Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•38•

Świętujemy.

Wygraną sprawę, za równo, jak i jej wolność. Dostała pełną opiekę nad chłopcami. Jakiś jego przyjaciel poczuł sumienie i opowiedział prawdę o ich małżeństwie i jego zdradach.

Oficjalnie są wolni od tego szaleńca, a on ma zakaz zbliżania się do nich.

Z tej okazji znowu wyjechaliśmy.

Wszyscy razem, jak byśmy byli jakimiś najlepszymi przyjaciółmi albo rodziną... chociaż mój brat także tu jest. Jego żona nie ma może zbyt dużo zabawy, ale wydaje mi się, że cieszy się, że może zobaczyć plaże.

Tamy i córka mojego brata chcą, żebym zrobiła im piękne dobierane. Jego żona uśmiecha się do mnie, będąc mi wdzięczną za uszczęśliwienie ich małej, gdy ona nie może robić zbyt wiele.

Luke całuje mnie w głowę i idzie do kuchni pomóc Calumowi z gotowaniem. Ostatnio jest strasznie chętny do wszystkich prac. Nigdy nie musiał umieć gotować, a teraz robi to dla mnie.

Ostatnio brat zapytał mnie, czy brak własnych dzieci mi nie przeszkadza. To boli, ale nie tak, jak kiedyś.

Tamy jest moja.

Nic tego nie zmieni.

Często rozmawiam o tym z Calumem. Raz nawet obije płakaliśmy w swoje ramiona, opowiadając sobie historie o dumnym rodzicielstwie. On dopiero się tego uczy, a ja staram się przekazywać mu moją wiedzę i pokazywać, jak uniknąć moich błędów.

Jesteśmy w trudnej sytuacji, ale oboje potrafimy kochać ponad to. On od zawsze, ja od niedawna.

Myślę, że życie polega na czerpaniu z małych rzeczy, wielkich rzeczy.

Nauczyłam się tego od Caluma, od mojej córki, a także od mężczyzny, który odrzuca, co trzecią sprawę, bo w końcu rozumie wagę rodziny.

Myślę, że trzeba mieć niewyobrażalne szczęście, żeby dwa razy pokochać tego samego mężczyznę.

Myślę, że trzeba je mieć, żeby pokochać lepszego mężczyznę.

Myślę, że trzeba być odważnym, żeby być drugą mamą.

Myślę, że trzeba kochać, żeby cyferki i wady nie miały znaczenia.

Myślę, że bycie rodzicem to nie więzy krwi, ale tego uczę się każdego dnia.

– Dziękuję, mamuś – moja złotowłosa całuje mnie w policzek i czeka na swoją młodszą kuzynkę. Calum z chłopcami jest nad oceanem, bo te małe urwisy chcą popływać zanim zacznie się rok szkolny.

Toby siada obok swojej żony.

Kocham te kobietę, ale przez pewien czas jej zazdrościłam. Nie mogłam przebywać w towarzystwie jej wiecznego uśmiechu. Nie tylko z powodu jej młodego wieku, ale także z nienawiści do brata. Sądziłam, że jest taki, jak Luke, a zarazem nieco lepszy. Czułam, jakby rzucała mi w twarz tym, że oni będą mieli dziecko, a ja nie.

– Poszukaj swojego faceta, siostra.

Chwila sam na sam z żoną.

Okej, to jestem w stanie znieść.

Powinien być w kuchni, dlatego od razu tam się kieruję. Jednak gdy słyszę rozmowę, z jakiegoś powodu powstrzymuję się przed wejściem do środka.

– Powiedziałaś mu już? – nienawidzę tego zdania.

– Niby jak? Dopiero się rozwiodłam. To będzie brzmiało, jak.. hej ty, jestem w ciąży, możesz być tatuśkiem dla mojego trzeciego dziecka? Hej! My nigdy nie będziemy mieli własnych, ale mogę je mieć z innymi! To zawsze świetnie wychodzi...

Oni od początku mieli więź..

A teraz rozumiem dlaczego...

O Boże..

Tara mnie dostrzega.

– Daliah...

– Nie zrobiłeś tego! Nie zrobiłeś mi znowu tego! Znowu będziesz miał dziecko z inną kobietą! A ja ci zaufałam! O Boże! Jak mogłeś, kurwa?!?? Jak mogłeś...

– Co? – to ona się odzywa.

– Zamknij się! Calum cię przyjął z otwartymi ramionami, a ty wskoczyłaś do łóżka mu!!!

Luke patrzy na mnie, jak na idiotę.

Policzkuję go z całą siłą, jaką posiadam.

– Jak, kurwa, mogłeś?!

– Ciii – przyciąga mnie do siebie, ale ja robię wszystko, żeby nie udało mu się mnie złapać. Już raz mu na to pozwoliłam. Nie pozwolę po raz drugi. Jak mogłam być taką idiotką?

– Puść mnie! Puść mnie, kurwa!

– Ciiii, uspokój się, Daliah.

– Nigdy z nim nie spałam, jak możesz myśleć, że to jego dziecko?!

– Bo on zawsze mi to robi!!

Luke przyciąga mnie bliżej. Powtarza w kółko to samo. A ja nawet nie wiem kiedy zaczęły lecieć mi łzy.

– Kocham cię i tylko ciebie. Nigdy bym ci tego nie zrobił, ciiii..

– Nigdy byś mi tego ponownie nie zrobił! – krzyczę – już raz to zrobiłeś! A potem mnie zdradziłeś!

– Już wszystko dobrze, Daliah, już sobie z tym poradziliśmy. Nie zrobię ci tego znowu, przysięgam. Wszystko jest dobrze, to nie moje dziecko i nie mogłoby być. Przyjaźnie się z Tara, staram się jej pomóc, ale to nie moje dziecko. Wszystko jest dobrze, kochanie.

Ściskam jego koszulkę w pięści, płaczę, co raz mocniej i nie wiem, jak to powstrzymać.

– Kocham cię i wiem, że ty kochasz mnie, mimo, że o tym nie mówisz. Mamy Tamy, mamy życie przed sobą. Cenię wartość życia, naszego życia, wspólnego życia, przysięgam. Kocham cię – pociera kciukami moje policzki – Jestem twój, robię wszystko dla ciebie i dla naszej dziewczynki. Wszystko. Zmieniam się dla was. To też już zmieniłem. Przysięgam, nie mógłbym wam tego zrobić.

– Luke – ociera mi kolejne łzy.

– To nie moje dziecko, przysięgam, Daliah.

– A co jeśli chcę dziecko? Teraz, już?

– Więc zróbmy sobie dziecko, nawet jeśli może z naszą naturą nie powinniśmy ich mieć. Poradzimy sobie. Pokażemy jej świat. Nie musimy się zamykać na naszą dwójkę. Jesteśmy rodziną.

– Zabraniam złamać ci mojego serca po raz kolejny.

– Zabraniam ci złamania mojego – opiera swoje czoło o moje.

– Chcesz zrobić ze mną dziecko, Daliah? – szepcze, nie krzyczy o tym, tak jak ja miałam w zwyczaju.

Kiwam głową.

Może nazbyt energicznie.

Może za mało prawdziwie.

Może pod wpływem chwili.

Jednak bierze mnie na ręce i zanosi do sypialni, bo sądzi, że oboje na to zasługujemy. Na jeszcze jedno nasze dziecko.

Nigdy nie oddam Tamy tych lat, gdy kochałam ją połowicznie. On też tego nie zrobi. Nigdy oboje sobie tego nie wybaczymy. Jednak byliśmy dla niej dobrzy na tyle, że jeszcze nas kocha, a my zrobimy wszystko, żebyśmy to my kochali ją bardziej niż ona nas. Bo na to zasługuje.

Moja mała córeczka, której jestem mamą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro