Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

42


Ten dom miał być dla nas nowym początkiem, ale czuję, jakbyśmy znowu zatrzymali się w miejscu. Siedzę w salonie ze szklanką w dłoni i gapię się na światło w basenie. Mam pieprzony basen, gdy kiedyś wystarczało mi mieszkanie w bloku. Ogród jest duży, zanim urządziliśmy cały dom, dziewczyny już tworzyły ogródek. 

Zmieniłem się przez te wszystkie lata, bardzo bym chciał, żeby ten dom był pełen, ale cholernie się boję. To pieprzone trzysta metrów kwadratowych, które aż krzyczą, żeby być w nich szczęśliwym. Moje nagie stopy dotykają miękkiego dywanu, który wybrała Daliah, żeby było można urządzać tutaj wieczorki gier.  Dużo czasu spędzamy z Calumem i jego rodziną, a także moim przyjacielem, a raczej jej bratem i jego rodziną. 

Nie spodziewałem się, że dostanę jeszcze więcej. 

Wypijam zawartość szklanki do końca i nalewam sobie kolejną dawkę trunku. 

To nie tak, że się nie cieszę. Pamiętam, jak bardzo pragnęła dziecka w naszym poprzednim życiu. Jestem na siebie zły, że nie zauważyłem, że byłem obojętny na jej zmiany. Znowu nie rozmawialiśmy i nie rozumiem, czemu to przede mną ukrywała. 

Cieszę się, że Tamy wie i że się cieszy. Nie wiem, jak przyjmie to Jess, ale niestety jej tak naprawdę nie obchodzi jej starsza córka. Nie potrafię tego zmienić, a czasem samolubnie nie chcę, ze względu na Daliah. 

Czuję, widzę, jak siada obok mnie. Wyciąga rękę i ściska moją dłoń, która leży na kanapie. 

— Hej — boi się równie mocno, jak ja. Ale dlaczego? To dziecko nie jest moje? Calum byłby lepszym ojcem. Może to dziecko jest jego i mu powiedziała, a on wybrał byłą żonę. Nie, Calum kochałby każde swoje dziecko —Ja będę mówić, a ty posłuchasz, okej? 

— To wielki dzień, co? 

— Wiem od miesiąca, ale bardzo bałam ci się powiedzieć. Pamiętam o twoim stosunku do dzieci, pamiętam o tym, co mi powiedziałeś, gdy znowu zaczęliśmy rozmawiać i pamiętam wiele innych rzeczy, które chcieliśmy. Boję się, że przestanę ci się podobać będąc w ciąży, boję się, że mnie zdradzisz, bo nie będziemy mogli uprawiać tyle seksu, a uprawiamy go naprawdę dużo, tyle ile zanim wszystko się popsuło, wtedy. Boję się, że nie będziesz mnie kochał, bo skupisz się tylko na byciu ojcem. Boję się, że nie będę umiała być mamą. Boję się, że cokolwiek nie zrobię zranię Tamy, a nie zniosłabym tego. Boję się, że znowu zaczniemy sobie stawać nierealne oczekiwania, tak jak wtedy. Boję się bardzo wielu rzeczy, ale dalej tu jestem. 

— Czy Calum wie? 

Kiwa głową. 

— Dlaczego? 

— Pomógł mi urządzić pokój.. 

Ściskam jej dłoń. 

— Wybrałaś z nim ten dom, powiedziałaś mu o naszym dziecku, a mi nie, wybrałaś z nim meble do pokoju naszego dziecka. Jeśli nie potrafisz się pogodzić z moją zdradą i mi zaufać, musisz powiedzieć mi teraz, Daliah. Jesteś ze mną, bo nie możesz być z nim? Bo wolałabyś, żeby to było jego dziecko? Wiem, że nie jestem najlepszym człowiekiem, ale tak bardzo się staram.. dlaczego to za mało? Wiem, że spieprzyłem moją reakcją, ale.. nie byłem gotowy na pierwsze dziecko i nie jestem gotowy na to, a ty też nie jesteś, a może nie byłaś i powiedziałaś mi dopiero, gdy się z tym oswoiłaś. To niesprawiedliwe, wiesz? Przeżywasz to sama, a może z nim. Dzielicie to, co powinnaś dzielić ze mną, to ze mną powinnaś się do tego przyzwyczajać. Jak mam być dobrym ojcem i dobrym mężczyzną, gdy ty nie dajesz mi na to szansy? 

— Nie chcesz dzieci?

— Chodź tu — ciągnę ja na swoje uda, dopóki nie siedzi na mnie okrakiem. Odsłaniam jej włosy z twarzy, żeby dobrze widzieć jej oczy. Badam jej twarz, dotykając każdego fragmentu jej skóry opuszkami palców. 

— Musisz mi powiedzieć, Luke.. 

— A czy ty chcesz dzieci ze mną? 

— Powinnam ci powiedzieć — wtula policzek w moją dłoń. 

— No, powinnaś — pochylam się do jej ust, póki moje usta nie ocierają się o jej — Nie dzieliliśmy w życiu wszystkiego, ale nie odbierajmy sobie więcej. Kocham cię. 

— Jeszcze raz. 

Pociągam ją za włosy, odchylając jej głowę, moje usta całują jej gardło, ona osadza się niżej na moich biodrach. 

— Nie, teraz ty — wracam do jej ust, ale jej nie całuję. 

— Jesteś tatą mojego dziecka, kocham cię — nie wiem, czy czekaliśmy na to, nie wiem, czy uda nam się to zrobić dobrze, jednak wiem, że uciekanie nie jest rozwiązaniem. Czasem lepiej być za blisko niż za daleko. Czasem lepiej kochać trochę za bardzo. 

Jestem już gotowy, żeby ją pocałować, ale ona nieco się ode mnie odsuwa. 

— Co jest? — znowu pociągam ją za włosy. 

— Chcę więcej, jesteśmy kimś więcej — mówi pewnie — Mamy marzenia, cholernie dużo niespełnionych marzeń i dwie córki. One zasługują, żeby poznać swoich rodziców od tej szalonej strony. Chcę podróży, dużo podróży, z naszymi dziewczynami. 

— Zgoda — znowu odmawia mi swoich ust. 

— Nasza córka czeka na nas w pokoju swojej siostry, z kolacją, nie będziemy się teraz bzykać — mówi z uśmiechem. 

— Kocham cię — szepczę jej w usta i i tak całuję. 

Daliah odrywa się ode mnie. 

— A kto mnie nie posłuchał i nie został do góry? — obracam się, żeby zobaczyć Tamy stojącą na ostatnim schodku. 

Mała ukrywa się za swoimi włosami. 

— Chodź do nas — wołam ją. 

— Ciesz się z nami, tato. 

— A nie widać, jak się cieszę? 

Dopada mnie uśmiech, spokój i łaskotki moich dziewczyn. 

Będę ojcem. 

Zasłużę na bycie tatą. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro