Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13.

- Pamiętaj, że dzisiaj idziemy na imprezę do Rose. - przypomniał mi Niall. Przytaknęłam głową i wróciłam do składania prania. Rose organizowała imprezę, przyjęcie, jak tam to nazwiemy, z powodu swoich zaręczyn. Poprosiliśmy Zayn'a by zajął się Toby'm, ponieważ nie chcieliśmy go ciągnąć na takie przyjęcie, gdzie będzie alkohol i masa ludzi, a wiem jaki Toby jest nieśmiały w stosunku do nowych ludzi. Złożyłam ostatnią bluzkę i chciałam się odwrócić, ale zakręciło mi się w głowie. Prawie upadłam, ale ktoś powstrzymał mnie przed upadkiem. - Mercy, spokojnie, oddychaj. - powiedział Niall. Posadził mnie na łóżku i przykucnął przede mną. 

- Już w porządku. - powiedziałam.

- Na pewno?  -spytał.

- Tak. - zapewniłam go i uśmiechnęłam się. - To tylko zawrót głowy, to normalne w ciąży. - przypomniałam mu. 

- Martwię się. - odparł i pogładził moje kolano. 

- Niepotrzebnie. - powiedziałam i wstałam. Niall również się podniósł i pomógł mi poukładać rzeczy w garderobie. 

***

O godzinie osiemnastej w naszym domu pojawił się Zayn. Wytłumaczyłam mu wszystko po kolei, a on co chwilę mnie uspokajał. 

- Mercy, poradzę sobie, mam dwie młodsze siostry, pamiętasz? - spytał. - Weź głęboki oddech i się uspokój, poradzimy sobie z Toby'm, prawda? - odwrócił się w stronę mojego syna, który podszedł do niego i złapał go za rękę.

- Bawcie się dobrze. - powiedział Niall i złapał mnie za rękę. 

- Wy też. - uśmiechnął się. Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu Niall'a. Zapięłam pasy, a  blondyn odpalił silnik i wyjechał z posesji. 

- Wziąłeś prezent? - spytałam spanikowana.

- Mercy, spokojnie. - zaśmiał się i położył dłoń na moim kolanie. - Nie denerwuj się. Zayn poradzi sobie z Toby'm, a ja nie zapomniałem prezentu.

- Denerwuję się, ponieważ dzisiaj poznam Twoją przyjaciółkę. - mruknęłam. Nie znałam Rose. Byłą najlepszą przyjaciółką Niall'a od dziecka, ale nigdy jej nie spotkałam. Wyjechała do Azji, gdy była w gimnazjum i od tamtego momentu nie utrzymywali ze sobą kontaktu. Dopiero pół roku temu Niall oświadczył mi, że spotkał na mieście swoją przyjaciółkę z dzieciństwa. Po paru minutach Niall zaparkował pod wielkim domem. Na ogródku świeciły się lampki, a samochodów co rusz przybywało. Wysiedliśmy z auta i poprawiłam swoją białą, elegancką koszulę. Nie stroiłam się zbyt wiele, ani też nie przyszłam ubrana źle. Miałam na sobie czarne rurki, które o dziwo były jeszcze na mnie dobre, białą koszulę, czarną marynarkę, a na stopach czarne balerinki. Niall wyciągnął prezent z samochodu, po czym podał kluczyki jakiemuś chłopakowi, który miał przestawić auto, a mnie złapał za rękę i ruszył w kierunku wejścia. Kolejny chłopak otworzył nam drzwi i weszliśmy do środka. Od razu pokierowaliśmy się do salonu, gdzie było już masę ludzi. Zaczęłam się rozglądać i na ''balkonie'' w salonie* zobaczyłam kobietę w wieku Niall'a, ubraną w długą, czerwoną suknię. Miała blond włosy upięte w koka oraz mocny makijaż z bardzo widoczną czerwoną szminką. Uśmiechnęła się i odeszła od ludzi, z którymi rozmawiała i odłożyła kieliszek zapewne z szampanem. 

- Niall, jak miło Cię widzieć! - krzyknęła i rozłożył ręce, gdy była już na ostatnim schodzie. Blondyn puścił moją dłoń i podszedł do blondynki. Przytulił ją, a ja spuściłam głowę, ponieważ czułam na nie wzrok wszystkich. 

- Mercy. - usłyszałam. - To Rose, moja przyjaciółka, Rose to Mercy moja... - nie dokończył, bo blondynka przyciągnęła mnie do uścisku. 

- Miło mi Cię poznać. - powiedziała z uśmiechem.

- Ciebie również. - posłałam jej lekki uśmiech. Niall podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. 

- Musicie kogoś poznać! - pisnęła i przywołała kogoś ręką. Wysoki mężczyzna stanął obok niej i objął ją ramieniem w talii. - To David, mój narzeczony, David to Niall, mój przyjaciel, a to Mercy, jego...

- Żona. - dopowiedział Niall. No tak, Rose nie dała sobie nic powiedzieć. 

- Niall, wiele o Tobie słyszałem. - powiedział David i uścisnął jego dłoń, a mnie posłał lekki uśmiech. Wręczyliśmy narzeczonym prezent, a Rose szybko kogoś przywołał. Zabrał jej paczkę i odłożył na stos prezentów. 

- Napijecie się czegoś? - spytała blondynka. - Mamy wino, drinki. 

- Cole, prowadzę. - wytłumaczył Niall. 

- Mercy? Skusisz się na lampkę wina? 

- Nie mogę. - powiedziałam, a Niall przeniósł swoją dłoń na mój brzuch. Rose powędrowała za jego ręką wzrokiem i uśmiechnęła się szeroko. 

- Nie wierzę, że to Ty będziesz miał pierwszy dziecko! - krzyknęła. 

- Nie jest pierwsze. - zaśmiał się. - W domu czeka na nas Toby. - powiedział. 

- Ty? Niall James Horan? Ten który powiedział, że nie będzie miał żony, ani dzieci?! Co się zmieniło przez ostatnie siedem lat?!  - pisnęła z uśmiechem.

- Podziękuj Mercy, ona mnie zmieniła. - powiedział i cmoknął mnie w skroń. 

- Nie wiem jak to zrobiłaś, ale jestem pod wrażeniem. - powiedziała, a ja się zaśmiałam. - Przepraszamy was, ale musimy przywitać gości. - powiedziała, a my przytaknęliśmy głową. 

- Było tak źle? - spytał.

- Nie. - zaśmiałam się. Po chwili obok nas pojawił się kelner. Podał Niall'owi cole, a mi sok. Podziękowaliśmy mu, po czym odszedł i znów zostaliśmy tylko we dwójkę. 

- Niall? - usłyszałam. Odwróciliśmy się i zobaczyłam kobietę mniej więcej koło pięćdziesiątki. - Jak miło Cię widzieć. - uśmiechnęła się i przytuliła mojego męża. - Ile to już lat? 

- Siedem Pani McCartney. - zaśmiał się. - Chcę Pani kogoś przedstawić. - powiedział i wystawił do mnie dłoń. - To Mercy, moja żona, Mercy, to mama Rose, Pani Lydia McCratney. - kobieta zmierzyła mnie wzrokiem, ale po chwili się uśmiechnęła i wystawiła do mnie dłoń. 

- Zaraz wrócę. - powiedział Niall i pocałował mój policzek. Zostałam sam na sam z mamą Rose, która po chwili straciła uśmiech. Uśmiechnęłam się zmieszana, a kobieta zmierzyła mnie wzrokiem po raz kolejny. 

- Sądziłam, że Niall'a stać na coś więcej. - prychnęła, a mnie zrobiło się przykro, lecz nie dałam tego po sobie poznać. - Z Rose na pewno byłoby mu lepiej. - ciągnęła dalej. - Gdybyśmy tylko nie wyjechały, na pewno byliby teraz małżeństwem z dziećmi. - powiedziała, a ja nie wytrzymałam i odeszłam od niej. Odłożyłam szklankę na byle jaką szafkę i ruszyłam w kierunku wyjścia. 

- Mercy, co się stało? - przede mną pojawił się Niall. 

- Nic, chciałam się tylko przewietrzyć. - powiedziałam i wymusiłam lekki uśmiech. - Trochę mi słabo. - skłamałam. 

- Chcesz wracać do domu? - spytał zmartwiony.

- Nie, muszę tylko zaczerpnąć świeżego powietrza. - odpowiedziałam.

- Iść z Tobą. 

- Nie, zaraz wrócę. - zapewniłam go. Wyminęłam go i wyszłam na zewnątrz. Po słowach matki Rose wywnioskowałam, że byli parą, a Niall mi o tym nie powiedział, czyli, że byłam na imprezie zaręczynowej jego byłej dziewczyny.

Super. 

Posiedziałam na zewnątrz może dziesięć minut, po czym wróciłam do środka i zaczęłam szukać Niall'a. Znalazłam go dopiero na kanapie, gdy rozmawiał z jakąś blondynką. Podeszłam bliżej, ale nie zauważył mnie.

- A Ty? Masz dziewczynę? - spytała. 

- Nie, nie mam dziewczyny. - powiedział, a blondynka się uśmiechnęła. - Mam żonę. - odparł po chwili, a dziewczynie zrzedła mina. Podniosła swój wzrok na mnie, więc Niall się odwrócił i uśmiechnął się. Wystawił do mnie dłoń, a ja ją chwyciłam, po czym wylądowałam na jego kolanach.

- Tamara, to moja żona Mercy, Mercy to Tamara, siostra Rose. - przedstawił nas sobie. Ona zmierzyła mnie wzrokiem i nie ukrywała swojego niezadowolenia. 

Chyba tylko Rose mnie tu lubi. 

- Przepraszam, ale muszę was na chwilę opuścić. - uśmiechnęła się sztucznie i wstała z kanapy. 

- Jak się czujesz? - spytał Niall i pogładził mój bok. 

- Lepiej. - uśmiechnęłam się. 

- Dobrze, a teraz powiedz mi, co było powodem Twojego wyjścia. - powiedział. 

- Źle się czułam. - wymamrotałam. 

- Nie okłamiesz mnie, Mers. Chodzi Ci o matkę Rose, prawda? - spytał.

- Skąd wiesz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. 

- Zaraz po tym jak wyszłaś, chciała spiknąć mnie z Tamarą. - mruknął. 

- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że Rose to Twoja była? - spytałam. 

- Bo to nie było ważne. Mieliśmy po czternaście lat, głupia, nastoletnia miłość, nic wielkiego. - odpowiedział.

- Stać Cię na coś lepszego niż ja, Niall.

- Nawet tak nie mów. - powiedział szybko. - Kocham tylko Ciebie, rozumiesz? Kocham Ciebie, Toby'ego i nową kruszynkę. - dodał i położył dłoń na moim brzuchu. - Nigdy więcej tak nie mów. - odparł, a ja przytaknęłam głową. - Kocham Cię. 

- Też Cię kocham. - uśmiechnęłam się. Niall przybliżył się do mnie i musnął wargami moje usta. Wstałam z jego kolan, po czym on się podniósł i objął ramieniem w talii. 

***

O godzinie dwudziestej trzeciej wróciliśmy do domu. W całym domu były pogaszone światła, co oznaczało, że Zayn i Toby śpią. Weszliśmy cicho do domu i weszliśmy do salonu. Na kanapie spał Malik, a na jego brzuchu Toby. Niall wziął delikatnie Toby'ego na ręce i zaniósł g odo jego pokoiku, a ja okryłam Zayn'a kocem. Mruknął coś przez sen i odwrócił się na bok. Nie chcąc przeszkadzać mu w spaniu, wyszłam z salonu i weszłam na górę. Weszłam do sypialni i zobaczyłam,że drzwi garderoby są otwarte. Weszłam do środka, gdzie Niall ściągał akurat swoją koszulę. Przygryzłam wargę, gdy zobaczyłam jego umięśnione plecy. Odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się. Pokonał dzielącą nas odległość i wpił się w moje wargi. Przycisnął mnie delikatnie do ściany nie przestając całować. Dopiero, gdy zabrakło nam powietrza oderwaliśmy się od swoich ust, a Niall oparł czoło o moje. 

- Kocham Cię. - szepnął.

- Kocham Cię.

XXXX

Zawiodłam was, przeraszam :( 

Marcelina x 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro