°16°
Ryan nie posiadał komputera, a tym bardziej internetu więc zmuszony był skorzystać z kafejki internetowej wydając parę monet na wstęp.
Siedząc wygodnie na krześle nie wiele myśląc wszedł na pierwszą lepszą stronę z ogłoszeniami o pracę, finalnie natrafiając na coś sensownego. Strona wydawała się dość mocno podejrzana, głównie przez napis widniejący na samej górze:
"GORĄCE PEDAŁKI"
Zaraz pod tym natrafił na ogłoszenie o pracę.
"Szukam chłopaka (bott) do towarzystwa
Wymagania:
*+18 lat
*Nie więcej niż 25 lat
*Uroczy
*Uległy
Jestem bogatym biznesmenem, który spełni każdą Twoją zachciankę"
Z tego, co zrozumiał polegało to na sponsoringu, czyli dany mężczyzna płaciłby chłopakowi za wszystko, czego by zapragnął w zamian za spędzanie z nim wolnego czasu, lecz to najpewniej w większości kończyłoby się seksem.
Doskonale wiedział, że to bardzo głupi pomysł, a jego wcześniejsza relacja z Brendonem wyglądała bardzo podobnie. No, tylko, że ten nie dawał nic Ryanowi. On go po prostu wykorzystywał, a tu miałby szansę na jakiekolwiek lepsze życie. Nie zbyt wiedział co dokładnie musiałby robić. Najpewniej parę razy w tygodniu zrobić loda lub nadstawić tyłek, co w sumie było dokładnie tym samym, co robił dla swojego wcześniejszego prześladowcy na co dzień.
Mimo, że niezbyt podobała mu się ta opcja, bo zdawał sobie sprawę, że to jest już po prostu dziwkarstwo, to w tym momencie naprawdę bardzo potrzebował pieniędzy. Nie musiał przecież robić tego długo, chociażby przez miesiąc. Potem znalazłby jakąś inną pracę, cokolwiek.
Widząc, że kończy mu się czas korzystania z komputera szybko zapisał numer i postanowił nazajutrz zadzwonić do mężczyzny. Wracając do domu zaczął zastanawiać się, czy może to nie jakiś gwałciciel albo morderca, który chce sprzedać jego narządy. Chociaż w sumie w tym momencie śmierć nie była dla niego jakąś najgorszą opcją.
***
- Czyli ile pan ma lat? - Ryan przełknął ślinę widząc siedzącego przed nim przynajmniej dwa razy starszego mężczyznę.
- Trzydzieści osiem - oznajmił, poprawiając swoje okulary na nosie. Nie należał on do najprzystojniejszych. Miał widocznie zaokrąglony brzuszek i czerwone szorstkie policzki. Ogólnie był dosyć dużej postury, przez co Ryan zaczął się bać, by ten go najzwyczajniej w świecie nie połamał podczas seksu.
- Mhm... - W głowie bruneta zaczęły rodzić się setki myśli na temat faceta i swojej nowej "pracy". Żałował, że w ogóle przyszedł na to spotkanie. Mógł przecież zacząć sprzedawać narkotyki... Teraz jednak nie mógł się już wycofać.
- Ale mów do mnie tatusiu - poprosił mężczyzna, uśmiechając się ciepło. Zbyt ciepło. Wyglądał podejrzanie. Jak pedofil lub ksiądz.
- Yhym - mruknął Ry coraz bardziej przerażony. Czyżby to podniecało facetów? Nie rozumiał tego.
- Pojedziemy teraz do mnie, dobrze Ryan? - Spojrzał na niego po raz kolejny z uśmiechem na twarzy. Z pozoru wydawał się całkiem miły. - Porozmawiamy... Zrobię ci coś dobrego do zjedzenia, może zostaniesz u mnie na noc... - mówił. - Musimy się lepiej poznać - dodał wrzucając na twarz uśmiech nauczycielki-psychopatki od języka polskiego.
- No, y... dobrze... - mruknął niezbyt przekonany tą ofertą. Jego nowy sponsor mimo wszystko wydawał się dosyć przyjaźnie nastawiony, a przynajmniej brunet miał nadzieję, że się taki okaże.
No więc w sumie Ryan stwierdził, że raczej nie zrobi mu krzywdy, ani nic.
Okularnik zaprowadził chłopca do swojego auta i otworzył przed nim drzwi po stronie pasażera.
Ryan do niego wsiadł, mimo, że wahał się, żeby nie uciec.
- No to może w trakcie drogi porozmawiajmy o sprawach organizacyjnych - zaproponował mężczyzna, gdyż między nimi zapanowała cisza, a jechali już parę chwil. - Wiesz... nikomu nie mów nic o naszej relacji - poprosił. - Nie chciałbyś chyba być wyśmiewany - dodał, na co Ryan jedynie pokiwał twierdząco głową. - Dalej... nie stawiaj oporów. Ewentualnie jeżeli coś będzie bardzo nad twoje siły, to możemy o tym porozmawiać i wynegocjować ewentualne ustępstwa.
W czasie, kiedy mężczyzna mówił Ryan zastanawiał się, czy wyskoczenie z auta było by bardzo głupie, jednak pokiwał głową na znak, że niby słucha co ma do powiedzenia mężczyzna.
- Co jeszcze? O, musisz podać mi numer do siebie. No i możesz u mnie zamieszkać, ale nad tym się jeszcze zastanów - mówił. Ross jednak doskonale wiedział, że nie chce i nie zmieni zdania. Nie miał zamiaru przechodzić tego samego piekła ponownie.
Po jakiś dwudziestu minutach dojechali wraz ze starszym pod jego mieszkanie. Obydwoje weszli do środka.
- Więc proszę pa... tatusiu - poprawił się Ry. Doskonale wiedział jak głupio to brzmiało. - Chciałbym dowiedzieć się co chciałbyś dokładnie robić. - przełknął ślinę. - Ze mną - wyszczególnił. Wolał wiedzieć, na co się pisze.
- Będę się bawił z moim maluszkiem.. Będę się nim opiekował i kupował mu prezenty... - wyliczał, a z każdym słowem Ryan bladł coraz bardziej. Nawet nie wiedział, w co się wpakował. Zastanawiał się, czy nie zrezygnować. Jednak bał się jakkolwiek sprzeciwić. Powtarzał sobie, że nic złego się nie stanie, bo w końcu ten facet nie chce zrobić mu krzywdy.
Mężczyzna wskazał na kanapę, by Ryan na niej usiadł, więc to właśnie zrobił.
- Chcesz coś do picia? Woda? Sok?
- Masz może sok jabłkowy? - zapytał - Tatusiu - dodał na końcu.
Po chwili Ryan trzymał w dłoni szklankę z sokiem.
- Może opowiedz mi coś więcej o sobie, maluchu. - zaproponował mężczyzna, zamieniając się w słuch.
Ryana denerwowało określenie „maluch", ale nie mógł powiedzieć, żeby tak do niego nie mówić, bo najzwyczajniej w świecie się bał.
- W sumie, to nie wiem co - wymamrotał przekładając co chwilę szklankę z ręki do ręki.
- Opowiedz mi o szkole, o przyjaciołach, o wszystkim. Chce cię poznać jak najlepiej - oznajmił starszy.
Wow, ten facet miał naprawdę nudne życie, że interesowało go życie prywatne randomowego nastolatka.
- No to ogólnie uczę się w miarę dobrze, ostatnio poznałem takiego chłopaka Sama, jest na prawdę fajny i myślę, że się zaprzyjaźniliśmy... - powiedział Ry. - Nie jestem duszą towarzystwa - ciągnął. - Często wolę siedzieć sam. - no, mocno naginał prawdę. Nie wiedział, czy powinien mówić o takich rzeczach dopiero co poznanemu mężczyźnie, a dokładniej swojemu „tatusiowi".
- Yhm - odchrząknął. - Dobrze... coś więcej? - zapytał mężczyzna.
- A co chciałbyś wiedzieć? - Starał się uniknąć znienawidzonego słowa.
- Czym się interesujesz?
- Lubię czytać książki - oznajmił, gdyż to było stuprocentową prawdą. W bibliotece publicznej przeczytał bardzo dużą ilość różnorakich opowieści, a to za sprawą mnóstwa wolnego czasu, którego nie chciał spędzać w domu, chociażby podczas wakacji, przez co gdy tylko nauczył się czytać tam właśnie przesiadywał.
- Coś jeszcze? Grasz w na przykład siatkówkę?
- Nie. - Pokręcił głową. - Jestem słaby w sportach.
- Okey, rozumiem. - Mężczyzna pokiwał głową patrząc się na niego. - Ale mam nadzieję, że w łóżku jesteś wytrwały. - Uśmiechnął się znacząco. Obrzydliwość. Ryanowi już zbierało się na wymioty na myśl, że on może go w ogóle dotknąć.
Postanowił to po prostu zignorować.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro