Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

》19《

Niall

Sapnąłem cicho z bólu i rozchyliłem powieki. W pomieszczeniu było ciemno, leżałem na podłodze. Uniosłem dłoń i dotknąłem tyłu głowy, syknąłem cicho. Poczułem coś mokrego na palcach. 

Gdzie ja jestem? Czemu tu jestem?

Nagle otworzyły się drzwi, a jasne światło oślepiło mnie na dłuższą chwilę.

- Cześć skarbie - usłyszałem znajomy głos.

- L-Landon? - wychrypiałem i gdy w końcu mój wzrok przyzwyczaił się do światła, zobaczyłem go - Co ty.. Co ja tu robię?

- Nie wiedziałem, że będziesz taki naiwny - w jego dłoni zobaczyłem pistolet, który obracał między palcami. Wciąż siedziałem na podłodze, opierałem się o ścianę - Szczerze, bałem się, że domyślisz się wszystkiego podczas przejęcia. Psa mać, gang twojego faceta dobrał się do towaru pierwszy, ale pieprzyć to. Myślałem, że zdasz sobie sprawę kim jesteś gdy wpadłeś na niego. Jednak jesteś zbyt głupiutki by połączyć kropeczki - zaśmiał się złośliwie. Zmarszczyłem brwi - Czemu się tak patrzysz skarbie? Zdziwiony?

- To ty? T-ty mnie cały czas śledziłeś? I..

- Tak, tak, tak - powiedział jakby znudzony - Ja za tobą łaziłem, to było nawet zabawne. Tak, chodziłem i wypytywałem o ciebie. Takie dostałem zlecenie. 

Rozchyliłem wargi z niedowierzaniem. To wszystko to była sprawka Landona, a ja posądzałem o to Zayna.. 

- Zlecenie? - przełknąłem z trudem ślinę. 

- Jak się chce coś zniszczyć, to zaczyna się od jego najbliższych. A nie jeden chce by Malik się załamał. Jestem pewien, że będzie płakał, po stracie takiego pięknego chłopca - powiedział robiąc krok w moją stronę, a ja chciałem się cofnąć, ale przeszkadzała mi ściana. Zginę tutaj.. On mnie zabije..

- Ufałem ci, myślałem, że jesteś moim przyjacielem - wyszeptałem.

- Tylko się nie rozpłacz - warknął - Gejem też nie jestem. To było obrzydliwe gdy musiałem się z tobą całować - skrzywił się, a ja poczułem się jak idiota. Pochylił się do mnie, a ja popchnąłem go, ale prawie go to nie ruszyło. Złapał mnie za szyję i przycisnął do ściany. Spojrzał mi w oczy i zaśmiał się - Aż szkoda, że muszę cię zabić. Ostatnie słowa skarbie? - spytał przykładając pistolet do mojej skroni. Zacisnąłem powieki. 

- Jasne, zabieraj łapy z mojego chłopaka - za plecami Landona, zobaczyłem Zayna mierzącego w niego. Złapał go za koszulkę i odciągnął ode mnie. Wyrwał mu pistolet - A twoje ostatnie słowa, to powinno być ładne przepraszam do Nialla.

Wpatrywałem się oniemiały w Zayna, rozcierając ściskaną wcześniej szyję. Nagle rozległ się strzał, a ja wrzasnąłem. Zacisnąłem powieki i schowałem twarz w dłoniach.

- Chodź Niall - wyszeptał Zayn obejmując mnie lekko. Przytuliłem się mocno do niego - Chodź kochanie - podniósł mnie, a ja z trudem stanąłem o własnych nogach. Zerknąłem w bok i od razu tego pożałowałem - Nie, patrz na mnie, okay? Wiem, że będzie cię kusiło, ale nie wolno ci się rozglądać.

O Boże, jest więcej trupów?

Szedłem tyłem, a on prowadził mnie do drzwi. Wpatrywałem się w Zayna, póki nie wyszliśmy na zewnątrz. 

- Kocham cię i zawsze będę cię chronił, rozumiesz? Poświęcę dla ciebie życie - powiedział patrząc mi w oczy. Bez słowa stanąłem na palcach i po prostu go pocałowałem.

- Ja też cię kocham. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro