Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#7

Mijały dni, które w końcu zamieniły się w tygodnie. Starałam się jak tylko mogłam unikać Harrego. W czasie szkoły było zdecydowanie łatwiej, niż na naszych prywatnych korepetycjach. Zachowywałam się wobec niego tak obojętnie jak tylko mogłam, licząc, że dzięki temu moje uczucie magicznie minie. Tak się jednak nie stało.
Jedynym plusem całej tej sytuacji, był fakt, że Max mi wybaczyła.
W noc, w której Harry mnie odwiózł, dostałam od niej sms.

Max
Hej Grace
Długo o tym myślałam i teraz jest mi tak cholernie głupio
To znaczy ty też zachowałaś się chujowo ale wiem że nigdy byś mi tego nie zrobiła
Kocham cię dobranoc

Nie odpisałam.

                               ***

Był ciepły czerwcowy poranek. Nareszcie wakacje. Cieszyłam się nie tylko, bo to koniec wczesnego wstawania, stresu i depresji. Doszła do mnie ulga, że przez bite dwa miesiące nie będę musiała oglądać Harrego. Na samą myśl, mój humor stawał się coraz to lepszy.

Termometr wskazywał prawie trzydzieści dwa stopnie. Normalnie upał.

Postawiłam na białą sukienkę na cienkich ramiączkach z rozkloszowaniem przy kolanie, do tego czarne buty na grubym obcasie i srebrna biżuteria. Przejrzałam się w lustrze i z dumą mogłam stwierdzić, że wyglądam dobrze.

"Ciekawe czy Harry mnie zauważy" Palnęłam się w czoło. Grace przestań o nim myśleć!

Pomalowałam tylko rzęsy i zrobiłam brwi, a usta zajechałam konturówką. Prezentowałam się jednak lepiej niż dobrze. Uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z pokoju. W kuchni nikogo nie zastałam. Podobnie jak w innych pomieszczeniach. Mama nie mogła sobie odpuścić nawet dzisiejszego dnia. Miałam nadzieję, że będzie na zakończeniu. Chociaż raz pojawi się na jakiejś ważnej dla mnie uroczystości.

Po tym, gdy ją odepchnęłam, nasza relacja uległa lekkiej zmianie. Teraz nawet nie rozmawiamy. Jeśli już to tylko wtedy kiedy mamy jechać na zakupy, albo ustalić co zamówimy na kolacje. Czuję się dla niej jak obca osoba. I ona staje się dla mnie kimś zupełnie innym.

Ból, który z dnia na dzień się poteguje, wręcz nie daje mi normalnie funkcjonować. Co jeśli na prawdę zaczynam popadać w depresje? A może to chwilowy kryzys, związany z nagłymi zmianami?

Otrząsnęłam się i spojrzałam na zegarek. Była 9:20. O 10:30 zaczyna się apel. Mam jeszcze sporo czasu.

Tej nocy praktycznie nie spałam. W sumie nie mogę spać już od pewnego czasu. Kładąc się do łóżka, potrafię przeleżeć do samego alarmu, ani razu nie popadając w sen. Nie mam tak codziennie, ale są noce, które są dla mnie przekleństwem. Kolejny powód dlaczego cieszę się z wakacji. Może w końcu uda mi się odespać te wszystkie nieprzespane dni.
Zrobiłam sobie lekkie śniadanie. Właściwie zjadłam tylko tosta z dżemem truskawkowym, popijając wszystko wodą. Upał skutecznie odbierał mi chęci do jedzenia.

Kiedy już ogarnęłam wszystko po posiłku, postanowiłam zadzwoń do Max. Bałam się, że znowu zaśpi, a wizja stania sama jak palec, w ogóle mi nie sprzyjała.

Pierwszy sygnał.

Drugi.

- Halo? - usłyszałam lekko zachrypnięty głos przyjaciółki

- Nie gadaj, że cię obudziłam - przekręciłam oczami

- No to nie gadam

- Jesteś niemożliwa, wstawaj, bo za piętnaście minut będę pod twoim domem - nie czekając na odpowiedź, rozłączyłam się.

Wzięłam małą beżową torebke i założyłam słuchawki. Nie wiem czy w tych butach nie odpadną mi nogi, ale trzeba się poświęcać. Z racji tego, że obcas miał dziesięć centymetrów, jazda na deskorolce nie wchodziła w grę.
Wychodząc z domu, od razu poczułam żar po całym ciele. Nie wierzę, że przez następną godzinę będę musiała stać w tym upale. Muszę znaleźć jakiś cień.

You love me and i love you

Your heart hurts, my does too

And its just words that could be,

but its not word it's just us too

I said fuck you, i hate you

I move out in a heart beat

And i leave now, you cought me

And tell me that you're sorry

W końcu dotarłam pod dom Max. Czułam jak moje kostki krwawią.

Czemu nie założyłam rajstop? I czemu założyłam takie niewygodne buty? Co za desperacja, żeby tylko twój nauczyciel którego boleśnie kochasz, zwrócił na ciebie uwagę.

Podeszłam do ganku (prawie potykając się o śpiącego na schodach kota) i zapukałam do drzwi.
Po chwili otworzyła je Max, na której widok zdębiałam. Jakim cudem wygląda tak dobrze?! Wiedziałam, że ma talent, ale dzisiaj przeszła samą siebie. Jak jej się udało wyrobić w tak krótkim czasie?
Miała na sobie obcisłą czarną spódniczkę, która sięgała jej przed kolana, do tego zwiewny crop top z opadającym jednym rękawkiem. Całość dopełniała liczna biżuteria - głównie bransoletki i pierścionki - oraz wysokie platformy. Jej makijaż był jak zwykle idealny. Czarny cień i konturówka pod oczy, idealnie podkreślały jej piękne niebieskie tęczówki.

- Nie będzie ci ciężko chodzić w tych butach? - zapytałam kiedy udało mi się otrząsnąć z szoku

W odpowiedzi tylko się zaśmiała i zlustrowała mnie wzrokiem.
- Nie bardziej niż tobie G. Ale się odjebałaś - poruszyła znacząco brwiami - Chyba wiem dla kogo.
Posłałam jej kukśtańca.

- Ała no dobra już - powiedziała z udawanym smutkiem - chodźmy już bo zaraz rozpocznie się apel, a mamy jakieś - przerwała by spojrzeć na ekran telefonu - dziesięć minut!?

Wybiegłyśmy i tym razem serio potknęłam się o kota. Prawie straciłam równowagę, gdyby nie szybka reakcja Max. Posłałam jej wdzięczne spojrzenie.
Na prawdę nie chciałam, żeby moja piękna biała sukienka została ozdobiona ziemią i zielonymi plamami od trawy.

Biegłyśmy tak szybko jak to możliwe. Moja nieistniejąca kondycja zbyt wcześnie dała o sobie znać, bo po niespełna dwóch minutach biegu dostałam kolki. Niech cię szlag kondycjo!
Udało nam się dotrzeć akurat w momencie, w którym był śpiewany hymn. Szybko odnalazłam swoją klasę i pociągnęłam Max w tym kierunku. Zdyszane, ale szczęśliwe stanęliśmy na swoich miejscach i odśpiewaliśmy końcówkę hymnu.
Po zakończeniu rozniosły się oklaski, do których również się przyłączyłam.

Rozglądałam się po wszystkich, szukając tej konkretnej osoby. Chciałam go ignorować i myślę, że szło mi to dobrze, ale nie mogę nic poradzić na niewyobrażalną chęć spojrzenia na niego. W końcu. Znalazłam go.
Siedział niedaleko, przede mną. Mogłam widzieć jego idealny profil. Miał na sobie białą koszulę, z rozpiętymi dwoma guzikami i spodnie od garnituru. Do tego skórzane mokasyny. Kurwa on jest zbyt przystojny. Momentalnie poczułam jak miękną mi kolana. Co za chuj, to powinno być nielegalne. Jakim cudem jego widok aż tak na mnie działa?
Chyba wyczuł, że ktoś mu się przygląda, bo zaczął rozglądać się po innych. Jego wzrok był niepewny i kiedy nasze spojrzenia się spotkały, mogłam zauważyć jak wyraz jego twarzy się zmienia. Zmarszczył lekko brwi i szybko odwrócił wzrok, nerwowo poprawiając się na krześle.

Nie wiem dlaczego, ale widok jego zakłopotania wprawił mnie w jeszcze lepszy nastrój niż rano. Byłam coraz to bardziej przekonana, że jednak może coś być na rzeczy.
Zauważyłam, że kiedy przez ostatnie tygodnie, stałam się wobec Harrego obojętna, starałam się zachowywać jak najbardziej profesjonalnie, bez żadnych podtekstów odpowiadałam na jego pytania, zwracałam się do niego formalnie (oprócz na korepetycjach, w końcu miałam mówić mu po imieniu) - to w pewnym momencie zaczęło go denerwować. Widziałam to. Coraz częściej przyłapywałam go na przyglądaniu mi się w klasie, bądź na korytarzach szkolnych. Jego nieudane próby zbliżenia się do mnie, po jakimś czasie zaczęły mnie bawić.
Nie czułam się winna, nie mialam ku temu powodu. Sam tego chciał. Dał mi jasno do zrozumienia, że nasza relacja opiera się tylko i wyłącznie na nauczyciel-uczennica.
Zakończenie dobiegało końca, a ja przez ten cały czas czułam przewiercający mnie na wylot wzrok swojego nauczyciela.

                             ***

- No chyba sobie żartujesz!? - niemal wykrzyczałam, patrząc jak moja rodzicielka w spokoju popija kieliszek wina.

Był już wieczór. Niedawno wróciłam od Max. W tym roku nie udało mi się zdobyć świadectwa z paskiem, ale mało brakowało. Może uda mi się w czwartej klasie.

Wracając.

Wróciłam do domu niecałe pięć minut temu, i zastałam coś co zmroziło mi krew w żyłach. Niechcący podsłuchałam rozmowę mamy z jakimś - jak się przed chwilą dowiedziałam - Stevenem.

- Grace - zaczęła ze stoickim spokojem - Myślałam, że jesteś już na tyle dorosła, żeby zrozumieć pewne sprawy - wstała i skierowała się do salonu.
Poszłam za nią. Podeszła do okna, a ja usiadłam na jednym z foteli, patrząc na nią wyczekująco

- To dość świeża sprawa. Nie chciałam ci o niej na razie mówić, póki nie byłam tego wszystkiego pewna - wzdychnęła - ale skoro już się wydało to jestem zmuszona powiedzieć ci prawdę - odwróciła się w moim kierunku i usiadła naprzeciwko mnie, wcześniej stawiając kieliszek na naszym okrągłym stole.

- Steve niedawno się tu wprowadził. Właściwie to został przeniesiony z Nowego Jorku, tutaj do Sant Louis. Jest moim sekretarzem. Od razu złapaliśmy wspólny język. Jest na prawdę cudownym facetem Grace. Czuję się przy nim taka - przerwała na chwilę, żeby znaleźć odpowiednie słowo - wyjątkowa.

Czułam jak wszystko się we mnie gotuje. Nie wiedziałam czemu, aż tak na to reaguję. Przecież marzyłam o szczęściu mojej mamy. Chciałam żeby znowu kogoś pokochała. A teraz? Dlaczego mam do niej żal?

Nie odezwałam się ani słowem. Nawet nie spojrzałam na matkę. Po prostu poszłam prosto do swojego pokoju. Z trzaskiem zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam się na łóżko. Podparłam brodę o dłonie i cicho zaszlochałam. Czemu ta informacja aż tak na mnie wpłynęła? Może podświadomie boję się, że ten koszmar powróci? Że mama odtrąci mnie na bok, a ten cały Steve stanie się jej oczkiem w głowie?

Albo gorzej. Na początku będzie piękne, będziemy tacy szczęśliwi, a po ślubie mężczyzna pokaże swoje prawdziwe oblicze. Znowu powróci nasz najgorszy koszmar.
Chciałam sięgnąć po torebkę, jednak zapomniałam, że zostawiłam ją na blacie kuchennym. Ocierając łzy, wstałam z łóżka i skierowałam się do biurka. Wyjęłam swój laptop i napisałam do Max.

G
Chcesz się jutro spotkać? Chodźmy do kina

Widziałam, że była aktywna dwadzieścia minut temu. Szczerze wątpiłam na szybką odpowiedź.

Czułam się brudna. Rozmazany tusz, zostawił mi ciemne cienie pod oczami, a włosy - wcześniej co trochę mokre od potu - zaczynały nieprzyjemnie pachnieć. Zanim poszłam do łazienki przejrzałam jeszcze facebooka. Nie wiem czy ten dzień mógłby być jeszcze gorszy niż dotychczas. Najwyraźniej tak. Bo niechcący natknęłam się na post Harrego. Kilka dni wcześniej dodał mnie do znajomych. O mały włos nie zemdlałam kiedy zobaczyłam powiadomienie.

Opublikował zdjęcie, na którym widoczny był z jakąś kobietą. Była bardzo ładna. Miała długie blond włosy z jaśniejszymi pasemkami, a jej długie rzęsy podkreślały ciemnobrązowy odcień oczu. Do tego pełne usta. Zawsze chciałam takie mieć. Oboje się uśmiechali i patrzyli na siebie z tym samym błyskiem w oku. Coś ścisnęło mnie w sercu. Nad zdjęciem widniała emotka uśmiechu i serduszka z podpisem "Wakacje czas zacząć". Z sercem łomotającym w piersi przeglądałam komentarze

Widać że wieczór będzie udany panie Jones 🌝
Stary zaskakujesz
Miłej nocy kochani mruk mruk

Kto kurwa pisze mruk mruk - pomyślałam i z impetem zamknęłam laptopa.

Na drżących nogach doczłapałam się do przełącznika i zapaliłam światło. Wzrok musiał przyzwyczaić się do nagłej jasności, jednak byłam tak zdezorientowana, że praktycznie nie odczułam różnicy. Poza tym na dworze nie było aż tak ciemno.

Przetarłam obolałe oczy i podeszłam do drzwi szafy. Standardowo wyjęłam szare dresy i czarny crop top, po czym poszłam w stronę łazienki.
Nie chciałam zbyt dużo myśleć o tym co dziś się wydarzyło. Moja wcześniejsza pewność, że jednak Harry żałował swoich słów minęła szybciej niż przypuszczałam. Do tego informacja o Stevenie. Palant.

Po odświeżeniu się, nałożyłam maseczkę i wyszłam do kuchni. Nigdzie nie było śladu mamy. Odetchnęłam z ulgą. Jedyne czego aktualnie potrzebowałam to cisza i spokój. Potrzebował dłuższej chwili samotności.
Zrobiłam sobie sałatkę owocową, a na przegryzke tosty z masłem. Jedząc przypomniało mi się, że wysłałam wiadomość do Max.
Sięgnęłam po torebkę i wyjęłam z niej telefon. Weszłam w aplikację. Nadal nic.

Alternator
Aktywny(a) godzinę temu

Zaczęło mi się nudzić, więc zrobiłam jej spam emotek i jakiś głupich zdjęć, które znalazłam na pintereście. Zaśmiałam się wyobrażając sobie reakcje przyjaciółki kiedy wejdzie na czat.

Odłożyłam telefon i w tym samym momencie zawibrował, dając znać, że dostałam wiadomość.
Zmarszczyłam brwi. Czemu Max pisze do mnie przez smsy? A co jeśli to Hunter?
Od czasu naszego pocałunku nie odzywał się do mnie więcej. Urwał kontakt z dnia na dzień. A tydzień później odszedł również z zespołu. Czasem zastanawia mnie co robi. Jest mi żal, że wyszło w ten sposób. Mimo, że zachował się jak dupek, tęsknię za nim. Był moim przyjacielem, tak samo jak Max.
Spojrzałam na wyświetlacz. Zamarłam.

Harry
Hej jeśli widziałaś mojego ostatniego posta to wiedz, że to nie ja go napisałem.
Ta dziewczyna to Emily - moja dawna przyjaciółka z czasów szkolnych.
Mój durny kumpel wszedł mi na konto i napisał ten głupi post.
To zdjęcie jest z przed kilku miesięcy.
Mieliśmy wtedy spotkanie klasowe po ponad dziesięciu latach.

Byłam w szoku. Czemu mi to mówi? Co mnie to obchodzi, przecież nie musi mi się tłumaczyć.

Grace
No okej ale czemu mi się tłumaczysz?

Odłożyłam telefon. Szybko wstałam i trzęsącymi się dłońmi zdjęłam maseczkę. Chodziłam po kuchni w tę i z powrotem. Nie mogłam opanować szybkiego oddechu.

Co to ma znaczyć?! Mówi mi, że to co się stało między nami było złe. Cała ta sytuacja nie miała prawa bytu. Daje mi sprzeczne sygnały. Próbuje się do mnie zbliżyć. Czuję jego wzrok na sobie. I nagle pisze mi takie coś. Dlaczego.

Moje rozmyślenia przerwał odgłos przychodzącej wiadomości. Rzuciłam się w stronę blatu, na którym leżał telefon. Nie odblokowując ekranu odczytałam

Harry
Bo mi zależy tylko na tobie

_________________

Ciekawe co to będzie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro