Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22. Witaminki

Jak pomyślałaś, tak też zrobiłaś.

W końcu nie pogardziłabyś małym szpiegowaniem, które na pewno zadowoliłoby resztę Vees.

Rozejrzałaś się jeszcze raz dookoła, tak na wszelki wypadek po czym zaczęłaś węszyć tu i tam w poszukiwaniu czegokolwiek.

Pokój rozkładem był dość podobny do twojego. W środku znajdowało się sporo jelenich czaszek wiszących na ścianach, co dawało trochę ponurą atmosferę. Do tego w wielu miejscach były porozkładane stare radia, przez co sam pokój wyglądał trochę jak jakaś wystawa.

Podeszłaś do jednego z tych urządzeń, chcąc się mu dokładnie przyjrzeć, a gdy tylko to zrobiłaś radio zaczęło wydawać jakieś dziwne szumy.

Na te dźwięki, z lekko przyspieszonym biciem serca od razu zrobiłaś krok w tył, a sekundę po tym wszystkie inne łącza również zaczęły wydawać szumy i zakłócenia radiowe.

Zesrana myślą, że Alastor przyłapał cię na węszeniu od razu skierowałaś się w stronę drzwi i jak poparzona przebiegłaś przez nie, zamykając je z hukiem.

Plecami oparłaś się o owe, zatrzaśnięte już wyjście i z ciężkim oddechem, przez emocje zaczęłaś się powoli zsuwać na dół, tak że ostatecznie siedziałaś przy nich, wciąż oparta o nie tyłem.

Gdy już prawie się uspokoiłaś i miałaś zamiar wstać, usłyszałaś ciche ale pewne pukanie, rozlegające się po całym korytarzu. Pukanie oczywiście dochodziło zza drzwi o które się opierałaś i jak ostatnia idiotka wypaliłaś:

- Nie ma mnie.. w domu?- powiedziałaś, chcąc się jakoś ratować.

Z pokoju Alastora wydobył się jego dość głośny, mocno rozbawiony śmiech a chwilę później "wrota" otworzyły się delikatnie, przesuwając cię razem z nimi.

- Co ty robisz?- spytał rozbawiony chłopak, zamykając drzwi. Ty jednak wciąż siedziałaś na ziemi skierowana plecami do niego.

- Siedzę, nie widać?- odparłaś dość egocentrycznym głosem, jednak twoja twarz nie mogła uchronić się od rumieńców z zażenowania.

- Wstawaj - powiedział krótko.

Zanim zdążyłaś coś odpowiedzieć, chłopak wziął cię pod pachy i podniósł jak jakiegoś zwierzaka, przez co znów stałaś na nogach.

- Co ty..- chciałaś spytać, w tym samym momencie odwracając się do niego przodem.

- Ciii~- przerwał, zanim zdążyłaś dokończyć, jednocześnie kładąc swój wskazujący palec na twoich ustach.- lepiej wracaj już do siebie, mała szpiegusko.

Poirytowana, dość agresywnym ruchem zabrałaś jego dłoń ze swojej twarzy i obdarzyłaś go szyderczym spojrzeniem.

- Nie jestem szpieguską!- odkrzyczałaś.- i nie rozkazuj mi, bo cię ukaram!

- Czekam - rzekł, mierząc cię wzrokiem.

- Jebany..- chciałaś go zwyzywać, jednak po raz kolejny ci przerwano.

- Alastor? Vivi?- spytała Charlie, po czym ziewnęła delikatnie.- co wy tu robicie?

- Toczymy małą, przyjacielską pogawędkę. Prawda słonko? - popatrzył na ciebie, po czym bez pytania objął cię jedną ręką.

- Taa..- odpowiedziałaś, tylko i wyłącznie ze względu na dziewczynę.

Kurwa no, niby dobrze że przyszła ale jednocześnie po chuj wcina nos w nie swoje sprawy?- pomyślałaś dość poirytowana, jednak za wszelką cenę nie dawałaś sobie po tego poznać.

- Właśnie kończyliśmy, więc ja już pójdę - oznajmiłaś, delikatnie wyślizgując się z uścisku chłopaka.

Zanim Charlie czy Alastor zdążyli coś odpowiedzieć, ty już szybko uciekłaś do swojego pokoju który na całe szczęście był bardzo blisko.

*****


- Kurwa, kurwa, kurwa! Gdzie to jest!?- krzyczałaś sama do siebie, robiąc wielki burdel w sowim pokoju podczas szukania mikstury.

Nigdzie. Jej. Nie. Było. Nie, no serio!?

Przeszukałaś wszystkie miejsca, w jakich kiedykolwiek ją kładłaś. Kieszenie, torebka, szuflady.. i nigdzie nie było tej jebanej potki!

Wkurwiona i rozczarowana sama sobą, w końcu się poddałaś i z przepełnionym złością jękiem posadziłaś zmarnowana tyłek na podłodze wśród tego całego bałaganu.

Odgłos pukania w drzwi niespodziewanie wypełnił cały twój pokój, a ty natychmiast odwróciłaś głowę w ich stronę.

- Czego!?- wrzasnęłaś niezbyt sympatycznie, a ze złości łzy zaczęły zbierać ci się w oczodołach.

Zaraz po twoim bardzo gościnnym i ciepłym zaproszeniu, drzwi uchyliły się a do środka wszedł Alastor.

- Co chcesz?- spytałaś lekko łamiącym się głosem, mimo że starałaś się zabrzmieć nie miło.

- Ty płaczesz?- odparł dość troskliwym głosem, przez co poczułaś się trochę.. dziwnie.

- Nie!- odkrzyczałaś, natychmiast przecierając oczy rękawem.- a nawet jeśli, to nie powinno cię to interesować!

Nastała chwila ciszy, podczas której o dziwo nie czułaś się mocno skrępowana. Miałaś też szczerą nadzieję, że chłopak zwyczajnie sobie pójdzie, jednak zamiast tego powiedział jedynie:

- Ale tu bałagan - skomentował, podchodząc do ciebie i rozglądając się dookoła.

- Nie pomagasz.

Chłopak na twoje słowa, wydał z siebie ten charakterystyczny śmiech przez co jeszcze bardziej zaczęło w tobie pulsować.

- Spadaj stąd, śmieszku - powiedziałaś, podnosząc się na nogi.

- Nigdzie się nie ruszę, puki nie powiesz mi co się stało - rzekł zbliżając się do ciebie jeszcze bardziej.

Tak, no już lecę ci powiedzieć, że miałam zamiar otruć cię jakimś gównem które właśnie zgubiłam!- myślałaś

- Zgubiłam coś ważnego i tyle - oznajmiłaś po chwili namysłu. Szczegółów chłopak nie musiał znać.

- I o to tyle płaczu? - spytał, będąc jakieś pół metra od ciebie.

By spojrzeć mu w twarz, musiałaś lekko unieść głowę co sprawiało że czułaś się trochę niekomfortowo.

- Żebyś wiedział - burknęłaś, odwracając wzrok.

Następnie skierowałaś się w stronę swojego łóżka, po czym na nim usiadłaś z lekka zlewając radiowego.

Ten jednak najwyraźniej nie miał zamiaru przestań naruszać twojej przestrzeni osobistej i jak cień podążył za tobą, również siadając na materacu.

Wasze uda stykały się lekko, przez co znów poczułaś się jakoś dziwnie i nieswojo.

- Wątpię, że tyle szumu o jakąś miksturkę - oznajmił.

W końcu nie wytrzymałaś i wybuchłaś, nie analizując nawet słów chłopaka.

- Tu nie chodzi o jebaną miksturę! Zawiodłam Vees, nie umiem spełnić ich oczekiwań i do niczego się nie nadaję!- wykrzyczałaś w emocjach, tak że łzy na nowo zaczęły spływać po twoich policzkach.

Wtedy zdałaś sobie z czegoś sprawę.

- Czekaj.. skąd wiesz, że chodzi o miksturę?- zapytałaś z przyspieszonym biciem serca, po czym z niedowierzaniem powoli na niego spojrzałaś.

- Masz - zachichotał, po czym wyciągnął coś zza pleców.

W dłoni trzymał twoją różowawą zgubę, właśnie ci ją podając.

Szybko wzięłaś od niego fiolkę i z lekko czerwoną twarzą natychmiast położyłaś ją na komódce.

- T-to nie żadna mikstura głuptasie.. To.. witaminki! Haha..- zaczęłaś się tłumaczyć, jednak dobrze wiedziałaś że twoje kłamstwo raczej nie wypali.

- Witaminki?- spytał w dość żartobliwy sposób, przechylając przy tym lekko głowę.

- Tak, witaminki - potwierdziłaś, sama nie wiedząc czemu tak zdrabniasz to słowo.

- Zostawiłaś je u mnie w pokoju, kiedy szpiegowałaś. Następnym razem bądź trochę bardziej uważna - powiedział.

- Ej! Nie szpiegowałam i jestem bardzo, ale to bardzo uważna!- nakrzyczałaś na niego, wciąż z lekka paląc buraka.

- Taa. Słodko. - odrzekł, klepiąc cię po głowię jak jakiegoś zwierzaka. - Teraz może weźmiesz te swoje witaminki? Skoro tak nad nimi płakałaś, to zgaduje że są one dość istotne.


No chyba kurwa żarty..



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro