Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

-Blee, nie lubię pieczarek- krzyknął Charlie, wystawiając język bratu, który zrobił dokładnie to samo.

-Za to ja nie wiem jak możesz jeść cebulę, przecież to śmierdzi.

-Ale jest dobre!

-Gówno prawda, nie wiesz co jest dobre!- Oburzył się Toby, kiedy brat skrytykował jego ulubiony składnik pizzy.

-To gówno czy prawda?! Zdecyduj się!- bąknął Charlie, rzucając w bliźniaka swoją czapką.

Spojrzeliśmy z Noah po sobie, starając się nie śmiać.

-Mocne słowa jak na ośmiolatków- odezwał się brunet, na którego twarzy widać było szeroki uśmiech.

Od dwudziestu minut jechaliśmy do tej pizzerii słuchając kłótni młodszych pasażerów siedzących z tyłu. Z początku zaczynała się niewinnie, lecz kiedy w grę zaczęły wchodzić mocniejsze słowa i przepychanki, starsza siostra musiała wkroczyć do akcji. Pytanie tylko skąd oni wytrzasnęli takie słownictwo? Przypuszczam, że raczej nauczycielka w szkole ich tego nie nauczyła.

-Jeśli się zaraz nie uspokoicie, to obiecuję, że gdy tylko wrócimy do domu, wyrzucę telewizor przez okno.

Nagle w samochodzie zapanowała kompletna cisza. Poza dźwiękiem cicho grającego radia, nikt się nawet nie odważył odezwać. Spojrzałam na braci, na których twarzach widniały grobowe miny. Następnie przeniosłam  wzrok na Noah, który pierwszy wybuchnął śmiechem. Natychmiast obdarzyłam go karcącym spojrzeniem, dając mu tym samym do zrozumienia, że staram się właśnie odegrać rolę surowej siostry, a on mi w tym nie pomaga.

-Przepraszam- westchnął.- Ale nie mogłem się powstrzymać kiedy wyobraziłem sobie jak siłujesz się powieszonym na ścianie telewizorem.
Po tych słowach cała nasza czwórka zanosiła się śmiechem, wyobrażając sobie tą sytuację. Aż do samego parkingu rechotaliśmy się dopowiadając co chwila, co mogłoby się stać, gdybym rzeczywiście zabrała się za ten telewizor. Jednogłośnie wygrał pomysł Charliego, który wymyślił, że wyrzuciłabym telewizor trafiając tym samym w kota sąsiadów, który siedziałby na samochodzie Noah.

-W takim razie chyba zrezygnuje z parkowania samochodu przed domem- skwitował brunet, powodując tym kolejną falę śmiechu.

W tak wesołym nastroju udaliśmy się do pizzerii. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg lokalu, uderzył nas mocny zapach włoskich specjałów. Razem z Noah poszukaliśmy wolnego stolika, podczas gdy maluchy pobiegły do znanego w całym mieście Sosika, będącego po prostu przebranym gościem, który był maskotką restauracji, zabawiającą dzieciaki

-Po ich dorosłej rozmowie w samochodzie myślałem, że już wyrośli z maskotek.-Brunet zaśmiał się siadając przy wolnym stoliku obok okna.

-Jak widać mają jeszcze przebłyski dziecinnego zachowania- uśmiechnęłam się, zajmując miejsce naprzeciwko niego.

Przez dłuższą chwilę nasza rozmowa sprowadzała się głównie do składników jakie chcemy na pizzy. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na farmerską z kurczakiem, pieczarkami, papryką i cebulą. Nie zapomnieliśmy także o naszych małych Einsteinach, którym wybraliśmy najzwyklejszą margaritę, żeby uniknąć kolejnej sprzeczki.

-Zoe- westchnął, ściszając głos na tyle, aby mieć pewność, że jego słowa usłyszę tylko ja.- Wiem, że po wczorajszym masz mnie za totalnego dupka i prawdopodobnie nie chcesz mnie znać, ale chcę, abyś wiedziała, że naprawdę nie chciałem aby tak to wyszło. Po prostu widząc ciebie w jego towarzystwie coś we mnie pękło. Nie chodzi tu tylko o to, że go nie lubię....

-Ale chodziło też o mnie i o to, że byłeś zazdrosny bo ci się.....- Dopiero słysząc te słowa wychodzące z moich ust, uświadomiłam sobie, że właśnie się zdradziłam, że wiem co mówił moim braciom w domu. No to wpadłam po uszy. Teraz wątpię, aby udało mi się z tego jakoś wykręcić. Cholera, czy ja nie mam wyczucia kiedy ugryźć się w język?

-Czekaj, skąd.... Zaraz, czy ty podsłuchiwałaś?- spytał, robiąc się nieco czerwony ze wstydu.

-Nie wykluczam takiej opcji- uśmiechnęłam się, zaczynając się bawić rąbkiem czerwono- białego obrusu w kratkę, leżącego na naszym stole.

-Skoro za grzebanie w twojej torebce, mało co nie oberwałem widelcem, a później obrzuciłaś mnie jajkiem, to teraz w ramach wyrównania rachunków, powinienem wycelować w ciebie łyżką i natrzeć cię pizzą?- Spojrzał na mnie, uśmiechając się pod nosem.

Już miałam odpowiedzieć, kiedy przy naszym stole pojawiła się kelnerka z zamówieniem. Rozłożyła talerze i dwie duże pizze oraz lemoniadę, do którego dołączone było malutkie wiaderko z lodem.I to właśnie to wiadereczko przykuło moją uwagę. Korzystając z okazji, że kelnerka pytała się chłopaka czy podać coś jeszcze, szybko przysunęłam naczynie w swoją stronę. Po czym wrzuciłam parę kostek do swojej szklanki, chowając kilka w ręce pod stołem. Na szczęście kobieta chwilę później odeszła, dzięki czemu kostki w mojej dłoni jeszcze nie zdążyły się na tyle rozpuścić aby stworzyć na moich spodniach plamę, która mogłaby oznaczać małe problemy z pęcherzem.

-Co tak się na mnie patrzysz?- Chłopak uniósł z zaciekawienia brwi, najwyraźniej dostrzegając, że chowam coś pod stołem.- Nie gadaj, że czeka nas kolejna bitwa na jedzenie.

Wtedy wybuchłam śmiechem rzucając w niego wcześniej zabrane kostki z wiaderka. Brunet mimo dobrego refleksu nie zdążył się zakryć zanim zimna amunicja trafiła go w twarz, zostawiając też kilka mokrych śladów na koszulce.

-Tak pogrywasz?- spytał, szczerząc się, kiedy sięgnął ręką do wiaderka. Można się było domyśleć, że chwile później i ja poczułam zimno na twarzy.

-Jeśli za chwilę nie przestaniecie, to wyrzucimy wam okno przez telewizor- powiedzieli bliźniacy, którzy właśnie pojawili się przy stoliku.

Spojrzeliśmy po sobie z Noah śmiejąc się jeszcze głośniej z pomylonych słów moich braci. Chwile później chyba oni sami, zdali sobie z tego sprawę, przez co obydwaj przybili sobie po facepalmie. Po chwili jednak dosiedli się do nas zabierając się za swoją pizzę, podczas gdy my z brunetem za swoją, co chwila jednak wymieniając między sobą głupkowate spojrzenia.

-Zobaczcie co znalazłem na ściance z ulotkami- powiedział Charlie podając nam karteczkę.

Pierwszy chwycił ją Noah zaczynając czytać na głos znajdujący się na niej tekst. Jak się okazało było to zaproszenie do jeden ze szkół tańca w naszym mieście, która oferowała profesjonalny kurs tańca.

Zdziwiona spojrzałam na obu braci zastanawiając się jak bardzo musieli się uderzyć w głowę, skoro chcą iść do szkoły tańca. Przecież oni nigdy nie lubili tańczyć. Nawet rok temu kiedy pojechaliśmy na wesele naszej ciotki, praktycznie całą imprezę spędzili przy szwedzkim stole, albo pod nim grając w pokera na żelki i cukierki. Tak, bo nie ma to jak hazard od najmłodszych lat.

-Ale wiesz, że ta ulotka dotyczy kursu tańca towarzyskiego?- Noah spojrzał na mojego brata, od którego dostał karteczkę.

-Zdaje sobie z tego sprawę- odpowiedział młody, biorąc łyk swojej lemoniady.

-W takim razie chcecie razem tańczyć?- na te słowa Charlie aż zachłysnął się napojem, przez co Toby zaczął się śmiać.

-Może przystojny jesteś, ale rozumem to ty nie grzeszysz.- Chłopiec pokręcił zrezygnowany głową, podczas gdy ja i Toby nie mogliśmy złapać oddechu, śmiejąc się z komedii mającej miejsce przed nami.- Miałem na myśli ciebie i Zoe.

-Że co?- spytałam zaskoczona.

-No pomyśleliśmy, że może to pozwoli na przełamanie lodów między wami- dodał Toby.

-Aha- odpowiedzieliśmy z Noah jednocześnie, wywołując tym samym kolejną falę śmiechu przy stole.

***

No można powiedzieć, że powoli zbliżamy się już do końca maratonu. Mam nadzieję, że nasi kochani bliźniacy wystarczająco rozładowali atmosferę po wczorajszym. W sumie można powiedzieć, że robią nam za takie małe swatki. 😂Zobaczymy czy dzięki naszym małolatom Zoe i Noah zbliżą się do siebie. A wy jak sądzicie?  😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro