Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Zaparkowałam swój skuter w momencie kiedy to czerwone metalowe pudło, zwane także dzwonkiem, dało znać, że właśnie zaczęła się pierwsza lekcja. Chcąc nie chcąc, udałam się w stronę klasy, modląc się, aby nauczyciela jeszcze nie było. I rzeczywiście nie przyszedł na czas. Rozsiadłam się wygodnie, wyciągając podręcznik od matematyki, która szła mi nawet całkiem, całkiem, chociaż nie należała do moich ulubionych przedmiotów.

-Obstawiam, że spędza teraz upojne chwile z anglistką w kantorku- usłyszałam moją przyjaciółkę, siedzącą ławkę za mną.

Odwróciłam się w jej kierunku, unosząc brwi w geście zdziwienia. Dziewczyna jednak tylko mrugnęła, wskazując na nadal puste biurko matematyka.

April, która jest moją najlepszą przyjaciółką miała obsesje na punkcie takich skandali. Zwłaszcza jeśli chodziło o relacje damsko- męskie. W zeszłym roku podejrzewała nawet woźnego o romans z jedną z kucharek ze stołówki, co uwaga, okazało się totalną bzdurą. Jak zwykle z resztą.

-Myślisz, że ma dużego?- w jej zielonych oczach można było dostrzec błysk rozbawienia.

-Jesteś obrzydliwa- wystawiłam język, trącając przyjaciółkę w ramię.

Dziewczyna odrzuciła do tyłu swoje blond włosy, sięgające do ramion, wykrzywiając usta w szyderczym uśmiechu. Kocham tą wariatkę, ale czasem zastanawiałam się czy nie posłać ją do jakiegoś psychologa, albo seksuologa. Tak na wszelki wypadek. Wiadomo, skoro jestem jej najlepszą przyjaciółką to powinnam o nią dbać.

Po kilku minutach do klasy wpadł zdyszany nauczyciel. Prawdę mówiąc, patrząc na jego przekrzywiony krawat i źle zapiętą koszulę, zastanawiałam się czy przypadkiem April nie ma racji. Rzeczywiście wyglądał jakby właśnie wrócił z małej zabawy w kantorze. No nic, trzeba to będzie potem sprawdzić. Cholera, nie! Zaczynam myśleć tak samo jak ona! Nie, nie mogę na to pozwolić, ktoś musi w tej przyjaźni zachować choć odrobinę zdrowego rozsądku.

-Patrz jak mu stanął- przyjaciółka zachichotała, podczas gdy ja miałam ochotę strzelić sobie w twarz.

Naprawdę żałowałam, że matematyk wymyślił dzisiaj pracę w grupach przez co nie zdążyłam wygooglować żadnego dobrego specjalisty dla April. Chociaż sądzę, że z jej przypadłością, marne szanse, że da się to wyleczyć.

***

Gdy tylko zadzwonił dzwonek, opuściłam salę, kierując się do szafki. Zabrałam z niej strój sportowy na następną lekcję jaką był wf, który uwielbiałam. Tak, należałam do tej grupy dziewczyn, które nie bały się spocić, ani zniszczyć swojego idealnego makijażu, Dlatego chyba nigdy nie zwiałam z tej lekcji. Przynajmniej tak mi się wydaje. Poza tym, czego można było się spodziewać. W końcu mieszkam z trzema przedstawicielami płci przeciwnej, wiec głównym tematem naszych rozmów są wyścigi samochodowe i piłka nożna. Taaa i bądź w takim towarzystwie stu procentową kobietą, jak tu nawet o śniadanie trzeba walczyć.

-Nie przebierasz się?- wskazałam na torbę, w której przyjaciółka zawsze miała swój strój.

-Raczej nie- odpowiedziała, siadając na jednej z ławek.

No tak zapomniałam, że kiedy April ma na sobie spódniczkę, zawsze stwierdza, że jednak lepiej sobie odpuścić ćwiczenia. W końcu nauczyciel wcale nie zauważy, że już piąty raz uczennica powołuje się na okres od rozpoczęcia roku szkolnego. A to dopiero październik. Strach się bać ile razy jeszcze będzie miała ,,te dni" do końca pierwszego semestru. Hmm z tego co pamiętam jej rekord wynosił chyba trzydzieści sześć. Ale warto wspomnieć, że to tylko liczba przybliżona. Wiadomo przy takiej ilości każdy mógłby się pomylić.

-Dobra ja lecę do sklepu. Ktoś coś chce?- April spisała szybko listę zakupów, po czym wesołym krokiem opuściła szatnie, zadowolona, że ominie ją ta lekcja. Mimo wszystko, trzeba było przyznać, że jak na wielkiego lenia, który prawie całe wakacje spędził na kanapie przed telewizorem, wcinając żelki i chipsy, miała naprawdę niezłą figurę.

Wyszłyśmy na boisko, gdzie trener zarządził rozgrzewkę. Na moje nieszczęście, męskie grono klasy maturalnej także miało dzisiaj zajęcia na dworze. Podczas gdy my zajęłyśmy bieżnie oni okupowali boisko do kosza.

Nie chodzi o to, że się wstydziłam przy nich ćwiczyć, bo byłam nieśmiała czy coś, ale ostatnie klasy zawsze miały w zwyczaju, rzucać jakieś głupie teksty na podryw. Wystarczyło, że zobaczyli damski tyłek w legginsach i już stali z jęzorami przy ziemi.

Dlatego nie zdziwiło mnie kiedy na horyzoncie pojawiła się April, która wróciła ze sklepu, a ci idioci już zaczęli gwizdać z zachwytu. Debile. Dziewczyna w odpowiedzi wystawiła im środkowy palec, po czym dołączyła do reszty ''niedysponowanych dziewczyn", które siedziały na trawniku.

-Dobrze moje panie, zbiórka, podzielimy się na zespoły- nauczyciel zawołał wszystkich do siebie, a ja wiedziałam, że prawdopodobnie czeka nas sztafeta.

Ruszyłam w stronę grupy, gdy nagle coś walnęło w moją głowę z zawrotną prędkością. Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować już leżałam na ziemi, trzymając się za obolałe czoło.

-Sory laska, rzucałem do kosza- obok mnie pojawił się maturzysta, który zaczął się tłumaczyć.

-Czy ja wyglądam jak pieprzona metalowa obręcz z siatką?!- warknęłam, pocierając obolałą potylicę.

Chłopak, który klęczał obok mnie, zaczął się śmiać jednak po chwili zdając sobie sprawę jak to musi wyglądać od strony gapiów, opanował się. Spojrzałam na niego, stwierdzając, że nigdy wcześniej go nie widziałam. A wydaje mi się, że takiego palanta na pewno bym zapamiętała. Brunet, czując na sobie mój wzrok, uśmiechnął się, pokazując przy tym szereg idealnie białych zębów. Tak, zdecydowanie to był ten typ, którego nienawidziłam najbardziej. Sądził, że swoim uśmiechem może zawojować świat.

-Wszystko w porządku?- z jego twarzy, nadal nie schodził ten radosny uśmieszek, a ja czując wielką gulę, która rosła mi na czole, coraz bardziej miałam ochotę mu przywalić.

-Chyba tak.

-Bo wiesz- przybliżył się jakby bał się, że reszta może usłyszeć.- Zawsze mogę zrobić ci małe usta usta.

Sparaliżowało mnie. Bez zastanowienia odepchnęłam chłopaka, który chciał pomóc mi wstać. Nic dodać nic ująć, po prostu idiota.

-Dupek- fuknęłam pod nosem, nie zważając nawet na wołania nauczyciela, który prosił, abym do niego podeszła.

Ruszyłam przed siebie, zgarniając po drodze April, która prawdopodobnie domyśliła się co się stało i zanim jeszcze opuściłyśmy boisko, obrzuciła bruneta tuzinem obelg.

********

Hej, hej i jak podoba wam się rozdział? Wiem, że to dopiero początek i nie dzieje się za wiele, ale mam nadzieję, że chociaż znośnie się to czytało. Dajcie znać, czy podoba wam się książka, co poprawić lub co nie za bardzo wam się podobało. Wszystkie uwagi są dla mnie na wagę złota. 😊😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro