22.
YOUNGJAE
Miałem wyrzuty sumienia, przez to, jak potraktowałem Jaebuma. No ale nie miałem innego wyjścia. Oczywiście w cale nie myślałem, że mnie zdradza. I to on ubzdurał sobie coś w tej swojej małej głowie.
Siedziałem właśnie...no właśnie. Gdzie siedziałem? Pod blokiem Ima. Nie mogłem już tego wytrzymać. Tych wszystkich jego wiadomości, w których błagał mnie o znoemalnienie i poeozmawianie z nim, w których pisał, jak bardzo mnie kocha. Miałem już tego dość. Chciałem już to zakończyć. Postanowiłem więc usiąść na małych schodkach i oczekiwać jego przyjścia.
JAEBUM
Stanąłem wryty, nie wiedząc, co się dzieje. Chciałem tylko zadzwonić do ojca. A tu co? Przez przypadek włączam aplikacje na telefonie swojego przyjaciela i jako pierwszy wyskakuje mi kontakt o nicku Shyboy. Oczywiście nim ten się zorientował, zdążyłem przeczytać wszystkie wiadomości, które ze sobą wymieniali. Byłem w wielkim szoku. Wściekły rzuciłem telefon na łóżko i wyszedłem bez słowa z domu Minhyuna, kierując się do siebie. Musiałem to wszystko na spokojnie przemyśleć. Nie wierzyłem, że mój własny najlepszy kumpel się we mnie zakochał i w dodatku kazał mojemy skarbowi zerwać ze mną, przy okazji mu grożąc. Jakaś totalna porażka.
Będąc prawie pod domem dostrzegłem znajomą mi postać. Spojrzałem na nią lekko zdziwiony i podszedłem bliżej.
- Youngjae? Co ty tu robisz? - spytałem powstrzymując się od tego, by się na niego nie rzucić i zacząć przytulać.
- Przyszedłem, żeby powiedzieć ci, żebyś się ode mnie w końcu odczepił. Przez wiadomości do ciebie nie dociera, to może słownie dam radę. - stwierdził na tyle poważnie, że przez chwilę uwierzyłem w te jego kłamstwa. Zabije gnoja za to, że zmusił moje kochanie do kłamania.
- Nie musisz już kłamać. Wszystko wiem. - po tym zdaniu twarz chłopaka przybrała bardzo zdziwiony wyraz. - Wiem, że Minhyun cię do tego zmusił. Wiem, że cały czas mnie kochasz, ale przez strach, byłeś zmuszony do kłamania.
- Jaebum...- szepnął i podszedł do mnie bliżej. - Jak to? Skąd wiesz? I skąd wiesz, że to Minhyun? Nawet ja tego nie wiedziałem...
- Czysty przypadek. Uznajmy, że pogrzebałem mu w telefonie i znalazłem wasze rozmowy. Przepraszam, Youngjae. Gdybym wiedział od początku, to nigdy bym do tego nie dopuścił.
- W porządku. To moja wina. Mogłem ci powiedzieć. - stwierdził i przytulił się do mnie. Oczywiście sam go mocno objąłem i ucałowałem czubek jego głowy.
- Nie obwiniaj się. Wina leży w nas obu. Ale obiecuję, że dostanie za swoje. Kocham cię, Słonko.
- Ja ciebie też, Bummie...Tylko nie narób sobie problemów, dobrze?
- Dobrze. - kiwnąłem lekko głową z uśmiechem.
Zaprosiłem chłopaka do siebie. Chciałem znów spędzić z nim czas tak, jak dawniej. W płaczu, ale przez śmiech. Nie przez smutek. Już nigdy więcej nie chcę widzieć Yongjae smutnego. W końcu to ten rozpromieniony i czasem wredny Youngjae jest w moim typie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro