Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

°18°

- Ej, czekaj. - Ryan poczuł szarpnięcie za ramiona, przez co zachwiał się z przerażeniem czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Mógł to być każdy... ale przecież Brendon zrobił tak, że nikt miał go nie krzywdzić. Może teraz, jak się wyprowadził ten układ nie działał? Zacisnął zestresowany powieki bojąc się spojrzeć na potencjalnego oprawcę. - Czyli przychodzisz dzisiaj do mnie? - znał ten głos. To Sam. Nie groziło mu niebezpieczeństwo. Rozluźniony spojrzał na uśmiechniętego piegusa.

- Tak, myślę, że tak - Ross uśmiechnął się do niego lekko oddychając z ulgą. Przez te kilka dni poznał bliżej Sama i jak się okazało - był całkiem fajną osobą. Co prawda trochę różnił się od Ryana, był bardziej odważny, otwarty na ludzi i tym podobne, ale mimo to dość dobrze się dogadywali. To właśnie ten pulchny chłopak wydał się być pierwszą osobą, która tak naprawdę go polubiła.

- Słuchasz mnie? - Rozbawiony blondyn pomachał koledze ręką przed twarzą, przez co ten wyrwał się z zamyślenia.

- Tak. - Szybko zamrugał chcąc wrócić na ziemię.

- Kapitalnie, ile masz dzisiaj lekcji? - zapytał chłopak.

- Siedem - odpowiedział szybko tym razem skupiając się na jego każdym słowie, by nie zaliczyć kolejnej wtopy.

- Ja mam osiem, poczekałbyś na mnie przez tą godzinę? Poszlibyśmy razem do mnie - zaproponował unosząc ledwo widoczne brwi.

- No, dobrze i tak nie miałbym nic do roboty - oznajmił Ryan wiedząc, że poza odrabianiem lekcji nie robiłby zupełnie nic.

- Kapitalnie, w takim razie spotkajmy się przed szkołą - powiedział Sam poprawiając plecak na ramionach. - Ja już idę pod salę, pa! - Nie czekając na odpowiedź towarzysza zniknął między innymi uczniami.

To była naprawdę wielka szansa dla Ryana. Pierwszy raz mógł zdobyć prawdziwego przyjaciela, a nie kolejnego prześladowcę, czy wroga. Stał tak uśmiechając się do siebie samego na myśl o tym, że wreszcie wszytko się ułoży. Dopiero po chwili, gdy na korytarzu nie było nikogo Ryan zerwał się, by udać się na lekcję.

***

- Sorry za spóźnienie, musiałem coś załatwić - powiedział Sam podchodząc do Ryana, gdy już obydwoje po lekcjach znaleźli się na parkingu, gdzie byli umówieni.

- Nic nie szkodzi - brunet uśmiechnął się do niego lekko. - Idziemy?

- Tak, pewnie. - Sam pokiwał głową zaczynając iść przez parking.
Kiedy przechodzili obok boiska gdzie znajdowali się ziomkowie nielubiący Ryana

- Znasz ich? - zapytał Ryan, gdy zauważył grupkę chłopaków stojących na boisku.

- Ta, ale nie lubię - odpowiedział Sam tonem do tej pory nie znanym Ryanowi. - Nie przejmuj się nimi, są puści i w ogóle. - Mimo wszytko pomachał do nich

- Yhm. - Ryan pokiwał twierdząco głową spuszczając lekko wzrok. Niezbyt zrozumiał gest kolegi. Skoro ich nie lubił, to dlaczego im machał?

- Ogólnie to mieszkam niedaleko - blondyn przerwal ciszę. - Będziemy iść kilka minut.

- Okey. - Ryan nie wiedział jak zacząć jakąś rozmowę, a nie chciał się zbłaźnić. - Mieszkasz w bloku czy w domu? - Nic innego nie przychodziło mu do głowy.

Sam jedynie się zaśmiał - w domu. Jak większość miasta - odparł. W sumie to racja, iż tak naprawdę wszyscy mieszkańcy mieszkali w domkach jednorodzinnych, a w całym mieście znajdowało się może jedno osiedle i to dosyć daleko.

"Ryan ty debilu" pomyślał brunet. Chciał tylko zrobić jakieś dobre wrażenie...

- Jakiej muzyki słuchasz? - zagadnął piegowaty, na co Ry przez moment się zamyślił. W sumie rzadko słuchał czegokolwiek przez brak internetu w domu.

- OŁ BICZ MOJEJ WŁASNEJ, CAŁY KURA FIWER I PRITI OD JEST M O J E JESTEŚMY NA OKŁADKACH GAZET CZAS DLA SENIORA, NAPISAŁEM KAŻDY TEKST W TYCH PŁYTACH A TEMU DURAKOWI BRENDANOWI DAŁEM JEDNĄ PIOSENKĘ KTÓRĄ ZROBIŁEM DLA JAJ FOLKING AROUND A TERAZ CAŁY ŚWIAT SIĘ Z NAS PRZEZ NIĄ ŚMIEJE, GDYBY NIE ONA TO BYLIBYŚMY NA SZCZYCIE EMO TRÓJCY - odparł.

Nie, nie odparł tak.

- Rocka - oznajmił w końcu.

- O, kapitalnie. - Ucieszył się Sam. - Ja też. Uwielbiam Queen. Kapitalna muzyka.

- Wow - zdziwił się lekko Ryan. - Nie sądziłem, że słuchasz starych zespołów. - Uniósł brew.

- To przez tatę - zaśmiał się. - On słuchał tego zawsze jak byłem mały i jakoś tak przeszło zamiłowanie na mnie - wyjaśnił poprawiając plecak.

- Fajnie... - Ryan lekko posmutniał, bo od wielu lat nawet nie rozmawiał z ojcem, gdy ten był trzeźwy. No, może raz po tym, jak wrócił z odwyku i chciał zabrać go na sanki. Tyle, że był lipiec, a on miał trzynaście lat i raczej był już za duży na coś takiego.

- No... - Sam nawet nie zamierzał pytać o jego rodzinę. Dobry obieg informacji robi swoje i dzięki temu już pierwszego dnia dowiedział się, że Ross ma w domu alkoholika. - Tylko moje życie już nie będzie takie samo odkąd dowiedziałem się, że Freddie był gejem - zaśmiał się chcąc rozluźnić atmosferę. Ryan natomiast mocno się zmieszał, ale nie dał po sobie tego poznać. Nie wiedział, czy ma się śmiać czy smucić.

***

Reszta drogi, jak i robienie projektu, na co składało się nakręcenie filmiku reklamującego dany produkt minęło całkiem miło. Obydwoje rozmawiali na tematy od wyścigów samochodowych aż po szampony i żele pod prysznic "dwa w jednym".

- Robisz coś jutro? - zapytał Sam, gdy Ryan zbierał się do wyjścia.

- Em... Nie wiem, raczej nic ciekawego. - Chłopak wzruszył ramionami.

- Bo wiesz, w sumie, to jest impreza u moich znajomych. Jakbyś chciał, to możesz przyjść - oznajmił Sam.

- Raczej nie chodzę na imprezy - Ry uśmiechnął się do niego lekko chcąc zatuszować fakt tego, iż najzwyczajniej w świecie się bał.

- Daj spokój. - Przewrócił oczami. - Będzie kapitalnie, zobaczysz - próbował go jakoś namówić patrząc, jak sznuruje buty.

- No nie wiem - Ryan nie był przekonany.

- Wyślę ci adres. I napiszę jeszcze jutro, to może pójdziemy razem.

- Może - powiedział Ryan. - Zobaczę jeszcze.

- No okey. - Sam jednak wydawał się być pewny tego, że Ryan finalnie się zgodzi. - To cześć - dodał, gdy Ryan wyszedł na zewnątrz.

- Cześć. - Brunet uśmiechnął się lekko, po czym zaczął iść powoli w kierunku domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro