#2
Obudziły mnie promienie słońca wpadającego przez zasłony.
Lekko oszołomiona zakryłam twarz dłońmi i obróciłam się na plecy. Westchnęłam i powoli usiadłam na łóżku. Spojrzałam na zegarek.
Była 8:23. Pora wstawać.
W soboty nigdy nie lubiłam zbyt długo spać. Niedziela jest dniem odpoczynku i przygotowań na kolejny długi tydzień.
Rozciągnęłam się i wstałam. Przechodząc przez korytarz, spojrzałam na drzwi sypialni mamy. Przez chwilę przyszło mi na myśl, żeby sprawdzić czy wstała, jednak postanowiłam dać jej się lepiej wyspać. Weekendy ma wolne, tak więc zasługuje na sen.
Po porannej toalecie, zeszłam do kuchni i zaparzyłam sobie kawę. Dolałam mleka i usiadłam na sofie. Pijąc zastanawiałam się co mogę robić całą sobotę oprócz cotygodniowego sprzątania.
Moje myśli powędrowały do wczorajszego dnia.
Harry.
Jakim cudem ten dupek tak mi zakręcił w głowie? Owszem jest tak nieziemsko przystojny, jednak jeśli kogoś ma to z mojej strony jest to nieetyczne.
Bo nie mogę przecież myśleć o kimś w taki sposób jeśli jest zajęty. Nie mogę sobie pozwolić na za dużo.
Znowu nie zapytam go czy jest w związku, bo w jakim by to stawiało mnie świetle? Domyśliłby się, że coś jest na rzeczy.
Postanowiłam na dzień dzisiejszy nie uprzątać sobie tym głowy. Jest sobota, muszę ten dzień wykorzystać produktywnie.
Sięgnęłam po pilota, gdy nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Odskoczyłam na ten dźwięk. Kto mógł przyjść o tej porze?
Wstałam i podeszłam do wizjera. Ku mojemu zaskoczeniu była to Max.
Otworzyłam drzwi i z pytającym spojrzeniem zaprosiłam ją do środka.
- Nie trzeba - powiedziała lekko speszona - Chciałam tylko sprawdzić czy u ciebie wszystko w porządku - dodała skubiąc przy tym skórki od paznokci.
Wiedziałam dokładnie co to u niej znaczy.
Najwyraźniej jest zdenerwowana. Nie rozumiałam jednak dlaczego aż tak ją interesuje moje samopoczucie.
- Tak wszystko okej. Ból głowy minął kiedy wzięłam tabletkę - powiedziałam łagodnym głosem. Miałam nadzieję, że mój ton doda jej nieco pewności siebie.
Słysząc to najwyraźniej jej ulżyło.
- Może jednak wejdziesz? - zagadnęłam
- Nie na prawdę nie trzeba, muszę już iść. Za godzinę mam próbę zespołu, a później o 17 gramy koncert w tym nowym klubie BarO X.
Ta wiadomość była dla mnie nowa.
To znaczy wiedziałam, że Max od zawsze marzyła o grze na instrumencie, jednak jej rodziców nie było stać na gitarę.
Przychodziła od czasu do czasu do mnie po szkole, żeby zagrać na mojej elektrycznej.
Cieszył mnie fakt, że w końcu udało jej się spełnić swoje marzenie.
- Wow na prawdę jesteś w zespole? Gratulacje Maxie - powiedziałam rozpromieniona
- Dzięki też się cieszę - odpowiedziała lekko speszona.
Nazwałam ją Maxie po raz pierwszy od roku. Sama byłam w szoku, że to zrobiłam. Najwyraźniej mi się wymsknęło. Niezręczną ciszę przerwał głos Max.
- Może wpadniesz dzisiaj? Mam nadzieję, że nie będzie boleć cię głowa
- Zabawna uwaga na prawdę - odparłam z sarkazmem na co obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Poczułam się tak jak dawniej. Lepiej.
Nagle nasze spojrzenia się zetknęły. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tęsknię za nią tak bardzo.
Lekko speszona odwróciłam wzrok. Naprawdę chciałabym, żeby wróciła. Mogłoby być tak jak dawniej.
- Wiesz co - powiedziałam wahając się - Przyjdę.
Wyraz twarzy Max wprawił mnie w głupi śmiech. Najwyraźniej była w szoku. Nie dziwię się. Taki introwertyk jak ja zdecydował się pójść na koncert? Niesamowite.
- Dobra leć już - powiedziałam wycierając łzy - Musisz przecież przygotować sprzęt.
Te słowa wydawały się przywrócić ją na ziemię. W odpowiedzi uśmiechnęła się i pomachała na pożegnanie.
Do 17 mam jeszcze sporo czasu. Zdążę na spokojnie ogarnąć dom, wybrać ubrania na impreze i znaleźć jakiś makijaż z pinteresta.
***
Udało mi się posprzątać w domu. Zostało mi jeszcze tylko odkurzanie, ale to postanowiłam zrobić później. Teraz wolałabym ogarnąć ubrania. Poszłam do swojego pokoju. Podeszłam do okna i otworzyłam je, aby ciepłe powietrze wypełniło pomieszczenie.
Usiadłam na parapecie i wzięłam telefon. To co zobaczyłam zabrało mi dech w piersiach.
Nieznany
Witam z tej strony Harry Jones. Wczoraj najwyraźniej w pośpiechu spakowałem twój podręcznik od matematyki.
Pomyślałem, więc że jeśli to nie problem to podrzucę ci go.
Grace
Nawet nie zauważyłam.
Jasne, wpadnij za godzinę
Nieznany
Jasne. Do zobaczenia : )
Grace
A tak w ogóle to skąd masz mój numer?
Nieznany
Twoja mama mi podała.
No ta. Fajnie. Miło, że raczyła mi o tym wspomnieć - pomyślałam.
Odłożyłam telefon i podeszłam do półki. Rzeczywiście nie było podręcznika od matmy. Jak to się mogło stać? A może to tylko pretekst, żeby mnie zobaczyć? Nie to niemożliwe. Czemu niby miałby chcieć się ze mną widzieć częściej niż to konieczne. To głupie.
Usiadłam przy toaletce i zaczęłam się malować. Postawiłam na makijaż w stylu grunge. W takim czułam się najlepiej. Spojrzałam na godzinę.
Harry będzie za dwadzieścia minut.
Wstałam, ubrałam spodnie i poszłam do gabinetu mamy. Akurat sprawdzała coś na komputerze. Widząc mnie stojąca w progu, zdjęła okulary i skinieniem dłoni pokazała, żebym usiadła na kanapie.
- Co jest? - powiedziała z uśmiechem
- Po pierwsze - zaczęłam - Dałaś Harremu mój numer i nawet mi o tym nie powiedziałaś - powiedziałam z wyrzutem. Nie czekając na jej odpowiedź kontynuowałam - Po drugie Harry przypadkiem zabrał mój podręcznik i będzie tu za jakieś 20 minut
- Okej - odparła krótko
Miałam już wychodzić, gdy nagle mama się odezwała.
- Słyszałam jak rano z kimś rozmawiałaś. Kto to był?
- Max. Ta Max - powiedziałam patrząc na widok za oknem.
- Przyjaźnicie się? - zapytała nie spuszczając ze mnie wzroku. Dobrze wiedziałam co oznacza ta fala pytań. Martwiła się.
Zastanawiałam się co jej odpowiedzieć. Nie nie przyjaźnimy się przecież. Mam zamiar iść na koncert, na który mnie zaprosiła, ale nic poza tym.
- To skomplikowane - powiedziałam po chwili. Nie chciałam żeby drążyła tego tematu. Na moje szczęście, kobieta zauważyła moja niechęć i w odpowiedzi kiwnęła tylko głową.
- No dobra to idź bo zaraz Harry przyjedzie
Po tych słowach założyła okulary i wlepiła wzrok w ekran.
- I kto tu męczy oczy co? - wychodząc z pokoju, na co w odpowiedzi dostałam tylko prychnięcie i ciche "nie pyskuj"
Wróciłam do swojego pokoju, żeby wybrać strój. Do czasu przyjazdu Harrego zdążę jeszcze ogarnąć stylizacje i może wybrać do tego biżuterię.
Od zawsze miałam problemy z podejmowaniem decyzji. A w szczególności jeśli chodziło o ubrania. Wyciągnęłam czarny crop top i brązową spódniczkę, a następnie przebrałam się. Podeszłam do lustra. Wyglądałam nieźle. Przydałyby się jeszcze kabaretki. Sięgnęłam do szafki, gdy nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
Cholera! To na pewno Harry.
Z nogami jak z waty zeszłam po schodach. Przyznam, że wizja zobaczenia się z Harrym, nawet na chwilę, wprawiała mnie w podniecenie.
Powoli podeszłam do drzwi i wzięłam głęboki oddech. Chwyciłam za klamkę i moim oczom ukazał się on. Wyglądał jeszcze lepiej niż za pierwszym razem.
Miał na sobie dżinsową kurtkę a pod spodem czarną bluzkę, która idealnie przylegała do jego ciała. Do tego tak samo dżinsowe spodnie. Poczułam, że się rumienię. Miałam nadzieję, że tego nie zauważy.
Z zamyśleń wyrwał mnie jego głos.
- Witaj Grace. Proszę - powiedział wręczając mi książkę
Kiedy sięgnęłam po nią, nagle nasze palce się zetknęły. Na ten nagły kontakt odskoczyłam jak poparzona, co spotkało się z rozbawionym spojrzeniem Harrego. Teraz na prawdę zrobiłam się czerwona.
- Spokojnie nie gryzę - zaśmiał się - Swoją drogą pięknie się rumienisz - dodał puszczając oczko.
Nie wiedziałam czy to co powiedział stało się na prawdę, czy był to tylko wytwór mojej wyobraźni.
Speszona schowałam twarz w dłonie. Co tu się dzieje? Czy on mnie podrywa?
Otrząsnełam się i wzięłam od niego podręcznik.
- Dzięki i za podręcznik i za komplement - powiedziałam uśmiechając się lekko
- Proszę. Ja mówię tylko prawdę, zapamiętaj - odparł - Szykujesz się gdzieś?
- Tak o 17 idę na koncert w klubie Baro X. Słyszałeś o nim? - zapytałam
- Coś mi się obiło o uszy - powiedział drapiąc się po głowie - No cóż miłej zabawy Grace, do zobaczenia we wtorek
- Do zobaczenia - odpowiedziałam na co on posłał mi promienny uśmiech. Po raz kolejny moje serce zabiło mocniej.
Kiedy zamknęłam drzwi, z trudem udało mi się powstrzymać trzęsące się dłonie. Jak ja przeżyje nasze spotkania reagując na niego w ten sposób? Czy będę w ogóle w stanie skupić się na nauce?
Spojrzałam na kalendarz. Do wtorku zostały mi jeszcze trzy dni. Zdążę do tego czasu trochę ochłonąć.
Zresztą po paru spotkaniach na pewno uda mi się przyzwyczaić do jego obecności. Nie będzie źle.
Wróciłam do pokoju. Odłożyłam podręcznik na miejsce i postanowiłam zadzwonić do Jane. Zastanawiało mnie czy wszystko z nią okej.
Wybrałam jej numer, ale od razu włączyła się poczta głosowa. Nieco zdziwiona postanowiłam napisać smsa.
Grace
Hej wszystko ok?
Po tym rzuciłam telefon na łóżko, po czym usiadłam na jego skraju. Szczerze mówiąc nie mogłam się doczekać koncertu. Ciekawiło mnie jak na scenie będzie wyglądać Max. Czy będzie po niej widać jak zżera ją trema? Czy ona w ogóle będzie ją mieć?
***
- Mamo wychodzę - krzyknęłam zakładając buty - Wrócę o 20 - dodałam
- Okej miłej zabawy - odpowiedziała ze swojego gabinetu.
Jej praca była na prawdę wymagająca. Praktycznie codziennie wracając do domu, po kolacji, zamykała się w swoim gabinecie i siedziała w nim przez następne cztery godziny.
Jedynym plusem był fakt, że wracała dosyć wcześnie bo o 16.
Wzięłam swoją czarno białą koszule w kratke i wyszłam.
Rzuciłam deskorolkę na chodnik i ruszyłam.
Jadąc czułam wiatr we włosach. Tęskniłam za tym uczuciem. Było dosyć chłodno i trochę żałowałam, że nie ubrałam spodni. Mimo wszystko byłam podekscytowana.
Przejeżdżając przez miasto, zatrzymałam się obok domu Jane. Nie odpowiedziała na mojego smsa. Jej zachowanie martwiło mnie coraz bardziej.
Wzięłam deskę pod pachę i ostrożnie otworzyłam furtkę. Odruchowo spojrzałam w okno, w którym znajdował się jej pokój.
Nerwowo przełknęłam ślinę. Czułam jak moje serce bije coraz to szybciej. Co jeśli nie będzie chciała gadać? Spławi mnie, a potem w poniedziałek nie będzie się do mnie odzywać? Może pomyśli, że jestem nachalna?
Znalazłam się pod drzwiami. Nie było już sensu się wycofywać. Uniosłam rękę i zapukałam. Czekałam jakieś dwie minuty, ale nikt nie otworzył. Zrezygnowana miałam wychodzić, gdy nagle mój telefon zawibrował.
Jane
To ty pukałaś do drzwi?
Grace
Tak
Przygryzłam wargę. Widocznie nie może mnie wpuścić. Bałam się, że moje przeczucia były słuszne.
Grace
Chciałam sprawdzić co u ciebie
ale jak nie możesz gadać to okej
ogarniam
Jane
To nie tak
Myślę że domyślasz się czemu nie możesz wejść
Grace
Chyba tak
Do zobaczenia w poniedziałek
Jane
Pa
Schowałam telefon z powrotem do kieszeni.
Stałam tak jeszcze przez chwilę. Nie chciałam tak po prostu się poddać i dać jej ojcu za wygraną.
Wiedziałam jednak, że moja konfrontacja z nim nie miałaby żadnego efektu. Gdybym spróbowała z nim porozmawiać, mógłby po raz kolejny odbić sobie złość na Jane. A tego nie chciałam.
Spojrzałam w niebo, którego błękit od razu mnie uspokoił. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Wdech i wydech, pamiętaj.
W tym momencie rozległ się dzwonek mojego telefonu, na którego dźwięk wzdrygnęłam się.
Zdezorientowana spojrzałam na ekran. To była Max. Nie chciałam z nią rozmawiać. Obawiałam się, że mogłaby wyczuć mój ponury nastrój. Kiedy dzwonek ucichł, napisałam, że niedługo będę.
Max
Super 🤩
***
Kiedy dotarłam na miejsce, zauważyłam znajomą postać. Siedziała na poręczy i pisała coś na telefonie. Wyglądała zjawiskowo. Miała skórzaną spódniczkę i tak samo skórzaną kurtkę. Na nogach miała platformy, co wprawiło mnie w lekki strach. Teraz moje 160 przy niej będzie wyglądać śmiesznie. Żałowałam, że nie założyłam swoich.
Najwyraźniej poczuła, że się na nią patrzę, bo nagle zaczęła się rozglądać. W końcu mnie zauważyła, a na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
Nawet nie wiem kiedy Max rzuciła się na mnie i roześmiane runęłyśmy na ziemię. Kiedy już się uspokoiłyśmy, pomogłam dziewczynie wstać.
- Byś mnie zgniotła - powiedziałam strzepując brud ze swojej spódniczki
- Sorki, po prostu cieszę się, że jesteś
Uniosłam wzrok i zdziwiona zauważyłam, że w twarzy Max coś się zmieniło. Po niedawnym szerokim uśmiechu nie było już śladu, a zamiast niego pojawił się dziwny grymas. Nie potrafiłam określić jego znaczenia. Czułam jak w powietrzu narasta niezręczna cisza. W końcu postanowiłam przerwać milczenie
- Kiedy przyjdzie twoja banda? - zapytałam
- Już są, tylko jeszcze Bree - nasza perkusistka - musi poprawić makijaż - powiedziała unikając kontaktu wzrokowego
- Hej - zagadnęłam kładąc dłoń na jej ramieniu - Co się dzieje?
- Nic po prostu - wzdychnęła - Chyba zżera mnie stres
- Posłuchaj, w podstawówce byłaś najodważniejszą laską jaką znałam. Marzyłam, żeby być choć w połowie taka jak ty, ale nie jestem. Jesteś wyjątkowa i zawsze taka byłaś. Dasz sobie radę, zagrasz lepiej niż ktokolwiek inny. Rozjebiesz tą scenę. Uwierz w siebie, tak jak ja wierzę w ciebie - dodałam. Starałam się, aby mój głos był pewny.
Najwyraźniej moje słowa dodały jej otuchy i w odpowiedzi, po raz kolejny, rzuciła się w moje ramiona.
- Dobra już, wystarczy, raz mnie prawie zgniotłaś, nie musisz tego powtarzać
Słysząc to puściła mnie i znów miała ten swój uśmiech.
- Teraz lepiej - powiedziałam dając jej kukśtańca - To na szczęście, chodźmy
Mówiąc to wzięłam ją za rękę i weszłyśmy do środka.
W klubie było dosyć głośno. Od razu zapach drinków i fajek uderzył we mnie - co z początku, dało mi odruch wymiotny. Jasne czasem sobie zapalę, ale robię to tylko wtedy kiedy mam nastrój. Wtedy zapach nie jest aż tak intensywny jak teraz.
Zdałam sobie sprawę, że chyba wrócę wcześniej niż o 20, jeżeli nudności nie będą dawać mi spokoju.
Ludzie tańczyli, bawili się w najlepsze. Akurat grał jakiś zespół.
- To The Moon - wyjaśniła Max - Są super, uwielbiam ich
Nigdy o nich nie słyszałam, ale muszę przyznać, są serio super. W tym momencie utwór się skończył i na scenę wszedł dosyć postawny mężczyzna. Miał okulary przeciwsłoneczne co wyglądało dosyć komicznie.
- A teraz - zaczął, a jego głos wypełnił cały klub - Nasi debiutanci, po raz pierwszy na scenie Lady Gentleman - obwieścił na co rozległy się brawa
- Jezus to mój zespół - krzyknęła Max. W jej oczach widać było wyraźnie determinacje - Trzymaj za mnie kciuki - dodała i zniknęła za sceną.
Przez chwilę stałam tak i przyglądałam się jak jej grupa się szykuje. Moją uwagę zwrócił fakt, że wszyscy mieli na sobie tą samą skórzaną kurtkę, ale Max jako jedyna miała rękawy.
Czyli jest główną wokalistką - pomyślałam. Uroczo.
Wszyscy wyglądali na przejętych oprócz jakiegoś typa. Miał ciemne oczy i tak samo ciemne włosy, z fioletowym pasemkiem. Był dobrze zbudowany, co sprawiło, że poczułam lekkie pieczenie na twarzy. Wyglądał nieziemsko.
Majstrował coś przy mikrofonie, gdy nagle nasze spojrzenia się spotkały. Jego wzrok przeszywał mnie na wylot. Nie mogłam oderwać od niego oczu. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, po czym machnął do mnie ręką. Odwzajemniłam gest i szybko schowałam dłonie w kieszenie kurtki.
Odwróciłam się i poszłam na koniec sali.
Musiałam uspokoić oddech.
Jest serio mega przystojny, jednak nie mogłam zapomnieć o Harrym. Byłam rozdarta. Czemu nie mogę przestać o nim myśleć?
Z tego i tak raczej nic nie będzie.
- Grace - powiedziałam cicho - Weź się w garść. To jest wieczór Max i musisz ją wspierać - dodałam po czym wróciłam pod scenę.
Chłopak stał z gitarą elektryczną niedbale zawieszoną na jego szyi.
Kurde teraz wygląda jeszcze lepiej.
Nagle zrobiło się całkiem ciemno, a po sali rozległy się zdziwione głosy i piski. Gwar przerwały pałeczki odbijające się o siebie.
Koncert się zaczął.
***
Bo może to już czas
Żeby sobie spokój dać
I nie zapomnieć nigdy
Jak to wszystko pięknie brzmi
Głos Max był donośny.
Lekka chrypka dodawała piosence jeszcze lepszego charakteru. Co jakiś czas zerkała na mnie co spotkało się z moim szerokim uśmiechem.
Biłam brawo i krzyczałam najgłośniej jak potrafiłam.
Na koniec była solówka gitary elektrycznej, którą zagrała ruda dziewczyna. Była piękna. Czarny cień do powiek podkreślał jej wyjątkową urodę.
Kiedy już był koniec po sali rozległy się brawa i piski zachwytu. Najwyraźniej nie tylko mnie powaliło z nóg.
- Dzięki wielkie - odezwała się Max. Była cała zdyszana - To dzięki wam dzień taki jak ten staje sie lepszy - dodała po czym posłała dłonią całusa.
Po tym na scenie znowu pojawił się ten sam mężczyzna co po The Moon i ogłosił, że to był ostatni występ.
Zanim Max się ogarnie, zdążę skorzystać z toalety.
Poszłam do łazienki. Na moje nieszczęście wszystkie kabiny były zajęte.
Podeszłam do lustra, przy którym stała dziewczyna, lekko przy kości. Miała śliczną zieloną sukienkę, która miała na sobie brokaciki. Grzebała coś na telefonie.
- Hej - zaczęłam niepewnie. Zdezorientowana spojrzałam się na mnie i uniosła brew - Chciałam powiedzieć że masz śliczna sukienkę - powiedziałam.
Kurde po co się odzywałam. Mogłam siedzieć cicho. Co jeśli myśli że robię sobie żarty? Albo w odpowiedzi powie typowe "dzięki" i wyjdzie, obgadując mnie później ze swoimi znajomymi?
Moje rozmyślenia przerwał jej ciepły głos.
- Dziękuję - powiedziała i w uśmiechu odsłoniła swoje zęby. Miała aparat, co sprawiało że wyglądała jeszcze bardziej uroczo. - Kupiłam ją kiedyś w lumpie. Też ją lubię - dodała po czym odłożyła telefon na zlew i przybliżyła się bliżej mnie.
Ta nagła reakcja wprawiła mnie w zdumienie. Nie mogłam się ruszyć. Nie sądziłam że będzie taka fajna.
- Przyszłaś tu dla konkretnego zespołu? - zagadnęłam. Czułam jak moje napięcie powoli znika.
- Tak. Mój chłopak gra w The Moon. To ci przed Lady Gentleman. A tak między nami - przybliżyła się tak, że mogłam widzieć jej każdy szczegół na twarzy - Ten zespół jest lepszy niż mojego chłopaka. Dla mnie jego teksty nie mają takiego przekazu, jak u Lady. Ale nie mogę mu tego powiedzieć, bo jeszcze się obrazi - powiedziała, po czym odsunęła się ode mnie. Wzięła błyszczyk z torebki i zaczęła poprawiać usta
- Przyszłam akurat kiedy już skończyli grać. Więc ciężko mi ocenić. Ale prawda Lady Gentleman było zajebiste. - powiedziałam i sięgnęłam po telefon, który cały czas wibrował.
To była Max
Max
Gdzie jesteś?
Cholera chyba się zagadałam.
Grace
W łazience
Już idę
Włożyłam telefon do kieszeni i odwróciłam się w stronę dziewczyny.
- Co - zaczęła poprawiając kąciki ust - Chłopak się niecierpliwi? - zaśmiała się na co ja prychnęłam.
- Weź, nie mam w ogóle powodzenia - powiedziałam poprawiając włosy.
Makijaż nadal się trzymał co mnie cieszyło. Zazwyczaj w takich klubach szybko się rozmazuje.
- Serio? Ty? Laska ty jesteś dojebana. Brałabym cię, gdybym nie była zajęta - powiedziała, po czym klepnęła mnie w tyłek.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo szybko zniknęła za drzwiami. Ponownie spojrzałam na swoje odbicie. Nie uważam siebie za jakoś szczególnie piękną, ale brzydka też nie jestem. Jestem ładna, ale bez przesady.
Rozglądając się po sali, w końcu udało mi się zobaczyć znajomą czuprynę. Udałam się w jej kierunku.
Przemierzając salę zauważyłam, że Max rozmawia z tym chłopakiem. Sparaliżowało mnie. Nie mogłam tak po prostu podejść.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam na zewnątrz.
Dało się odczuć lekki podmuch wiatru. Ciepło otuliło moją twarz. Piękne uczucie. Zamknęłam oczy.
Spokój przerwał odurzający zapach dymu. Ktoś palił.
Spojrzałam w kierunku dwóch lasek. Wyglądały na całkiem w porządku. Co mi tam, zaryzykuję.
Podeszłam do nich. Widząc mnie przerwały rozmowę. Jedna się przyjaźnie uśmiechnęła. Miała czerwone włosy i nostrila.
- Hej, mogę papierosa? - zapytałam. Czułam jak drżą mi ręce.
Po chwili ciszy, ta druga, wyjęła paczkę z kieszeni i wyciągnęła ją w moim kierunku. Niepewnie wzięłam jednego i nawet nie zdążyłam zapytać o zapalniczkę, gdy czerwonowłosa już zapaliła mojego papierosa.
- Dzięki wielkie - powiedziałam na pożegnanie, na co obie posłały mi lekkie uśmiechy.
Oparłam się o ścianę i czułam jak dym wypełnia moje płuca. Tak. Dziś był dobry dzień. Zasłużyłam na papierosa.
- Nie wyglądasz na taką co pali
Skądś znam ten głos. Otworzyłam oczy i ku mojemu ubolewaniu był to Harry. Miał ten swój typowy uśmieszek. Po takich wrażeniach jak dziś, on jest moja wisienką na torcie. Patrząc mu w oczy, powoli wypuściłam dym. Z trudem udało mi się utrzymać z nim kontakt wzrokowy. Jego niebieskie oczy przeszywały mnie, na tyle intensywnie - że gdybym nie była podparta o ścianę - mogłabym nie utrzymać się na nogach. W końcu się odezwałam.
- Czasem sobie zapalę. Może to śmiesznie wyglądać, ale kto mi zabroni? - powiedziałam i podałam mu papierosa.
- Nie dzięki - powiedział z dziwnym wyrazem - Staram się rzucić - dodał.
- Wow no to powodzenia w takim razie - odpowiedziałam ze zdumieniem i zgasiłam papierosa.
Jego obecność wprawiła mnie w spory dyskomfort. Czułam duchotę. Zrobiło mi się słabo. To z pewnością nie była zasługa papierosa, bo pomimo, że palę sporadycznie, to jeszcze nigdy nie kręciło mi się tak w głowie. Miałam nadzieję, że Harry nie zauważy mojego stanu. Wiedziałam, że nie mogę na to zwracać uwagi, bo mogę zemdleć. To tylko mały atak paniki - pocieszałam się w myślach.
- Więc - zaczęłam - Co tu robisz? - spojrzałam na niego. I to był błąd. Z profilu wyglądał tak seksownie, że tym razem czułam jak uginają się pode mną nogi. Jego lekko krzywy nos dodawał mu charyzmy. Wyglądał na zamyślonego, lub bardziej... przejętego?
Szturchnęłam go w ramię.
- Harry? - powiedziałam niepewnym głosem
W tym momencie spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem. Patrzyliśmy tak na siebie krótka chwilę. Moje serce biło jak szalone. Z każdą minutą czułam jak zaczyna mi się podobać coraz bardziej.
Nagle Harry się do mnie przysunął. Zamarłam. Co on chce zrobić? Co tu się dzieje? Czekałam.
- Przyszedłem, bo wiedziałem, że ty tu będziesz - powiedział, a na jego twarzy pojawił się szarmancki uśmiech.
Poczułam jak się rumienię. Co on powiedział? Nie to muszą być żarty. Stałam tak i zupełnie nie wiedziałam co powiedzieć. Harry widząc moje zmieszanie zaczął się śmiać, co sprawiło, że miałam jeszcze większy mętlik niż wcześniej.
- Żartowałem - powiedział po chwili, ocierając łzy - Tak się składa, że mój kumpel ma dzisiaj wieczór kawalerski i na pierwszym miejscu z listy był ten klub.
- Mega śmieszny żart - odparłam.
Miałam mu za złe za to co powiedział. Szczerze to zrobiło mi się przykro. Zdałam sobie sprawę, że on bawi się moimi uczuciami. Pewnie wie, że coś jest na rzeczy.
Posmutniałam, ale starałam się tego nie okazywać.
- Miłej zabawy - powiedziałam po chwili i zostawiając zdziwionego Harrego, wróciłam do środka.
Nie miałam ochoty na dalszą imprezę. Najchętniej poszłabym do domu, pobiegła do swojego pokoju i wypłakała się w poduszkę. A potem zmyła makijaż i resztę wieczoru spędziła oglądając filmy z mamą.
Niestety nie mogłam tak zrobić. Co z Max? To jej wieczór. Była niesamowita.
W klubie przychodziło coraz to więcej osób. Było ciemno, tłoczno i przede wszystkim duszno. W takich warunkach będzie mi ciężko znaleźć Max i jej bandę. Miałam jednak nadzieję, że została tylko Max. Nie miałam głowy na poznawanie nowych ludzi. Nie dziś.
Rozglądałam się po całym klubie. Nagle zauważyłam Harrego. Gadał z jakąś laską. Wyginała się jakby miała węża w dupie. Widać było, że mu się to podobało - co wprawiło mnie na odruch wymiotny. Nie wiem jak facetom może podobać się takie coś. Nie mówię, że jest brzydka, ale jej zachowanie miało wiele do życzenia. Dla takich jak ona liczyło się tylko to, żeby dobrze się najebać i wyruchać.
Mimo wszytko ten widok wprawił mnie w jeszcze większe przygnębienie.
Teraz wiedziałam, że Harry nie zobaczy we mnie nikogo więcej, niż nudnej dziewczynki, której matka płaci mu za naukę.
Kiedy tak na nich patrzyłam, Harry odwrócił się w moim kierunku.
Kurwa zauważył mnie.
Nagle jego wyraz twarzy diametrialnie się zmienił. Nie miał już tego głupiego uśmieszku, a zamiast niego pojawił się strach? Zawstydzenie?
Nie chciałam, żeby jego reakcja zwróciła uwagi innych na mnie, więc szybko schowałam się w tłumie.
Moje serce ledwo biło. Dziwie się, że przez ten ostatni czas nie dostałam zawału.
Nie mogę tu dłużej zostać. Zawiodę Max, ale na prawdę nie mogę. Mam dość.
Szłam w stronę wyjścia i wzięłam telefon. Wyszukałam numer Max. Drżącymi dłońmi próbowałam napisać smsa, gdy nagle na kogoś wpadłam. Zdezorientowana spojrzałam przed siebie.
Jeszcze jego brakowało. Chłopaka z bandy Max.
Patrzyliśmy na siebie krótką chwilę.
- Hej - powiedział co natychmiast sprowadziło mnie na ziemię.
- Cześć
- To ty jesteś tą przyjaciółką Max? Wszędzie cię szuka - mówiąc to wziął łyk jakiegoś drinka. Podał mi go, na co tylko poleciłam głową. Nie miałam ochoty na alkohol.
- Tak - odpowiedziałam krótko.
Najwyraźniej zauważył moje zmieszanie, bo wyraz jego twarzy się zmienił. Zamiast grymasu, pojawił się lekki uśmiech. Zdałam siebie sprawę, że kiedy się uśmiecha, to na jego lewym policzku pojawia się dołeczek. Urocze.
- Może do niej pójdziemy - zagadnął, wskazując palcem a stronę stolika.
Była tam. Siedziała roześmiana z tą piękną rudowłosą dziewczyną i jeszcze jednym typkiem, którego wcześniej nie widziałam. Z całej ich trójki on najmniej zwracał moją uwagę.
Po chwili namysłu postanowiłam się odezwać.
- Wiesz co jestem zmęczona, może lepiej pójdę. Powiedz Max, że ją przepraszam i że byliście super - powiedziałam nie patrząc mu w oczy.
Czułam jak świdruje mnie spojrzeniem.
- Jasne - powiedział, po czym ujął mój podbródek, tak abym na niego spojrzała - Pogódź się z chłopakiem, bo odkąd do ciebie zagadałem, próbuje mnie zabić wzrokiem - powiedział na co ja totalnie zamarłam.
Po tych słowach puścił mnie i udał się w kierunku stołu, przy którym siedziała Max.
Spojrzałam w kierunku, gdzie stał Harry. Ku mojemu zdziwieniu nie było go tam. Skoro go nie ma to kto patrzył w taki sposób na mnie i... Właśnie nawet nie zapytałam jak on ma na imię.
Stałam tak przez chwilę, po czym udałam się w stronę wyjścia.
Jadąc rozmyślałam o dzisiejszym dniu. Wizyta Max. Wizyta Harrego. Koncert. Chłopak z bandy Max. Harry z tą laską.
Niebo powoli zaczynało robić się fioletowo pomarańczowe, a chłodne powietrze sprawiło, że na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
Zdecydowanie za dużo się dziś wydarzyło.
Moje myśli wciąż powracały do Harrego. Nie byłam pewna czy zranił mnie umyślnie. Może jednak nie wie, że mi się podoba?
Zresztą co za różnica. Jest moim korepetytorem, a ja jego uczennicą. Będzie uczyć mnie matmy. Nic więcej. To nie ma przyszłości. Koniec.
Kiedy dotarłam do domu, zauważyłam, że z salonu dobiega światło. Pewnie mama ogląda telewizję. Zajrzałam do pomieszczenia. Tak jak myślałam. Mama siedziała na kanapie, a w tle leciał jakiś film.
Po cichu zakradłam się do swojego pokoju, zmyłam makijaż i przebrałam się w wygodniejsze ubrania.
Zmęczona rzuciłam się na swoje łóżko. Ziewnęłam.
Była 19:30. Czyli jestem pół godziny przed czasem. Przejrzałam wiadomości - w tym jedną od Max
Max
Szkoda że nie zostałaś na dłużej 🤧
Grace
Przepraszam
wiesz zresztą że nie lubię takich miejsc
Zagraliście super
byłaś niesamowita
Pisząc to dostałam powiadomienie z instagrama. Kliknęłam w nie i moim oczom ukazała się prośba o obserwacje. Z wrażenia, podniosłam się na łóżku i jeszcze długo przyglądałam się zdjęciu. To był on. Ten chłopak z zespołu Max.
Szybko potwierdziłam i zrobiłam to samo. Przejrzałam jego posty. W większości przedstawiały jego psa i znajomych - niektórych poznałam. Byli to albo ludzie z mojej szkoły, albo ci z zespołu Max.
Odłożyłam telefon na szafkę i ponownie położyłam się na łóżku.
W jego nazwie nie było nic co mogłoby mi powiedzieć jak ma na imię. Sprawiał wrażenie tajemniczego.
Zamknęłam oczy. Harry. On.
Jakim cudem w ciągu dwóch dni, dwóch facetów zakręciło mi w głowie? Do tej pory był spokój, nikt nie zwracał na mnie uwagi, ani ja na nikogo.
Życie płata niezłe figle.
Wstałam i udałam się do salonu. Usiadłam koło mamy. Wtulona w nią, nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
__________________________________
Hej : ) Kolejny rozdział. Myślę że wyszedł spoko
Liczę na wasze uwagi w komentarzach
- Juki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro