Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Otworzyłam leniwie oczy, starając się znaleźć telefon, żeby wyłączyć ten przeklęty budzik.

Prawdę mówiąc, nie miałam ochoty wstawać. Przytuliłam się do poduszki, marzą tylko o tym, aby ponownie przenieść się do krainy snów. I tak był dzisiaj piątek, więc w sumie mogłam sobie zrobić dłuższy weekend.

Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk przychodzącego SMSa. Zdziwiona spojrzałam na wyświetlacz, zastanawiając się kim do cholery jest ,,mój książę na białym koniu", od którego przyszła wiadomość. Nie przypominam sobie, żebym kogokolwiek ostatnio tak zapisywała w swoich kontaktach.

Mój książę na białym koniu: Złaź na dół, bo inaczej sam cię zniosę.

Ja: Przyjdź to przysięgam, że nogi z dupy ci powyrywam.

Odpisałam, domyślając się, że to Noah, który najwyraźniej ogarniał już na dole moich braci i robił dla wszystkich śniadanie.

Teoretycznie powinnam mu pomóc, czy coś, ale z drugiej strony, jest moją nianią, opiekunką, jakkolwiek by to nazwać, więc nie będę mu odbierać roboty.

Owinęłam się szczelniej kołdrą, wyobrażając sobie jakby to było, gdybym teraz leżała na jednej z karaibskich plaż. Opalałabym się, popijając sobie drinka z palemką i pływała. Oczywiście zabrałabym ze sobą April. Kto wie, może poznałybyśmy tam jakiś umięśnionych przystojniaków, których skóra muśnięta słońcem idealnie pasowałaby do ich błękitnych, niczym morze, oczu.

-Debil!- krzyknęłam, kiedy poczułam jak ktoś wskakuje na moje łóżko.

Usłyszałam tylko głośny krzyk Noah, który zaczął mnie łaskotać podczas gdy ja powstrzymując śmiech, starałam się go z siebie zrzucić. Chłopak jednak nie dawał za wygraną. Mogłam go okładać pięściami, strzelać mu z liścia w mordę, a ten robił swoje wywołując u mnie coraz to głośniejszy śmiech.

Kiedy już nie mogłam złapać powietrza brunet obrócił się na plecy, kładąc na łóżku obok mnie. Spojrzałam na niego, dopiero teraz zauważając, że nadal ma na sobie piżamę w postaci dresowych spodni. Noah szybko obrócił się w moją stronę, opierając się na łokciu, kiedy zdał sobie sprawę, że przyglądam się jego mięśniom na brzuchu. Mimowolnie uśmiechnął się, podczas gdy ja poczułam, że robie się czerwona jak burak. Fakt, że sama byłam w krótkich spodenkach i koszulce na ramiączka z bordowym kolorem na twarzy obok półnagiego przystojnego idioty, sprawiło, że niczym struś pędziwiatr wyskoczyłam z łóżka.

-Ej!- krzyknęłam kiedy poczułam jak brunet łapie mnie w tali i ciągnie z powrotem do łóżka.

Zanim się obejrzałam, leżeliśmy obróceni w swoją stronę bez chociażby jednego centymetra odstępu między nami. Poczułam jak Noah przyciąga mnie jeszcze bliżej siebie, zsuwając rękę na mój pośladek.

-Nie pamiętam, żebym ci na to pozwoliła- skwitowałam, starają się zachować resztki zdrowego rozsądku w tej sytuacji i nie dać się zwieść temu lalusiowi, który prawdopodobnie zaraz zaliczy jakąś blondynkę w aucie na szkolnym parkingu.

-To dlaczego nie karzesz mi przestać?- Posłał mi szyderczy uśmieszek, nadal nie zdejmując ręki z mojego tyłka.

-Noah- jęknęłam nie chcąc wchodzić z nim w żadną grę na słówka. Obróciłam się w przeciwną stronę, ściągając jego dłoń z mojego ciała.

Leżeliśmy tak przez chwilę w ciszy, nie odzywając się do siebie ani słowem. Z jednej strony liczyłam na to, że sobie pójdzie, a ja będę mogła jeszcze trochę pospać, omijając tym samym szkołę, ale z drugiej strony chciałam żeby tu został. Nie wiem dlaczego, ale po prostu chciałam, żeby był teraz ze mną. Może i był debilem, ale czasem zdarzały się chwile kiedy go lubiłam. Kiedy wydawał się nie być zarozumiałym palantem, który poleci na wszystko co się tylko rusza.

-Dobra koniec tego lenistwa, czas iść się edukować.- Noah wstał, przeciągając się, podczas gdy ja owinęłam się tylko kołdrą, dając mu do zrozumienia, że nigdzie się stąd nie ruszam.

Chłopak najwyraźniej nie przyjmował do siebie takiej wiadomości bo zanim zdążyłam zaprotestować, wyciągnął mnie z łóżka, przerzucając sobie przez ramię.

-Co ty wyprawiasz?!- krzyknęłam, wierzgając nogami, aby postawił mnie z powrotem na ziemię.

Brunet jednak tylko skwitował to głośnym śmiechem ruszając w stronę schodów.

**************

Hej!

Mam nadzieję, że wybaczycie mi tak długą nieobecność na wattpadzie. 😔Nie będę was zanudzać tłumacząc się, że mam szkołę, która pochłania praktycznie cały mój wolny czas. Ogólnie listopad jest takim miesiącem kiedy mam dużo spraw do załatwienia, ogromną ilość klasówek plus połowinki, na które musiałam znaleźć sukienkę i buty co nie było zbyt łatwe xd Mam nadzieję, że mimo wszystko jest tu ktoś jeszcze. Jeśli tak, to będzie mi bardzo miło jeżeli pozostawicie po sobie jakiś ślad. 😊💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro