3 - 'Jedno cięcie, jeden ból...'
-Jeszcze nie uciekli Ci Jacksonowie? - zadrwiła sobie Ellie. Jej dwie koleżanki chichotały w najlepsze. - Ten Michael to chyba z litości się z tobą widuje! - dodała spoglądając dumnie na Tiffany i Kelly. Miałam tego dość. Od przeprowadzki Michaela, wszyscy mnie zaczepiali i drwili sobie ze mnie. Niektórzy prosili o autograf lub jakiś kontakt z Mike'iem ale i tak zdecydowana większość, gdy dowiadywała się, że naprzeciwko mojego domu mieszkają Jacksonowie, żartowała sobie ze mnie i obgadywała. Może to trudne do uwierzenie ale ja też mam uczucia. Wydawało mi się, że w końcu znalazłam przyjaciela. Ale to było trudne. Mój stan psychiczny był słaby. I nie jestem pewna, czy Mike zdawał sobie z tego sprawę. Choć wiele razy użalałam mu się nad sobą, do niego chyba to nie docierało. Cały czas żył w tym swoim idealnym świecie pełnym radości i piękna. Wyminęłam je i wyszłam z liceum, gdyż lekcje na szczęście już się skończyły. Nie miałam ochoty wdzierać się w kolejną kłótnię. Odzywanie się nie miało sensu, bo i tak wyszłoby to na moją niekorzyść.
-Tak, idź sobie tchórzu! - krzyknęła za mną. Szłam prosto do domu. Nikomu nie patrzyłam w oczy, aby nikt mnie nie zatrzymał. Chociaż kto by chciał? Oprócz Michaela nie mam żadnej bliskiej mi osoby. Nie licząc rodziców, chociaż szczerze mówiąc, nie miałam z nimi za dobrych relacji.
Zaczęłam się zastanawiać. Może faktycznie, tak jest. Czy ktoś taki jak on, rozmawiałby ze mną z własnej woli? Ach, zresztą to i tak teraz nieważne. Chociaż, jeśli to prawda, to nawet lepiej. Mniej cierpienia dla niego. Moje zachowanie może było samolubne, bo nie za bardzo myślałam o innych ale w tamtym momencie nie miałam na to siły. Wydawało mi się, że tak będzie lepiej. Dla wszystkich. Weszłam do domu trzaskając drzwiami. Byłam już całkowicie pewna co chcę zrobić. Mama spojrzała się na mnie zdziwiona. Jednak ja szybko skierowałam się na piętro aby nie zdążyła mnie zatrzymać. Bez słowa weszłam do łazienki. Otworzyłam ostatnią szufladę i trochę pogrzebałam. Wreszcie znalazłam. Rodzice nie wiedzieli, że tam ją trzymam. Nie wahałam się ani chwili. Chociaż teraz udało mi się przezwyciężyć swój strach.
Usłyszałam jeszcze dzwonek do drzwi i przeszłam do czynów. Tylko jedno cięcie, jeden ból... Zrób to... Amy! Z moich oczu leciały strumienie łez, jednak zrobiłam to. Na podłogę kapała krew. Kropelka po kropelce. Powoli spływała z mojej ręki. Poczułam, że tracę przytomność. Ogarnęła mnie ciemność.
***
Hej! Następna część prawdopodobnie pojawi się jutro :) I znowu ponawiam moją prośbę, jeśli czytasz, zostaw komentarz, zagłosuj, cokolwiek! To serio motywuje!
Musicfreak739 :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro