Zakupy
Obudziły mnie promienie ciepłego słoneczka. Otworzyłam oczy, usiadłam na łóżku i się przeciągnęłam. Wstałam i otworzyłam okno. Było ciepło, ale wiał lekki wiatr. Spojrzałam na zegar.
9:17. Super. Znaczy lubię sobie pospać, a zwłaszcza w sobotę. Ale dziś jestem przecież umuwiona z niebiesko-okim na zakupy. Mam tylko 3 godziny i 43 minuty. Ekstra.
Powolnym krokiem skierowałam się do mojej szafy. Wyjęłam biało-[u/k] sukienkę, bieliznę i czarne buty. Skierowałam się w stronę łazienki i otworzyłam drzwi od tego cudownego miejsca.
●●●Time skip●●●
Po przebraniu się, zeszłam na dół coś zjeść. Weszłam do kuchni. Brak taty. Dla mnie to spoczko, bo nie muszę oglądać jego parszywej gęby. Zrobiłam se płatki. W czasie gdy mleko się podgrzewało, ja postanowiłam poszukać rodziciela. Sprawdziłam w salonie. Nie ma. W jego pokoju. Też nie ma, ale za to jest karteczka. Wzięłam ją i poszłam do kuchni nalać mleka do płatków. Po wykonaniu tej czynności, usiadłam do stołu i zaczęłam zajadać.
Kiedy zjadłam była już 10:26. Ale ten czas szybko leci. Poszłam do salonu i włączyłam randomowy serial. Randomowy czyli "Szkoła". Kiedy ten durny serial leciał w tle, mi się przypomniało że nadal nie przeczytałam tej karteczki. Wyjęłam ją z kieszeni i zaczęłam czytać.
Pojechałem do pracy. Wyjechałem do innego miasta. Wrócę za miesiąc. Mam to w dupie, że jesteś nie pełnoletnia. Masz sobie radzić.
Tata
Oke czyli wolna chata. Jej. I tak nie mam przyjaciół, ponieważ ojciec każdego się pozbywał.
Odłożyłam kartkę i zaczęłam oglądać ten serial.
●●●Time skip●●●
Stałam już przed galerią i czekałam na Matt'a. Sprawdziłam godzinę. 13:16. Gdzie on jest? Nagle poczułam jak ktoś zakrywa mi oczy. Trochę się wzdrygnęłam.
-zgadnij kto to?
Ty-emmm.. Matt?
-tak!-wykrzyknął i zdjął mi ręce z twarzy. Ja odwróciłam się na pięcie i ruszyliśmy do galerii.
●●●Time skip●●●(nie mam pomysłu)
Jesteśmy już 6 godzin w tej galerii. Za dwie godziny zamykają. Wielokrotnie próbowałam wyciągnąć z tąd rudowłosego. Ale na marne... Ja kupiłam (wymyśl se jestem leniwa)
Ty-Matt chodźmy już plz
-okej...-i ruszyliśmy w stronę wyjścia
Szliśmy tak powoli. Mimo iż była 19:23, to było ciepło. Byliśmy już pod moim blokiem kiedy nagle Matt złapał mnie za nadgarstek. Popatrzył mi głęboko w oczy, a ja się zarumieniłam.
-masz-podał mi karteczkę z numerem telefonu-zadzwoń kiedyś-ciepło się uśmiechnął i odszedł w kierunku mi nie znanym... Znowu.
♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
Sory że rozdział taki krótki i miał być wcześniej, ale nie długa jadę do Zakopanego i muszę się przygotowywać
Nara moje goferki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro