•32•
– Zostaniecie z Tamy, czy to za dużo? – pytam z pieprzoną nadzieją – Chcę ją, gdzieś zabrać.
– Nie możesz jej, kurwa, zranić – ostrzega mnie – Jeśli to zrobisz, ona się załamie, a ja nie mogę być dla niej już tak bardzo, jak bym chciał.
Daliah ma racje nigdy nie dostała stu procent, wszyscy tylko tyle od niej brali.
– Jeśli myślisz, że możesz ją zranić albo chociażby spojrzeć na inną... to się wycofaj, bo ona sobie z tym nie poradzi.
– To była chwila, kurwa, nie wiem, dlaczego to zrobiłem.
– Czyli jesteś zdolny zrobić to jeszcze raz – dlaczego wszyscy zasiewają we mnie wątpliwości? Nienawidzę tego, kurwa.
– Ty jej wybaczyłeś, prawda?
– Ja to ja, nigdy nie pragnąłem niczego bardziej, Daliah pragnie wielu rzeczy.
Takich ludzi, jak ona jest trudno powstrzymać. Takim ludziom jest trudno zaufać.
– O czym gadacie? – Tara pojawia się znikąd. Calum wyciąga do niej dłoń i splata z nią palce, widzę głupi uśmiech na jej twarzy.
– Tamy z nami zostaje, a on porywa Daliah.
– Myślę, że mój syn zadłużył się w Tamy – widzę cień bólu na twarzy Caluma. Rozumiem to, ale najlepiej rozumie to Daliah, na której twarzy można czasem dostrzec to samo. To nie jest dobry moment, żeby zapytać ją, czy już mu powiedziała. Jeszcze przyjdzie na to czas.
– Kade? – pyta Calum.
– Nie, Hunter. Trudno to po nim rozpoznać, ale jestem jego matką... widzę takie rzeczy.
Rzuca w niego kolejnymi sztyletami, nie zdając nawet sobie z tego sprawy.
– Muszę na chwile wyjść – Calum pali i to właśnie idzie zrobić. Powiedział mi raz, że zaczął palić, gdy odeszła.
Miłość jest najtrudniejszym uczuciem na świecie.
– Idź za nim, Tata, on chce usłyszeć, że te dzieci mogą być jego.
– Myślisz, że by tego chciał? To za dużo, Luke...
– Myślę, że Calum jest mężczyzną, jakim ja powinienem nauczyć się być – mówię szczerze – Dlatego tak, wierzę i zarazem wiem, że tak.
Tara nie potrzebuje więcej słów, idzie za nim, ale nie wierzę, że porozmawia z nim wprost.
Zostaję w kuchni sam, bo dzieciaki są od rana z Daliah na plaży i robią te wszystkie rzeczy, które sprawiają, że Daliah jest szczęśliwa. Gwiazdy, tańce, gonienie fal, stąd widzę tylko ich cienie, ale chyba ponownie robią gwiazdy.
Ruszam do nich. Tamy jest tu szczęśliwa, dlatego nie sądzę, żeby miała coś przeciwko, jeśli porwę jej mamę. Zbliżyły się do siebie to widać, ale widzę też, jak Daliah ciągnie do mnie.
Biegnę do nich, a już niemal przy nich wykonuję dwumetrową gwiazdę, za co dostaje oklaski i owacje. Daliah, podcina mi nogi, ale robi to na tyle nieumyślnie, że upadam prosto na nią.
– Ty zazdrośnico, przyznaj, że robię najlepsze gwiazdy – uśmiecham się, ale ona tylko kręci głową. Wiem, że gdyby nie ja byłaby czysta, że to ja dałem jej te brudną stronę i cholernie tego nienawidzę. Sprawiłem, że nie ma serca na tacy i wiecznego optymistycznego uśmiechu.
– Nie popisuj się – ciągnie mnie za włosy, odchylając moją głowę.
– Robiłem wrażenie na córce.
Mała, która już nie jest taka mała pada na moje plecy.
– Cześć, tatusiu – wciągam ją pomiędzy nas, a Daliah przyciąga ją do swojego boku.
– Czy moja córeczka jest już szczęśliwa? – pytam.
– Mam moją mamę – przytula się do Daliah – Tak, tatusiu.
– Jak ja cię kocham, Tamy – całuje ją w główkę, ale widzę w jej oczach łzy – Będę najlepszą mamą na jaką mnie stać, a nawet lepszą.
– A myślisz, że mogę ci na trochę porwać, mamę? – pytam córki – Też chciałbym mieć trochę twojej mamy dla siebie.
– Dobrze, tatusiu. Obiecałam Hunterowi i Kadowi, że zagramy w grę.
Tamy biegnie do chłopców, gdy my zostajemy sami na piasku, patrząc sobie w oczy.
– Gdzie chcesz mnie zabrać?
— Paralotnia? Jeszcze na studiach zrobiłem licencje. A może lot balonem? Chciałbym pobyć z tobą w chmurach.
– Paralotnia – z nadzieją, że wylądujemy na bezludnej wyspie – Dlaczego przestaliśmy robić takie rzeczy?
Wzruszam ramionami.
– Myślę, że próbowaliśmy być kimś innym, zamiast sobą. Nie ze wszystkiego trzeba rezygnować wraz z wiekiem, pewne rzeczy mogą z tobą dojrzewać i być twoim przyjacielem na zawsze.
– Panie prawniku, czy to mowa końcowa?
– Nie jesteśmy nawet bliscy końca, Daliah.
Dlatego wyrok sądu jest nieznany.
Czasem nie wiem, czy stoimy po jednej stronie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro