Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#5

- Ale stara słuchaj jestem w szoku
Szłyśmy właśnie do szkoły. Majowe słońce przyjemnie otulało moją twarz.

- Ja też, myślałam o tym całą noc - powiedziałam patrząc na Max. Wydawało mi się, że przeżywała tą sytuację bardziej niż ja.

- Muszę go kiedyś zobaczyć. Ej weź mu zrób zdjęcie z ukrycia - na te słowa zaśmiałam się i rozbawiona pokręciłam głową - No co? - zapytała widząc moją reakcję.

- Wyobraź to sobie - zaczęłam z trudem opanowując śmiech - Siedzimy sobie we dwoje, ja robię zadania, a on na mnie patrzy. W pewnym momencie wyjmuję telefon i próbuje mu zrobić zdjęcie spod biurka, ale włącza mi się latarka

- O matko umarłabym chyba - powiedziała Max z piskiem

- Dlatego tego nie zrobię - skwitowałam, na co dziewczyna przyznała mi rację.

Idąc rozmawiałyśmy o dzisiejszej lekcji matematyki. Podobno pan Armoon się rozchorował. Nie życzyłam mu źle, ale cieszyłam się, że nie będę musiała się z nim widzieć - przynajmniej na jakiś czas.
Ciekawiło mnie tylko kto go zastąpi. Przez myśl przeszło mi, że mógłby to być Harry. To by było zbyt piękne.

                               ***

Stałam oparta o czyjąś szafkę, czekając, aż Max wreszcie znajdzie swój podręcznik od matmy.

- Na prawdę nie wiem po co ci ten podręcznik. Może nie będzie dzisiaj lekcji - powiedziałam znudzona

- Skąd wiesz, jeśli mamy mieć nowego nauczyciela to wolę nie mieć z nim kłopotów jak z tym starym dziadem

- W sumie racja

Spojrzałam w stronę wyjścia. Nie chciało mi się tutaj siedzieć. Minęła dopiero pierwsza lekcja, a ja miałam już dość. Jedyne co mnie trzymało przy życiu to fakt, że po szkole mam zamiar iść do sklepów. Potrzebuję nowych ubrań.

Okej Grace, jeszcze tylko sześć lekcji - pomyślałam.

W tym samym momencie rozległ się dzwonek i ruszyłam w stronę klasy. Odwróciłam się jeszcze w stronę Max, która akurat znalazła podręcznik i szła za mną.

- Jak mogłaś mnie zostawić - powiedziała z udawanym oburzeniem

- Wybacz, nie chcę mieć przejebane u nowego nauczyciela.

Wchodząc do klasy, usiadłam obok okna. Miałam nadzieję, że widoki umilą mi dzisiejszy dzień. Ułożyłam plecak na ławce i oparłam o niego ramiona. Chciało mi się spać. Leżałam tak, do momentu, w którym do klasy wszedł nasz dyrektor - pan Pai. Widząc go wyprostowałam się i poprawiłam włosy. Doskonale wiedziałam, że cenił sobie schludność i nie chciałam wylądować na dywaniku.

- Witajcie w ten piękny dzień - zaczął, a w klasie rozległy się ciche jęki - Zapewne wiecie, że pan Armoon jest na zwolnieniu z powodu kłopotów ze zdrowiem. Dlatego też w najbliższym czasie nie będzie w stanie przeprowadzać zajęć. W związku z tym będziecie mieć zastępstwo z naszym nowym nauczycielem matematyki. To będzie jego pierwsza styczność z nauczaniem w tak dużej grupie i mam nadzieję, że będziecie dla niego mili - powiedział i wskazał w kierunku drzwi - panie Jones proszę wejść.

Poprawiłam się wygodniej na krześle i spojrzałam na siedząca za mną Max. Obie miałyśmy ten sam błysk w oku. Dziewczyna przygryzła wargi nachyliła się w moją stronę.

- Ciekawe co to za seksiak - szepnęła na co ja zaśmiałam się pod nosem i wrociłam na miejsce

W tym samym momencie do klasy wszedł mężczyzna. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
To był Harry. Mój korepetytor jest od dziś moim nowym nauczycielem od matematyki. Poczułam jak wszystkie moje mięśnie nagle się spięły, a żołądek zacisnął się niemal tak mocno, że miałam ochotę zwymiotować.
Jaka niby jest szansa, że to musiał być akurat on?

Nie mogłam się ruszyć. Siedziałam tak z szeroko otwartymi oczami, na których widniało zaskoczenie. Nie wyglądał już tak blado jak wczoraj. Wręcz przeciwnie, muszę przyznać, że wyglądał jeszcze lepiej niż kiedykolwiek. Jak to jest możliwe? Myślałam, że nie może być już bardziej przystojny. Najwyraźniej się myliłam.
Patrzyłam tylko jak powoli, niepewnym krokiem, podchodzi do dyrektora i podaje mu dłoń

- Witam panie Pai, mam nadzieję że nasza współpraca będzie owocna - powiedział po czym wyłonił swój cudny uśmiech, na którego widok jeszcze bardziej się spięłam

- Dzień dobry - zwrócił się w stronę klasy - Nazywam się Harry Jones i jak już wiecie będę waszym tymczasowym nauczycielem matematyki - przerwał upewniając się, że skupił na sobie uwagę uczniów.

Rozglądając się po klasie napotkał mój wzrok. Widziałam jak jego oczy się rozszerzają. Miał tak samo zdziwioną minę jak ja. Po chwili się opanował i odchrząknął - Cieszy mnie to, że będę mógł was uczyć - skończył. Zapadła cisza.

- No dobrze w takim razie ja już sobie pójdę. Do widzenia - powiedział dyrektor, po czym zniknął za drzwiami, zostawiając Harrego na pastwę losu.

Stał tak jeszcze przez chwilę po czym klasnął w dłonie i podszedł do biurka. Wziął dziennik i zaczął go kartkować. Stał odwrócony plecami, więc miałam dobry widok na jego tyłek. Mogłam się na niego patrzeć bezkarnie.
Wtedy mężczyzna się odwrócił i spojrzał wprost na mnie. Uśmiechnął się i ponownie wbił wzrok w dziennik. Cholera. Ciekawe czy widział jak go obczajałam. Nie wiem czy zdążyłam odwrócić wzrok, zanim się obejrzał. Umrę ze wstydu jeśli mnie na tym przyłapał. Opadłam na ławkę i czułam jak fala wstydu zalewa moje policzki. Już wolałam Armoona. Widzenie się z Harrym więcej niż dwa razy w tygodniu chyba mnie zabije. Nie wytrzymam takich emocji.
Poczułam jak ktoś przybliżył się do mojej ławki. Uniosłam głowę i moim oczom ukazał się Harry.

- Rozumiem, że miała pani ciężką noc, jednak proszę nie zasypiać na moich lekcjach - powiedział, na co niektórzy zareagowali śmiechem.
Szybko się wyprostowałam i poprawiłam włosy.

- Przepraszam - powiedziałam cicho, unikając kontaktu wzrokowego.

- Dzisiaj będzie lekcja organizacyjna. Poznamy się trochę - zwrócił się do klasy, kompletnie ignorując moje przeprosiny.

Poczułam się trochę głupio, jednak zignorowałam ten fakt. Nie mogę liczyć przecież na specjalne traktowanie. Niestety.

- Będę sprawdzać obecność, osoby z wyczytanym nazwiskiem proszę, aby wstały i przedstawiły się. Opowiedziały trochę o sobie. Jeśli ktoś nie chce po prostu tego nie robi - dodał z uśmiechem wyłaniającym swoje idealne zęby.

Słyszałam jak niektóre dziewczyny pisnęły z zachwytu. Nie zesrajcie się - pomyślałam.

Harry wyczytywał kolejne nazwiska, aż w końcu przyszła moja kolej. Przez ten cały czas czułam ogromny stres. Mimo, że wczoraj było na prawdę niesamowicie, dzisiaj czuję, że jest inaczej. Niezręcznie.
Powoli wstałam i spojrzałam na mężczyznę. Ten uniósł lekko głowę i z zaciekawieniem czekał, aż zacznę mówić. Przełknęłam ślinę.

- Nazywam się Grace La rosa. Jestem pochodzenia włoskiego. Moi rodzice są z Włoch i przyjechali tu do Sant Louis przed moimi narodzinami. W wolnym czasie lubię słuchać muzyki, grać na swojej gitarze elektrycznej i oglądać filmy. Czasem poczytam jakąś książkę - skończyłam i zauważyłam jak w kącikach ust mężczyzny pojawia się lekki uśmiech. Zdziwiona uniosłam lewą brew.

- Bardzo ciekawe - powiedział po chwili - Włoskie kobiety uważane są za jednyne z najpiękniejszych na świecie. Możesz usiąść - dodał.

Byłam w szoku. To co powiedział sprawiło, że zakręciło mi się w głowie. Teraz jestem już niemal pewna, że może mnie podrywać. A może się mylę? Odgoniłam od siebie tę myśl i spojrzałam na Harrego. Wciąż na mnie patrzył. Po chwili jego oczy zjechały na dół, zatrzymując się w okolicy moich ust. Przeszło mi na myśl, że mógłby chcieć mnie pocałować. Istniała taka opcja. Czułam to jak na siebie działaliśmy. Siła tego przyciągania była niesamowita. Spuściłam wzrok i zaczęłam skubać paznokcie. Nie mogę ciągle myśleć o takich rzeczach.

Grace opanuj się - skarciłam się w myślach.

                               ***

Wychodząc z klasy powiedziałam Max, że muszę iść do łazienki i ma na mnie nie czekać. Była pora lunchu, a ja po raz pierwszy od dawna nie czułam głodu. Wciąż miałam zaciśnięty żołądek. Efekt Harrego.

Przeciskając się przez tłumy ludzi, ledwo udało mi się dojść do łazienki. Szybko wbiegłam do kabiny i zamknęłam drzwi na klucz. Usiadłam na sedesie. Musiałam uspokoić oddech.
Wciąż nie docierał do mnie fakt, że od dziś Harry jest moim nauczycielem.

To co powiedział przy klasie nadal dźwięczało mi w uszach. Uważał mnie za piękną. Przyznał to bez wstydu.

Z jednej strony czułam ekscytację, nie mogłam się opanować, ale z drugiej byłam na niego zła. Mówiąc takie rzeczy może wpakować mnie w kłopoty. Nie chcę być obiektem plotek o fałszywym romansie z nauczycielem. Inni widzieli jak na mnie patrzył? Jak mogłam być tak nieostrożna.

Ktoś wszedł do łazienki i z bólem zdałam sobie sprawę, że były to dziewczyny z mojej klasy. Po głosie poznałam jedną. Była to Agnes. Klasowa gwiazdeczka. Od początku nie przypadłyśmy sobie do gustów. Nie miałam z nią żadnych dram, po prostu nawzajem się ignorowałyśmy. Może czasem posyłała mi dziwne spojrzenia, jednak ja starałam się nie zwracać na nie uwagi.
Postanowiłam przeczekać. Nie chciałam przy nich wychodzić.
Z niewiadomych przyczyn, krępowało mnie to.

- Hej dziewczyny - zaczęła jedna z nich - Ten nowy od matmy jest kurewsko przystojny - powiedziała na co wszystkie trzy zareagowały chichotem

- No wiem - powiedziała Agnes, w jej głosie było czuć podniecenie - Jest tak przystojny, że nie mogłam oderwać od niego wzroku. A ten jego uśmiech, myślałam, że sie rozpłynę.

- A tak w ogóle - wtrąciła trzecia z nich - Słyszałyście co powiedział o Grace?

Na dźwięk swojego imienia, zamarłam. Przybliżyłam się do drzwi i nasłuchiwałam. Serce waliło mi jak szalone.

- No słyszałam właśnie. Ten tekst o tym, że jest piękna - zaśmiała się Agnes - Nie że coś może i brzydka nie jest, ale ja jestem ładniejsza.

- Zdecydowanie

Suki.

Stały tam przez jakieś następne kilka minut i rozmawiały o dzisiejszej szkolnej imprezie. Poczułam nieprzyjemny ból w okolicy karku i omal nie syknęłam z bólu. Brakowało mi jeszcze tego, żeby być przyłapana na podsłuchiwaniu.

Impreza szkolna - przypomniałam sobie. Cholera jak mogłam o tym zapomnieć. Teoretycznie nie muszę na nią iść, jednak w sumie chciałabym. Zwykle omijałam tego typu imprezy. Zastanawiałam się czy Max przyjdzie. Muszę ją o to zapytać.

Kiedy w końcu wyszły odetchnęłam z ulgą.
Wyjęłam telefon i spojrzałam na godzinę. Za niecałe dziesięć minut skończy się przerwa. Wyszłam z kabiny i udałam się w stronę stołówki.
Wchodząc do sali niemal od razu zauważyłam Max. Siedziała i pisała coś w notatniku. Podeszłam do niej na palcach i zasłoniłam jej oczy.

- Kurwa co jest - krzyknęła, zwracając przy tym na nas uwagę. Kilka osób obejrzało się w naszą stronę - Co ty robisz? - zapytała półszeptem

- Max słuchaj muszę ci to powiedzieć - zaczęłam zdyszana. Usiadłam obok niej i pochyliłam się w jej kierunku. Zignorowałam jej zdziwioną minę i wyszeptałam - Ten nowy od matmy to właśnie mój korepetytor.

- No nie pierdol - powiedziała z ekscytacją w głosie - Ten seksiak jest twoim korepetytorem!? Matko on jest tak przystojny, aż ci zazdroszczę - dodała oburzona. Jej reakcja mnie rozbawiła. Pokręciłam głową i pocałowałam ją w czoło.

                              ***

Wbiegłam do domu i cudem uniknęłam upadku o czyjąś torbę. Zdezorientowana rozejrzałam się po salonie i zauważyłam siedzącą na fotelu mamę. Miała zamknięte oczy. Spała. Ostrożnie na palcach weszłam po schodach i zamknęłam się w pokoju. Rzuciłam plecak na łóżko i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej długą - bo aż do kostek - czarną sukienkę na ramiączkach i zawiesiłam ją na szafie. Najgorszej będzie mi dobrać do niej buty. Na myśl, że pójdę na szkolną imprezę, na której może być Harry, poczułam motylki w brzuchu. Fala ekscytacji zalała moje ciało.
Przebrałam się w coś wygodniejszego i szybko skoczyłam do łazienki. Myjąc ręce przyglądałam się swojemu odbiciu. Pod oczami widniał mi rozmazany tusz. Wzdychnęłam i zmyłam go wodą.
Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapki z sałatą i rzodkiewką. Wchodząc do salonu zauważyłam, że mama nadal spała. Usiadłam na kanapie i zaczęłam powoli przeżuwać. Mimo, że praktycznie nic nie jadłam, nie czułam głodu. Byłam zbyt podekscytowana, żeby jeść. Dzisiejszy wieczór musi być udany. Max obiecała mi już, że przyjdzie. Z myśli wyrwał mnie dźwięk przychodzącego smsa. Sięgnęłam po telefon i zobaczyłam wiadomość od Max

Max
Wezmę ze sobą Huntera 😸 uparł się żeby iść

Grace
Dobra

Odłożyłam telefon z powrotem na miejsce i usiadłam wygodniej na kanapie.

Hunter.

Ciekawe czy Harry się zjawi. Jeśli tak to będzie idealna okazja, żeby sprawdzić moje dotychczasowe podejrzenia. Muszę się przekonać czy jest mną zainteresowany.
W głębi duszy czułam, że odpowiedź jest twierdząca.

Nie dokończyłam posiłku. Wstałam i włożyłam kanapki do pojemnika, a pojemnik do lodówki. Wchodząc na schody obejrzałam się jeszcze w kierunku śpiącej mamy. Głowę miała odchyloną na bok i cicho pochrapywała. Przez myśl przeszło mi, że pewnie czekała na mnie, aby zrobić mi niespodziankę, ale zmęczenie wzięło górę.
Wróciłam do pokoju i spojrzałam na zegarek. Za dwie godziny zacznie się impreza. Muszę zacząć się szykować.

                              ***

- Mamo wychodzę - rzuciłam podchodząc do blatu kuchenki. Kobieta odwróciła się w moją stronę, przerywając wcześniejsze zajęcie.

- Okej, baw się dobrze - powiedziała całując mnie w czoło. Mokry ślad pocałunku pozostawił mi nieprzyjemne uczucie, jednak nie mogłam tego po sobie pokazać.

Nigdy nie lubiłam być całowana. Wydawało mi się to co najmniej obrzydliwe. Ale z drugiej strony namiętne pocałunki z Harrym wydawały się kuszące.
Uściskałam mamę na pożegnanie i wyszłam z domu.
Wyjęłam telefon z torebki i wybrałam numer Max.
Odebrała po czterech sygnałach.

- Halo?

- Hej właśnie wyszłam - powiedziałam potykając się o mały kamyczek.
Miałam buty na dość wysokim obcasie, które swoją drogą były niezbyt wygodne.

- Super, a ja właśnie jestem obok domu Huntera, spotkamy się przy wejściu do szkoły - jej głos był nieco zachrypnięty, ale byłam pewna, że cieszy się tak samo jak ja.

Podejrzewałam, że jest to spowodowane Hunterem. Wydawało mi się, że jej się podoba, tylko nie wiem czy on to widzi. W sumie pasowaliby do siebie. Oboje mają duszę artysty, lubią ten sam gatunek muzyki i grają ze sobą w zespole. Para idealna.

Przechodziłam właśnie obok biblioteki, gdy nagle zauważyłam znajomą postać. Szybko schowałam się za najbliższym krzakiem. Sama nie wiedziałam czemu to zrobiłam. To chyba kazał mi zrobić instynkt.

Patrzyłam jak Harry wchodzi do biblioteki. Nie zauważył mnie. To dobrze. Zastanawiałam się czy pójść za nim, jednak po chwili wahania stwierdziłam, że to zrobię. Wychyliłam się i spokojnym krokiem podeszłam do solidnych drzwi wejściowych. Z trudem udało mi się je otworzyć i gdy już to zrobiłam uderzył mnie charakterystyczny zapach farby drukarskiej i starych książek.

Rozglądałam się za mężczyzną. Nigdzie go nie widziałam. Przemierzając półki zauważyłam dział z matematyką.
Pewnie tam jest - pomyślałam i ruszyłam w tamtym kierunku.

Tak jak myślałam, tak było. Stał pośród książek oparty ramieniem o jedną z półek. Wyglądał na zamyślonego. Jego wydęte wargi i zmarszczone brwi dodawały mu seksapilu. Nie mogłam się ruszyć. Widok jego piękna był hipnotyzujący. Po raz kolejny udało mu się mnie urzec.

Dałam krok naprzód, a zaraz po nim kolejny. Szłam wartko i pewnie. Kiedy znalazłam się dostatecznie blisko niego, chwyciłam za jedną z książek, udając, że mnie interesuje.

"Idee, które zmieniły świat" - głosił tytuł.

Otworzyłam ją i przejechałam wzrokiem po tekście. Odchrząknęłam mając nadzieję, że wytrącę mężczyznę z transu.

- Grace? - powiedział nagle. Spojrzałam na niego nieobecnym wzrokiem i z udawanym zdziwieniem otworzyłam szeroko oczy.

- Harry, dobry wieczór - powiedziałam promiennie

- Widzę, że bierzesz sobie matematykę do serca - uśmiechnął się blado - To dobrze - dodał nie spuszczając ze mnie swoich pięknych oczu.

Odwróciłam się do niego całym ciałem i oparłam głowę o regał. Był ode mnie wyższy o co najmniej trzydzieści centymetrów. Patrząc na niego prawie łamałam sobie kark.

- Nie idziesz na dzisiejszą imprezę? - zapytałam poprawiając włosy.

Zdziwiła mnie łatwość słów, które wypowiadałam. Sama nie wiem czemu jestem taka odważna. Zastanawiałam się czy moje zachowanie nie jest przesadnie zalotne.

Widząc moje chwilowe zakłopotanie, mężczyzna uśmiechnął się - tym razem szerzej - i przysunął się bliżej mnie, tak bym mogła wyczuć jego perfumy. Imbir. Ciekawe.
Serce waliło mi jak szalone. Niemal czułam jego oddech na swoim czole. Przejechał wzrokiem po moim całym ciele, na co przeszedł mnie dreszcz. Nagle wysunął dłoń i owinął sobie kosmyk moich włosów o palec wskazujący. Bawiąc się nimi, nie odrywaliśmy od siebie wzroku. Czułam jak atmosfera między nami staję sie na tyle rzadka, że brakuje mi tchu.

- Idę, ale najpierw musiałem wpaść tutaj, po stare podręczniki. Poza twoją klasą, uczę też inne i muszę ogarnąć lepiej materiał i podstawę programową - wzdychnął - Strasznie dużo papierkowej roboty.

- Rozumiem - powiedziałam krótko i spuściłam wzrok. Odsunęłam się nieco od mężczyzny, przez co ten opuścił dłoń.

Czyli będzie. Po raz kolejny poczułam przyjemny ucisk w klatce. Z trudem powstrzymywałam się od uśmiechu. Ponownie spojrzałam na mężczyznę, który cały czas uważnie mnie obserwował. Jego włosy były ułożone niedbale. Niektóre wystające kosmyki wpadały mu na czoło. Po lekkim zaroście mogłam wywnioskować, że nie golił się od mniej więcej czterech dni. Pasował mu. Jak wszystko zresztą. Postanowiłam przerwać ciszę.

- W takim razie do zobaczenia - powiedziałam, odbijając się od półki

- Do zobaczenia - krzyknął, kiedy ja byłam już przy wyjściu.

Nie odwracałam się, jednak wiedziałam, że mężczyzna patrzył jak wychodzę.
Ten wieczór będzie udany.

Wychodząc z biblioteki udałam się prosto w stronę szkoły. Przyjemny chłodny wiaterek otulał moje ciało. Wypuściłam powoli powietrze, które nieświadomie trzymałam przez ten cały czas w płucach. Miałam ochotę na papierosa. Przekraczając próg szkoły obiecałam sobie, że po wszystkim zapalę.

                                ***

Czekając na przyjaciół, obserwowałam zbierających się uczniów. Wśród nich zjawiła się Agnes wraz ze swoją bandą. Wzdrygnęłam się nieświadomie kiedy ta spojrzała w moją stronę. Szybko odwróciła wzrok, marszcząc przy tym brwi. Wyczułam od niej wrogość, jednak nie popsuło mi to humoru. Nic nie jest w stanie zepsuć mi tego wieczoru.

Spojrzałam na ekran telefonu. Była równo 18. Max i Hunter powinni zjawić się za niedługo. Nie zdążyłam schować telefonu, gdy nagle przy mnie zjawiła się przyjaciółka. Rozpromieniona, oparła dłoń o ramię Huntera, który powitał mnie nieśmiałym uśmiechem. Odwzajemniłam ten gest i w milczeniu ruszyliśmy w stronę sali, w której miała być impreza.
Otwierając drzwi od razu rzuciła mi się w uszy głośna muzyka. Niektórzy uczniowie zbierali się przy DJ-u, proponując swoje kawałki, inni tańczyli, a jeszcze inni opierali ściany.

- Idę po coś do picia - powiedziała Max - Chcecie coś? - zignorowałam jej pytanie, bo byłam zbyt zajęta szukaniem Harrego. Ciekawe czy już jest.

- Grace? - dobiegł do mnie głos przyjaciółki

- Nie na razie nie chcę - powiedziałam nieobecna, na co dziewczyna prychnęła rozbawiona

- Jasne idź do swojego księcia - szepnęła i puściła do mnie oczko, po czym pociągnęła zdziwionego Huntera w stronę stołu z przekąskami.

Patrzyłam jak się oddalają i wróciłam do wcześniejszego zajęcia.
Przepychając się przez tłumy ludzi, w końcu udało mi się go dostrzec. Stał na drugim końcu sali. Rozmawiał zaciekle z nauczycielami, co trochę śmiejąc się, ujawniając przy tym jego idealnie białe zęby. W dłoni trzymał kubek z sokiem.
Zastanawiałam się czy podejść bliżej, jednak po chwili szybko odgoniłam tą myśl. Może kiedy będzie sam, uda nam się porozmawiać. Zrezygnowana odeszłam, nie zdając sobie sprawy, że mężczyzna przez ten cały czas miał mnie na oku.

- Hej G wzięłam ci sok - powiedziała Max, podchodząc do mnie w podskokach. Miała tyle energii. Zazdrościłam jej tego.

- Dzięki - wzięłam od niej kubek i upiłam łyk. Wykrzywiłam się na uderzający smak wiśni. Nigdy nie przepadałam za wiśniami - Więc - zaczęłam po chwili - Może zatańczymy?

Na tą nagła propozycje Hunter z Max spojrzeli po sobie, po czym przerzucili na mnie wzrok budzący podejrzenie.

- Ty się dobrze czujesz? - zapytał Hunter - Nigdy nie tańczysz.

- Dzisiaj mam na to ochotę - odpowiedziałam z promiennym uśmiechem, na który sama się zdziwiłam.

Byłam niemal pewna, że ma to związek z Harrym. Chciałam, żeby zobaczył mnie w obecności innego. Zaczęłam sobie zdawać sprawę, że moja chęć wzbudzenia w nim zainteresowania, jest wręcz chora.

Nie czekając na odpowiedź, chwyciłam Huntera za dłoń i zaciągnęłam go na środek sali. Max udała się za naszym śladem. Kątem oka widziałam lekkie zażenowanie na jej twarzy.
Wchodząc na parkiet przybliżyłam się do Huntera i zaczęłam zalotnie kołysać biodrami, kręcąc przy tym lekko głową. Tańcząc z przyjaciółmi czułam się niemal jak ryba w wodzie. Nie sądziłam, że może być tak fajnie. Po chwili Hunter złapał mnie mocniej za talię i zbliżył nieco tors do mojej klatki piersiowej. Czułam jak nasze serca biją tym samym rytmem. Widziałam w jego oczach coś na kształt błysku połączonego z podnieceniem. Podobało mu się to. Mi zresztą też. Kąciki moich ust wykrzywiły się w uśmiechu. Skrzywiłam głowę i patrzyłam na przyjaciela. Zdałam sobie sprawę z jego piękna. Był piękny, na prawdę. Jednak wiedziałam dwie rzeczy. Pierwsza, podoba się Max. Druga, mam na oku kogoś innego. Przyłożyłam dłoń na jego włosach i czule je pogłaskałam. Rozejrzałam się dookoła z paniką zdając sobie sprawę, że nie widzę Max. Gdzie mogła pójść?

- Hunter - zaczęłam cicho - Muszę ci coś powiedzieć.

Widząc powagę sytuacji, odsunął się od mojej twarzy i czekał na moje słowa.

- Bo... - nie dał mi dokończyć, bo w tym samym momencie złączył nasze usta w pocałunku. Nie mogłam powiedzieć, że był udany. Skłamałabym. Szybko odepchnęłam Huntera i z przerażeniem zdałam sobie sprawę co właśnie się stało.

- Grace przepraszam - powiedział zakłopotany.

Nie chciałam go słuchać. Czułam jak w moich oczach gromadzą się łzy wstydu.
Wybiegłam z sali i udałam się prosto do szkolnej łazienki.
Zatrzasnęłam się w kabinie i szlochając osunęłam się na podłogę. Skuliłam nogi, nie przestając płakać.

Jak on mógł mi to zrobić? Byłam winna. Podoba się Max, a on mnie pocałował. Nieświadomie wbiłam nóż w plecy własnej przyjaciółce. Ona nigdy mi tego nie wybaczy. Chciałam wzbudzić zazdrość u Harrego, ale kurwa nie takim kosztem! - myśli wirowały mi w głowie nie dając mi w spokoju opanować sytuacji. Czułam zawód do samej siebie. Brzydziłam się tego jaka jestem.

Nie wiem ile czasu minęło. Od łez zaczęły boleć mnie oczy. Ten wieczór miał być udany. Czemu Hunter musiał to wszystko tak zjebać?

Usłyszałam trzask otwierających się drzwi. Przerażona skuliłam się jeszcze bardziej. Chciałam zniknąć, żeby nikt nie zauważył mnie w takim stanie. Żałosną, ryczącą na podłodze z rozmazanym makijażem. Zdrajczynie przyjaciół. Słyszałam jak ten ktoś zbliża się w stronę mojej kabiny.

- Grace jesteś tu? - zapytał głos i z rozpaczą zdałam sobie sprawę, że należy do Harrego.

Łzy ponownie spłynęły po moich policzkach. Nie miałam siły się odezwać. Czułam jak przez łkanie straciłam głos. Z trudem wstałam i drżącymi dłońmi otworzyłam drzwiczki. Moim oczom ukazał się on. Pieprzony ideał w nieuprasowanej koszuli, z niechlujnymi włosami, pachnący imbirem. Jak ja go kurwa nienawidzę. Nienawidzę miłości, którą go darzę.
Nie chciałam, żeby coś mówił. Nie mogłam zdzierżyć myśli o jego kojącym głosie.

Z nogami jak z waty przybliżyłam się do mężczyzny i szlochając rzuciłam mu się w ramiona. On widząc mój stan, ciężko wzdychnął i zaczął gładzić moje włosy wierzchem dłoni. Jego dotyk był dla mnie jak najpiękniejsze błogosławieństwo tego dnia. Chciałam, żeby dotykał mnie więcej, w różne miejsca mojego ciała. Nie chciałam, żeby ktokolwiek inny oprócz niego był w stanie położyć na mnie ręce. Głaskał moje włosy, cicho szepcząc do mojego ucha. "Już dobrze" "Nie płacz" "Spokojnie". Czułam jak napięcie powoli ze mnie schodzi. Po chwili mój oddech stawał się coraz to bardziej równomierny, a łzy kompletnie zastygły w moich oczach.

- Mogę cię pocałować? - wypaliłam bez namysłu.

- Tak - powiedział bez wahania i odsunął się ode mnie tak, by mógł spojrzeć mi w oczy - Możesz Grace.

Po tych słowach, ujęłam jego twarz w dłoń i koniuszkiem palca zaczęłam gładzić jego policzek. Ta chwila - choć w okropnych okolicznościach - była najpiękniejszą w moim życiu. Z utęsknieniem przyglądałam się jego niewielkim zmarszczkom, pragnąc całować każdy cal jego twarzy. Poczułam jak chwycił mnie za podbródek i lekko uniósł go na wysokości jego ust. Przybliżył twarz w moim kierunku i musnął lekko wargami o mój nos. Następnie zjechał niżej, zatrzymując się, by ostatni raz spojrzeć mi głęboko w oczy.

Dostrzegłam w nich nutkę niepokoju, mieszającego się z podnieceniem wynikającym z tego co ma się zaraz wydarzyć. Nie czekając dłużej złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Czułam jak uginają się pode mną nogi. Chwyciłam jego dłoń, która wciąż spoczywała na moim podbródku i delikatnie głaskałam ją, robiąc małe kółka. Ta chwila była magiczna i choć nie trwała zbyt długo, wiedziałam, że zapamiętam ją do końca życia.

________________________________

Hej wrzucam kolejny rodział, w których jak widać trochę się wydarzyło 🤯
Sama jestem w szoku serio
Nie planowałam takiego obrotu spraw...
Do następnego papa
- Juki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro