》04《
Niall
Wyszedłem ze szkoły i zamarłem. Samochód Zayna stał przy bramie, a on sam stał oparty o niego. Już chyba wolałem Louisa.
- Wszystko w porządku? - Luke dotknął mojego ramienia. Napotkałem oczy Zayna, wpatrywał się we mnie w dziwny sposób. A właściwie nie we mnie, lecz w dłoń Luke'a. Delikatnie odsunąłem się od przyjaciela.
- Za chwilę przyjdę, okay? - zerknąłem na niego, a on kiwnął głową. Powoli ruszyłem w kierunku Zayna. Zatrzymałem się metr od niego - Co ty tu robisz? - spytałem. Mój wzrok powędrował do wnętrza samochodu. Na tylnym siedzeniu zobaczyłem jego córkę - A Emily gdzie? - spytałem nie będąc w stanie powstrzymać przed dogryzaniem Zaynowi.
- Przestań - warknął stając prosto i robiąc krok w moją stronę. Cofnąłem się i cieszyłem, że na placu jest tyle ludzi - Czemu nie pozwalasz mi się chronić?
- Nie jesteśmy razem, więc nie rozumiem czemu miałbym na to pozwolić - zmarszczyłem brwi.
- Grozi ci niebezpieczeństwo - powiedział a ja wywróciłem oczami.
- Skąd mam wiedzieć, że nie wymyślasz bzdur, tylko i wyłącznie po to bym był znów zależny od ciebie? - syknąłem - Czemu nie dociera do ciebie, że nie chcę mieć z tobą już nic wspólnego?! - uniosłem głos i wiedziałem, że ludzie przechodzący obok zwracają na nas uwagę. Ale miałam to gdzieś.
- Zgódź się na ochroniarza, a dam ci spokój. Wciąż cię kocham i nie chcę żeby stała ci się krzywda. Nie wybaczyłbym sobie tego - odparł, a ja fuknąłem.
- To ty wciągnąłeś mnie w to wszystko. Ty i Jackson.
- Bo cię kocham..
- Z miłości narażałeś mnie na niebezpieczeństwo? Dzięki Panie Malik! - chciałem odejść ale złapał mnie za nadgarstek. Zignorowałem go jak ciepła i miła była jego dłoń.
- Pozwól mi dać sobie ochronę - powiedział, a ja wyrwałem się.
- Dobra! Ale nie będzie mnie woził do szkoły ani nigdzie. Jeżeli mam mnie już pilnować, to ma to robić z daleka.
- W porządku - kiwnął głową zadowolony z mojej odpowiedzi. Prychnąłem cicho - Co to za chłopak? - spytał patrząc na Luke czekającego przy swoim samochodzie na mnie. Przygryzłem lekko dolną wargę.
- Przyjaciel - mruknąłem - Co to cię w ogóle obchodzi? A co u Emily? Kate?
- To cios poniżej pasa Niall - powiedział cicho patrząc na mnie urażony. Zacisnąłem usta.
- Żegnaj Zayn - wyszeptałem i ruszyłem w kierunku Luke'a.
- W porządku? - spytał gdy wsiedliśmy do auta. Zayn stał w miejscu patrząc na nas, póki nie odjechaliśmy - Kto to był?
- Mój.. były - wymamrotałem. Luke zamrugał kilka razy zdziwiony.
- On jest chyba starszy od nas? - powiedział powoli.
- Nie chcę o tym rozmawiać, okay? - obróciłem głowę do okna. Pokiwał głową i odwiózł mnie do domu. Odrobiłem lekcje i położyłem się spać dość wcześnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro