Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

-Postaw mnie na ziemi idioto!- krzyczałam nie przestając wierzgać w powietrzu nogami kiedy znosił mnie ze schodów.

Chłopak jednak cały czas się śmiejąc, w ogóle nie reagował na mojej prośby i krzyki. Nawet kiedy znaleźliśmy się w kuchni gdzie przy stole, moi bracia wcinali sobie tosty, brunet nadal nie chciał mnie postawić. Jak gdyby nigdy nic podszedł do kuchenki i zaczął mieszać jajecznice.

-Wolisz więcej szynki czy szczypiorku?- spytał, kierując wolną rękę w stronę produktów, które leżały pokrojone na desce obok patelni.

Z wielką chęcią miałam mu ochotę odpowiedzieć, żeby wsadził sobie w dupę ten szczypiorek, szynkę i całą tą swoją cholerną jajecznicę. Niestety musiałam się powstrzymać, przypominając sobie, że w tym pomieszczeniu też są dzieci, które już i tak rechotały się z nas jak małpy. Mogłabym przysiąc, że jeden to się nawet posmarkał ze śmiechu. Aż mu glut na tosta wyleciał. No to smacznego braciszku.

-To jakich dodatków sobie śpiąca królewna życzy?

-Aby nadworny błazen się ode mnie odpieprzył- skwitowałam, kopiąc go nogą w brzuch. Chłopak lekko się pochylił do przodu, ale najwyraźniej nie odczuł jakiegoś większego bólu. Szkoda. Tak naprawdę, to celowałam trochę niżej, no ale cóż, ciężko było trafić jak moje pole widzenia znajdowało się po stronie jego pleców.

Na moją docinkę, Noah odpowiedział tylko głośnym śmiechem, sięgając po swój telefon, który zaczął dzwonić.

-Oh dzień dobry panie Moon. Nie, nie oczywiście, że pan nas nie obudził.

No to już wiem, że gadał z moim tatą. Super, czyli co jak zacznę teraz krzyczeć, że wpuścił do domu wariata i psychopatę to mi uwierzy?

-Nie, wszystko jest w jak najlepszych porządku. Dlaczego Zoe nie odbiera komórki?- Brunet powtórzył pytanie z lekkim rozbawieniem w głosie.-Bo właśnie bierze prysznic, ale przekażę jej, aby odezwała się do pana.

Nie tato nie biorę prysznica, po prostu wiszę na ramieniu jakiegoś debila, który gdyby raczył mnie postawić, na pewno odebrałabym telefon, leżący teraz gdzieś w mojej pościeli.

-Jasne, nie ma problemu. Odbiorę późnej chłopców. Mam tylko pytanie. Mógłbym zaprosić dzisiaj kilku przyjaciół? Mamy do zrobienia projekt z angielskiego i czy nie było by problemu gdyby tutaj wpadli.

Nie. Odpowiedź brzmi zdecydowanie nie. Jako pełnoprawny domownik składam sprzeciw.

-Naprawdę? Dziękuję panu- odpowiedział radośnie chłopak.

Czy kogokolwiek w tym domu obchodzi moje zdanie? Spojrzałam na moich braci, którzy z rozbawieniem pakowali swoje plecaki, co jakiś czas spoglądając na sytuację, mającą miejsce przy kuchence. Szybko się ogarnęli, dając znać, że jak będziemy wyjeżdżać to mamy ich zawołać, po czym pobiegli do swojego pokoju na górze.

Spojrzałam szybko na zegarek, który wisiał obok stołu i zrozumiałam, że aby zdążyć powinniśmy wyjść za kwadrans. Super, na pewno zdążymy, zwłaszcza gdy cały czas jestem jeszcze nieogarnięta i ubrana w piżamę.

-Możesz mi powiedzieć, dlaczego to zrobiłeś?- spytałam kiedy Noah skończył rozmowę z moim tatą.

-No wiesz jajecznica, jajka, białko- zaczął mi tłumaczyć jak sześcioletniej dziewczynce. Przewróciłam oczami wiedząc, że zrozumiał pytanie.- Poza tym mówiłem ci, że jeśli nie zejdziesz sama to cię zniosę.

- Myślałam, że żartujesz.

Noah prychnął pod nosem, ściągając mnie ze swojego ramienia i sadzając na blacie kuchennym. Podwinęłam nogi, siadając po turecku. Przez kilka minut siedzieliśmy w ciszy. To znacz ja siedziałam, podczas gdy brunet kręcił się po kuchni, kończąc jajecznicę. Zastanawiałam się czy nie powinnam mu pomóc, ale chyba bardziej podobało mi się patrzenie jak gotuje.

Nie żebym się chciała z niego nabijać bo sobie nie radził w kuchni czy coś. Wręcz przeciwnie, o dziwo szło mu bardzo dobrze. Nawet już zdążył zapamiętać gdzie co leży, w której szafce. Po prostu lubiłam oglądać jak facet gotuje. Dlatego kiedy byłam mała bardzo często siadałam w taki sam sposób na blacie i obserwowałam mojego tatę, kiedy robił nam jedzenie. Pamiętam kiedy pierwszy raz pozwolił mi usmażyć naleśnika. Miałam wtedy sześć lat. Byłam tak podekscytowana, że z tych emocji zamiast naleśnika wyszła jedna wielka kupa spalenizny, którą tata musiał ugasić gaśnicą. Na samo to wspomnienie mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem, co nie uszło uwadze chłopaka.

-Co się tak szczerzysz- spytał, podając mi talerz z gotowym śniadaniem.

-Bo mogę.- Wystawiłam mu język, po czym zabrałam się za pałaszowanie jajecznicy, która swoją drogą okazała się jedną z najlepszych jakie kiedykolwiek jadłam. Przysięgam była lepsza nawet od mojej.

-Właśnie Zoe prawie bym zapomniał.- Zaczął grzebać w swoim portfelu, który leżał na blacie. Kiedy wyciągnął z niego wycięty skrawek gazety o mały włos nie zakrztusiłam się jajecznicą. Od razu wiedziałam, że było to jego zdjęcie z czasów dzieciństwa, które dostałam od April.- Następnym razem jak będziesz chciała mieć haka na mnie to chowaj takie rzeczy lepiej.

Puścił mi oczko z powrotem chowając zdjęcie, podczas gdy ja zastanawiałam się jak on do cholery je znalazł. Przecież odkąd dała mi je przyjaciółka, nie pamiętam, żebym wyciągała je z torebki, którą wtedy miałam. Nieee. Chyba nie byłby zdolny do tego, aby grzebać mi w rzeczach. Nie, niemożliwe. Chyba, że...

-Ty świnio, kto ci w ogóle pozwolił tknąć moją torebkę!- Rzuciłam w jego stronę widelec, który złapał w locie.

-Po pierwsze nie świnia tylko truskawka, a po drugie twój tata powiedział, że mam sobie dorobić klucze, a że ty swoje miałaś w torbie, to nie miałem wyjścia- uśmiechnął się, zdejmując kawałki jajecznicy, które mimowolnie znalazły się na jego policzku, kiedy postanowiłam rzucić w niego widelcem. Spojrzał najpierw na mnie, a następnie na swój talerz, gdzie nadal znajdowała się dość spora śniadania.

-Nie zrobisz tego- prychnęłam, domyślając się co mu chodzi po głowie. Jednak zanim zdążyłam się jakkolwiek zakryć, na mojej twarzy wylądowała dość spora garść jajecznicy.- Już nie żyjesz!- krzyknęłam sama celując w niego jedzeniem.

Po kilku minutach doszło już do tego, że oboje nacieraliśmy się po twarzy jajecznicą, niczym dzieci śniegiem w grudniu. W końcu kiedy skończyła nam się amunicja, spojrzeliśmy na siebie oboje wybuchając śmiechem. Wyglądaliśmy tak jakby, ktoś wyrzucił na nas całą zawartość lodówki.

Noah rzucił mi jedną ze ścierek, którą znalazł w szufladzie, żebym mogła się wytrzeć. Lecz kiedy zaczęłam wyciągać z włosów naprzemiennie szynkę szczypiorek i jajko, stwierdziłam, że bez prysznica się nie obejdzie. Spojrzałam na chłopaka, który najwyraźniej doszedł do tego samego wniosku bo powoli niczym tygrys na wstecznym biegu, zaczął wycofywać się z kuchni, kierując tym samym na górę do łazienki.

O nie. Po moim trupie. Nie będę siedzieć teraz pół godziny, czekając aż ten łaskawie zwolni łazienkę. Ruszyłam za nim, blokując mu wyjście. Oboje zaczęliśmy się przeciskać przez przejście obok wyspy kuchennej, kiedy poślizgnęliśmy się na kaflach pełnych jajka. Pełzaliśmy niczym ameby do wyjścia z kuchni, zwijając się ze śmiechu. W końcu udało mi się w stać, dzięki czemu dobiegłam pierwsza do łazienki, dosłownie kilka sekund przed brunetem. Zamknęłam drzwi na klucz, nie przestając się śmiać, kiedy zza drzwi usłyszałam jego krzyki niezadowolenia.

***

Z tego wszystkiego, udało nam się dojechać do szkoły dopiero przed czwartą lekcją. Prawdopodobnie zdążylibyśmy nawet i na trzecią gdyby nie fakt, że z tego wszystkiego wyjechaliśmy z domu, zapominając o moich młodszych braciach, po których trzeba było wrócić.

Przez ten cały pośpiech narzuciłam na siebie pierwsze lepsze ciuchy w postaci jeansów i czarnej bluzy. Nadal lekko wilgotne włosy związałam w luźnego warkocza, dając im jeszcze jako tako wyschnąć.

Zabrałam z szafki książki do biologii, po czym szybkim krokiem udałam się pod salę, zdając sobie sprawę, że została mi niecała minuta do dzwonka, a nie chciałam zostawać po lekcjach za spóźnienie. Pod drzwiami od sali biologicznej stała April, która najwyraźniej była zdziwiona kiedy mnie zobaczyła. Nie miałyśmy nawet czasu pogadać, bo akurat w tej chwili zadzwonił dzwonek.

-Nawet nie pytaj- powiedziałam, śmiejąc się pod nosem, kiedy dziewczyna otworzyła usta, aby prawdopodobnie zalać mnie falą pytań.

Pociągnęłam ją za sobą do klasy, po czym zajęłam swoje stałe miejsce w jednej z ostatnich ławek, starając się przestać uśmiechać na samą myśl o naszej jajecznej bitwie.

******

Hej, błagam nie bijcie mnie xd Tak wiem, że dość długo nie było rozdziału i już pewnie straciliście resztki cierpliwości czekając na niego, ale jest, w końcu jest. Mam nadzieję, że wybaczycie mi tak długa przerwę, bo naprawdę ostatnie tygodnie nie należały do najłatwiejszych. Konkurs, klasówki, przygotowania do świąt. Miałam tyle rzeczy na głowie, że nawet nie miałam czasu usiąść do komputera, nad czym strasznie ubolewałam. Ale już jestem i obiecuje, że jak na razie nie zamierzam szybko od niego odchodzić. 😊

Mam dla was kilka ważnych ogłoszeń odnośnie obu książek.

Zacznę od tego, że jak na razie nadal poprawiam rozdziały do Ice Love, ale nie ukrywam, że do tej pory szło mi to mozolnie i w sumie zdarzało się, że pisałam, po czym je usuwałam i pisałam na nowo, bo nic mi nie pasowało. Dopiero ostatnio poradziłam się mojej przyjaciółki, która powiedziała mi, że staram się wcisnąć za dużo rzeczy w tą historię, dlatego lepiej będzie rozłożyć ją na kilka części. I rzeczywiście. Przemyślałam tą opcję i stwierdziłam, że będziecie musieli poczekać troszkę dłużej na wznowienie tego opowiadania, ale na pocieszenie, mogę wam tylko powiedzieć, że zrobię co w mojej mocy, aby było ono 10000 razy lepsze niż teraz, a także będzie o wiele dłuższe niż zamierzałam, ponieważ cała historia Hope i Mike'a powstanie jako trylogia!  😍

Pamiętam także, że jakiś czas temu obiecałam wam opowiadanie świąteczne, ale szczerze to gdy zabrałam się za pisanie tego stwierdziłam, że historia jest banalna i po prostu nudna. A nie chciałam dawać wam na święta takiego beznadziejnego gniota. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe, bo przygotowałam dla was coś innego. Otóż postanowiłam zrobić maraton You belong to me, który będzie trwał od 25 grudnia, aż do 1 stycznia!  😀😄Wiem, że niektórzy polubili tą historię, dlatego zdecydowałam się na maraton. Dajcie znać w komentarzach czy podoba wam się ten pomysł i czy cieszycie się na spędzenie tego ostatniego tygodnia 2017 roku z Noah i Zoe.  😋🎉📆

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro