Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#23

Dzwonek od telefonu niemiłosiernie wybudził mnie ze snu.
Po omacku próbowałam znaleźć urządzenie.
Podniosłam się do pozycji siedzącej wpatrując się w ekran.

Mama (2 nieodebrane połączenia)

Szybko kliknęłam "oddzwoń" i już po dwóch sygnałach kobieta odebrała.

- Halo? - próbowałam ukryć ziewnięcie

- Będziemy za piętnaście minut - powiedziała.
Po jej głosie mogłam śmiało stwierdzić, że była lekko pijana

- Mamo czy ty piłaś? - spanikowałam - Przecież wiesz, że bierzesz mocne leki, nie możesz-

- Grace nie mów mi co mam robić - wykrzyczała - Mam prawo sama za siebie decydować - rozłączyła się, pozostawiając mnie przy tym w totalnym bezruchu.

Serce łomotało mi w piersi, czując jak za chwilę zemdleję.
Wizja butelek i puszek znowu stała się na tyle wyraźna, że przez chwilę wydawała się przerażająco prawdziwa.

Podbiegłam do śpiącego mężczyzny, szarpiąc go mówiłam, że powinien się już zbierać.
Harry - jeszcze rozespany - patrzył na mnie siedząc na łóżku, słuchał mojej gadaniny bez ładu i składu.
Miałam łzy w oczach i czułam jak ich strużka płynie po moim policzku.

- Grace spokojnie - powiedział łagodnie, tuląc mnie w swoich ramionach - Powiedz jeszcze raz

Złapałam się za jego dłoń i wplątując nasze palce, wytłumaczyłam wszystko jeszcze raz - tym razem nieco spokojniej

- Czyli na mnie już pora - wstał z łóżka, szukając swoich ubrań

                                  ***

- Szybko, zaraz tu będą - powiedziałam poprawiając łóżko

- Okej już idę - Harrego najwyraźniej bawiła moja panika.
Przewróciłam oczami i pokazałam mu środkowy palec.

- Mój większy - powiedział nachylając się nad moją twarzą, która swoją drogą była już czerwona jak burak.
Wybałuszyłam oczy i patrzyłam jak mężczyzna wychodzi z pokoju.
Podążyłam za nim.

Kiedy zeszliśmy na dół, szybko rzuciłam mu jego buty i popędzając go, sprawdzałam czy na podjazd nie wjeżdża samochód Stevena.

- Okej czysto - wyszeptałam podchodząc do mężczyzny.
Krótko pocałowałam go w usta, co spotkało się z jego niezadowoleniem.

- Dzisiaj już wystarczająco dostałeś - zauważyłam i udając jego wyraz twarzy, otworzyłam drzwi.

- Niech ci będzie

Patrzyłam jak odjeżdża, by po niespełna minucie zauważyć samochód Stevena, wyjeżdżającego zza zakrętu.
Odetchnęłam z ulgą.

Mało brakowało - pomyślałam, podchodząc do samochodu.

- Weź swoją matkę - usłyszałam głos Stevena. W porównaniu do mojej rodzicielki, on był zupełnie trzeźwy.
Nic więcej nie mówiąc, wyminął mnie i wszedł do domu.

- Dupek - powiedziałam kiedy drzwi od mieszkania zatrzasnęły się - Mamo?

Sięgnęłam po klamkę, która o dziwo była zablokowana.
Westchnęłam poirytowana. Znowu to samo.

- Mamo to nie czas na głupie żarty - stuknęłam o szybę - Otwórz te drzwi

Nic.
Cisza.

- Mamo - zdesperowana stałam wpatrując się w swoje odbicie - Proszę otwórz mi.

Usłyszałam trzask odblokowujących się drzwi.
Szarpnęłam za klamkę i bez słowa wyciągnęłam z wnętrza auta, kompletnie wstawioną matkę.
Wzięłam ją pod ramię i wolnym krokiem zaprowadziłam do domu - co wcale nie było łatwe.
Czułam od niej paskudną woń alkoholu i coś na zapach rzygowin.
Samej zebrało mi się na wymioty, których uczucie z trudem powstrzymywałam.
Cały ten czas mamrotała coś pod nosem, jednak ja byłam na tyle wściekła, że kompletnie ignorowałam jej słowa.

Kiedy w końcu dotarłam do salonu i usadowiłam kobietę na kanapie, zabrałam się za zdejmowanie jej o rozmiar za dużych szpilek.

- Coś ty sobie myślała - powiedziałam cicho do siebie - Jak mogłaś to zrobić?

- Przecież wszystko jest w porządku - głos Stevena sprawił, że podskoczyłam.
Energicznie wstałam i z przerażeniem patrzyłam na mężczyznę siedzącego na fotelu.

Jakim cudem go nie zauważyłam?

- Dla ciebie to - powiedziałam wskazując na nieprzytomną już matkę - jest w porządku?
Wściekłość i żal który wtedy czułam przewyższał uczucie strachu.
Miałam to gdzieś, że rozmawiam w ten sposób z mężczyzną, który robi z naszego życia piekło.

Steve nie odzywał się przez dłuższą chwilę i kiedy zrezygnowana zdałam sobie sprawę, że nie mogę liczyć na jakąkolwiek odpowiedź, nagle poczułam jak uginają się pode mną nogi.

W jego oczach widniało rozbawienie, a usta wykrzywione były w grymasie. Ten widok był przerażająco podobny do tego w moim śnie.
Moje serce przyspieszyło a oddech stał się - o dziwo - płytki.
Rozstawił nogi, ukazując przy tym wybrzuszenie w swoich spodniach.

Wstrzymałam oddech, z trudem przełykając ślinę.

- Co ty robisz? - wyszeptałam ledwo wypowiadając słowa. Wcześniej nagromadzone łzy, kompletnie rozmazały obraz przede mną.
I może to dobrze? Nie mogłam znieść widoku tego obrzydliwego sadysty.

- Nie rozumiem o co ci chodzi - upił łyk swojego drinka - Czy to źle, że taka dziewczyna jak ty ma taki wpływ na mężczyzn? Powinnaś się cieszyć z tego jak piękna jesteś - wstał z fotela, podchodząc do mnie bliżej.
Z tej odległości mogłam zobaczyć jak duża jest jego wypukłość.

- Poza tym - kontynuował - Wiem, że i ja nie jestem ci obojętny - otworzyłam szerzej oczy, nie będąc pewna czy to co przed chwilą usłyszałam było prawdą

- Oj nie rób takiej miny - zaśmiał się szyderczo - Nie pamiętasz sytuacji kiedy twoja matka trafiła do szpitala? Co się stało w jednej z toalet?

Jak poparzona odskoczyłam zanim ten zdążył zrobić krok więcej i pobiegłam do swojego pokoju.
Zalana łzami, nie próbując już więcej tłamsić łez, zatrzasnęłam drzwi na klucz.
Osunęłam się na podłogę, skuliłam się w jak najmniejszą kulkę jaką byłam w stanie zrobić.
Szlochałam, dławiąc się przy tym łzami.
Nie byłam w stanie pojąc tego co się dzieje.
Dzieje się za dużo.
Zbyt dużo jak na mnie.

Przed oczami widziałam mroczki, próbując zaczerpnąć trochę tlenu, wstałam z podłogi i podeszłam do okna.
Wpatrywałam się w widok przede mną, układając sobie plan działania.

Bo tak nie mogło kurwa być.

                                 ***

Wchodząc do salonu, zauważyłam że na kanapie nie ma już mamy.
Rozglądając się po pomieszczeniu, utkwiłam wzrok na fotelu, na którym siedział mężczyzna.
Wzdrygnęłam się na samo wspomnienie, jednak nie było już odwrotu.
Musiałam to zrobić.

Sprawdziłam każdy pokój i znalazłam Stevena dopiero w gabinecie mojej matki.
Przeglądał coś na jej laptopie.
Widząc mnie przerwał pisanie i odsuwając się na krześle cierpliwie czekał aż się odezwę.

- Gdzie mama? - zapytałam unikając jego oczu

- W sypialni - powiedział oschle - Czego chcesz?

- Pogadać - starałam się, żeby mój głos brzmiał jak najłagodniej

Moje słowa najwyraźniej zdziwiły go, bo wyraz jego twarzy znacznie złagodniał.
Wlepił we mnie zaciekawione spojrzenie.

- No to słucham - uśmiechnął się, przez co po moich plecach przebiegła fala dreszczy.

Powolnym krokiem podeszłam do mężczyzny, który zaczął nerwowo poprawiać się na krześle.
Bez słowa usiadłam na jego kolanach opierając głowę o jego tors.
Słysząc jak szybko bije mu serce, mimo woli poczułam satysfakcję.

- Wiesz - zaczęłam bawiąc się przy tym palcami - Przepraszam za moje zachowanie, chyba byłam w szoku, że ktoś myśli o mnie w taki sposób. Nie jestem do tego przyzwyczajona - urwałam na chwilę łapiąc z nim kontakt wzrokowy.
Widziałam tłumiące się w jego oczach podniecenie. Próbowałam przybrać niewinny wyraz twarzy, co najwyraźniej mi się udało. Przejechałam opuszkami palców o jego owłosione ręce, zauważając że w miejscach w których go dotykałam pojawiała się gęsia skórka. Uśmiechnęłam się, z dumą widząc że plan działa.

- I do jakiego wniosku doszłaś? - przerwał ciszę, a jego głos zdradzał zniecierpliwienie

- Na początku źle odebrałam twoje słowa, ale w końcu zdałam sobie sprawę, że masz rację - przybliżyłam twarz do jego szyi - I podoba mi się to, że staje ci na mój widok - wyszeptałam przygryzając skórkę szyi mężczyzny

Moje słowa sprawiły, że parsknął śmiechem. Złapał mnie za biodra i jedną dłoń położył na moim pośladku.

- Mądra dziewczynka

Wpatrywaliśmy się w siebie.
W końcu mężczyzna, zbliżył twarz do mojej.
Kiedy prawie złączyliśmy usta w pocałunku, dźwięk otwierających się drzwi od sypialni zbudził nas z transu.
Jak oparzona odskoczyłam od mężczyzny i poprawiając spódnicę wybiegłam z gabinetu.

Z dudniącym sercem wparowałam do pokoju, zasłaniając uśmiech dłonią.
Nie mogłam w to uwierzyć, że mój plan wypalił.
Steve ostro się wjebał.

Wyjęłam telefon z kieszeni i wyłączyłam dyktafon.
Upewniwszy się, że nagrałam całą rozmowę, rzuciłam się na łóżko.

Niedługo będę wolna od Stevena.
Miałam niepodważalny dowód na to jakim jest on zboczeńcem.
Nie ma chuja, że ujdzie mu to na sucho.

Teraz wystarczyło tylko powiedzieć o wszystkim mamie.

Pomimo obaw, że ta informacja może zburzyć jej życie, w głębi duszy wiedziałam, że to jest jedyna słuszna decyzja.

_____________

w tygodniu pojawią się finałowe rozdziały
miłego czytania : )
- Juki

PS
Ananas i chipsy ketchupowe dają posraną reakcję fizjologiczną
(Doznanie opisane z własnego doświadczenia)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro