Rozdział 12
-I jak się udała wczorajsza impreza?- spytała April, nakładając mi kolejną warstwę cieni.
-W sumie, poza ty, że udało mi się ich wypędzić dopiero po pierwszej w nocy, to było nawet spoko.
Szczerze sama byłam w szoku, że niczego nie zepsuli, ani nie byłam zmuszona gościć w domu policji, którą mogliby wezwać sąsiedzi. Prawdę mówiąc zachowywali się nawet dosyć przyzwoicie i poza jedną, może dwiema stłuczonymi szklankami, nie było większych szkód.
No i na szczęście udało mi się załatwić z panią Madison, mamą kolegi chłopców, od której mieliśmy ich odebrać, aby jednak zostali na noc. Noah przywiózł ich dopiero jakieś dwie godziny temu i od tego czasu siedzieli razem w salonie grając na konsoli, podczas gdy jak szykowałam się na wieczorne wyjście. Oczywiście z ogromną pomocą blondynki, która w przeciwieństwie do mnie miała większe doświadczenie w takich sprawach.
-Tylko błagam nie przesadź z tymi kosmetykami- westchnęłam widząc, jak dziewczyna sięga po kolejną paletkę.
-Spokojnie, wiem co robię kochana.
Chociaż przyjaciółka zapewniła mnie, że wszystko będzie dobrze i będę wyglądać bosko, siedziałam na krześle jak na szpilkach. Cały czas wierciłam się przez co, co chwila skazywałam się na mordercze spojrzenie April.
-Masz owsiki w dupie czy jak?- parsknęła śmiechem, o mały włos nie wkładając mi szczoteczki od tuszu do rzęs do oka.
-Byłabym bardziej spokojna gdybyś nie trzymała mnie tyle czasu w niepewności i pozwoliła mi się w końcu zobaczyć- skwitowałam, starając się obrócić w stronę lustra, do którego blondynka kazała mi usiąść plecami, abym nie podglądała jej pracy zanim nie skończy.
-Jesteś najbardziej niecierpliwą klientka jaką kiedykolwiek miałam- westchnęła, kręcą głową z niezadowolenia.
Na szczęście, kiedy tylko skończyła makijaż i utrwaliła fryzurę lakierem, pozwoliłam się zobaczyć. Obróciłam się w stronę lustra i zaniemówiłam. Moje brązowe włosy o ciepłym odcieniu blondynka postanowiła zakręcić na lokówkę tworząc z nich piękne fale, dzięki czemu moje naturalne złote refleksy stały się bardziej widoczne, dodając mi tym samym uroku. Makijaż również wyglądał nieziemsko. Przyjaciółka postawiła na połyskujące kolory, głównie kremowy, który w kąciku oka połączyła z przepięknym brązem i odrobiną czerni, nadając tym samym oku wyrazistej głębi, którą jeszcze bardziej podkreślały ciemne rzęsy. Dodatkowo miałam na ustach szminkę w kolorze delikatnego różu o matowym wykończeniu.
-Przysięgam, że jeśli kiedyś zostaniesz stylistką, to będę twoją stałą klientką- uśmiechnęłam się do przyjaciółki, nadal nie mogąc oderwać wzroku od jej pracy. W odpowiedzi April wyściskała mnie, po czym podała mi sukienkę i buty, odsyłając do łazienki, abym się przebrała.
Spojrzałam przelotnie na zegarek, zdając sobie sprawę, że tak naprawdę został mi tylko kwadrans zanim będzie tu Nick. Szybko popędziłam do łazienki, gdzie nałożyłam na siebie cały strój w postaci dopasowanej granatowej sukienki na długi rękaw, którą kupiłam wczoraj i czarne zamszowe botki na obcasie. Gotowa, wróciłam do sypialnie, gdzie April podała mi małą czarną torebkę, po czym obie ruszyłyśmy na dół, gdzie cały czas męskie grono siedziało przed konsolą. Kiedy tylko pojawiłyśmy się w ich polu widzenia, cała trójka oderwała wzrok od ekranu telewizora, przerywając tym samym grę.
-Niezła z ciebie laska siostra- obydwaj bracia, powiedzieli jednocześnie, pokazując przy tym kciuki w górę.
Podziękowałam im obu, dając każdemu buziaka w czoło, po czym odwróciłam się w stronę bruneta, czując nieprzerwanie na sobie jego wzrok. Kiedy nasze spojrzenia zetknęły się, Noah uśmiechnął się szeroko.
-Nie szczerz się tak bo ci zęby wypadną- rzuciłam w jego stronę, kiedy jego uśmiech sięgał już od ucha do ucha.
-Spokojnie księżniczko, nie musisz się tak o mnie martwić- prychnął, nie przestając się uśmiechać. W odpowiedzi wystawiłam mu język, mierzwiąc jego gęstą czuprynę brązowych włosów, w takim samym odcieniu jak oczy, przypominające czekoladę. Następnie cała trójka wróciła do grania.
-Dobra ja się zbieram- stwierdziła przyjaciółka ubierając kurtkę.- W końcu za chwilę ma się pojawić twój adorator.
-Życz mi powodzenia, żebym nie musiała uciekać przez toaletę- obie wybuchłyśmy śmiechem.
Uścisnęłam przyjaciółkę na pożegnanie, która odjechała w tym samym momencie kiedy na horyzoncie pojawił się czarny mercedes Nicka. Szybko narzuciłam na siebie szary płaszcz, nie zapominając o torebce.
-Nie roznieście domu pod moją nieobecność!- krzyknęłam na pożegnanie.
-Nic nie obiecuję- odpowiedział wesołym głosem Noah, na co chłopcy zaczęli się śmiać.
Westchnęłam, wychodząc w momencie kiedy na ganku pojawił się Nick. Chłopak widząc mnie, uśmiechnął się pokazując przy tym szereg białych zębów.
-Rozumiem, że raczej nie zabierasz mnie na zajęcia z chemii- odwzajemniłam uśmiech, idąc za chłopakiem do samochodu.
-Mogę ci jedynie obiecać, że nie będziesz się nudzić. –Zapewnił mnie chłopak, otwierając mi drzwi po stronie pasażera, po czym sam usiadł za kierownicą i odpalił samochodu.
Praktycznie całą drogę siedzieliśmy nie odzywając się ani słowem. Co jakiś czas tylko wymienialiśmy między sobą spojrzenia. Korzystając z okazji, starałam się wypytać Nicka gdzie jedziemy, jednak chłopak nie pisnął ani słówka. W końcu stwierdziłam, że jeśli nie chce mi powiedzieć, zawsze mogę zgadnąć, starając się rozpoznać okolicę w jakiej jesteśmy. Jechaliśmy akurat przez centrum miasta, co nie ułatwiało mi zadania.
-Kino- powiedziałam, kiedy przejeżdżaliśmy obok niego.
-Nie
-Lodowisko
-Też nie
-To może jakieś muzeum?- spytałam widząc na jednym z budynków zaproszenie na jedną z nowo otwartych wystaw w temacie starożytnego Egiptu.
-Jakaś ty niecierpliwa- prychnął ze śmiechu, skręcając w ulicę, której nie znałam. Pacnęłam go w ramię na co chłopak zaczął się jeszcze głośniej śmiać, a ja razem z nim.- Spokojnie już dojeżdżamy.
I jak powiedział tak się stało. Po pięciu minutach Nick zaparkował auto, po czym otworzył mi drzwi. Zaciekawiona ruszyłam razem z chłopakiem, marszcząc brwi, kiedy nie mogłam dostrzec jakiegokolwiek szyldu, czy nawet nazwy lokalu, w stronę którego prowadził mnie Nick. W sumie po okolicy też nie dało się ocenić co to jest. Poza parkingiem, na którym stało kilkanaście samochodów, kilkoma budynkami, które wydawały się być zamknięte i lasem, nad którym rozciągało się rozgwieżdżone niebo, nie było nic co mogłoby mi dać jakąś podpowiedź.
-Spokojnie, nie jestem seryjnym mordercą- zaśmiał się, widząc jak rozglądam się dookoła, tak jakbym szukała ucieczki.
-Póki co jeszcze ci ufam- puściłam mu oczko, kiedy otworzył mi drzwi, wpuszczając mnie jako pierwszą do budynku.
Szliśmy w ciszy ciemnym korytarzem, w którym jedynym źródłem światła były niewielkie diody mające imitować gwiazdy na czarnej ścianie. Zakładałam, że wykładzina znajdująca się na podłodze, która tłumiła nasze kroki, także była czarna, co miało dawać złudzenie jakbyśmy szli po niebie.
Im szliśmy dalej, tym było więcej światełek, które zaczynały się układać w różnorakie konstelacje. Spojrzałam zaskoczona na chłopaka, który najwyraźniej usatysfakcjonowany moją reakcją, uśmiechnął się szeroko. Zaciekawiona zaczęłam się rozglądać dookoła. Udało mi się nawet rozpoznać kilka konstelacji.
-Spójrz Nick, Wielki Wóz- pokazałam chłopakowi, na co ten przytaknął.
-A wiesz jak nazywa się to?- wskazał ręką na konstelację przypominającą do złudzenia klepsydrę z małym haczykiem, na górze po prawej stronie.
-Orion- odpowiedziałam uradowana, ciesząc się, że jeszcze cokolwiek pamiętam z dziecięcych lat kiedy tata pokazywał mi różne atlasy z gwiazdami. Czasem nawet kładliśmy się na trawie, starając się odnaleźć je na niebie. Potrafiliśmy spędzać tak całe godziny, do momentu póki nie zasnęłam, albo mama nie wyszła, żeby zagonić na s z powrotem do domu.- Nie wiedziałam, że interesujesz się także fizyką.
-Można powiedzieć, że fizyka i chemia w jakiś sposób się łączą, choć ja także nie spodziewałem się, żebyś interesowała się tym przedmiotem- odparł wesoło, prowadząc mnie w dalszą część korytarza, na końcu którego dostrzegłam ogromne światło. Jak się okazało było to wejście do knajpki. Wyglądem przypominała ona laboratorium małego chemika. Szklane stoły, przy których stały po cztery czarne hokery, przypominały stoiska laboratoryjne.
Wieszając na stojaku kurtki, przeszliśmy obok baru, który obłożony od dołu lustrami, dawał złudzenie, jakby sam blat szybował w powietrzu. Dodatkowo były na nim poustawiane karafki wypełnione różnego rodzaju napojami. Spojrzałam na barmana, który właśnie przygotowywał kolejną karafkę. Kiedy dolał do niej czegoś z metalowego kubeczka, pojawił się biały dym , wydobywający się przez otwór w naczyniu.
-Czy to na pewno bezpieczne?- zażartowałam, idąc za Nickiem do jednego ze stolików.
-Zaraz się dowiemy- zaczął się śmiać, zajmując przy stole miejsce naprzeciwko mnie. Spojrzałam na niego udając przerażenie, na co chłopak wybuchnął jeszcze większym śmiechem.
Rozejrzałam się jeszcze po knajpce, w której poza nami były może dwie pary i grupka znajomych, która zajęła największy stolik w kącie. Następnie przeniosłam wzrok na sufit, który wyglądał tak samo jak ściany w przejściu, dając wrażenie jakbyśmy siedzieli pod gołym niebem. Poza tymi małymi światełkami, w pomieszczeniu oświetlenie zapewniały szklane lamy, które były prawie niewidoczne na ciemnych ścianach. Na każdym ze stolików znajdowały się świeczniki, w których tkwiły różnokolorowe świeczki. Spojrzałam na naszą, która przypominała tęczę. Im niżej tym ciemniejszy miała kolor. Mój wzrok powędrował trochę wyżej napotykając wzrok Nicka, w którego oczach o kolorze butelkowej zieleni odbijał się płomień świeczki. Oboje uśmiechnęliśmy się, a ja poczułam jak na mojej twarzy pojawia się rumieniec.
-To jak, gotowa na niezapomnianą przygodę?
-Już nie mogę się doczekać.
******
Ta da! Trzeci dzień, trzeci rozdział. Tak jak obiecałam Zoe i Nick wybrali się w tym rozdziale na randkę, której kontynuacje będziecie mogli przeczytać dopiero jutro. 😉 Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. 😂Poza tym, dajcie znać czy sami chcielibyście znaleźć się kiedyś w takiej knajpce jak nasi bohaterowie, bo ja wręcz o tym marzę! 😍
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro