Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Powrót do domu

Obudziłaś się leżąc na poniszczonym chodniku, a gdy tylko otworzyłaś oczy ujrzałaś przed sobą mężczyznę który cię napadł, leżącego w wielkiej kałuży krwi.

Wrzasnęłaś przeraźliwie odsuwając się od niego na tyle ile mogłaś, a podczas czołgania się wciąż na tyłku, poczułaś że na kogoś wpadasz.

Niepewnie skierowałaś wzrok w stronę tej osoby, i był to owy Alastor dla którego siedziałaś właśnie pod nogami.

- Coś ty mu zrobił!?- spytałaś przerażona wskazując palcem na martwe ciało.

Radiowy demon lubił fakt, że się bałaś. Sprawiało to że czuł się bardziej potężny a jego pewność siebie natychmiast wzrosła w momencie gdy ta twoja malała.

- Obroniłem cię. Czy to nie po to mnie tutaj przywołałaś?- spytał w dość uwodzicielski sposób, podczas gdy wstawałaś na równe nogi.

- Morderca.- powiedziałaś krótko lekko drżącym głosem.

Ten na to uśmiechnął się w dość straszny sposób a ty schludnie otrzepałaś swoje ubrania używając ręki.

- Przepraszam, za wcześniej.- dodałaś bardzo cicho, po czym odwróciłaś wzrok.

- Co? Chyba nie dosłyszałem.- odparł nastawiając ucho.

- Przepraszam.- powtórzyłaś wyraźniej, mimo lekkiego poirytowania.

- Wybaczam.- odrzekł uśmiechając się, a ty znów poczułaś że tracisz jakąkolwiek władzę.

- Dziękuję, że mi pomogłeś. Możesz już wracać.- stwierdziłaś.

- Wolę zostać z tobą~- szepnął, na co lekko wzdychnęłaś.

- Rozmawialiśmy na ten temat Alastor.- powiedziałaś.

Chłopak podniósł lekko brew widząc, że znów mu się opierasz. Z pewnością chciałby z tobą pogrywać jeszcze bardziej, jednak przypominając sobie sytuację z niedawna trochę się hamował.

- Czyli mam cię tutaj zostawić? Tak samą? Co jeśli znów ktoś napadnie naszą kochaną Vee's?- spytał próbując cię sprowokować.

Zanim zdążyłaś odpowiedzieć zadzwonił do ciebie telefon, przez co trochę olałaś chłopaka i odwracając się do niego plecami odebrałaś komórkę.

- Tak Velvette?- spytałaś.

- Vox kazał przekazać, byś przyszła bo chcę z tobą pogadać.- oznajmiła krótko, a ty zamiast tylko jej nie zbyt zadowolonego głosu usłyszałaś również jakieś krzyki i kłótnie w tle.

- Co tam się dzieję?- spytałaś lekko zszokowana.

- Valentino chyba "dostał okresu". Rozwala mi właśnie biuro, a nasze TV próbuję go uspokoić.- powiedziała poirytowana, a ty zaśmiałaś się delikatnie.

- Ta ćma ma "okres" całe życie. Dobra, niedługo będę.- oznajmiłaś zmieniając temat, a dziewczyna chwilę później się rozłączyła.

- Jeśli tak nie chcesz mnie opuszczać, misiaczku, to możesz mnie odprowadzić.- oznajmiłaś dość chytrym głosikiem, na co Alastor uśmiechnął się zadziornie.

- Jasne słodziutka~- odrzekł.

Chwilę po tym bardzo ostrożnie obeszłaś trupa, o którym zapomniałaś na moment, po czym z Alastorem u swojego boku zaczęłaś kierować się w stronę budynku Vee's.

Szliście tak w ciszy, a ty mogłaś zauważyć że chłopak zerka na ciebie co jakiś czas, jednak to ignorowałaś.

Przypominając sobie o wcześniejszych sytuacjach, nie miałaś najmniejszej ochoty wracać do twoich wspólników, jednak nie zbyt miałaś jakikolwiek wybór.

- Wszystko okej?- spytał przejętym głosem, widząc twoją dość mizerną minę.

- Mhm.- wymamrotałaś, nie zbyt chcąc z nim gadać.

- Skoro tak mówisz... Wiesz, jakby co to zawsze możesz mi się wyżalić. Chętnie cię pocieszę.- powiedział bardzo miłym, radiowym głosem, a ty byłaś zdziwiona skąd wzięła się w nim ta uprzejmość.

- Jasne. Nie skorzystam, ale dzięki.- odparłaś drwiącym tonem, nie chcąc ukazywać swoich słabości dla tego demona.

- No weź. Próbowałem być miły, a ty co?- spytał lekko poirytowany.

Chłopak bardzo nie lubił, gdy ktoś traktował go niepoważnie.

- przecież podziękowałam. Teraz już się zamknij, chcę ciszy.- odrzekłaś. Widząc jak go irytujesz, miałaś tylko ochotę brnąć w to jeszcze bardziej.

Chłopak zamilkł, a ty nawet się z tego ucieszyłaś. Czułaś, że w końcu masz nad nim kontrolę i miałaś ochotę czerpać z tego ile tylko się da.

-time skip-

Jakiś czas później doszliście już do wierzy Vee's, a ty jedynie wzdychnęłaś bezradnie, po czym powiedziałaś:

- Możesz wracać już do hotelu, w razie czego cię przywołam.- rzekłaś to, nawet się na niego nie patrząc.

- Jak uważasz "księżniczko"- rzekł chichocząc, a ty już miałaś na niego nakrzyczeć, jednak ten rozpłynął się w powietrzu.

Przewróciłaś oczami i pchnęłaś za klamkę, a nie całe 5 minut później byłaś już przed wejściem do głównej hali.

- Jest i nasza kompanka. Tęskniliśmy.- rzekł Valentino, który palił swojego szluga leżąc rozłożony na sofie.

- Poważnie? Jeszcze jakiś czas temu próbowałeś zabić mnie wazonem.- odparłaś poirytowana idąc w jego stronę.

- Ahh, zapomnijmy o tym. Miałem.. małą pogawędkę z naszym kochanym TV, i wyjaśniliśmy sobie BARDZO jasno parę kwestii.- oznajmił znacząco spoglądając kątem oka na Voxa, który siedział na drugiej z kanap naprzeciw niego.

- Zgadza się. Vivi.. pomimo, że ostatnio nie jest między nami najlepiej, to wiedz że mimo wszystko zawsze będziemy po twojej stronie i pomożemy ci w potrzebie.- oznajmił miłym głosem telewizor, a ty skrzyżowałaś ręce zakładając je na klatkę piersiową.

- Jak mam polegać na kimś, kto nawet nie umie wypowiedzieć mojego imienia!?- spytałaś wkurzona faktem, że po raz kolejny chłopak użył twojego fałszywego mienia.

- Wybacz Y/N, trochę się zapominam..- odparł łapiąc się za tą płaską mordę.

- Wracając. Pamiętaj, że jesteś członkinią Vee's a to nie jest byle co. Jesteś nam potrzebna.- dodał, po czym stał z kanapy kierując się w twoją stronę.

- Nie czuję tego! Zawsze mam wrażenie, że do was nie pasuje.- syknęłaś, a w twoich oczodołach mimowolnie zaczęły zbierać się łzy.

- Oh, kochana...- oznajmiła Velvette opiekuńczym głosem, po czym podeszła do ciebie i objęła cię ramionami.

- Oczywiście, że pasujesz. Demony cię kochają. Bez ciebie, to nie byłoby to samo.- rzekła głaszcząc się po plecach.

Odwzajemniłaś niepewnie jej uścisk, czując przyjemne ciepło wypełniające twoje ciało.

- Wybacz. Zbyt się rozkleiłam.- powiedziałaś po jakiejś minucie, po czym sprawnym ruchem dłoni otarłaś łezkę z policzka.

Dziewczyna uśmiechnęła się do ciebie ciepło, co od razu odwzajemniłaś.

- Możesz już tu wrócić. Wyrzucenie cię tak nagle, to nie była najlepsza decyzja. Nie musisz też szukać tej całej duszyczki Alastora, zajmiemy się tym później we czwórkę.- wtrącił Vox sympatycznym głosem, a na wzmiankę o duszy radiowego demona na twojej twarzy od razu pojawił się chytry uśmieszek.

- Wiecie.. Zapomniałam wam o czymś powiedzieć.- rzekłaś, starając się jak najbardziej przedłużyć tą chwilę napięcia.

- Hm?- wymamrotał Val, który paląc papierosa nawet na ciebie nie patrzył.

- Właściwie, to już posiadam duszę Alastora.- oznajmiłaś pewnie po chwili namysłu, a dla reszty Vee's aż szczęka opadła.

- I dopiero teraz to mówisz!? Y/N! To znakomita wiadomość! Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem z ciebie dumny!- wykrzyczał wręcz podekscytowany Vox, po czym skierował się w twoją stronę i położył swoje ręce na twoich barkach.

- J-jak to zrobiłaś?- zająkał się Valentino, który pomimo swojego wyraźnego zadowolenia, był też w niezłym szoku.

- No cóż.. Ma się swoje sposoby.- zachichotałaś.

- Opowiadaj.- wtrąciła również podjarana Velvette rozsiadając się na sofie obok ćmy.


Opowiedziałaś im o wszystkim wraz z jak najmniejszymi szczegółami, o tym w jaki sposób przejęłaś duszę demona, oraz o tym dziwnym trafie ze zmieniającą się kartą. Pominęłaś jedynie drobne kwestie o tych całych zalotach Alastora, gdyż nie chciałaś by zaraz wywracali oczami.

- Wygląda na to, że przyszłość piekła należy teraz do Vee's.- oznajmił Vox, jakieś 30 sekund po tym jak skończyłaś swoją nie krótką wypowiedź.

Zaśmialiście się wszyscy w dość psychopatyczny sposób, wiedząc że jest to w stu procentach prawda.


Ta... Tu się zdziwicie robaczki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro