Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31. Jebane po życie

Rozmowa z resztą Vees potrwała jeszcze znacznie dłużej niż zakładałaś, dlatego jakoś tak wyszło, że było już koło 19. Całe szczęście na podwórku wciąż było w miarę jasno, dlatego nie zbyt martwiłaś się o to, co może zdarzyć się w drodze powrotnej.

Po kolejnych 15 minutach, dość nudnej drogi w końcu doszłaś do hotelu i z leciutkim grymasem na twarzy weszłaś do środka.

Pół roku.. - powtarzałaś w głowie, wyglądając przy tym na bardzo zamyśloną. - Dobrze chociaż, że będę mogła w raz na jakiś czas wracać do Vees. Inaczej na pewno bym nie wytrzymała. Szybko minie, tak?

Wciąż jednak wierzyłaś, że uda ci się wrócić do domu znacznie wcześniej. Doskonale wiedziałaś, że plan jaki właśnie powstał ci w głowie jest trochę głupi, jednak i tak miałaś zamiar go zrealizować. Polegał on na samodzielnym nauczeniu się panowania nad mocą i pokonania Alastora jeszcze przed eksterminacją. Proste, prawda?

Było jednak jedno ale. Jak ty miałaś to kurwa zrobić? Może serio warto odpalić ten tutorial na YouTubie? Ale przecież tam nie ma takich filmików! Każdy w piekle umie panować nad mocą, to tylko ja jestem jakaś specjalna! - myślałaś ze zmarnowanym wyrazem twarzy.

Nawet nie wiedząc kiedy, przekroczyłaś próg swojego pokoju i niemal że od razu padłaś na łóżko. Nie byłaś zmęczona, po prostu wszystko cię bolało. Wzięłaś więc telefon do reki i bez większego celu zaczęłaś przeglądać wiadomości na pewnej grupie, w której znajdowali się wszyscy członkowie Vees.

Stworzyła ją kiedyś Velvette, głównie dla zwykłej rozrywki, jednak pisaliście na niej dość dużo. Grupa niestety ucichła już jakiś miesiąc przed tym jak wprowadziłaś się do hotelu. Sama nie wiedziałaś dlaczego tak się stało. Zwyczajnie nie było już ciekawych czy śmiesznych tematów do omawiania, a te ważniejsze wiadomości albo obgadywaliście osobiście, albo wysyłaliście sobie na prywatnych chatach.


Rok temu, 01:26

Vivi: Pająk zapierdala mi po ścianie! Chodź tu ktoś go zajebać!

Vel: Dziewczyno, jest po pierwszej. Jebnij go jakimś kapciem i idź spać.

Vivi: Ty to zrób, błagam!

Vel: Nie chce mi się

Vivi: O ty kurwo

Vox: Ogarnijcie się. Y/N, zaraz przyjdę.

Vivi: Dzięki ci zbawicielu


Rok temu, 02:21

Vivi: Ej, wiecie że Lucyfer  ma nie całe 160 wzrostu?

Vox: Y/N, Idź spać.

Vivi: Niski jest

Val: Jak ty

Vivi: Spierdalaj, nikt nie pytał

Vox: Oboje spać, bo będę kazał wstawać o 7.

Vivi: Dobrze tato

Val: Mam dziwkę do opętania w studiu, na razie nie mogę.


Aż ci łezka poleciała na te wszystkie, stare wiadomości. Pamiętałaś te momenty, jakby to było wczoraj. Nie mogłaś jednak nic zrobić. Pozostała ci jedynie nadzieja, że po eksterminacji tamte czasy wrócą i znów wszystko będzie dobrze.

Szybko przetarłaś mokry policzek i podniosłaś się do siadu. Nie ma co się dołować. Odłożyłaś komórkę, i zanim zdążyłaś zrobić cokolwiek innego, drzwi do twojego pokoju uchyliły się, a do środka wszedł Alastor.

- Co chcesz? - spytałaś, przechylając lekko głowę w bok.

- Zrobiłem ci herbatę - oznajmił, i dopiero wtedy zauważyłaś, że w rękach miał dwa, czarne kubki z których leciała para.

Zdziwienie pokryło całą twoją twarz i sama nie wiedziałaś jak masz na to zareagować. W sumie, to nawet miłe. Ale, że tak bez żadnej okazji? Trochę podejrzane - myślałaś.

- Otrute, tak? Czego tam dolałeś? - zapytałaś.

Na twoją wypowiedź, chłopak jedynie się zaśmiał po czym wziął małego łyczka jednego z napoi.

- Nie otrute. Widzisz? Nic mi nie jest - powiedział, wręczając ci kubek z którego się napił.

Niepewnie go przyjęłaś, po czym zaczęłaś przyglądać się wywarowi. Herbata jak herbata, nic specjalnego. Powąchałaś ją, tak dla własnej pewności i coś cię oświeciło. Doskonale kojarzyłaś ten zapach, jednak za nic nie mogłaś sobie przypomnieć skąd.

- Wiśniowa - odpowiedział ci na pytanie, zanim jeszcze je zadałaś.

Radiowy podszedł bliżej ciebie, po czym usiadł z tobą na łóżku. Spojrzałaś się na niego pytającym wzrokiem, na który ten zareagował

- Chcesz coś zjeść? Dość długo cię nie było. Jadłaś coś? - spytał, po czym napił się czegoś ze swojego kubka. Po przyjrzeniu się, mogłaś zauważyć że jest to zwykła czarna kawa.

- Wszystko dobrze? Czemu nagle jesteś taki opiekuńczy? - zaśmiałaś się, swoją drogą wciąż nie tykając wiśniowego napoju.

- Bez powodu - odpowiedział.

- Jasne, że jadłam. Miałam kolację z Vees - odparłaś w końcu.

- Czyli jednak Vees, nie koleżanka - stwierdził, lekko chichocząc.

- Żebyś wiedział. Pewnie jeszcze dużo razy będę do nich chodzić, więc ani mi się waż pytać gdzie idę, w towarzystwie innych z hotelu - ostrzegłaś.

- Ależ oczywiście, moja droga - odparł, zerując swoją kawę. - No dobra. Miło się gadało, ale na mnie już pora.

W odpowiedzi kiwnęłaś jedynie głową i mogłaś jedynie czekać, aż wyjdzie.

- Pij, bo ostygnie - dodał, wstając z łóżka, po czym bacznie zaczął cię obserwować.

Wzięłaś trochę herbaty do ust, a gdy tylko to się stało, Alastor zamienił się w cień i wyszedł, zostawiając po sobie jedynie te dziwne uczucie chłodu.

Od razu po tym, gdy zostałaś sama, wyplułaś napój. Czy on serio myśli, że jestem głupia? - zaśmiałaś się w myślach, odstawiając kubek na szafkę nocną.

Nie wiedziałaś czego, jednak byłaś pewna że czegoś ci tam dolał. Wolałaś nie ryzykować.

*****

Godzina 2:30, a ty wciąż nie mogłaś zmrużyć oka. Ze zmarnowanym jękiem zaczęłaś wiercić się w tę i z powrotem, szukając najwygodniejszej pozycji do spania. Po jakichś trzech minutach jednak się poddałaś i zaczęłaś patrzeć się w sufit.

- Jebane "po życie" - przeklnęłaś.

Znów zmieniłaś pozycję na siedzącą, po czym spojrzałaś się na szafkę nocną. Telefon. To jest to.

Wzięłaś komórkę do ręki i zaczęłaś przeglądać jakieś pierwsze lepsze media, z oczekiwaniem że znajdziesz coś ciekawego. Nagle poczułaś dość duże suszenie w gardle, dlatego odruchowo wzięłaś do ręki ten kubek z wcześniej.

Nawet na niego nie patrząc, zaczęłaś zerować herbatę co wcale nie zajęło ci dużo. Zaraz po tym jednak, coś sobie uświadomiłaś.

- Kurwa mać.. - powiedziałaś sama do siebie, wpatrując się w dosłownie pojedyncze kropelki na dnie naczynia.

Nie nie nie nie nie nie, tylko nie to. Zaraz rozerwie mnie od środka, tak? Moje organy zaczną gnić, skóra zrobi się zielona, włosy wypadną.. Umrę! Ja nie chcę umierać! - panikowałaś, łapiąc się odruchowo za głowę.

Czekałaś. Minutę, dwie, dziesięć.. Nic się nie działo. Włosy pozostawały na miejscu, skóra wciąż miała swój zwykły kolor, a organy działały normalnie.

Może to serio tylko zwykła herbata? Przecież Alastor też się jej napił - pomyślałaś, lekko chłonąc, po czym się zaśmiałaś. - Jezu, Y/N. Ciebie no na prawdę łatwo wystraszyć.

Już bez spragnienia, ponownie położyłaś się na materacu, a nuda znów zaczęła cię męczyć. Zaczęłaś rozglądać się dookoła siebie, a twój wzrok szczególnie przykuła szafka nocna.

- Trochę nie zaszkodzi.. - uznałaś, chwytając za szufladę. - Vaggie była głupia, że mi tego nie zabrał-... - przerwałaś sama sobie, zaraz po jej otwarciu.

Z przerażenia, twoja twarz zrobiła się jeszcze bardziej biała niż zwykle, a źrenice lekko się zwęziły. Owszem, dragi były na swoim miejscu, jednak mikstura.. Mikstury nie było.

Spanikowana zaczęłaś rozglądać się na wszystkie strony, z nadzieją że gdzieś ją znajdziesz, jednak tak się nie stało. Twoja uwaga od razu padła na kubek i jak w amoku wzięłaś go do ręki. Ponownie powąchałaś małe resztki z herbaty i teraz już wiedziałaś, skąd znasz ten zapach.

Mikstura, herbata. Mikstura, herbata - powtarzałaś w głowie.

- Kurwa, jebany Alsto- ! - nawet nie zdążyłaś dokończyć ostatniego zdania, gdy bezwładnie padłaś z powrotem na łóżko, tracąc przytomność.







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro