4 - 'Księżniczko...'
Wszechobecna biel. Powoli otworzyłam oczy. Cholera, nawet tak prosta rzecz mi się nie udała. No chyba, że to niebo? Ale to raczej nie możliwe. Popatrzyłam na moją lewą dłoń. Była opatrzona. Niestety...
Nagle otworzyły się drzwi. To byli rodzice. Mama była zapłakana.
-Kochanie, jak mogłaś nam to zrobić...? - zawyła. No proszę, własna matka mnie obwinia. Nie patrzyłam na nich i nie słuchałam. Nie chciałam. Nic nie rozumieli, bo nigdy ze mną szczerze nie rozmawiali. Miałam ich po prostu dość. Wreszcie skierowali się do wyjścia. Tata na chwilę się jeszcze odwrócił. I czego on znowu chciał? Dobrze, że chociaż matka już poszła.
-Ktoś chce cię zobaczyć... - wyjaśnił i puścił mi oczko. Wyszedł. Zdziwiłam się. Nie miałam ochoty na gości. Tym bardziej w takiej sytuacji. Ale co mogłam poradzić? Postanowiłam chwilę porozmawiać i udać, że jestem zmęczona aby ten ktoś mnie zostawił. Tak, to będzie dobry pomysł. Drzwi delikatnie się uchyliły. Zobaczyłam... Michaela?! Podszedł do łóżka. Skąd on tu?! Był w okropnym stanie. Potrafiłam to wyczuć. Jego oczy były przekrwione. Chyba płakał. Usiadł na równie białym krześle.
-Nie miałem pojęcia, że mówisz serio... - powiedział ze skruchą. Nie chciałam by się obwiniał. Nic nie mogło mnie od tego uchronić. Prędzej, czy pózniej bym to zrobiła.
-To nie twoja wina. Tylko i wyłącznie moja, no nie mam cela...
-Przestań, powiedz mi tylko, dlaczego chciałaś tak postąpić...? - czułam w jego głosie, że jest załamany. Zależało mu na mnie? Przecież znamy się dopiero kilka tygodni. Jednak zrobiło mi się miło. W końcu poczułam to nieznane mi dotąd uczucie, ciepła.
-Ponieważ...Eh... - zawahałam się choć czułam, że mogę mu powiedzieć, w przeciwieństwie do rodziców. On by mnie zrozumiał. - Życie nie ma sensu... Ta ciągła rutyna i... Nic się nie dzieje. Nikt nie zwraca na mnie uwagi. - wyjaśniłam. W moich oczach nie było już łez. Nic by to nie dało. Jedynie podpuchnięte oczy i mokre policzki. Mike chwycił moją dłoń i spojrzał na mnie z troską.
-Pamiętaj, że ja zawsze będę zwracał na ciebie uwagę. Zawsze. Będę się starał nadać twojemu życiu nowy sens, księżniczko... - obiecał powstrzymując łzy. Delikatnie dotknęłam jego policzek. Milczeliśmy. Słowa były zbędne. Wszystkie myśli samobójcze odeszły z mojej głowy właśnie w tym momencie. Miałam nadzieję, że już nigdy nie powrócą. Mój książę odegnał je daleko z mojego umysłu.
***
Hej! Dzisiaj taka słodka część :) hihi.. Jak zawsze zachęcam do komentowania, głosowania, czegokolwiek! ;)
Musicfreak739
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro