu głowy. Zupełnie nie spodziewał się takiej pobudki  Zakwasy plus kac to nie za dobre połączenie.

- Chciałem się zapytać za ile planujemy wracać. - oznajmił Ryan cały czas patrząc góry na starszego.

- W sumie nie wiem. - wzruszył ramionami, następnie zakładając ręce za głowę - A która godzina? - zapytał, wpatrując się w prawie nagiego nastolatka.

- Parę minut po dwunastej. - oznajmił spoglądając na telefon szatyna, który leżał na szafce nocnej.

- Yhym okej, zaraz możemy jechać tylko daj mi chwile. - zamknął oczy - Głupi kac. - jęknął - Za dużo wypiłem.

- No - brunetowi przypomniało się wszystko co wczoraj mówił szatyn. I zszedł z starszego zaczynając czuć się ciupkę niezręcznie.

- Przepraszam, jeżeli gadałem jakieś głupoty, zapomnij. - dodał chłopak, widząc kontem oka jak młodszy leży po prostu wgapiając się w sufit. Nawet nie trudził się, by przykryć się kołdrą. Ryanowi w sumie zrobiło się ciutkę przykro. To by znaczyło, że nie jest on dla szatyna w żaden sposób atrakcyjny...- co jest? - zapytał wreszcie Brendan,  następnie odwrócił się bokiem tak, że teraz podpierał się na łokciu. Ta cisza ze strony Ryana zaczęła go niepokoić.

- Nie nic. - szybko powiedział młodszy, nie chcąc dać po sobie poznać, że jest w jakikolwiek sposób smutny.

- No przecież widzę, że coś jest nie tak, powiedz. - powtórzył szatyn.

- Ale ja serio mówię prawdę - westchnął Ryan, jednak to też nie przekonało Brendana, bo po chwili mimo ogólnego bólu wszystkiego podniósł się i usiadł na młodszym zaczynając jednocześnie go łaskotać. Nastolatek nie mogąc powstrzymać się od śmiechu zaczął się szarpać zamykając co chwila oczy. Niby próbował zrzucić jakoś z siebie szatyna, ale średnio mu się to udawało. Nagle cały strach przed jakimkolwiek dotykiem ze strony starszego minął, a w zamian wypełniło go uczucie radości i beztroski.

- No przestań już. - wymachiwał rękami  śmiejąc się i próbując złapać oddech.

- Nie dopóki nie powiesz mi o co chodzi . - powiedział Brendan wielce nieprzejęty nie zaprzestając „torturowania" go.

- Na prawdę o nic! - Ryan cały czas się śmiał.

- Eee... - nagle usłyszeli zdziwiony okalany poranną chrypką męski głos- co wy do cholery robicie? - obydwoje spojrzeli w stronę Dallona stojącego jakby niepewnie w drzwiach.

- My? - zbystrzał. Doskonale wiedział, że to nie wygląda normalnie - Nic. - oznajmił Brendan szybko schodząc z młodszego. Tak, to zdecydowanie była najgorsza możliwa odpowiedź.

- Ta, bo niby łaskotanie drugiego chłopaka, będąc jedynie w bokserkach jest najnormalniejszą rzeczą na świecie. - parsknął starszy brunet.

Ogólnie Ryan był w tamtym momencie ultra speszony tak jak w sumie i Brendan, chociaż on nie aż w takim stopniu.

- Co jest? - nagle w progu znalazł się również Jack. Było widać, że dopiero wstał z łóżka po jego roztrzepanych włosach i stroju.

- Właśnie nakryłem Brendana z Ryanem na.. w sumie nie wiem czym - oznajmił rozkładając ręce.

- Mówiłem, że jak położymy geja z gejem Brendankiem to będzie śmiesznie.- mruknął niewzruszony blondyn.

- Poprawka.- wtrącił Dallon - To ja tak mówiłem. - spojrzał na niego znacząco. Mimo, iż sporo wczoraj wypił dokładnie pamiętał każdy fragment rozmowy.

- Zacznijmy od tego ze nie jestem gejem, tylko osobą panseksualną. - przypomniał, jakby ktoś jeszcze tego nie zakodował - zresztą nie robiliśmy znowu nic takiego. - przewrócił oczami - przesadzacie.

- Okej nie drążmy już tego tematu. Mam zbytniego kaca, żeby się kłócić - westchnął Jack, chcąc jak najszybciej się wyciszyć -róbcie sobie co chcecie, idźcie znowu spać czy coś, ja wracam do łóżka. Tylko błagam w ciszy.- następnie wycofał się w stronę swojej sypialni.

- I tak musimy już iść - Brendan wstał z łóżka - odeśpimy u mnie - dodał i w sumie, od razu po powiedzeniu tego stwierdził, że źle to zabrzmiało.

- u ciebie - mruknął jack w drzwiach od sypialni - okej. - dodał dosyć znacząco z uniesionymi brwiami. Mógł się domyślić o jakie „odsypianie" mogło chodzić.

- nie o to cho...- szatyn zawiesił się na moment. Miał za dużego kaca, żeby to teraz tłumaczyć - a mniejsza- odpuścił.

- ja pójdę po wodę - oznajmił Dallon, tak więc ponownie Ryan i Brendon znaleźli się sami w pokoju.

- To co ubieraj się i jedziemy - zakomenderował szatyn, nieprzejęty wydarzeniami sprzed paru chwil. Ryan za to myślał, że zaraz spali się ze wstydu.

***

- Oby mamy nie było na dole, bo wtedy... - zaczął Brendan, wchodząc do domu jednak nie kończąc, gdyż nagle tuż przed nimi znikąd, niczym duch pojawiła się jego rodzicielka.

- Bo wtedy co? - zapytała kobieta, unosząc brew. Ryan zauważył, że robiła to bardzo podobnie do szatyn.

- Czeeeeść mamo co u ciebie? - zapytał od razu chłopak, przedłużając specjalnie literkę „e" w pierwszym słowie.

- Dobrze, aczkolwiek chciałabym dowiedzieć się gdzie byliście w nocy - złapała się pod boki mierząc gniewnym wzrokiem na przemian jednego i drugiego.

- U Jacka. - odpowiedział od razu Brendan zgodnie z prawdą.- wrócił do miasta i ogólnie to cię pozdrawia - dodał, w sumie dosyć naginając prawdę, bo tak naprawdę chłopak nic takiego nie powiedział.

- Jack wrócił? - nagle na twarzy kobiety pojawił się spory uśmiech. Ogólnie bardzo lubiła chłopaka, nie zdawała sobie jednak  sprawy z tego, że w sumie ten nie był najlepszym towarzystwem dla jej syna. - Koniecznie musisz go do nas zaprosić. - dodała.

- Dobrze przekażę, a teraz wybacz, ale pójdziemy na górę. - szatyn skrócił rozmowę do minimum, wymijając  kobietę i idąc wraz z Ryankiem na piętro, mimo, że kobieta coś tam jeszcze mówiła.

- Z czego masz ten test? - zapytał Brendan, siadając na łóżku w pokoju młodszego.

- Z matmy. - westchnął. Akurat tego przedmiotu nie lubił prawie tak samo jak Wf-u.

- Chcesz to mogę pomóc ci się pouczyć - zaproponował Brendan, gdyż był on dosyć dobry z tego przedmiotu.

- a chce ci się? - Zapytał młodszy, na co Brendan pokiwał jedynie głowa - no dobrze skoro chcesz - oznajmił wyjmując z jednej z szafek odpowiedni zeszyt.

***

- Sorry, że tak długo, ale trener gadał o mistrzostwach - westchnął Brendan, gdy jako pierwszy wyszedł z szatni po skończonym treningu. Tak naprawdę to mężczyzna mówił o zawodach jakieś pięć minut przed tym, jak zaczął przystawiać się do szatyna.

- Spoko, a co wiadomo? - zapytał Ryan, zainteresowany tym tematem.

- Jedziemy za niecałe 2 tygodnie na 3 dni, piątek i weekend. - powiedział.

- Yhym okej. - mruknął lekko zasmucony, że będzie zmuszony pozostać sam w domu chłopaka - a gdzie dokładnie? - zapytał.

- Do Las Vegas. - oznajmił starszy - Jakieś trzy godziny drogi. - dodał zmierzając w kierunku auta.

- Stop. - nagle Ryan się zatrzymał - Zapomniałem zabrać z szafki lektury. - przypomniał sobie. Już dziś musiał zacząć czytać, by wyrobić się na najbliższy tydzień z przeczytaniem jej.

- A co dokładniej? - zapytał Brendan.

- Lot nad kukułczym gniazdem. - odparł, wypowiadając tytuł danej książki.

- Mam ją. - oznajmił szybko wiedząc nawet gdzie książka leży, bo niedawno ją czytał -  Proszę wracajmy już... marze o tym, żeby się umyć - westchnął, na co Ryan pokiwał głową zgadzając się i udając się za starszym.

- Właściwie, dlaczego nie możesz użyć pryszniców w szkole? - przypomniał sobie, że w sumie drużyna sportowa ma ten przywilej, że ma swoją własną łazienkę - fobia bakterii czy coś? 

- Nie, po prostu wiesz, tam nie ma żadnych kabin czy zasłon i szczerze mówiąc czuje się trochę niezręcznie będąc tam z chłopakami - wyjaśnił - no i dla nich pewnie też, ze świadomością, że jestem panseksualny - podkreślił ostatnie słowo. Bardzo często zaznaczał je i to dosyć dosadnie by wyprowadzić wszystkich z błędu, że jest on homo.

- Oh rozumiem - W sumie to miało sens, sam też raczej nie rozbierał się przy chłopakach  nawet do bokserek, a co dopiero być całkowicie nagim. Nie zrozumiał tego. Dla niego korzystanie z publicznych łazienek było poziom wyżej.

- Ogólnie to gadałem dzisiaj z Sarah, wiesz dziewczyna Dalla - zaczął nowy temat Ryan, gdy oboje byli w aucie. - jest całkiem fajna - dodał.

- Yhym okej. W sumie nie wiedziałam, że są już razem, Dall nic nie mówił. - mruknął Brendan, jednak nie będąc tym jakoś wielce zainteresowanym. - A jak poszedł ci ten test? - zapytał. W odpowiedzi usłyszał jedynie głośnie westchnięcie.

- Szczerze mówiąc nie wiem. - Ryan wzruszył ramionami krzywiąc się przy tym  - mam wrażenie, że dobrze, ale nie chce robić sobie zbyt dużych nadziei.

- Jak ćwiczyłeś ze mną to w sumie nieźle ci wszystko wychodziło. - stwierdził - Będzie dobrze. - uśmiechnął się po czym odpalił auto i wyjechał z parkingu.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro