Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20. Nieznany numer

 To waszej rozmowy później dołączyła Velvette i we czwórkę zaczęliście dość sporo gadać i plotkować.

Mimo, że wyraźnie czułaś iż relacja między tobą a resztą Vees leży na włosku, to i tak musiałaś przyznać że czas który z nimi dziś spędziłaś, nie był od razu wcale taki najgorszy.

Jakoś tak wyszło, że było już grubo po północy a ty dopiero co zaczęłaś się zbierać.

- Podwieźć cię?- zaproponował Vox, jednak odmówiłaś.

Nawet mimo godziny i tak zawsze była jakaś szansa, że Charlie lub co gorsza jej laska cię zauważą, przez co raczej nie wróciłabyś już do hotelu na przeszpiegi.

Propo właśnie szpiegowania, co dziwne ani Vox, ani Velvette czy Val nie dopytywali się o żadne informacje na temat Alastora.

Nie wiedziałaś czy to przez to, że zapomnieli czy przez to, że zwyczajnie chcieli dać ci więcej czasu jednak nie mogłaś ukryć, że ten fakt był ci dość mocno na rękę.

W końcu jedyną rzeczą jaką o nim wiedziałaś było to, że nie lubi herbaty.

- Wrócę taksówką.- rzekłaś, chociaż dobrze wiedziałaś, że nie będzie to prawda.

Znacznie wolałaś się przejść i powdychać świeże powietrze, a dobrze wiedziałaś że jeśli to powiesz to zaraz Vox będzie robił ci aferę, której nie potrzebowałaś.

- Dobrze. Spotkajmy się jakoś za tydzień, o tej samej porze.- powiedział, po czym przytulił cię na pożegnanie.

Val już od jakiś 30 minut spał jak dziecko na kanapie, prawdopodobnie przez drinki których sobie nie żałował, Velvette natomiast była w 100 procentach trzeźwa i żywa, więc tak jak Vox jedynie uścisnęła się mocno.

*****

Szłaś właśnie poprzez ciemne już ulice miasta, rozglądając się na wszystkie strony gdyż wciąż gdzieś z tyłu głowy miałaś słowa Alastora z wcześniej, oraz wspomnienia z akcji z tym typem.

Mniej więcej w połowie drogi znikąd naszła cię jednak nagła ochota na poczucie się.. lepiej, i doskonale wiedziałaś co zrobisz w tym kierunku.

Wyjęłaś z torebki swój telefon i szybko napisałaś wiadomość pod pewien numer.

Do nieznany numer:

Możemy się zaraz spotkać?

Od nieznany numer:

Teraz nie. Możemy jakoś po 3.

Do nieznany numer:

Dobra. Tam gdzie zawsze.


W odpowiedzi dostałaś emotkę łapki w górę, na co z powrotem odłożyłaś komórkę.

Trochę zirytował cię fakt, że będziesz mogła odebrać swoje dragi dopiero za parę godzin, jednak jak to mówią lepiej późno niż wcale.

W piekle branie używek nie było wcale jakieś rzadkie, dosłownie każdy je brał jednak wciąż musiałaś patrzeć na to, że przecież w Hazbin Hotelu jesteś po to, by się nawrócić a kupowanie narkotyków od dilerów wcale nie było do tego najlepszą drogą.

Wiedziałaś więc, że będziesz musiała to jakoś ukryć przed Charlie, co myślałaś że będzie dość proste. Przecież tak późno w nocy na pewno będzie ona spała.


Reszta drogi minęła ci dość szybko i przyjemnie, a co lepsze nikt cię na szczęście nie zaczepiał.

Najciszej jak tylko mogłaś weszłaś do hotelu, po czym sprawnie skierowałaś się w stronę schodów by wejść po nich na górę.

Udało ci się to i na szczęście w drodze do swojego pokoju nikogo nie spotkałaś.

Weszłaś do swojej sypialni i padłaś na swoje łóżko, wzdychając z ulgi. Poleżałaś sobie jakieś 2 minuty, prawie przy tym przysypiając po czym powoli znów wstałaś do pozycji siedzącej.

Nie wiedzieć czemu, w pokoju poczułaś nagły przeciąg mimo że wszystkie okna i drzwi były zamknięte. Myśląc jednak jedynie o tym, że ci zimno zignorowałaś ten fakt i podeszłaś do szafy by wziąć swój ulubiony komplet, którym była oczywiście ciepła bluza ze spodenkami.

Nie chcąc jakoś szczególnie rozbić kolejnych kroków by podejść do toalety, wróciłaś w stronę łóżko które było znacznie bliżej ciebie i stojąc blisko niego powoli zaczęłaś ściągać z siebie sukienkę.

Nie wiedzieć czemu, gdy to zrobiłaś i zostałaś już jedynie w samej bieliźnie poczułaś się jakoś... dziwnie. Miałaś uczucie, jakbyś była obserwowana i trochę przejęta tym faktem szybko założyłaś na siebie bluzę, uprzednio rzucając swoje wcześniejsze ubranie na materac.

Chwilę później założyłaś też szorty i w końcu mogłaś czuć się swobodnie. Znów rozłożyłaś się plecami na łóżku, gdy wtedy ponownie nawiedziło cię te dziwne uczucie chłodu biorące się znikąd.

- Alastor!- wrzasnęłaś piskliwie, niemal co dostając zawału po ujrzeniu uśmiechniętej, ledwo widocznej postaci naprzeciw ciebie, która powoli wyłaniała się z mroku.

- Nie możesz mi tak wbijać do pokoju bez pytania! A gdybym się przebierała!?- dodałaś, mając w głowie to że gdyby chłopak zażyczył sobie przyjść tu dosłownie chwilę wcześniej, to miałby niezłe show w bieliźnie.

Na twoją wypowiedź uszy chłopaka skuliły się lekko i ogólnie on sam wydawał się być jakiś speszony.

- Jezu.. czy ty!?- już chciałaś powiedzieć, łącząc kropki z tymi całymi  przeciągami i uczuciem bycia obserwowaną.

- Nie ważne. Czemu wracasz tak późno?- spytał, budząc wrażenie jakby chciał unikać wcześniejszego tematu.

- Mówiłam ci. To nie jest twój jebany interes!- syknęłaś.- teraz sio.

- Byłaś u Vees, prawda?- zapytał, jednak brzmiało to bardziej tak, jakby stwierdził.

- Nawet jeśli, nie powinno cię to interesować.- burknęłaś sięgając po komórkę leżącą na szafce nocnej.

- Czego od ciebie chcieli?- wciąż drążył, przez co dość się wkurzyłaś.

Już chciałaś mu coś odpowiedzieć, jednak po odpaleniu swojego telefonu i ujrzeniu masy powiadomień od "nieznany numer", zabrakło ci słów w gębie.

Oddzwonienie przy Alastorze byłoby zbyt ryzykowne, więc zwyczajnie napisałaś do niego wiadomość

Do nieznany numer:

O co chodzi?

Od nieznany numer:

Bądź za 15 minut tam gdzie się umawialiśmy.

Do nieznany numer:

Umawialiśmy się na 3!

Od nieznany numer:

Albo zaraz się tu pojawisz, albo nici z dragów.

Do nieznany numer:

Dobra, postaram się.

Od nieznany numer:

Pamiętaj o forsie.


- Skurwiel - przeklnęłaś pod nosem.

- Co?- spytał Al, średnio wiedząc o co ci chodzi.

- Nic. Spadaj już stąd - oznajmiłaś, po czym totalnie go ignorując wstałaś z łóżka.

Los chciał, że twoje szpilki leżały dość blisko niego, więc chcąc czy nie chcąc musiałaś nieco zbliżyć się w stronę radiowego.

- Głuchy jesteś?- spytałaś nie miło, zaraz po tym jak stanęłaś tuż przy nim.

Ten w odpowiedzi jedynie się zaśmiał, co sprawiło że znów się zdenerwowałaś, jednak jednocześnie nie wiedziałaś o co mu chodzi.

- Z czego się śmiejesz?- powiedziałaś, unosząc jedną brew.

- W szpilkach i tak już jesteś niska.. ale bez nich jesteś totalnym krasnalem.- stwierdził wciąż się chichrając.

- Odpierdol się ode mnie!- krzyknęłaś, a na twojej twarzy mimowolnie pojawiły się rumieńce z zażenowania.

Oh, jak ja ci jeszcze pokaże. Doleje ci tej gównianej mikstury od Vala i zobaczymy, kto tu będzie śmiał się ostatni.- pomyślałaś, podczas siadania na brzegu łóżka by swobodnie móc założyć obuwie.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro