Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38. Kłamstwo nr.2

Nastała chwila ciszy, podczas której próbowałaś ułożyć w głowie te wszystkie rzeczy. Czyli Alastor jednak stanął w mojej obronie? - Myślałaś.

Usłyszałaś jak białowłosa głęboko wzdycha, dlatego cała twoja uwaga ponownie powędrowała na nią.

- Tydzień. Jak nic nie odwali, to zostanie dłużej. - Złapała się za skronie, wyraźnie średnio przekonana co do swoich właśnie wypowiedzianych słów.

- Oooo, dzięki, dzięki, dzięki! - Księżniczka przytuliła ją mocno.

Zaraz po tym jednak się opanowała i odchrząknęła krótko, zmierzając cię wzrokiem.

- Czyli nadal jesteś w Vees, ale chcesz przejść na dobrą stronę, tak? - Spytała.

Nie, nie chcę.

- Dokładnie tak - odparłaś. - Nie będzie z tym problemu?

Blondynka już miała coś odpowiedzieć, jednak wtedy do dyskusji wtrącił się jeszcze jeden demon.

- Będzie - powiedział oburzony Angel, który przez ten cały czas leżał sobie wygodnie na kanapie. - I nie jestem za tym, byś tu została - dodał.

- Angie.. - wtrąciła Charlie, próbując jakoś uratować sytuację. - Spróbuj  ją zrozumieć.

- Zrozumieć!? - Zadrwił, wyraźnie wkurwiony. - Okłamała nas w tak ważnej kwestii. Wciąż trzyma z typem, który jeszcze parę godzin temu prawie rozsadził mi dupę!

- Angel.. Przepraszam - rzekłaś nieco smutnym głosem, który chyba po raz pierwszy od całego pobytu tutaj, nie był udawany.

Pająk ci nie odpowiedział. Zwyczajnie wstał z kanapy i minął cię by wejść na schody, dając ci przy tym nieprzyjemne spojrzenie.

- Za późno na przeprosiny - dodał, zanim zniknął gdzieś na piętrze.

- Minie mu. - Charlie pogłaskała cię po ramieniu. - Pozłości się i przestanie.

Przytaknęłaś, niepewnie i delikatnie się uśmiechając. Doskonale rozumiałaś demona, i wiedziałaś, że w tej chwili możesz winić tylko i wyłącznie siebie.

- Więc.. Wciąż normalnie mogę trzymać z Vees i być tutaj na terapię? - Spytałaś.

- Co. Nawet nie ma takiej opcji! Nie będziemy dzielić dachu z Vees'ką, więc wybieraj. Albo my, albo ta twoja zgraja - oznajmiła jednooka.

Nie no, super. A mogło być tak pięknie.

- No jasne, że wy. Chyba.. - odparłaś.

Ta to wiecznie miała ból dupy.

- Świetnie! Widzisz, Vaggie? Już druga osoba odeszła od Vees, by przejść na dobrą stronę! - Oznajmiła z entuzjazmem księżniczka.

- Wo, wo, wo - odparła. - Skąd wogóle będziemy mieć pewność, że tym razem serio się od nich odcięłaś? Przecież równie dobrze, możesz skłamać jak wtedy.

- O to już się nie martw - rzekłaś. - Obiecuję na Lucyfera, że zerwę z nimi kontakt. Tak w sumie, Vees to chuje.

Szara grzeszniczka uniosła jedną brew w górę, jakby znów za grosz ci nie wierzyła.

- Niech będzie. - Odparła w końcu. - Tak jak mówiłam, masz tydzień na okazanie swojej zmiany. Jeśli przez ten czas nakryjemy cię na czymś typu dragi czy szpiegowanie, wypierdalasz stąd na stałe - zagroziła ci palcem.

- Tak jest. Obiecuję, że będę się dobrze zachowywać. - Uśmiechnęłaś się.

- Alastor. - Szarowłosa zwróciła się w stronę radiowca. - Jeśli to, co o niej mówiłeś okaże się nie prawdą, ty też będziesz miał kłopoty.

Jeleniowaty zmienił się w cień i dosłownie sekundę później był już obok was.

- Nic się nie martw, moja droga - odparł. - Zapewniam, że Vivienne potrafi być istnym aniołkiem, gdy się postara. - Oparł swoją dłoń na twoim barku, spoglądając na ciebie kątem oka.

Zaśmiałaś się nerwowo i jedynie wciąż uśmiechałaś się jak głupia.

*****

Nie całe pięć minut później, za równo Vaggie jak i jej dziewczyna z powrotem wróciły na piętro, do swojego pokoju. Ty natomiast znów zostałaś sama z Alastorem i w końcu mogłaś stworzyć wolną przestrzeń między wami.

- Co ty im o mnie nagadałeś? - Spytałaś, po upewnieniu się, że nikt nie słyszy.

- Może trochę milej? Gdyby nie ja, za pewne już byłabyś z powrotem u tych swoich półgłówków. Mówiłem o tobie tylko i wyłącznie miłe słowa - odparł.

Odwróciłaś wzrok, średnio wiedząc co na to odpowiedzieć. W końcu wypadało by podziękować, prawda? Ale czy twoja duma ci na to pozwalała? Dziękować? Alastorowi? - Myśląc o tym, znów spojrzałaś się na chłopaka. Dobra, jebać.

- W takim razie, chyba powinnam ci podziękować - powiedziałaś w końcu, średnio pewnym siebie, i cichym głosem.

- Co tam szepczesz? - Spytał.

- Dziękuję - powiedziałaś wyraźniej, lekko zirytowana. - Jakoś ci się odwdzięczę.

- Ależ oczywiście, że mi się odwdzięczysz - zaśmiał się. - Mamy umowę, pamiętasz? Gdyby nie ona, nie wiem, czy bym ci pomógł.

Kuźwa no, chciałam być miła. - Pomyślałaś wkurwiona.

- Mhm - mruknęłaś. - Teraz chodź.

Zanim chłopak zdążył zareagować, mocno pociągnęłaś go za sobą na górę, i zaledwie trzy minuty później byliście już w twojej sypialni.

Alastor popatrzył się na ciebie z wyraźnym znakiem zapytania, ukazanym na twarzy, a ty w końcu go puszczając, zamknęłaś za sobą drzwi i powiedziałaś

- Słuchaj, jak już pewnie zdążyłeś się domyślić, nie zamierzam odchodzić z Vees. Więc robimy tak. Kryjesz mnie dalej, i pilnujesz, by nikt się nie dowiedział o moim kłamstwie, a w zamian.. - przerwałaś, średnio pewna, czy chcesz to powiedzieć. - W zamian, spróbuję być dla ciebie milsza. Już nie mówiąc o naszym pakcie.

- Więc, umowa stoi? - Wyciągnął dłoń w twoją stronę, podczas gdy jego ciało zostało otoczone zieloną aurą.

- Co? Nie! Przecież już mamy umowę, skurwielu - odparłaś.

Ten chrząknął, dając ci dość straszne spojrzenie.

- Znaczy.. Alastor - poprawiłaś się.

- Dobrze więc - powiedział w końcu. - Jest mi to bardzo nie na rękę, ale się zgadzam.

Pokręciłaś gałkami, zwyczajnie zirytowana wywyższaniem się chłopaka.

- Dobra. Teraz sio. - Gestem głowy wskazałaś na drzwi.

Ten w odpowiedzi uniósł lekko brew, tym samym przychylając głowę w bok.

- To znaczy.. wyjdź już - dodałaś szybko.

Wciąż nic. Zero reakcji.

- Proszę? - Spytałaś w końcu, czując jak twoja duma nieźle cierpi.

Dopiero wtedy jeleniowaty przytaknął, i tak jak prosiłaś, opuścił twój pokój, zostawiając po sobie jedynie lekki przeciąg.

Kurwa, ja tak długo nie wytrzymam. Po chuj ja to wogóle sama proponowałam!? - Myślałaś, karcąc się w głębi duszy. - Nie.. Na dobre mi wyszło. Typ zapewni mi ochronę i pomoże mi pokonać sam siebie! O Lucyferze, jestem genialna! I to wszystko tylko w zamian za bycie miłą.

I tak o to, twój pesymistyczny nastrój, zmienił się w pełni nadziei tok myślenia, który miałaś zamiar utrzymać na tak długo, jak to tylko możliwe.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro