》12《
Dwa tygodnie później, kończyłem już swoją zmianę w restauracji. Podałem rachunek parze biznesmenów i podszedłem do kuchni.
- Niall, ktoś o ciebie pytał - powiedział kierownik sali, Marthy. Zmarszczyłem brwi.
- Przedstawił się? - spytałem poprawiając swój uniform czyli czarne spodnie i białą koszulę. Lubiłem tą pracę, noszenie zamówień nie jest trudne, dostaję dużo napiwków. Poza tym wszyscy pracownicy byli dla mnie mili, już od ponad tygodnia byłem tu zatrudniony. Marthy pokręcił głową - Jak wyglądał? - zapytałem czekając aż kucharze skończą szykować danie które miałem zaraz zanieść na salę.
- Wysoki, ciemne oczy, czarne włosy. Skórzana kurtka - kiwnął głową, a ja otworzyłem szeroko oczy - Znasz go?
- Aż za dobrze - warknąłem cicho - Jest tu jeszcze?
Nie wierzę, że Zayn chodzi za mną i wypytuje o mnie, nawet w mojej pracy!
- Ravioli z warzywami, raz - wzdrygnąłem się gdy kucharz postawił przede mną talerz. Kiwnąłem głową i zaniosłem danie na odpowiedni stolik.
- Niall! - obróciłem się i zobaczyłem Landona tuż przy drzwiach. Rozejrzałem się po sali i zobaczyłem, że wszystkie stoliki są obsłużone albo inni kelnerzy się nimi zajmują. Podszedłem do Landona i uśmiechnąłem się do niego - Nieźle wyglądasz - zaśmiał się - Pomyślałem, że może chciałbyś ze mną wyjść po pracy?
- Gdzie? - spytałem przygryzając wargę z małym uśmiechem.
- Na wyścig.
- Nielegalny? - ściszyłem głos, a on kiwnął głową - Chętnie - zaśmiałem się cicho - Kończę za dwadzieścia minut, zaczekasz na mnie?
- Jasne - mrugnął do mnie, a ja wróciłem do zbierania zamówień.
Gdy udało mi się skończyć, przebrałem się na zapleczu w normalne ciuchy i wyszedłem z restauracji.
- Hej - wsiadłem na motor Landona i przytuliłem do jego pleców gdy odjeżdżał spod mojego miejsca pracy. Musieliśmy wyjechać z miasta do tych biedniejszych dzielnic. Raz Landon już mnie zabrał na wyścigi. W ogóle ostatnio spędzałem z nim dużo czasu - Będziesz się ścigał? - spytałem gdy zatrzymał się przed dużym zbiorowiskiem ludzi. Pokiwał głową. Patrzyłem na niego dłuższą chwilę aż wcisnąłem na jego usta całus - Powodzenia - wyszeptałem robiąc krok do tyłu. Uśmiechnął się szeroko i odjechał. Śledziłem wzrokiem jego motor.
- Nie wygra - wzdrygnąłem się na głos tuż nad moim uchem. Obejrzałem się przez ramię i cały mój dobry humor uleciał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro