13.
- Pamiętaj, że dzisiaj idziemy na imprezę do Rose. - przypomniał mi Niall. Przytaknęłam głową i wróciłam do składania prania. Rose organizowała imprezę, przyjęcie, jak tam to nazwiemy, z powodu swoich zaręczyn. Poprosiliśmy Zayn'a by zajął się Toby'm, ponieważ nie chcieliśmy go ciągnąć na takie przyjęcie, gdzie będzie alkohol i masa ludzi, a wiem jaki Toby jest nieśmiały w stosunku do nowych ludzi. Złożyłam ostatnią bluzkę i chciałam się odwrócić, ale zakręciło mi się w głowie. Prawie upadłam, ale ktoś powstrzymał mnie przed upadkiem. - Mercy, spokojnie, oddychaj. - powiedział Niall. Posadził mnie na łóżku i przykucnął przede mną.
- Już w porządku. - powiedziałam.
- Na pewno? -spytał.
- Tak. - zapewniłam go i uśmiechnęłam się. - To tylko zawrót głowy, to normalne w ciąży. - przypomniałam mu.
- Martwię się. - odparł i pogładził moje kolano.
- Niepotrzebnie. - powiedziałam i wstałam. Niall również się podniósł i pomógł mi poukładać rzeczy w garderobie.
***
O godzinie osiemnastej w naszym domu pojawił się Zayn. Wytłumaczyłam mu wszystko po kolei, a on co chwilę mnie uspokajał.
- Mercy, poradzę sobie, mam dwie młodsze siostry, pamiętasz? - spytał. - Weź głęboki oddech i się uspokój, poradzimy sobie z Toby'm, prawda? - odwrócił się w stronę mojego syna, który podszedł do niego i złapał go za rękę.
- Bawcie się dobrze. - powiedział Niall i złapał mnie za rękę.
- Wy też. - uśmiechnął się. Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu Niall'a. Zapięłam pasy, a blondyn odpalił silnik i wyjechał z posesji.
- Wziąłeś prezent? - spytałam spanikowana.
- Mercy, spokojnie. - zaśmiał się i położył dłoń na moim kolanie. - Nie denerwuj się. Zayn poradzi sobie z Toby'm, a ja nie zapomniałem prezentu.
- Denerwuję się, ponieważ dzisiaj poznam Twoją przyjaciółkę. - mruknęłam. Nie znałam Rose. Byłą najlepszą przyjaciółką Niall'a od dziecka, ale nigdy jej nie spotkałam. Wyjechała do Azji, gdy była w gimnazjum i od tamtego momentu nie utrzymywali ze sobą kontaktu. Dopiero pół roku temu Niall oświadczył mi, że spotkał na mieście swoją przyjaciółkę z dzieciństwa. Po paru minutach Niall zaparkował pod wielkim domem. Na ogródku świeciły się lampki, a samochodów co rusz przybywało. Wysiedliśmy z auta i poprawiłam swoją białą, elegancką koszulę. Nie stroiłam się zbyt wiele, ani też nie przyszłam ubrana źle. Miałam na sobie czarne rurki, które o dziwo były jeszcze na mnie dobre, białą koszulę, czarną marynarkę, a na stopach czarne balerinki. Niall wyciągnął prezent z samochodu, po czym podał kluczyki jakiemuś chłopakowi, który miał przestawić auto, a mnie złapał za rękę i ruszył w kierunku wejścia. Kolejny chłopak otworzył nam drzwi i weszliśmy do środka. Od razu pokierowaliśmy się do salonu, gdzie było już masę ludzi. Zaczęłam się rozglądać i na ''balkonie'' w salonie* zobaczyłam kobietę w wieku Niall'a, ubraną w długą, czerwoną suknię. Miała blond włosy upięte w koka oraz mocny makijaż z bardzo widoczną czerwoną szminką. Uśmiechnęła się i odeszła od ludzi, z którymi rozmawiała i odłożyła kieliszek zapewne z szampanem.
- Niall, jak miło Cię widzieć! - krzyknęła i rozłożył ręce, gdy była już na ostatnim schodzie. Blondyn puścił moją dłoń i podszedł do blondynki. Przytulił ją, a ja spuściłam głowę, ponieważ czułam na nie wzrok wszystkich.
- Mercy. - usłyszałam. - To Rose, moja przyjaciółka, Rose to Mercy moja... - nie dokończył, bo blondynka przyciągnęła mnie do uścisku.
- Miło mi Cię poznać. - powiedziała z uśmiechem.
- Ciebie również. - posłałam jej lekki uśmiech. Niall podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.
- Musicie kogoś poznać! - pisnęła i przywołała kogoś ręką. Wysoki mężczyzna stanął obok niej i objął ją ramieniem w talii. - To David, mój narzeczony, David to Niall, mój przyjaciel, a to Mercy, jego...
- Żona. - dopowiedział Niall. No tak, Rose nie dała sobie nic powiedzieć.
- Niall, wiele o Tobie słyszałem. - powiedział David i uścisnął jego dłoń, a mnie posłał lekki uśmiech. Wręczyliśmy narzeczonym prezent, a Rose szybko kogoś przywołał. Zabrał jej paczkę i odłożył na stos prezentów.
- Napijecie się czegoś? - spytała blondynka. - Mamy wino, drinki.
- Cole, prowadzę. - wytłumaczył Niall.
- Mercy? Skusisz się na lampkę wina?
- Nie mogę. - powiedziałam, a Niall przeniósł swoją dłoń na mój brzuch. Rose powędrowała za jego ręką wzrokiem i uśmiechnęła się szeroko.
- Nie wierzę, że to Ty będziesz miał pierwszy dziecko! - krzyknęła.
- Nie jest pierwsze. - zaśmiał się. - W domu czeka na nas Toby. - powiedział.
- Ty? Niall James Horan? Ten który powiedział, że nie będzie miał żony, ani dzieci?! Co się zmieniło przez ostatnie siedem lat?! - pisnęła z uśmiechem.
- Podziękuj Mercy, ona mnie zmieniła. - powiedział i cmoknął mnie w skroń.
- Nie wiem jak to zrobiłaś, ale jestem pod wrażeniem. - powiedziała, a ja się zaśmiałam. - Przepraszamy was, ale musimy przywitać gości. - powiedziała, a my przytaknęliśmy głową.
- Było tak źle? - spytał.
- Nie. - zaśmiałam się. Po chwili obok nas pojawił się kelner. Podał Niall'owi cole, a mi sok. Podziękowaliśmy mu, po czym odszedł i znów zostaliśmy tylko we dwójkę.
- Niall? - usłyszałam. Odwróciliśmy się i zobaczyłam kobietę mniej więcej koło pięćdziesiątki. - Jak miło Cię widzieć. - uśmiechnęła się i przytuliła mojego męża. - Ile to już lat?
- Siedem Pani McCartney. - zaśmiał się. - Chcę Pani kogoś przedstawić. - powiedział i wystawił do mnie dłoń. - To Mercy, moja żona, Mercy, to mama Rose, Pani Lydia McCratney. - kobieta zmierzyła mnie wzrokiem, ale po chwili się uśmiechnęła i wystawiła do mnie dłoń.
- Zaraz wrócę. - powiedział Niall i pocałował mój policzek. Zostałam sam na sam z mamą Rose, która po chwili straciła uśmiech. Uśmiechnęłam się zmieszana, a kobieta zmierzyła mnie wzrokiem po raz kolejny.
- Sądziłam, że Niall'a stać na coś więcej. - prychnęła, a mnie zrobiło się przykro, lecz nie dałam tego po sobie poznać. - Z Rose na pewno byłoby mu lepiej. - ciągnęła dalej. - Gdybyśmy tylko nie wyjechały, na pewno byliby teraz małżeństwem z dziećmi. - powiedziała, a ja nie wytrzymałam i odeszłam od niej. Odłożyłam szklankę na byle jaką szafkę i ruszyłam w kierunku wyjścia.
- Mercy, co się stało? - przede mną pojawił się Niall.
- Nic, chciałam się tylko przewietrzyć. - powiedziałam i wymusiłam lekki uśmiech. - Trochę mi słabo. - skłamałam.
- Chcesz wracać do domu? - spytał zmartwiony.
- Nie, muszę tylko zaczerpnąć świeżego powietrza. - odpowiedziałam.
- Iść z Tobą.
- Nie, zaraz wrócę. - zapewniłam go. Wyminęłam go i wyszłam na zewnątrz. Po słowach matki Rose wywnioskowałam, że byli parą, a Niall mi o tym nie powiedział, czyli, że byłam na imprezie zaręczynowej jego byłej dziewczyny.
Super.
Posiedziałam na zewnątrz może dziesięć minut, po czym wróciłam do środka i zaczęłam szukać Niall'a. Znalazłam go dopiero na kanapie, gdy rozmawiał z jakąś blondynką. Podeszłam bliżej, ale nie zauważył mnie.
- A Ty? Masz dziewczynę? - spytała.
- Nie, nie mam dziewczyny. - powiedział, a blondynka się uśmiechnęła. - Mam żonę. - odparł po chwili, a dziewczynie zrzedła mina. Podniosła swój wzrok na mnie, więc Niall się odwrócił i uśmiechnął się. Wystawił do mnie dłoń, a ja ją chwyciłam, po czym wylądowałam na jego kolanach.
- Tamara, to moja żona Mercy, Mercy to Tamara, siostra Rose. - przedstawił nas sobie. Ona zmierzyła mnie wzrokiem i nie ukrywała swojego niezadowolenia.
Chyba tylko Rose mnie tu lubi.
- Przepraszam, ale muszę was na chwilę opuścić. - uśmiechnęła się sztucznie i wstała z kanapy.
- Jak się czujesz? - spytał Niall i pogładził mój bok.
- Lepiej. - uśmiechnęłam się.
- Dobrze, a teraz powiedz mi, co było powodem Twojego wyjścia. - powiedział.
- Źle się czułam. - wymamrotałam.
- Nie okłamiesz mnie, Mers. Chodzi Ci o matkę Rose, prawda? - spytał.
- Skąd wiesz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Zaraz po tym jak wyszłaś, chciała spiknąć mnie z Tamarą. - mruknął.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że Rose to Twoja była? - spytałam.
- Bo to nie było ważne. Mieliśmy po czternaście lat, głupia, nastoletnia miłość, nic wielkiego. - odpowiedział.
- Stać Cię na coś lepszego niż ja, Niall.
- Nawet tak nie mów. - powiedział szybko. - Kocham tylko Ciebie, rozumiesz? Kocham Ciebie, Toby'ego i nową kruszynkę. - dodał i położył dłoń na moim brzuchu. - Nigdy więcej tak nie mów. - odparł, a ja przytaknęłam głową. - Kocham Cię.
- Też Cię kocham. - uśmiechnęłam się. Niall przybliżył się do mnie i musnął wargami moje usta. Wstałam z jego kolan, po czym on się podniósł i objął ramieniem w talii.
***
O godzinie dwudziestej trzeciej wróciliśmy do domu. W całym domu były pogaszone światła, co oznaczało, że Zayn i Toby śpią. Weszliśmy cicho do domu i weszliśmy do salonu. Na kanapie spał Malik, a na jego brzuchu Toby. Niall wziął delikatnie Toby'ego na ręce i zaniósł g odo jego pokoiku, a ja okryłam Zayn'a kocem. Mruknął coś przez sen i odwrócił się na bok. Nie chcąc przeszkadzać mu w spaniu, wyszłam z salonu i weszłam na górę. Weszłam do sypialni i zobaczyłam,że drzwi garderoby są otwarte. Weszłam do środka, gdzie Niall ściągał akurat swoją koszulę. Przygryzłam wargę, gdy zobaczyłam jego umięśnione plecy. Odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się. Pokonał dzielącą nas odległość i wpił się w moje wargi. Przycisnął mnie delikatnie do ściany nie przestając całować. Dopiero, gdy zabrakło nam powietrza oderwaliśmy się od swoich ust, a Niall oparł czoło o moje.
- Kocham Cię. - szepnął.
- Kocham Cię.
XXXX
Zawiodłam was, przeraszam :(
Marcelina x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro