Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kara czy Nagroda?

Do końca meczu zostało jeszcze dwadzieścia sekund, które mogły przesądzić o wszystkim. Wynik miał zadecydować o tym czy Jimin będzie mógł siedzieć bez przeszkód na swoim krągłym tyłeczku.
Cały czas gdzieś z tyłu głowy słyszał groźbę Jeona i sam nie wiedział czy ta myśl go bardziej podnieca czy przeraża.
Na pulchnych wargach pojawił się delikatny uśmiech kiedy nastolatek wypuścił piłkę w powietrze celując przy tym do kosza.
Wszystkie okrzyki na hali sportowej ucichły by po chwili dookoła Jimina powstała wrzawa.
Ten jedynie uniósł kącik ust prowokacyjnie i spojrzał na swojego trenera. Ich kontakt wzrokowy nie trwał długo jednak należał zdecydowanie do tych, które rozpalają zmysły i wyobraźnię.

Po ciele Jeona rozeszło się przyjemne ciepło w chwili kiedy czarne niczym gorzka czekolada oczy zahipnotyzowały go swym blaskiem. Po chwili jednak dziwne ciepło i mrowienie ustąpiło gdyż nastolatek zniknął wśród członków swojej drużyny, którzy rzucili się na niego szczęśliwi.

*

-Jimin to co? Impreza u mnie jak zwykle.- Sehun jeszcze raz uściskał kolegę szczęśliwy z osiągniętego wyniku.

-Nie wiem stary. Mam coś do załatwienia.- Nastolatek otarł mokre od wody kosmyki włosów i nałożył bokserki.

-Nie wygłupiaj się. Co jest ważniejsze od opicia sukcesu?- Suga wskoczył na Parka śmiejąc się.- Dawaj małolacie. Najebiemy się. Jutro piątek więc i tak nikogo w szkole pewnie nie będzie.

-Ale...- Jimin zamyślił się po czym doszedł do wniosku, że Jeon może przecież poczekać.- Dobra.  Dajcie mi się tylko ubrać.

Dwadzieścia minut później nastolatkowie dobrze się bawili pijąc i tańcząc do świetnej zagranicznej muzyki, którą Chim uwielbiał. Basowa i głośna pozwalająca na popisy taneczne.
Alkohol lał się litrami, a skąpo ubrane dziewczyny tańczyły ocierając się o ciała chłopaków z drużyny.

Ubrana w czerwoną mini szatynka z kręconymi włosami położyła dłonie Parka na swoich biodrach po czym zaczęła kręcić tyłkiem tuż przy jego kroczu. Nastolatek nie zwracał już nawet uwagi z kim tańczy. Ważne, że dobrze się bawił.

Gdzieś na tyłach domu leżała torba chłopaka, a w niej telefon dzwoniący jak szalony dopóki się nie rozładował.

*

Nad ranem Chim obudził się czując suchość w ustach i czyjeś włosy na twarzy. Od razu otworzył oczy odgarniając burzę loków. Chwilę później dosłownie zerwał się z łóżka i zaczął ubierać się w pośpiechu po czym zabrał swoje rzeczy i opuścił dom przyjaciela. Na pieszo wrócił do domu gdzie wziął porządny prysznic i zjadł pożywne śniadanie.

Pod wieczór włączył w końcu telefon i przeraziła go liczba połączeń od trenera. Chwilę później jednak się uśmiechnął i napisał krótką wiadomość, że był zajęty. Nie czekając na odpowiedź od starszego przewrócił się na drugi bok i poszedł spać.

Rano obudziła go babcia wołając na śniadanie.

-Dzień dobry.- chłopak roztrzepał włosy i przetarł oczy siadając przy kuchennej wyspie.

-Dzień dobry.- po pomieszczeniu rozbrzmiał męski i zachrypnięty głos co sprawiło, że młody Park od razu się rozbudził.

-Jungkook?! Co tu robisz?

-Kochanie twój kolega postanowił cię odwiedzić jednak spałeś więc zaproponował, że pomoże mi ze śniadaniem.  To bardzo miłe z jego strony.- staruszka uśmiechnęła się tarmosząc policzki Jeona. - Poza tym doskonały z niego kucharz. Zrobił naleśniki z bekonem i syropem klonowym.- kobieta chwaliła gościa.

-Kook musimy pogadać.- nastolatek złapał mężczyznę za dłoń i zaciągnął do swojego pokoju.- Co ty tu robisz do cholery?!

-Przyszedłem sprawdzić czy żyjesz.- Trener założył ramiona na piersi i oparł się o drzwi.

-Żyję. Możesz już sobie iść.

-Najpierw śniadanie. Poza tym...Mamy niedokończoną jedną sprawę.- mężczyzna odbił się od drewnianej powierzchni i podszedł do młodszego. Po chwili nachylił się nad nim i uniósł jego podbródek do góry jednym palcem.

-Jasne. Przyszedłeś bo co? Masz numerek do odebrania? To muszę cię rozczarować. Wygrałem ten jebany mecz więc nie masz na co liczyć. A teraz się wynoś.

-Źle mnie zrozumiałeś mały.- Kook zaśmiał się cicho po czym musnął delikatnie pulchne usteczka.- A teraz idziemy jeść. Chyba trochę wczoraj popiłeś. Musimy cię napełnić do syta.- złapał małą dłoń w tą swoja o wiele większą i prowadził na dół zdezorientowanego chłopaka.

------------------------------
Nareszcie pojawił się rozdział kochani. Jakoś nie mogłam się zebrać by go opublikować i sama nie wiem dlaczego.
Pamiętajcie ubierać się ciepło i pić dużo herbatki

P.S- Jeżeli pojawiły się jakieś błędy to bardzo was przepraszam jednak piszę rozdziały na telefonie gdyż mój laptop zginął śmiercią nienaturalną już jakiś czas temu i nie zapowiada się na razie bym miała nowy 😫😞

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro