22. Witaminki
Jak pomyślałaś, tak też zrobiłaś.
W końcu nie pogardziłabyś małym szpiegowaniem, które na pewno zadowoliłoby resztę Vees.
Rozejrzałaś się jeszcze raz dookoła, tak na wszelki wypadek po czym zaczęłaś węszyć tu i tam w poszukiwaniu czegokolwiek.
Pokój rozkładem był dość podobny do twojego. W środku znajdowało się sporo jelenich czaszek wiszących na ścianach, co dawało trochę ponurą atmosferę. Do tego w wielu miejscach były porozkładane stare radia, przez co sam pokój wyglądał trochę jak jakaś wystawa.
Podeszłaś do jednego z tych urządzeń, chcąc się mu dokładnie przyjrzeć, a gdy tylko to zrobiłaś radio zaczęło wydawać jakieś dziwne szumy.
Na te dźwięki, z lekko przyspieszonym biciem serca od razu zrobiłaś krok w tył, a sekundę po tym wszystkie inne łącza również zaczęły wydawać szumy i zakłócenia radiowe.
Zesrana myślą, że Alastor przyłapał cię na węszeniu od razu skierowałaś się w stronę drzwi i jak poparzona przebiegłaś przez nie, zamykając je z hukiem.
Plecami oparłaś się o owe, zatrzaśnięte już wyjście i z ciężkim oddechem, przez emocje zaczęłaś się powoli zsuwać na dół, tak że ostatecznie siedziałaś przy nich, wciąż oparta o nie tyłem.
Gdy już prawie się uspokoiłaś i miałaś zamiar wstać, usłyszałaś ciche ale pewne pukanie, rozlegające się po całym korytarzu. Pukanie oczywiście dochodziło zza drzwi o które się opierałaś i jak ostatnia idiotka wypaliłaś:
- Nie ma mnie.. w domu?- powiedziałaś, chcąc się jakoś ratować.
Z pokoju Alastora wydobył się jego dość głośny, mocno rozbawiony śmiech a chwilę później "wrota" otworzyły się delikatnie, przesuwając cię razem z nimi.
- Co ty robisz?- spytał rozbawiony chłopak, zamykając drzwi. Ty jednak wciąż siedziałaś na ziemi skierowana plecami do niego.
- Siedzę, nie widać?- odparłaś dość egocentrycznym głosem, jednak twoja twarz nie mogła uchronić się od rumieńców z zażenowania.
- Wstawaj - powiedział krótko.
Zanim zdążyłaś coś odpowiedzieć, chłopak wziął cię pod pachy i podniósł jak jakiegoś zwierzaka, przez co znów stałaś na nogach.
- Co ty..- chciałaś spytać, w tym samym momencie odwracając się do niego przodem.
- Ciii~- przerwał, zanim zdążyłaś dokończyć, jednocześnie kładąc swój wskazujący palec na twoich ustach.- lepiej wracaj już do siebie, mała szpiegusko.
Poirytowana, dość agresywnym ruchem zabrałaś jego dłoń ze swojej twarzy i obdarzyłaś go szyderczym spojrzeniem.
- Nie jestem szpieguską!- odkrzyczałaś.- i nie rozkazuj mi, bo cię ukaram!
- Czekam - rzekł, mierząc cię wzrokiem.
- Jebany..- chciałaś go zwyzywać, jednak po raz kolejny ci przerwano.
- Alastor? Vivi?- spytała Charlie, po czym ziewnęła delikatnie.- co wy tu robicie?
- Toczymy małą, przyjacielską pogawędkę. Prawda słonko? - popatrzył na ciebie, po czym bez pytania objął cię jedną ręką.
- Taa..- odpowiedziałaś, tylko i wyłącznie ze względu na dziewczynę.
Kurwa no, niby dobrze że przyszła ale jednocześnie po chuj wcina nos w nie swoje sprawy?- pomyślałaś dość poirytowana, jednak za wszelką cenę nie dawałaś sobie po tego poznać.
- Właśnie kończyliśmy, więc ja już pójdę - oznajmiłaś, delikatnie wyślizgując się z uścisku chłopaka.
Zanim Charlie czy Alastor zdążyli coś odpowiedzieć, ty już szybko uciekłaś do swojego pokoju który na całe szczęście był bardzo blisko.
*****
- Kurwa, kurwa, kurwa! Gdzie to jest!?- krzyczałaś sama do siebie, robiąc wielki burdel w sowim pokoju podczas szukania mikstury.
Nigdzie. Jej. Nie. Było. Nie, no serio!?
Przeszukałaś wszystkie miejsca, w jakich kiedykolwiek ją kładłaś. Kieszenie, torebka, szuflady.. i nigdzie nie było tej jebanej potki!
Wkurwiona i rozczarowana sama sobą, w końcu się poddałaś i z przepełnionym złością jękiem posadziłaś zmarnowana tyłek na podłodze wśród tego całego bałaganu.
Odgłos pukania w drzwi niespodziewanie wypełnił cały twój pokój, a ty natychmiast odwróciłaś głowę w ich stronę.
- Czego!?- wrzasnęłaś niezbyt sympatycznie, a ze złości łzy zaczęły zbierać ci się w oczodołach.
Zaraz po twoim bardzo gościnnym i ciepłym zaproszeniu, drzwi uchyliły się a do środka wszedł Alastor.
- Co chcesz?- spytałaś lekko łamiącym się głosem, mimo że starałaś się zabrzmieć nie miło.
- Ty płaczesz?- odparł dość troskliwym głosem, przez co poczułaś się trochę.. dziwnie.
- Nie!- odkrzyczałaś, natychmiast przecierając oczy rękawem.- a nawet jeśli, to nie powinno cię to interesować!
Nastała chwila ciszy, podczas której o dziwo nie czułaś się mocno skrępowana. Miałaś też szczerą nadzieję, że chłopak zwyczajnie sobie pójdzie, jednak zamiast tego powiedział jedynie:
- Ale tu bałagan - skomentował, podchodząc do ciebie i rozglądając się dookoła.
- Nie pomagasz.
Chłopak na twoje słowa, wydał z siebie ten charakterystyczny śmiech przez co jeszcze bardziej zaczęło w tobie pulsować.
- Spadaj stąd, śmieszku - powiedziałaś, podnosząc się na nogi.
- Nigdzie się nie ruszę, puki nie powiesz mi co się stało - rzekł zbliżając się do ciebie jeszcze bardziej.
Tak, no już lecę ci powiedzieć, że miałam zamiar otruć cię jakimś gównem które właśnie zgubiłam!- myślałaś
- Zgubiłam coś ważnego i tyle - oznajmiłaś po chwili namysłu. Szczegółów chłopak nie musiał znać.
- I o to tyle płaczu? - spytał, będąc jakieś pół metra od ciebie.
By spojrzeć mu w twarz, musiałaś lekko unieść głowę co sprawiało że czułaś się trochę niekomfortowo.
- Żebyś wiedział - burknęłaś, odwracając wzrok.
Następnie skierowałaś się w stronę swojego łóżka, po czym na nim usiadłaś z lekka zlewając radiowego.
Ten jednak najwyraźniej nie miał zamiaru przestań naruszać twojej przestrzeni osobistej i jak cień podążył za tobą, również siadając na materacu.
Wasze uda stykały się lekko, przez co znów poczułaś się jakoś dziwnie i nieswojo.
- Wątpię, że tyle szumu o jakąś miksturkę - oznajmił.
W końcu nie wytrzymałaś i wybuchłaś, nie analizując nawet słów chłopaka.
- Tu nie chodzi o jebaną miksturę! Zawiodłam Vees, nie umiem spełnić ich oczekiwań i do niczego się nie nadaję!- wykrzyczałaś w emocjach, tak że łzy na nowo zaczęły spływać po twoich policzkach.
Wtedy zdałaś sobie z czegoś sprawę.
- Czekaj.. skąd wiesz, że chodzi o miksturę?- zapytałaś z przyspieszonym biciem serca, po czym z niedowierzaniem powoli na niego spojrzałaś.
- Masz - zachichotał, po czym wyciągnął coś zza pleców.
W dłoni trzymał twoją różowawą zgubę, właśnie ci ją podając.
Szybko wzięłaś od niego fiolkę i z lekko czerwoną twarzą natychmiast położyłaś ją na komódce.
- T-to nie żadna mikstura głuptasie.. To.. witaminki! Haha..- zaczęłaś się tłumaczyć, jednak dobrze wiedziałaś że twoje kłamstwo raczej nie wypali.
- Witaminki?- spytał w dość żartobliwy sposób, przechylając przy tym lekko głowę.
- Tak, witaminki - potwierdziłaś, sama nie wiedząc czemu tak zdrabniasz to słowo.
- Zostawiłaś je u mnie w pokoju, kiedy szpiegowałaś. Następnym razem bądź trochę bardziej uważna - powiedział.
- Ej! Nie szpiegowałam i jestem bardzo, ale to bardzo uważna!- nakrzyczałaś na niego, wciąż z lekka paląc buraka.
- Taa. Słodko. - odrzekł, klepiąc cię po głowię jak jakiegoś zwierzaka. - Teraz może weźmiesz te swoje witaminki? Skoro tak nad nimi płakałaś, to zgaduje że są one dość istotne.
No chyba kurwa żarty..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro