Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

03.

*dwa tygodnie później*

Niall był w pracy, Toby smacznie sobie spał, a ja składałam pranie, co chwilę zerkając na mojego syna. Wzięłam ostatnią koszulkę Niall'a z miski i złożyłam ją. Wzięłam wszystkie koszulki blondyna i weszłam do garderoby. Stanęłam na palcach i przesunęłam ubrania na półce, lecz poczułam coś dziwnego pod palcami. Zmarszczyłam brwi i położyłam ubrania na podłodze. Stanęłam na palcach i wzięłam do ręki przedmiot. Zakryłam ręką usta, gdy okazało się, że trzymam w ręku pistolet. 

Co pistolet robi w tym domu? 

Usłyszałam płacz Toby'ego, więc odłożyłam broń na miejsce i odłożyłam koszulki. Wyszłam z garderoby i wzięłam synka na ręce. Przytuliłam go do siebie i po chwili się uspokoił. Musiałam poukładać resztę rzeczy, więc usadziłam chłopczyka w łóżeczku i dałam mu zabawki, by się czymś zajął. Zaczęłam od nowa swoje zajęcie, lecz przed oczami cały czas miałam broń, którą znalazłam. Zaniosłam wszystkie ciuchy do garderoby i wyciągnęłam Toby'ego z łóżeczka. Podtrzymałam go jedną ręką i wzięłam parę jego zabawek. Zeszłam z nim na dół i usadziłam go na kocu w salonie. Zostawiłam mu zabawki i weszłam do kuchni. Niall wróci za godzinę, a ja nawet nie zaczęłam obiadu. Postawiłam na zwykłe spaghetti, które oboje uwielbiamy. Wstawiłam wodę na makaron i zajęłam się sosem, co chwilę wychylając się i sprawdzając czy Toby nie zrobił sobie krzywdy. Syknęłam z bólu, gdy gorąca woda poparzyła moją rękę. Od razu wsadziłam ją pod zimną wodę.

- Wróciłem! - usłyszałam znajomy głos. - Gdzie Twoja mama? - usłyszałam. Spojrzałam na ścianę, która dzieliła salon od kuchni i po chwili w pomieszczeniu pojawił się Niall z wielkim uśmiechem. - Mercy, co się stało? - spytał i podbiegł do mnie.

- Oparzyłam się, to nic takiego. - powiedziałam i zakręciłam wodę. Obejrzałam miejsce niedaleko kciuka i stwierdziłam, że nie jest to groźne. Osuszyłam rękę i podeszłam do szafki, w której trzymamy wszystkie maści. Niall w tym czasie wyłączył gaz i podszedł do mnie, gdy nie mogłam dosięgnąć koszyczka z lekami. Wyciągnął koszyk i znalazł odpowiednią maść. Posmarował moją ranę i złożył na niej delikatny pocałunek. Zaśmiałam się i podziękowałam mu. Nie chciałam wspominać mu o broni, ale wiedziałam, że będę musiała go o to zapytać. 

Czy może lepiej udawać, że nic nie widziałam?  

***

Przez ten czas, gdy Niall wrócił do domu, unikałam go. Cały czas wykorzystywałam do tego Toby'ego. Nawet, gdy spał siedziałam przy nim, tylko po to, żeby nie spotkać się z Niall'em. Wiedziałam, że gdy tylko zobaczę, wszystko mu powiem, a wolałam to przed nim ukryć. Wiedziałam, że będzie z tego wielka afera. Znałam go na tyle dobrze, że wiedziałam jak na to zareaguję. 

- Kochanie. - usłyszałam Odwróciłam się i w wejściu do kuchni zobaczyłam blondyna. - Muszę jechać do pracy. 

- Teraz? Jest dziewiętnasta. - spojrzałam na zegarek. 

- Szef mnie wzywa, jeżeli nie pojadę, zwolni mnie. - powiedział. - Wrócę za góra dwie godziny. - podszedł do mnie i złożył pocałunek na moim czole. Wyszedł z kuchni, a po chwili usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Podeszłam do okna i zobaczyłam, że Niall wyjeżdża z podjazdu. Gdy zniknął z mojego pola widzenia, wbiegłam na górę i weszłam do naszej sypialni, a po chwili byłam już w garderobie. Podstawiłam sobie stołek i stanęłam na nim. Odsunęłam koszulki i zobaczyłam, że broń zniknęła. Myślałam, że ją przeniósł, ale w bluzach też jej nie było. Zeszłam ze stołka i oparłam się plecami o ścianę. Zjechałam po niej w dół i przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej. 

O co do cholery chodzi? 

***

Siedziałam już trzecią godzinę na kanapie i czekałam na niego. Powiedział, że zajmie mu to góra dwie godziny. Minęła czwarta, piąta, nawet szósta godzina, a on raczył zjawić się w domu. Wszedł po cichu, lecz ja podniosłam się z kanapy i weszłam do korytarza.

- Dlaczego nie śpisz? - spytał, gdy mnie zauważył.

- Martwiłam się o Ciebie. - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. - Jest pierwsza w nocy. 

- Trochę się przedłużyło, przepraszam. - powiedział i cmoknął mnie w policzek. - Chodźmy spać. - dodał i wystawił do mnie dłoń. Niepewnie ją złapałam i razem weszliśmy na górę. Weszliśmy do sypialni i Niall wszedł do garderoby mówiąc, że musi się przebrać. Podeszłam do drzwi i przez uchylone drzwi zobaczyłam, że zza paska spodni wyciąga pistolet i chowa go na miejsce gdzie go znalazłam. Szybko podeszłam do łóżka i usiadłam na nim. Blondyn wyszedł chwilę potem w szarych dresach i bez koszulki. Uśmiechnął się do mnie i usiadł po drugiej stronie łóżka. Wszedł pod kołdrę i położył się. - Chodź do mnie. - powiedział, a ja spojrzałam na niego. Uśmiechnęłam się lekko i weszłam pod kołdrę. Blondyn od razu przyciągnął mnie do siebie i wtuliłam twarz w jego szyję. Po chwili usłyszałam jego spokojny oddech, co oznaczało, że śpi, lecz ja nadal nie mogłam zasnąć. Za bardzo męczyła mnie sprawa z pistoletem. 

XXXX

Witam w nowym rozdziale :) 

Co wy na jeszcze jeden? 

Wena do mnie powróciła! 

Marcelina x 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro