38. Kłamstwo nr.2
Nastała chwila ciszy, podczas której próbowałaś ułożyć w głowie te wszystkie rzeczy. Czyli Alastor jednak stanął w mojej obronie? - Myślałaś.
Usłyszałaś jak białowłosa głęboko wzdycha, dlatego cała twoja uwaga ponownie powędrowała na nią.
- Tydzień. Jak nic nie odwali, to zostanie dłużej. - Złapała się za skronie, wyraźnie średnio przekonana co do swoich właśnie wypowiedzianych słów.
- Oooo, dzięki, dzięki, dzięki! - Księżniczka przytuliła ją mocno.
Zaraz po tym jednak się opanowała i odchrząknęła krótko, zmierzając cię wzrokiem.
- Czyli nadal jesteś w Vees, ale chcesz przejść na dobrą stronę, tak? - Spytała.
Nie, nie chcę.
- Dokładnie tak - odparłaś. - Nie będzie z tym problemu?
Blondynka już miała coś odpowiedzieć, jednak wtedy do dyskusji wtrącił się jeszcze jeden demon.
- Będzie - powiedział oburzony Angel, który przez ten cały czas leżał sobie wygodnie na kanapie. - I nie jestem za tym, byś tu została - dodał.
- Angie.. - wtrąciła Charlie, próbując jakoś uratować sytuację. - Spróbuj ją zrozumieć.
- Zrozumieć!? - Zadrwił, wyraźnie wkurwiony. - Okłamała nas w tak ważnej kwestii. Wciąż trzyma z typem, który jeszcze parę godzin temu prawie rozsadził mi dupę!
- Angel.. Przepraszam - rzekłaś nieco smutnym głosem, który chyba po raz pierwszy od całego pobytu tutaj, nie był udawany.
Pająk ci nie odpowiedział. Zwyczajnie wstał z kanapy i minął cię by wejść na schody, dając ci przy tym nieprzyjemne spojrzenie.
- Za późno na przeprosiny - dodał, zanim zniknął gdzieś na piętrze.
- Minie mu. - Charlie pogłaskała cię po ramieniu. - Pozłości się i przestanie.
Przytaknęłaś, niepewnie i delikatnie się uśmiechając. Doskonale rozumiałaś demona, i wiedziałaś, że w tej chwili możesz winić tylko i wyłącznie siebie.
- Więc.. Wciąż normalnie mogę trzymać z Vees i być tutaj na terapię? - Spytałaś.
- Co. Nawet nie ma takiej opcji! Nie będziemy dzielić dachu z Vees'ką, więc wybieraj. Albo my, albo ta twoja zgraja - oznajmiła jednooka.
Nie no, super. A mogło być tak pięknie.
- No jasne, że wy. Chyba.. - odparłaś.
Ta to wiecznie miała ból dupy.
- Świetnie! Widzisz, Vaggie? Już druga osoba odeszła od Vees, by przejść na dobrą stronę! - Oznajmiła z entuzjazmem księżniczka.
- Wo, wo, wo - odparła. - Skąd wogóle będziemy mieć pewność, że tym razem serio się od nich odcięłaś? Przecież równie dobrze, możesz skłamać jak wtedy.
- O to już się nie martw - rzekłaś. - Obiecuję na Lucyfera, że zerwę z nimi kontakt. Tak w sumie, Vees to chuje.
Szara grzeszniczka uniosła jedną brew w górę, jakby znów za grosz ci nie wierzyła.
- Niech będzie. - Odparła w końcu. - Tak jak mówiłam, masz tydzień na okazanie swojej zmiany. Jeśli przez ten czas nakryjemy cię na czymś typu dragi czy szpiegowanie, wypierdalasz stąd na stałe - zagroziła ci palcem.
- Tak jest. Obiecuję, że będę się dobrze zachowywać. - Uśmiechnęłaś się.
- Alastor. - Szarowłosa zwróciła się w stronę radiowca. - Jeśli to, co o niej mówiłeś okaże się nie prawdą, ty też będziesz miał kłopoty.
Jeleniowaty zmienił się w cień i dosłownie sekundę później był już obok was.
- Nic się nie martw, moja droga - odparł. - Zapewniam, że Vivienne potrafi być istnym aniołkiem, gdy się postara. - Oparł swoją dłoń na twoim barku, spoglądając na ciebie kątem oka.
Zaśmiałaś się nerwowo i jedynie wciąż uśmiechałaś się jak głupia.
*****
Nie całe pięć minut później, za równo Vaggie jak i jej dziewczyna z powrotem wróciły na piętro, do swojego pokoju. Ty natomiast znów zostałaś sama z Alastorem i w końcu mogłaś stworzyć wolną przestrzeń między wami.
- Co ty im o mnie nagadałeś? - Spytałaś, po upewnieniu się, że nikt nie słyszy.
- Może trochę milej? Gdyby nie ja, za pewne już byłabyś z powrotem u tych swoich półgłówków. Mówiłem o tobie tylko i wyłącznie miłe słowa - odparł.
Odwróciłaś wzrok, średnio wiedząc co na to odpowiedzieć. W końcu wypadało by podziękować, prawda? Ale czy twoja duma ci na to pozwalała? Dziękować? Alastorowi? - Myśląc o tym, znów spojrzałaś się na chłopaka. Dobra, jebać.
- W takim razie, chyba powinnam ci podziękować - powiedziałaś w końcu, średnio pewnym siebie, i cichym głosem.
- Co tam szepczesz? - Spytał.
- Dziękuję - powiedziałaś wyraźniej, lekko zirytowana. - Jakoś ci się odwdzięczę.
- Ależ oczywiście, że mi się odwdzięczysz - zaśmiał się. - Mamy umowę, pamiętasz? Gdyby nie ona, nie wiem, czy bym ci pomógł.
Kuźwa no, chciałam być miła. - Pomyślałaś wkurwiona.
- Mhm - mruknęłaś. - Teraz chodź.
Zanim chłopak zdążył zareagować, mocno pociągnęłaś go za sobą na górę, i zaledwie trzy minuty później byliście już w twojej sypialni.
Alastor popatrzył się na ciebie z wyraźnym znakiem zapytania, ukazanym na twarzy, a ty w końcu go puszczając, zamknęłaś za sobą drzwi i powiedziałaś
- Słuchaj, jak już pewnie zdążyłeś się domyślić, nie zamierzam odchodzić z Vees. Więc robimy tak. Kryjesz mnie dalej, i pilnujesz, by nikt się nie dowiedział o moim kłamstwie, a w zamian.. - przerwałaś, średnio pewna, czy chcesz to powiedzieć. - W zamian, spróbuję być dla ciebie milsza. Już nie mówiąc o naszym pakcie.
- Więc, umowa stoi? - Wyciągnął dłoń w twoją stronę, podczas gdy jego ciało zostało otoczone zieloną aurą.
- Co? Nie! Przecież już mamy umowę, skurwielu - odparłaś.
Ten chrząknął, dając ci dość straszne spojrzenie.
- Znaczy.. Alastor - poprawiłaś się.
- Dobrze więc - powiedział w końcu. - Jest mi to bardzo nie na rękę, ale się zgadzam.
Pokręciłaś gałkami, zwyczajnie zirytowana wywyższaniem się chłopaka.
- Dobra. Teraz sio. - Gestem głowy wskazałaś na drzwi.
Ten w odpowiedzi uniósł lekko brew, tym samym przychylając głowę w bok.
- To znaczy.. wyjdź już - dodałaś szybko.
Wciąż nic. Zero reakcji.
- Proszę? - Spytałaś w końcu, czując jak twoja duma nieźle cierpi.
Dopiero wtedy jeleniowaty przytaknął, i tak jak prosiłaś, opuścił twój pokój, zostawiając po sobie jedynie lekki przeciąg.
Kurwa, ja tak długo nie wytrzymam. Po chuj ja to wogóle sama proponowałam!? - Myślałaś, karcąc się w głębi duszy. - Nie.. Na dobre mi wyszło. Typ zapewni mi ochronę i pomoże mi pokonać sam siebie! O Lucyferze, jestem genialna! I to wszystko tylko w zamian za bycie miłą.
I tak o to, twój pesymistyczny nastrój, zmienił się w pełni nadziei tok myślenia, który miałaś zamiar utrzymać na tak długo, jak to tylko możliwe.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro