Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Life#6

-Sera!!!Wstawaj szybko!!!
Otworzyłam oczy i to co zobaczyłam mnie przeraziło. Byliśmy w środku lasu, teraz to w sumie w środku ogromnego pożaru. Bałam się.
-Lema co się stało? Gdzie Ket?!!
-Nie wiem zniknął. Sera boję się nie chcę umrzeć.
-Posłuchaj nie umrzemy. Słyszysz wyjdziemy z tego. Myśly racjonalnie. - Szybko. Myśl, myśl, myśl. Woda!!! Jezioro!!! Musimy się dostać do jeziora.- Lema musimy popłynąć, dostać się do jeziora.
-Tak, tak. A Ket? Nie ma go Sera! Pobiegł za kimś. Był tu jakiś facet!!!
Nie. Ket. Nie mógł, nie mógł pobiec za łowcą. Muszę go ratować.
-Znajdziemy go, na razie musimy się dostać do jezioro. Daj mi rękę. Pójdziemy razem. Na raz, dwa, trzy!!
Wyszłyśmy z namiotu, a dookoła nas szalał żywioł. To było istne piekło. Wszytkie drzewa dookoła stały w ogniu, nic nie było widać przez ogień i dym. Samochód! Zapomniałam o nim możemy wyjechać z pożaru.
-Lema samochód!! Szybko.
-Ale Sera, Ket!?!
-Znajdzie się! Szybko biegnij ze mną.
-Sera czekaj wezmę kluczyki!
-Dobrze, szybko. Nie mamy czasu.
-Mam.
Każda sekunda się liczy. Z każdą sekundą jesteśmy co raz bardziej martwe. Gdzie jest Ket? Musi się znaleźć, muszę go znaleźć.
-Sera stój! DRZEWO!!
-Aaaaa!
Gdyby nie Lema, która pociągnęła mnie do tyłu właśnie leżałabym martwa pod drzewem przy samochodzie. Nie mamy auta! Nie mamy czasu! Nie ma Keta! Co mam robić? Co mam robić?
-Sera szybko biegniemy do jeziora!
Teraz Lema stała się moją bohaterką. Zachwoała zimną krew i biegłyśmy do jeziora. Już blisko, co raz bliżej. Płuca mi wysiadają, nie mogę oddychać przez ten dym. Już blisko.
-Jesteśmy! Bezpieczne, jesteśmy bezpieczne Sera!
-Ale Ket! Musimy go znaleźć.
-Sera nie możemy spłoniemy. Wołaj go, Ket!!
-Ket!!! Ket!!!
-Jezioro!!! Ket!!!
Nie. Nie, on nie może nie przyjść. Czekam zaraz przyjdzie, na pewno. Nie zostawiłby nas. Nie Ket. Nie nasz bohater z czasów dzieciństwa. Mijają minuty, a go nie ma.
-Nie!! Nie Sera, on...
-Ciii, Lema nie mów tak. On żyje. Słyszysz żyje. Czekaj tu
-Sera nie. Nie mogę cie też stracić. Nie!!!!!
Muszę go znaleźć. Nie wybaczyłam bym sobie nigdy, gdyby on tu umarł.
-Ket, Ket gdzie jesteś!!!
Gdzieś w tle cały czas słyszałam płacz i krzyki Lemy. Nie chcę, aby została sama, aby została jedynaczką, ale nie mogę zostać Keta. Nie mogę oddychać. Płuca mnie palą. Upadam. Nie mogę oddychać. To koniec. Nie mogę złapać oddechu. Odpływam...
~Sero, pamiętaj czego cię nauczyłam. Pamiętaj, że jesteś silna. Możesz być bohaterką.~
Frigga. Zaklęcie, da mi czas. Ledwo słyszalnym głosem powiedziałam.
-Lëtorå, Lëtorå, Lëtorå.
Ogień się zatrzymał, dym się zatrzymał, nie słyszałam już krzyków Lemy. Udało się. Muszę znaleźć Keta. Nie wiem ile mam czasu. Nagle wróciły mi siły. Wróciła nadzieja. Chodziłam dookoła i szukałam brata. Nie ma. Nie ma go! Sera, za późno. Nie uda ci się. Nie dasz rady uratować brata. Mój głos w głowie nie chciał przestać podrzucać mi złych myśli. Nie mogę mu uwierzyć. Muszę wierzyć, że go... JEST! KET JEST!!! ZNALAZŁAM GO! Nie mogę zatrzymać łez szczęścia. Leżał nie przytomny przy drzewie. Miał dużą ranę na głowę, krwawił. Muszę go stąd zabrać.  Zarzuciłam sobie jego rękę na ramiona i zaczęłam utykać w stronę jeziora. Nigdy w życiu nie robiłam nic tak męczącego. Już widzę jezioro i w nim zapłakaną Lemę.
-Sera!! O Boże, Ket!!!
O nie czas ruszył. Zaklęcie się skończyło. Szybko SERA. Blisko już. Drzewa za mną zaczęły się walić. Bałam się obejrzeć, ale słyszałam to. Już paręnaście metrów.
-Lema pomóż!!
Na ostatnie parę metrów połowę ciężaru bratu przejęła Lema. Jesteśmy bezpieczni.
- Boże Sera udało ci się!!! Znalazłaś go!!
-Jesteśmy bezpieczni. Żyjemy.
Nie dochodziło to do mnie. Udało nam się. Udało mi się. Ket jest z nami. Dopiero teraz odczułam zmęczenie. Ręce mnie paliły.
-Lema, masz telefon? Musimy zadzwonić. Tu nadal jest niebezpiecznie.
-Nie, może Ket ma w kurtce.
-Dziew...Sera, Lema.
-Ket, budzi się.
- Gdzie jesteśmy?
-Jesteśmy bezpieczni. Jesteśmy w jeziorze, Sera cię przyniosła z pożaru.
-Sera! Czemu to zrobiłaś. Mogłaś zginąć, nie wybaczyłbym tego sobie. Sera...
-Nie mogłam cię zostawić, ale patrz żyje, udało się.
-Ale jak byłem daleko, a dookoła szaleje ogień.
-To jest nie ważne. Ważne że jesteśmy tu razem. Wszyscy. Proszę przytulcie mnie.
Teraz tego potrzebowałam. Nasz uścisk był inny. Byl jakbyśmy mieli się przytulić ostatni raz. Był przesiąknięty strachem, smutkiem, radością i miłością. Właśnie te wszytkie skrajne emocje w nas się kłębiły.
-Kocham was, moje małe siostrzyczki. Nigdy więcej wasz nie narażę. Obiecuję. Tam was kocham.
-Ket to nie twoja wina. To był przypadek. Pewnie zajęło się od jakiegoś ogniska.
-Nie.
-Jak to nie? Ket co się stało? Czemu masz ranę?
-Właśnie?
-To nie był przypadek. Tu ktoś był. Jakiś koleś, on podpalił las.
-Co? Ktoś tu był? Sera ty mówiłaś, że kogoś widziałaś.
-Mhm.
-Obudził mnie gdy zaczął coś szperać przy samochodzie. Chciałem go powstrzymać, więc zacząłem go gonić.
-I to ja jestem nie odpowiedzialna?!?
-To co innego, on zrobić wam krzywdę, a ty byłaś tak przerażona, jak powiedziałaś, że kogoś widziałaś. Chyba dostałem od niego w głowę. Nie pamiętam.
To był on! Łowca. To przeze mnie Ket mógł umrzeć. Oboje mogli umrzeć. Z mojego powodu. Nie wiedziałam, że posunie się do tego by usiłować nas zabić. To moja wina. Łowca naprawdę chce mnie skrzywdzić. Nie mogę pozwolić by moi bliscy dostali rykoszetem. Nie mogę pozwolic na to by zostali pokrzywdzeni.
-Ket, masz telefon? Musimy zadzwonić po pomoc.
-Mam, ale cała jest mokra. Cholera. Myśl Ket!
-Spokojnie, najgorsze za nami. Musimy się dostać na drugi brzeg tam jest miasto.
-Nie damy rady przepłynać w pław. Za daleko.
-Widziałam łódkę w zatoczce! Jeśli popłyniemy w prawo do zatoczki to tam powinna być łódka.
-Lema jesteś wielka!
-Szybko płyniemy.
To nie było wcale blisko jak mi się wydawało. Płynęliśmy przez dobre pare minut zanim naszym oczom ukazała się zatoczka.
-Jest łodka! Damy radę Lema, Sera płyniemy.
Już blisko. Moje mięśnie już naprawdę nie dają rady. Nie jestem jakimś sportowcem, a dziś miałam już tyle wysiłku i fizycznego, i psychicznego, że poprostu nie wyrabiałam.
-Ket, Lema nie dam rady! Nie mam sił.
-Sera dasz radę!
-Lema płyń po łódkę, ja jej pomogę. Płyń, nie wiem ile jeszcze Sera wytrzyma w wodzie.
Nie miałam siły ruszać żadną częścią ciała, jestem ledwo żywa. Na szczęście Ket zdążył do mnie podpłynąć w ostatniej chwili.
-Dziękuję.
-Nie dziękuj. Zasłużyłaś, ja ci dziękuję.
Płynęliśmy razem. Lema juz dotarła do łodki i zaczęła wiosłować w naszą stronę.
-Podaj mi ręke Sera. Podsać ją trochę. Trzy, dwa, jeden.
-Teraz ja, podaj mi ręke.
Teraz naprawdę jesteśmy bezpieczni. Jesteśmy na łódce i płyniemy do wioski. Udało się.
-Jestem ledwo żywa.
-Prześpij się, ja z Ketem powiosłuję.
-Śpij, odpocznij najbardziej na to zasłużyłaś.
Nie miałam siły, aby się sprzeciwić. Nie mogłam się ruszyć. Nadal nie mogłam wziąć pełnego oddechu. Moje powieki są takie ciężkie, wszytko jest teraz ciężkie. Mogę odpocząć. Moi bliscy są bezpieczni. Udało się. Dałam radę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro