Dream#5
-Halo Sera słyszysz mnie? Co się stało?- Loki. To był jego głos. Jestem w Asgardzie, czyli śnię, ale czemy cały czas wszytko mnie boli. Czuję płomień w płucach, mimo braku dymu dookoła.
-Loki, nie mogę. Nie mogę oddychać. Pali.
-Co, co się stało?
-Pożar.- złapał mnie atak kaszlu, co raz słabiej oddycham, co raz ciężej.
-Daj mi chwilę. Dĕøros şêrofa temiňî!
-Aaaa! Pali! Boli!
-Zaraz przestanie.
Boli, dawno nie czułam takiego bólu. Najpierw poczułam ból w klatce piersiowej, który z każdą sekundą co raz szybciej promieniował do każdej komórki mojego ciała. Każdą część mnie mnie bolała. Nie mogłam się ruszyć.
-To złagodzi ból.
Tym razem nic nie powiedział jedynie położył swoją rękę na moją głowę. Zamknęłam oczy, gdy poczułam przyjemny chłód bijący od dłoni chłopaka. Pomogło. Gdy otworzyłam oczy doznałam już kolejnego szkou dzisiaj. Mój przyjaciel był cały niebieski, normalnie pewnie by mnie to rozbawiło, ale wydawał się w tym kolorze taki naturalny, prawdziwy. Jakby to był jego kolor. Myśli o Lokim konpletnie zniwelowały mój ból.
-Loki?
-Wiem, jestem niebieski.
-Czemu? Co się stało?
-Ostatnio to odkryłem. Jestem potworem.
-Co?
-Nie jestem tym kim uważałem. Frigga i Odyn nie są moimi rodzicami! Thor nie jest moim bratem! Jestem LODOWYM OLBRZYMEM, POTWOREM!
-Ciiii, spokojnie Loki. Nie jesteś potworem. Nikt tak nie myśli.
-Jestem potworem! Oni cały czas mnie okłamywali! Kim jestem?!
-Jesteś Loki, syn Friggi i Odyna. Jesteś moim przyjacielem. - pierwszy raz tak go nazwałam. Nie mogłam patrzeć jak się zadręcza tak mówiąc. Najpierw nie pewnie, ale przytaliłam go, mojego przyjaciela. Na początku chłopak wydawał się zaskoczony, ale potem odwzajemnił uścisk. Czułam, że tego potrzebował.
-Loki, pamiętaj jesteś moim przyjacielem. Potrzebuję cię. Nie wiem, czy jesteś prawdziwy, czy to jest wszystko sen, ale jesteś moim przyjacielem. Chyba jedynym prawdziwym, znaczy nie będąc moim rodzeństwem. Wiem, że nadal wszystkiego nie pamiętam, naszych wszystkich wspólnych chwil. Jednak jednego jestem pewna. Każde najwspanialsze wspomnienie wiąże się z tobą. Po części nauczyłeś mnie jak żyć. Tu czuję, że na prawdę żyję. Pamiętaj jesteś moim przyjacielem.
Cisza. Może mnie poniosło i Loki poczuł się przygnieciony tym wyzwaniem, ale ja po części też potrzebowałam poczuć, że ktoś mnie wspiera. Chciałam, aby powiedział że to wszystko jest prawdą. Chcę, aby był moim przyjacielem.
-Dziękuję. - nie wiem czy powiedział to tak cicho, czy moj wyobraźnia sama podsunęła mi te słowa do głowy. Mam nadzieję, że te słowa wypowiedział na prawdę.
-Dziękuję, że wróciłaś. Przepraszam. Powinienem się teraz martwić twoim stanem, a nie użalać się nad sobą. Przepraszam Sera, ale poprostu jak o tym pomyślę to wpadam w szał.
-To nie mówmy na razie o tym. Zpomnijmy.
-Jak?! Jak mam zapomnieć, że nagle moja rodzina okazała się nią nie być? Co mam zrobić?
-Porozmawiaj z ojcem, Odynem. Wytłumaczy ci wszystko. Tylko obiecaj mi jedno.
-Co?
- Nie ważne co usłyszysz nie zrobisz nic głupiego. Nie uciekniesz, nie zapomnisz o mnie, o Thorze. Obiecaj, że nie skrzywdzisz Friggi, nie zniosłaby tego. On cię kocha.
-Nie jest moją matk..
-Nie mów tak! Może cie nie urodziła, ale wychowała i dawała wiele miłości przez całe życie. Stała się twoją matką i nie waż się tego podważać. Obiecaj to też. Nie wyprzesz się jej. To ją złamie.
-Obiecuję. Obiecuję.
-Dziękuję.
Przytaliłam go jeszcze raz. Chyba oboje potrzebowaliśmy tego. Wsparcia.
-Teraz ty mów. Co się stało? Czemu byłaś w takim stanie?
Po krótce streściłam Lokiemu całą historię. Teraz uświadomiłam sobie to jakie moje zachowanie było nieodpowiedzialne. Co gdyby zaklęcie nie zadziałało?
-Sera, co gdyby..
-Wiem, wiem co gdyby nie zadziałało, ale tu chodziło o Keta, mojego brata. Musiałam zaryzykować.
-To było głupie, ale dobrze, że się udało. Mimo wszytko nadal martwi mnie twój stan. Normalnie niewielkie obrażenia z twojego świata nie mają skutków tutaj. Jeśli tu odczuwałaś taki ból, to twój stan na ziemi musi być jeszcze.... mniej przychylny.
-Nie umrę. Jestem już bezpieczna. Zaraz będę w wiosce, gdzie na pewno będzie pomoc.
-Miejmy nadzieję. Co z tym mężczyzną? Łowcą?
-Nie wiem, boję się Loki. On prawie zabił moich bliskich. Co jeśli posunie się dalej? Co zrobi?
-Nie wiem. Sera nie będę cię okłamywał. Nie mogę wiele zrobić w twoim świecie, tam moja moc nie sięga. Mogę cię nauczyć trochę zaklęć takich jak Frigga cię nauczyła, ale to nadal nie będzie nic wielkiego. Nie możesz za bardzo zdradzać twojej przypadłości. To dar, który musi zostać tajemnicą.
-Wiem, ale on wie.
-Wie tylko on. Niech tak na razie zostanie. Następny raz jak przyjdziesz to nauczę cię tych zaklęć, ale musisz ich używać z rozsądkiem.
-Wiem, czy kiedykolwiek zrobiłam coś głupiego?
-A pamiętasz....
-Nawet się nie śmiej się o tym wspominać.
-Gdy miałaś 10 lat...
-Loki! Przestań!
-Zmuś mnie!
Chłopak zaczął uciekać. Ile on m lat, aby się ganiać? Jest dorosły? Niestety mój nieodzowny zew rywalizacji się włączł i po chwili biegłam za przyjacielem. Nie miałam szans, aby go dogonić. Musiałam użyć jego własnej broni.
-Loki! Moj głowa...boli!
-Sera nie, nie jeszcze nie odchodź. Proszę!
Gdy chłopak zbliżył się na tyle blisko, abym mogła go złapać przestałam udawać i "zaatakowałam" go. Musiałam dać mu nauczkę za to, że chciał przypomnieć o czymś o czym mieliśmy zapomnieć na zawsze.
-Obiecaj, że nigdy więcej o tym nie wspomnisz.
-Raz już obiecałem.
-Widocznie musimy to odnowić, bo zapomniało ci się.
-Za będę miał w zamian?
-Obiecuję nie obrazić się na ciebie i wracać tu częściej.
-I taka umowa mi pasuje. Obiecuje.
Siedzieliśmy na polanie i rozmawialiśmy o różnych sprawach. Staraliśmy nie psuć sobie chumorów naszymi problemami, więc głównie wspomnialiśmy dzieciństwo. Nasz spokój zakłócił zbliżający się strażnik.
-Książę Loki, król wzywa do sali tronowej. Samego.
-Dobrze zaraz przyjdę.
Zestresował się. Widzę to, jego wszytkie mięśnie są spięte. Zmianiły się też jego oczy, były mniej zielone.
-On wie. Wie, że się dowiedziałem.
-Loki porozmawiaj z nim. Będzie wszytko dobrze.
-Wyrzuci mnie z pałacu.
-Nie, nie zrobi tego. Pamiętaj co mi obiecałeś. Nic głupiego.
-Nie dam rady. Nie sam. Chodź ze mną.
-Miałeś przyjść sam, nie mogę się sprzeciwiać.
-Poczekasz przed salą. Proszę.
Wiedziałam, że jeśli wypowiedział to słowo to bardzo mu zależy. Pewnie bał się bardziej niż mi się wydawało. Bał się Odyna, czy samego siebie? Nie wiem. Nie mogę zostawić go.
-Dobrze poczekam przed salą. Będę tam.
.....
Są tam już z godzinę. Są tam wszyscy Loki, Odyn, Frigga i Thor. Może to dobrze. Frigga wstawi się za nim, Thor też. Nie jest sam. O czym mogą gadać przez godzinę. Ale tu gorąco i głowa mnie boli. Nie, no nie. Nie mogę teraz wrócić bez wiedzy co się stało, jak potoczyła się ta rozmowa. Jak nazowanie z sali wybiegł Loki. Jest źle, bardzo źle. Widzę to po jego oczach.
-Daj mi rękę, muszę nas przenieść.
-Ale Loki...
Nie zdążyłam nic powiedzieć, a chłopak przeteleportował nas na nasze drzewo.
-Loki, co zrobiłeś?
Starałam nie pokazywać po sobie jak się czuję. Musieliśmy skupić się na nim.
-Źle. Sera obiecaj, że nie ważne co nie zostawisz mnie, nie wystawisz mnie. Tak jak.. tak jak oni.
-Loki co się stało?
-Jeszcze nic, a może. Złamię nasza tajemnicę. Nie mogę tego zostawić tak. Zemszczę się. Zemszczę sid za to jak mnie potraktowali.
-Loki proszę nie, nie rób tego. Obiecałeś.
Zrobi coś. Zrobi coś i go stracę, a dopiero co go odzyskałam. Nie. Nie stracę go, nie pozwolę. Patrząc na niego nie mogłam powstrzymać łez.
-Przepraszam Sera.
-Loki moja głowa. Budzę się, nie chcę. Chce być z tobą. Nie chcę stracić. Chcę tu zostać.
-Weź to. Będzie ci przypominać. Chodź tu przytul się. Już nie płacz. Zawszr będę z tobą, nie ważne co się stanie.
Chłopak wręczył mi do ręki wisiorek z zawieszką w kształcie węża z szmaragdowym oczkiem. Przytuliliśmy się, dzięki czemu nie spadnę tym razem. Czułam, że to może być nasz ostatni przytlas. Nie wiem co się stanie. Boję się, Loki też. Czuję to.
-Żegnaj Loki. Proszę pamiętaj o obietnicy.
-Żegnaj, przepraszam. Pamiętaj ko...
Już nie słyszę jego głosu. Jedyne co do mnie dociera to pikanie jakieś maszyny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro