5. Powrót do domu
Obudziłaś się leżąc na poniszczonym chodniku, a gdy tylko otworzyłaś oczy ujrzałaś przed sobą mężczyznę który cię napadł, leżącego w wielkiej kałuży krwi.
Wrzasnęłaś przeraźliwie odsuwając się od niego na tyle ile mogłaś, a podczas czołgania się wciąż na tyłku, poczułaś że na kogoś wpadasz.
Niepewnie skierowałaś wzrok w stronę tej osoby, i był to owy Alastor dla którego siedziałaś właśnie pod nogami.
- Coś ty mu zrobił!?- spytałaś przerażona wskazując palcem na martwe ciało.
Radiowy demon lubił fakt, że się bałaś. Sprawiało to że czuł się bardziej potężny a jego pewność siebie natychmiast wzrosła w momencie gdy ta twoja malała.
- Obroniłem cię. Czy to nie po to mnie tutaj przywołałaś?- spytał w dość uwodzicielski sposób, podczas gdy wstawałaś na równe nogi.
- Morderca.- powiedziałaś krótko lekko drżącym głosem.
Ten na to uśmiechnął się w dość straszny sposób a ty schludnie otrzepałaś swoje ubrania używając ręki.
- Przepraszam, za wcześniej.- dodałaś bardzo cicho, po czym odwróciłaś wzrok.
- Co? Chyba nie dosłyszałem.- odparł nastawiając ucho.
- Przepraszam.- powtórzyłaś wyraźniej, mimo lekkiego poirytowania.
- Wybaczam.- odrzekł uśmiechając się, a ty znów poczułaś że tracisz jakąkolwiek władzę.
- Dziękuję, że mi pomogłeś. Możesz już wracać.- stwierdziłaś.
- Wolę zostać z tobą~- szepnął, na co lekko wzdychnęłaś.
- Rozmawialiśmy na ten temat Alastor.- powiedziałaś.
Chłopak podniósł lekko brew widząc, że znów mu się opierasz. Z pewnością chciałby z tobą pogrywać jeszcze bardziej, jednak przypominając sobie sytuację z niedawna trochę się hamował.
- Czyli mam cię tutaj zostawić? Tak samą? Co jeśli znów ktoś napadnie naszą kochaną Vee's?- spytał próbując cię sprowokować.
Zanim zdążyłaś odpowiedzieć zadzwonił do ciebie telefon, przez co trochę olałaś chłopaka i odwracając się do niego plecami odebrałaś komórkę.
- Tak Velvette?- spytałaś.
- Vox kazał przekazać, byś przyszła bo chcę z tobą pogadać.- oznajmiła krótko, a ty zamiast tylko jej nie zbyt zadowolonego głosu usłyszałaś również jakieś krzyki i kłótnie w tle.
- Co tam się dzieję?- spytałaś lekko zszokowana.
- Valentino chyba "dostał okresu". Rozwala mi właśnie biuro, a nasze TV próbuję go uspokoić.- powiedziała poirytowana, a ty zaśmiałaś się delikatnie.
- Ta ćma ma "okres" całe życie. Dobra, niedługo będę.- oznajmiłaś zmieniając temat, a dziewczyna chwilę później się rozłączyła.
- Jeśli tak nie chcesz mnie opuszczać, misiaczku, to możesz mnie odprowadzić.- oznajmiłaś dość chytrym głosikiem, na co Alastor uśmiechnął się zadziornie.
- Jasne słodziutka~- odrzekł.
Chwilę po tym bardzo ostrożnie obeszłaś trupa, o którym zapomniałaś na moment, po czym z Alastorem u swojego boku zaczęłaś kierować się w stronę budynku Vee's.
Szliście tak w ciszy, a ty mogłaś zauważyć że chłopak zerka na ciebie co jakiś czas, jednak to ignorowałaś.
Przypominając sobie o wcześniejszych sytuacjach, nie miałaś najmniejszej ochoty wracać do twoich wspólników, jednak nie zbyt miałaś jakikolwiek wybór.
- Wszystko okej?- spytał przejętym głosem, widząc twoją dość mizerną minę.
- Mhm.- wymamrotałaś, nie zbyt chcąc z nim gadać.
- Skoro tak mówisz... Wiesz, jakby co to zawsze możesz mi się wyżalić. Chętnie cię pocieszę.- powiedział bardzo miłym, radiowym głosem, a ty byłaś zdziwiona skąd wzięła się w nim ta uprzejmość.
- Jasne. Nie skorzystam, ale dzięki.- odparłaś drwiącym tonem, nie chcąc ukazywać swoich słabości dla tego demona.
- No weź. Próbowałem być miły, a ty co?- spytał lekko poirytowany.
Chłopak bardzo nie lubił, gdy ktoś traktował go niepoważnie.
- przecież podziękowałam. Teraz już się zamknij, chcę ciszy.- odrzekłaś. Widząc jak go irytujesz, miałaś tylko ochotę brnąć w to jeszcze bardziej.
Chłopak zamilkł, a ty nawet się z tego ucieszyłaś. Czułaś, że w końcu masz nad nim kontrolę i miałaś ochotę czerpać z tego ile tylko się da.
-time skip-
Jakiś czas później doszliście już do wierzy Vee's, a ty jedynie wzdychnęłaś bezradnie, po czym powiedziałaś:
- Możesz wracać już do hotelu, w razie czego cię przywołam.- rzekłaś to, nawet się na niego nie patrząc.
- Jak uważasz "księżniczko"- rzekł chichocząc, a ty już miałaś na niego nakrzyczeć, jednak ten rozpłynął się w powietrzu.
Przewróciłaś oczami i pchnęłaś za klamkę, a nie całe 5 minut później byłaś już przed wejściem do głównej hali.
- Jest i nasza kompanka. Tęskniliśmy.- rzekł Valentino, który palił swojego szluga leżąc rozłożony na sofie.
- Poważnie? Jeszcze jakiś czas temu próbowałeś zabić mnie wazonem.- odparłaś poirytowana idąc w jego stronę.
- Ahh, zapomnijmy o tym. Miałem.. małą pogawędkę z naszym kochanym TV, i wyjaśniliśmy sobie BARDZO jasno parę kwestii.- oznajmił znacząco spoglądając kątem oka na Voxa, który siedział na drugiej z kanap naprzeciw niego.
- Zgadza się. Vivi.. pomimo, że ostatnio nie jest między nami najlepiej, to wiedz że mimo wszystko zawsze będziemy po twojej stronie i pomożemy ci w potrzebie.- oznajmił miłym głosem telewizor, a ty skrzyżowałaś ręce zakładając je na klatkę piersiową.
- Jak mam polegać na kimś, kto nawet nie umie wypowiedzieć mojego imienia!?- spytałaś wkurzona faktem, że po raz kolejny chłopak użył twojego fałszywego mienia.
- Wybacz Y/N, trochę się zapominam..- odparł łapiąc się za tą płaską mordę.
- Wracając. Pamiętaj, że jesteś członkinią Vee's a to nie jest byle co. Jesteś nam potrzebna.- dodał, po czym stał z kanapy kierując się w twoją stronę.
- Nie czuję tego! Zawsze mam wrażenie, że do was nie pasuje.- syknęłaś, a w twoich oczodołach mimowolnie zaczęły zbierać się łzy.
- Oh, kochana...- oznajmiła Velvette opiekuńczym głosem, po czym podeszła do ciebie i objęła cię ramionami.
- Oczywiście, że pasujesz. Demony cię kochają. Bez ciebie, to nie byłoby to samo.- rzekła głaszcząc się po plecach.
Odwzajemniłaś niepewnie jej uścisk, czując przyjemne ciepło wypełniające twoje ciało.
- Wybacz. Zbyt się rozkleiłam.- powiedziałaś po jakiejś minucie, po czym sprawnym ruchem dłoni otarłaś łezkę z policzka.
Dziewczyna uśmiechnęła się do ciebie ciepło, co od razu odwzajemniłaś.
- Możesz już tu wrócić. Wyrzucenie cię tak nagle, to nie była najlepsza decyzja. Nie musisz też szukać tej całej duszyczki Alastora, zajmiemy się tym później we czwórkę.- wtrącił Vox sympatycznym głosem, a na wzmiankę o duszy radiowego demona na twojej twarzy od razu pojawił się chytry uśmieszek.
- Wiecie.. Zapomniałam wam o czymś powiedzieć.- rzekłaś, starając się jak najbardziej przedłużyć tą chwilę napięcia.
- Hm?- wymamrotał Val, który paląc papierosa nawet na ciebie nie patrzył.
- Właściwie, to już posiadam duszę Alastora.- oznajmiłaś pewnie po chwili namysłu, a dla reszty Vee's aż szczęka opadła.
- I dopiero teraz to mówisz!? Y/N! To znakomita wiadomość! Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem z ciebie dumny!- wykrzyczał wręcz podekscytowany Vox, po czym skierował się w twoją stronę i położył swoje ręce na twoich barkach.
- J-jak to zrobiłaś?- zająkał się Valentino, który pomimo swojego wyraźnego zadowolenia, był też w niezłym szoku.
- No cóż.. Ma się swoje sposoby.- zachichotałaś.
- Opowiadaj.- wtrąciła również podjarana Velvette rozsiadając się na sofie obok ćmy.
Opowiedziałaś im o wszystkim wraz z jak najmniejszymi szczegółami, o tym w jaki sposób przejęłaś duszę demona, oraz o tym dziwnym trafie ze zmieniającą się kartą. Pominęłaś jedynie drobne kwestie o tych całych zalotach Alastora, gdyż nie chciałaś by zaraz wywracali oczami.
- Wygląda na to, że przyszłość piekła należy teraz do Vee's.- oznajmił Vox, jakieś 30 sekund po tym jak skończyłaś swoją nie krótką wypowiedź.
Zaśmialiście się wszyscy w dość psychopatyczny sposób, wiedząc że jest to w stu procentach prawda.
Ta... Tu się zdziwicie robaczki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro