14. Klub
Cherri!-krzyknęłaś, po zobaczeniu dziewczyny zbliżającej się powoli w twoją stronę.
- Y/N!- wykrzyczała również przeszczęśliwa, po czym przytuliła cię gdy tylko byłyście już wystarczająco blisko.
- Nie masz pojęcia, jak za tobą tęskniłam.- oznajmiła, uśmiechając się ciepło.
- Ja również..- odparłaś.- myślałam, że już się nie zobaczymy.- dodałaś, przerywając uścisk.
- Twoi kumple przekupili mnie niezłą sumką, bym się do ciebie nie odzywała..- zaczęła.- ale jebać. Przyjaciółka jest ważniejsza niż jakieś marne pieniądze.- dokończyła.
- To kochane.. Ale jak Vees się o tym dowiedzą, to chyba mnie wydziedziczą.- zaśmiałaś się, co dziewczyna natychmiast odwzajemniła.
- Nie dowiedzą się.- odrzekła dość przekonującym głosem.
- To co? Idziemy się zabawić, jak za starych dobrych czasów?- spytała.
- Chcesz się wdawać w bójki? O tej godzinie? Jest po 20.- odrzekłaś.
- Coś ty, jakie znowu bójki.- machnęła ręką.- miałam na myśli iść do jakiegoś klubu. Co ty na to?- zapytała.
- Pewnie!- odrzekłaś dość głośno, tonem przepełnionym szczęściem.
Na prawdę bardzo cieszyłaś się, że spotkałaś się z Cherri. Z tyłu głowy miałaś jednak świadomość, że cała historia może się powtórzyć, że spotkacie się raz, niby będziecie się znakomicie bawić, ale potem znów Vee's coś odjebią, przez co nie zobaczycie się przez następny rok.
Mimo wszystko, starałaś się jednak o tym nie myśleć, i chciałaś jedynie cieszyć się chwilą.
*****
Po jakimś czasie znajdowałyście się już w owym klubie, znakomicie się bawiąc. Tańczyłyście, chlałyście i rzygałyście na przemian, a ty powoli zaczęłaś się czuć, jakbyś miała dosłownie paść na morde. Oczywiście nawet mimo tego nie miałaś zamiaru przerywać tej pięknej chwili, dlatego starając się nie zwracać na to uwagi zwyczajnie imprezowałaś dalej.
- Jeszcze jednego drinka poproszę.- Rzekłaś do barmana, zaraz po tym jak bezwładnie usiadłaś na stołek obok lady.
- 20 monet.- odrzekł mężczyzna serwujący alkohol.
- Kurwa, Cherri. Masz pożyczyć dychę?- spytałaś dziewczyny, podczas grzebania w swoim portfelu.
Dziewczyna była jednak dość oddalona od ciebie, i bawiła się w najlepsze tańcząc do głośnej muzyki, przez co nawet cię nie usłyszała.
- Proszę.- usłyszałaś znajomy radiowy głos, a gdy spojrzałaś w jego stronę ujrzałaś Alastora siedzącego koło ciebie, wystawiającego rękę z banknotem w stronę barmana.
Mężczyzna natychmiast wziął papierek od demona, po czym sprawnym ruchem nalał ci wina do pustej wcześniej szklanki.
- Co ty tu robisz?- spytałaś trochę pijana.
- Stawiam ci drinka.- odrzekł.
- Nie to mam na myśli.- odparłaś trochę poirytowana.
- Dbam o twoje bezpieczeństwo. Nie tego ode mnie oczekujesz?- zapytał, po czym delikatnym ruchem dłoni pogładził twoje włosy.
- Zostaw mnie..- syknęłaś, odchylając się lekko, na co się zaśmiał.
- Rumienisz się.- stwierdził, posyłając ci uwodzicielskie spojrzenie.
- To od alkoholu, debilu.- warknęłaś.
- Możesz iść, nie jestem tu sama.- dodałaś.
- A z kim?- zaczął dopytywać, co z lekka cię wnerwiło.
- Z przyjaciółką.- odrzekłaś niechętnie, tylko po to by już dalej nie dopytywał.
Już miałaś dokładnie wskazać na Cherri palcem, jednak gdy rozglądałaś się po klubie szukając cyklopki, znalazłaś kogoś zupełnie innego.
Japierdole, co tam robił Valentino?- pomyślałaś, widząc ćmę siedzącą na kanapie z jakimiś paroma dziwkami.
Przecież jak on zauważy, że jestem z Cherri to chyba mnie wydziedziczy.- powtarzałaś w głowie, starając się lekko ukryć, by cię przypadkiem nie zauważył.
- Wiesz co, w sumie to chodźmy już. Zmęczona jestem.- powiedziałaś do Alastora, wstając z taboretu.
- A co z tą twoją przyjaciółką?
- Poradzi sobie. Chodźmy, błagam.- Rzekłaś, spodglądając kontem oka na cyklopkę.
Trochę źle się czułaś z tym, że masz ją tutaj tak zastawić bez słowa, jednak dobrze wiedziałaś, że jak chcecie się jeszcze kiedyś spotkać to jest to niestety konieczne.
Z lekkimi zawrotami głowy i chwiejnym krokiem wyszłaś samodzielnie z klubu, a Alastor jak cień wciąż podążał za tobą.
- Y/N, nie w tą stronę..- mówił jak skręcałaś w złą uliczkę po pijaku.
- To mnie tam zaprowadź czy coś a nie chodzisz za mną i się gapisz.- odrzekłaś zawracając się przy tym tak, że prawię się wywaliłaś.
Chłopak zaśmiał się lekko, po czym położył swoją rękę na twoim ramieniu, a gdy już chciałaś robić o to problem, ten przeniósł was do jakiegoś pokoju, który już kojarzyłaś.
- Dzięki.- wymamrotałaś, odsuwając się przy tym delikatnie.
- To ja już pójdę do siebie.- dodałaś, kierując się w stronę drzwi.
- Jesteś pijana. Może się tobą zajmę?- spytał, zjawiając się znikąd obok ciebie.
- Poradzę sobie.- odparłaś przewracając oczami, po czym nie trafiając ręką parę razy w klamkę, w końcu za nią pociągnęłaś.
Wyszłaś z pokoju, jakby gdyby nigdy nic i zaczęłaś wędrować przez korytarze, jednak z jakiegoś powodu radiowy wciąż nie odstępował się na krok.
- Mówiłam, że sobie poradzę.- powtórzyłaś.
- Nie ten pokój.- skomentował przez śmiech, podczas gdy ciągałaś klamkę od jakiegoś pomieszczenia, które z jakiegoś powodu myślałaś, że jest twoje.
Lekko wkurzona zabrałaś rękę i starając się nie zwracać uwagi na radiowego, zwyczajnie wciąż jak głupia szukałaś swojej sypialni.
- Tutaj.- powiedział nagle dość troskliwym głosem, po czym uchylił jedno z nielicznych drzwi na korytarzu, wskazując ci gestem dłoni byś weszła do środka pomieszczenia.
Przewracając oczami zrobiłaś jak poprosił, gdyż zwyczajnie byłaś w chuj zmęczona a do tego zaczynałaś czuć coraz bardziej narastający ból głowy.
Nie patrząc na chłopaka padłaś na swoje łóżko, nawet nie zdejmując przy tym butów a twoje oczy natychmiast się zamknęły.
- Wygodnie ci? Może się przebież.- zasugerował Alastor, który z jakiegoś powodu wciąż tam stał.
- Później. Na razie nie dam rady.- wymamrotałaś z głową w kołdrze, niezbyt chętna do jakiejkolwiek rozmowy.
- Mogę ci pomóc.- rzekł uwodzicielskim tonem, po czym usłyszałaś ciche kroki zmierzające w twoją stronę.
- Zostaw mnie.- burknęłaś, poprawiając rękę na wygodniejszą pozycję.
- Na pewno tego chcesz? Myślę, że znacznie wolałabyś bym został.- stwierdził stając gdzieś bardzo blisko ciebie.
- Myśl se co chcesz, ale daj mi już spać błagam. Mam się na ciebie zrzygać?- spytałaś, sądząc że chociaż to go przekona.
Alastor zaśmiał się cicho, po czym nachylił się nad tobą i delikatnie odgarnął cienkie pasemko włosów leżące na twojej twarzy.
- Czemu po prostu nie użyjesz swojej mocy, by mnie odgonić?- Spytał, co nie zbyt ci się spodobało.
- Co ty pierdolisz..- syknęłaś odsuwając przy tym lekko głowę.
- Czyżby nasza Vee'ska nie umiała nawet zapanować nad mocą? Jak słodko.- zachichotał, siadając bez zastanowienia tuż koło twojego leżącego ciała.
- Przecież przywoływałam cię! Umiem nad tym panować!- wkurzyłaś się i chciałaś zabrzmieć pewnie, jednak przez alkohol to bardziej bełkotałaś niż mówiłaś.
- Chodzi mi o twoją moc.. nie tą, którą masz nade mną.- oznajmił.
- Czym to się niby różni?- warknęłaś nie przyjemnie, jednak zaraz po tym wzdychnęłaś delikatnie.- Wiesz co, nie ważne. Idź już proszę, puki jestem miła.
- A co jeśli nie pójdę?- szepnął kusząco, nachylając ci się do ucha tak, że mogłaś poczuć na nim jego ciepły oddech.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro