•22•
Podsłuchiwałem, no i co z tego?
Już dawno przekroczyłem wszystkie granice, bycia porządnym facetem. Moglem chociaż utwierdzić wszystkich w przekonaniu, że nim nie jestem.
Powiedziała mu o nas, o tym, co się wydarzyło i nie było przesadnie dużo krzyków, wręcz to ona go obrażała. Jaka jest ich relacja? Nie rozumiałem jej już, gdy spotkałem ich w sklepie.
Co teraz?
Wróci do niego? On przyjedzie tutaj?
Nie powiedziała mu, ani razu, że go kocha. Nawet nie przytaknęła na jego oświadczenie.
Jak widać nie tylko my razem byliśmy popieprzeni, osobno też jesteśmy.
Słyszę uderzenie w ścianę, a po chwili jej mała postać zderza się z moim ciałem.
– Co ty tu robisz?! – krzyczy.
– Podsłuchuję – może taka szczerość wyjdzie mi na dobre.
– Dobrze, więc słyszałeś wszystko – warczy – Pomożesz mu?
– Co?
– Skoro słyszałeś..
– O czym ty mówisz? - może jednak nie słuchałem tak uważnie.
– Ugh! Jesteś okropny! – wrzeszczy – Dlaczego musisz być takim samolubem?
– To pieprzone wariactwo, Daliah.
Ociera łzy, które pojawiły się znikąd.
– Jego żona się pojawiła! To znaczy była żona! Jej mąż się nad nią znęcał.
– Kto robi takie rzeczy, kurwa? Jak można znęcać się nad kobietą? - nie potrafię inaczej zareagować – To ta kobieta, co go zdradziła z lekarzem od niepłodności?
– Tak – ociera kolejny łzy – Muszę wrócić i mu pomóc.
– Czy ty siebie słyszysz? Tam gdzieś, kurwa, czai się psychol, który bije swoją żonę. Nigdzie nie wracasz – to w ogóle nie podlega dyskusji – Myśl, Daliah. Masz dziecko do wychowania.
– Idę robić naleśniki – mówi – Muszę zrobić naleśniki. A ty? Nie zbliżaj się do mnie. Nie dotykaj mnie, a skoro nie chcesz pomóc to się pierdol.
– W czym mam pomóc? Nawet nie wiem, o co chodzi, Daliah. Psychol bijący żonę, to żadne wytłumaczenie. Powiedz mi, a zobaczę, co mogę zrobić.
– Nic nie możesz zrobić! – wrzeszczy.
– Daliah, do chuja, musisz przestać zachowywać się, jak wariatka,bo wtedy naprawdę nie mogę nic zrobić – mówię – Powiedz mi wszystko, a ja zobaczę, co mogę zrobić.
– Nigdy, ty, nigdy...
– Nie zawsze, ale też nie nigdy. Pomiędzy.
– Musimy iść do Tamy – mówi – Powiem ci potem, dobrze?
– Nie – taki jestem do cholery – Tamy zaczeka.
– Nie muszę ci nic mówić! – to pieprzone błędne koło. Jakby w jednej chwili pamiętała tylko o mojej zdradzie, a w drugiej jakbym był kimś lepszym nie tylko tamtym kolesiem.
– Chcesz mi powiedzieć, dlatego siadaj na dupie i powiedz mi wszystko albo sam do niego zadzwonię.
A ona zaczyna płakać. Żadnych słów, tylko cholerny płacz, który próbuje ukryć w swoich dłoniach.
– Co do chuja?
Jak znalazłem się w tym miejscu? Ona jest taka popieprzona.
Przyciągam ją do swojej piersi, robiąc to, co wydaje się właściwie. Daliah zaczyna ze mną walczyć, płacząc jeszcze mocniej.
– Opowiedz mi wszystko, a ja zobaczę, co mogę zrobić – szepcze jej na ucho – Jest dla ciebie bardzo ważny, prawda?
Kiwa głową i dalej nie przestaje płakać.
– On potrzebuje prawnika, on potrzebuje.. – znowu zaczyna płakać. Nie jestem pewien, czy tak poruszyły ją jego słowa, czy sytuacja jego byłej żony, czy chodzi o coś więcej.
– Od początku - proszę.
Po piętnastu minutach, wiem tyle ile on powiedział jej przez telefon. Po kolejnych piętnastu wiem więcej Oo rozmowie z nim przez telefon. Nie wrzeszczy na mnie o przelecenie jego dziewczyny. Ten koleś zaskakuje mnie za każdym razem.
– Pojadę i się tym zajmę – mówię Daliah – Mam kilka dojść u sędziów, którzy brzydzą się przemocą w rodzinnie i dają wyższe wyroki. Załatwię zakaz zbliżania od ręki, ale tam jest chyba jeszcze kupa prawnego gówna związanego z pieniędzmi.
– Pomożesz mu?
– Jestem prawnikiem, to moja praca.
– Caluma na ciebie nie stać. Zapłacę – może dba o niego tak, jak o mnie. Może go kocha.
– Jesteś szalona, jeśli myślisz, że wezmę, od któregoś z was pieniądze.
Robię to dla ciebie, Daliah. Tylko dla ciebie.
Nie mówię tego na głos.
– Daliah.
Nawet nie potrafi na mnie spojrzeć.
– Daliah – mówię bardziej stanowczo.
– Nie chcę o tym rozmawiać.
O czym? O tym, że jej facet ma gdzieś, że go zdradza? Że chowa własną dumę do kieszeni, żeby pomóc byłej żonie? Czy o tym, jak dobrze nam razem było tej nocy?
– Mamo! Tato! Jestem głodna!
Gdyby ktoś położył swoje łapy na Tamy albo na Daliah...
Ona musi myśleć o tym samym, bo widzę w jej twarzy przerażenie.
– Nigdy na to nie pozwolę.
– Rozerwałeś mi serce, nawet nie wiem, czy ci wierzę, że mu pomożesz. Twoje nigdy nie przegrywam, pojawiło się w mojej głowie, gdy Calum wspomniał o prawniku, ale potem przypominam sobie kim jesteś...
– Byłaś ze mną, gdy dążyłem do tego faceta, który nie przegrywa. Zrobię wszystko, żeby i tym razem tak było.
Widzę na jej twarzy zmieszanie, jakby sądziła, że moje słowa mają podwójne znaczenie i może tak jest.
Na razie nie będzie dane mi się przekonać.
– Już idę, Tamy!
A ja idę rezerwować bilet z powrotem do Bostonu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro