Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Life#7

Dźwięk pikania co raz bardziej siď nasilał. Głowa mi pęka. Gdzie jestem? Przez to jasne światło nie mogę otworzyć oczu. Razi mnie. Loki, zrobi coś głupiego. Stracę go, muszę tam wrócić. Aaaaa. Ręka mnie pali i ciężko mi oddychać. Powoli przyzwaczaja mi się wzrok. Mogę już przejrzeć i zobaczyć gdzie się znajduję. Biały sufit. Białe ściany. Leżę w łóżku, nie moim, a dookoła mnie są jakieś dziwne maszyny. Jestem w szpitalu. Pożar! Gdzie jest Ket i Lema? Co z nimi? Nikogo nie było w pomieszczeniu. Na szafce obok znalazłam jedynie notkę. Miejmy nadzieję, że od rodzeństwa, albo doktora. Sięgnęłam po nią.
- O Boże....
Moje ręce są całe w bandażach. Są poparzone. Stąd ten ból. Mimo bandaży udało mi się wziąć do ręki kartkę.

Tym razem ci się udało. Waleczny ten twój brat. Niedługo będziesz komoletnie sama i wtedy cię dopadnę. Pamiętaj nie śnij na jawie, bo prześpisz nasze spotkanie. Znam twój sekret.
ŁOWCA.

CO?
-Obudziłaś się!
To Ket. Z prędkością świtła schowałam kartkę pod materac. Mam nadzieję, że tego nie zauważył i nie będzie się dopytywał o kartkę.
-Bałem się. Rodzice tu byli.
-Co się stało?- nie zauważył. Uff.
-Pożar, obcy facet. Uratowałaś mnie, pamiętasz?
-Tak, tak. Co potem? Pamiętam jak zasypiałam na łodce.
-Dopłynęliśmy z Lemą do wioski. Chcieliśmy cię obudzić, ale się nie dało. Nie chciałaś wstać. - głos zaczął mu się drżeć, miał łzy w oczach.- Myślałem. Miałaś całe poparzone ręce. Zacząłem robić rko. Lema zaczęła biegać po domach i szukać pomocy. Nie oddychałaś. Nie oddychałaś. Panikowałem. Uciskałem twoją klatkę piersiową, ale oddech nie wracał. Bałem się, że nie wrócisz. Ale nagle złapałaś oddech. To był najwspanialszy dźwięk jaki usłyszałem w życiu. Twój oddech.
Nie wiedziałam, że było ze mną tak źle. Dawno nie widziałam mojego brata płaczącego. Ten widok boli. Może oddech powrócił, razem kiedy powrócił w śnie? Ket i Loki mnie uratowali, tak naprawdę.
-Potem Lema wróciła z ratownikami. Przyjechał ambulans. Zabrał nasz wszystkich tutaj. Tu zadzwoniłem do rodziców. Byli przerażeni. Cały czas byłaś nie przytomna, ale oddychałaś.
-Ile tak leżałam tutaj?
-W sumie ze dwa dni. Baliśmy się, że już się nie obudzisz. Mama i tata czuwali przy tobie cały czas. Ja z Lemą musieliśmy pójść na badania. Nie byliśmy tak wytrzymali jak oni. Padliśmy, spaliśmy chyba ze 13 godzin. Tutaj na kanapie przy oknie.
-Gdzie są teraz? I Lema?
-Zmusiłem ich, aby pojechali do hotelu przespać się. Wyglądali jak wraki. Musieli odpocząć. Obiecałem, że będę cały czas przy tobie. I teraz się obudziłaś. Koniec historii.
Płakał, płakaliśmy oboje. Taki stan brata po prostu mnie złamał. Zapomniałam na chwilę o Lokim i moją głowę zajmowała jedynie moja rodzina, która nie zmiernie się o mnie martwiła. Mama, tata i Lema. Oni wszyscy myśleli. O Boże....
-Przepraszam Ket.
-Nie, nie przepraszaj. To ja powinienem tu leżeć. Ja jestem twoim starszym bratem, powinienem cię obronić przed wszelkim złem. Moją małą siostrzyczkę.
-Ket...
-Dzień dobry.- naszą rozmowę przerwała zapewne pani doktor, która właśnie weszła do mojej sali.- już się obudziłaś. To wspaniale. Ja jestem doktor Rou Sterenson.
-Dzień dobry.
-Brata proszę, aby wyszedł i najlepiej powiadomił rodzinę o dobrej nowinie, a my przebadamy cię.
-Dobrze, trzymaj się Sera.- Ket pocałował mnie w czoło po czym wyszedł z sali. Mimo, że nie znałam tej pani doktor wydawała się przyjazną osobą. Ma bardzo przyjemny uśmiech.
-Dobrze zaraz zaczniemy, ale proszę abyś odłożyła ten wisiorek na stolik, przeszkodzi w badanich.
No tak wisiorek Lokiego. Mam go, jak to możliwe, że jest tutaj. Zielone oczko węża. Zgodnie z prośbą odłożyłam go na stolik.
-Świetnie to zaczynamy.
.....
Wszytkie moje badania były w normie, ale niestety muszę jeszcze zostać w szpitalu przez dwa tygodnie za względu na moje ręce. Według Keta zaraz powinni przyjechać rodzice. Chcę już ich zobaczyć.
-Sera, córeczko!
-Mamo, tato, Lemo!
I znowu wybuchłam płaczem. Mój brat miał rację, wyglądają jak duchy. Wory pod oczami, pogniecione ciuchy, nieświeże włosy. Z Lemą jest trochę lepiej, ale wszyscy mieli czerwone oczy od płaczu.
-Obudziłaś się, bałam się, że...
-Nie mów tego mamo, jestem tu. Żyję. Nic złego się nie stało. Proszę nie płaczcie.
-Moja mała twardzielka, bohaterka.
-Tato nie mów tak, nie jestem bohaterką.
Lema się nie odzywała, stanęła z tyłu i płakała.
-Mamo, tato chodźmy coś zjeść. Dajmy dziewczynom chwilę.
Dziękuję Ket, zawsze nas rozumiał idealnie. Kiedy wszyscy wyszli, odezwałam się.
-Lema chodź. Chcę Cię przytulić.
Po tych słowach siostra wbiegła we mnie. To był nasz pierwszy przytulas od dawna. Ostatnio nam się nie układało.
-Sera, nie rób tego nigdy więcej. Nie mogę cię stracić. Jesteś moją bliźniaczką.
-Wiem, przepraszam. Kocham Cię.
-Ja ciebie też. Wtedy gdy przypłynęliśmy do brzegu i Ket nie mógł cię obudzić. Sprawdził twój oddech. Ty, ty.... Ty nie oddychałaś. Wiecz co wtedy poczułam? Jakby ktoś wyrwał połowę mojego życia. Panikowałam.
-Lema, ciiiii. Nie płacz proszę. Pomogłaś mi, znalazłaś pomoc. Uratowaliście mnie.
-Sera, proszę nie chcę nigdy tego znowu poczuć. Nie chcę cię stracić. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
-Ja też nie wiem co bym zrobiła bez ciebie. Jesteś moją bliźniaczką, siostrą, najlepszą przyjaciółką. Kocham cię.
-Ja ciebie też.
Wiem, że teraz powinnam być z rodzinną i wspierać ich, ale oni wiedzą na jakim gruncie stoją. Ja nie wiem na jakim stoi Loki. Wiem, że powinnam być przytomna i rozmawiać z nimi, ale czuję, że Loki potrzebuje mnie bardziej.
-Jestem zmęczona, chyba się prześpię.
-Dobrze, spałaś dwa dni. To za mało przecież.
-Wiem, przepraszam, ale potrzebuję.
-Nie przepraszaj. Dobranoc.
Siostra pocałowała mnie w czoło i wyszła. Wzięłam wisiorek w rękę i ułożyłam się wygodnie. Loki proszę, abyś nie narobił nic głupiego. Nie chcę cię stracić. Loki proszę....


..........
Zdjęcie w mediach to rodzice bliźniaczek i Keta

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro