Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Life#13

-Sera, co się stało?
-Ja nie wiem, co się dzieje?!
-Spokojnie, oddychaj.- po chwili trwałam już w uścisku Lokiego. Tego potrzebowałam, ale jak?
-Loki, jak? Czemu tu jesteś?
-Nie wiem. Ty mnie ty przeniosłaś. Co się stało? Czemu płaczesz?
-Lema...- więcej nie byłam w stanie powiedzieć. Za każdym razem uderzało to z taką samą siłą i bolało. Nie odczywałam tylko psychicznego bólu, ale też fizyczny. Bolała mnie głowa, płuca, gardło, brzuch, klatka piersiowa. Loki szybko zareagował na mój stan i znowu mnie objął.
-Proszę opowiedz mi jak ona się czuje.
-Jest w śpiączce, żyje, ale..., ale wygląda jakby.... oddycha jedynie za pomocą maszyn. Boję się, że....
-Nie, nie stracisz jej. Da radę. Sera spójrz na mnie. - Loki podniósł mój podbródek i wytarł moje łzy z policzków.- ona jest twoją bliźniaczką, jest równie silna co ty. Da radę, niedługo się obudzi.
-A co jeśli...
-Obudzi się.
-Obudzi.... Dziękuję. - w ramionach Lokiego czułam się spokojniejsza.
-Chodź do środka, zaraz się przeziębisz.
-Nie! Ja nie mogę, nie dam rady.
-Dasz radę, myśl o niej. Będę tam przy tobie. - wstał i czekał na mój ruch z wyciągniętą ręką w moją stronę. Iść tam? Co jeżeli znowu nie wytrzymam i wpadnę w atak? Co teraz się stanie? Boję się...
-Dobrze. - muszę tam pójść dla niej. Z Lokim może będzie łatwiej. Złapałam jego rękę i udaliśmy się w stronę szpitala. Nie puściłam jego ręki do czasu kiedy znaleźliśmy się pod salą Lemy.
-Wejdź pierwsza, będę zaraz za Tobą.
-Loki, ale moi rodzice i brat tam są, będą się pytać kim jesteś.
-Trudno. Coś im powiem. Pamiętaj, że mimo wszytko jestem bogiem kłamstw. - nie zachęciło mnie to, nie chcę ich teraz okłamywać, ale co mam powiedzieć, że jest z Asgardu i ja go tu przeniosłam, bo potrafię trochę czarować? Nie, i tak mają zs dużo na głowie.
-Dobrze, wchodzę. - nic się nie zmieniło, jednak wszyscy jakby się uspokoili. Mama się nawet di niej uśmiecha. Jak weszłam do sali to wszytkie oczy padły na mnie, co za chwilę sie zmieniło, bo pojawił się bardziej interesujący obiekt- Loki. Podeszłam do łóżka i usiadłam na jego brzegu. Nic się nie zmieniło, nadal ma taki sam wyraz twarzy, a jej oddychaniu towarzyszy pisk maszyn. Wzięłam jej rękę. Chłodna.
-Lema... słyszysz mnie? Proszę wróć do nas. Potrzebuję cię. Chcę Cię przytulić, porozmawiać z Tobą. Chcę żebyś była przy mnie. Proszę obudź się. Przepraszam, że płaczę, ale nie potrafię. Jestem słaba, ale ty nie. Ty jesteś silna, przebojowa, odważna... Tak bardzo za tobą tęsknie. Najbardziej chyba za twoim śmiechem. Uwielbiałam nasze poranki w samochodzie jak się wygłupiałyśmy. Chcę kolejne. Lema proszę. Czemu to zrobiłaś. Proszę nie zostawiaj mnie. - nie ważne, że wszyscy są dookoła i sluchają, liczy się tylko ona. Chcę, aby usłyszała mnie. Z moich uczy znowu poleciały łzy. Spojrzałam na mamę, która siedziała po drugiej stronie łóżka. Uśmiechała się. Cieszy się, że się odważyłam. To ważne dla Lemy. Cieszę się, że nie zarzucają mnie pytaniami o Lokiego. Nie dałabym rady nic na szybko wymyśleć w takim stanie. Obejrzałem się, aby go namierzyć wzrokiem. Stał przy oknie opierając się o parapet. Dopiero teraz zauważyłam, że wygląda dość normalnie, to znaczy ma na sobie spodnie i bluzę. Ket przeszywa go wzrokiem, w sumie to jasne nigdy go nie widział. Złapałam z nim kontakt wzrokowy, chcial wyjśnień. Nie mam na to siły. To wszystko mnie tak wymęczyło.
-Mogę się położyć obok niej? Łóżko jest szerokie.
-Dobrze.- za pozwoleniem taty zrobiłam to o co pytałam. Byłam tak zmęczona, mimo niewygodnego łóżka czułam, że nie mogłabym znaleźć lepszego miejsca do spania. Obok mojej siostry. Nie pamiętam nawet kiedy zasnęłam.
....
Parę godzin później obudziło mnie pikanie maszyn. Gdy otworzyłam oczy, ku mojemu zdziwieniu, nie zauważyłam w sali nikogo poza Lemą i Lokim. Nie ma mojej rodziny. Musieli wrócić do domu.
-Hej.
-Hej, gdzie wszyscy?
-Jakieś trzy godziny temu pojechali do domu się przespać. Przekonałem ich, aby cię nie budzili i pozwolili spać dalej. Nie chętnie, ale się zgodzili. Obiecałem, że z Tobą zostanę, w sumie i tak nie mam gdzie iść.
-Dziękuję. Jak z nimi? Co mówili?
-Byli pół żywi, dlatego ja im zaproponowałem, aby wrócili na chwilę do domu. O mnie pytał się tylko twój tata. Pytał się kim jestem i jak długo się znamy.
-I co?
-Powiedziałem, że nazywam się Loki Degred i znamy się parę miesięcy. Spytał się też czy wszystko wiem o ostatnich wydarzeniach. Powiedziałem, że tak, ale chyba i tak za bardzo mi nie ufa. Nie dziwię mu się, pojawiłem się znikąd.
-Chyba musimy pogadać.
-Chyba tak, wolisz wyjść czy..
-Chcę być tu przy niej.
-Dobrze. Sera ja nie wiem jak to zrobiłaś, że jestem tutaj, ale ja muszę jak najszybciej wrócić.
-Czemu? Przecież tam czeka na ciebie śmierć.
-Pomyśl o Odynie, już pewnie zaczął mnie szukać. Jeśli się dowie, że jestem tutaj to ciebie też uzna za zdrajcę. Wcześniej czy później znajdzie sposób, aby tu się dostać i wymierzyć nam karę.
-Jak miałby się tu dostać? Przecież to ja cię przeniosłam.
-Musi być jakiś inny sposób, a Odyn nie przestanie, będzie mnie szukał.
-Czyli nie ważne co zawsze czeka cię śmierć?
-Tak.
-Myślisz, że ile mu to zajmie?
-Od miesiąca, nawet do pół roku.
Nie wiem co myśleć. Co powinniśmy zrobić? Ja nie chciałam specjalnie uwalniać Lokiego, to był przypadek. Mamy dużo czasu, może coś wymyślimy. Na razie jest inna sprawa którą, muszę się zająć-Lema.
-Czyli tu trochę zostaniesz?
-Na to wygląda.
-I co my zrobimy?
-Ale co?
-Co powiem rodzicom? Gdzie będziesz mieszkać? Co będziesz jeść ? Za co będziesz żyć?
-Coś wymyślę.
-Znaczy się, to jasne, że śpisz w moim domu. Jesteś moim przyjacielem, nie mogłabym cię zostawić. Co powiem rodzicom?
-Nie wiem, może: Moi rodzice wyjechali na miesiąc służbowo i nie chciałaś mnie zostawić samego, ale przez co całe zamieszanie zapomniałaś o tym wspomnieć, że już praktycznie mnie zaprosiłaś. I jak?
-Jesteś w to niezły.
-Wiem.
-I do tego skromny.
-Już wystarczy nie musisz wymieniać wszystkich moich zalet.- dobra za tekie coś należy mu się przynajmniej uśmiech. Chciałabym się zaśmiać, ale nie potrafię. Spojrzałam znowu na Lemę. Leży i nic więcej. Nawet nie można powiedzieć, że oddycha, bo to maszyna oddycha, a nie ona. Proszę, obudź się..... głupia jestem. Za każdym razem daję się nabrać, że tym razem się obudzi.
-Obudzi się.
-Skąd wiesz?
-Masz rację nie wiem. Może i jestem bogiem, ale nie widzę przyszłości, niestety. Widzę jednak trochę więcej niż zwykle człowiek. Widzę w niej drobinki życia. Słabe, ale są i to silniejsze niż 5 godzin temu.
-Mam nadzieję, że się nie mylisz. Nie wiem co bym bez niej zrobiła, a w przyszłości również bez ciebie.- chyba takie wyznanie go zaskoczyło. Nie wiem co bardziej, to że faktycznie umrze, czy to, że go potrzebuję.
-Nie zostawię cię. Coś wymyślę, obiecuję.
-Ostatnia obietnica nie skończyła się dobrze.
-Wiem, musisz zaryzykować.
-Dużo mam do stracenia?
-Nie, tylko przyjaciela i najwspanialszą osobę na świecie w jednym.
-O nie stracę Thora?
-Ejj. To już było nie miłe.
-Wiem. Zaryzykuję.
-Lepszego wybory nie mogłaś zrobić.- chwilę siedzieliśmy w ciszy. Cały czas wystartowałam się w Lemę z głupią nadzieją, że....
-Co zamierzasz robić na ziemi?
-Mam w sumie dwa cele, myślałem o tym gdy spałaś.
-I co?
-Pierwszy to wykorzystać ten czas jak najlepiej, abyś mogła lepiej mnie poznać.
-A drugi?
-Złapać człowieka, który strzelił do twojej siostry. Musi zapłacić za winy.
-Chcesz złapać..
-Tak chcę złapać Łowcę.
.....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro