Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

》01《

Zayn

Wpatrywałem się w drzwi, które przed chwilą zatrzasnęły się za Niallem. Wyszedłem szybko za nim, ale gdy złapałem go za ramię, odepchnął moją dłoń. 

- Nie możesz tak po prostu odejść! Nie po tym wszystkim! - krzyknąłem łapiąc go za ramiona i obracając w swoją stronę. Wpatrywał się w mój tors, a po jego policzkach ściekały łzy - Daj mi chwilę, wytłumaczę ci wszystko i..

- Nie chcę żebyś mi cokolwiek tłumaczył - wyszeptał, a ja czułem jak znów pęka mi serce gdy odsunął się ode mnie - Chcę żebyś dał mi spokój. Ty masz żonę i córkę, ja mam siedemnaście lat i życie przed sobą, nie psuj tego, okay? - rozchyliłem wargi czując jak łzy wzbierają w moich oczach - Czasem.. - urwał biorąc głęboki oddech i w końcu unosząc wzrok. Spojrzał mi w oczy i uniósł dłoń by położyć ją na moim policzku. Przymknąłem powieki rozkoszując się ciepłem jego drobnej dłoni - Czasem kochać znaczy pozwolić komuś odejść - zacisnąłem oczy i usta gdy zabrał dłoń. Nie pozwoliłem łzom spłynąć po moich policzkach, rozchyliłem powieki i spojrzałem na Nialla.

- Louis cię odwiezie do domu - odchrząknąłem cicho robiąc krok do tyłu. Blondyn zacisnął usta i kiwnął głowa.

- Dziękuję. 

Po chwili wsiadał już do samochodu. Złapałem w ostatniej chwili za drzwi gdy chciał je zamknąć gdy zajął już miejsce z tyłu auta. Spojrzał na mnie zdziwiony.

- Kocham cię - powiedziałem patrząc mu w oczy. Bez słowa szarpnął za drzwi, a ja pozwoliłem mu je zamknąć. Patrzyłem jak odjeżdża, jak miłość mojego życia mnie opuszcza. 

Wszedłem do domu i schowałem twarz w dłoniach, pozwalając łzom wydostać się spod powiek. Załkałem cicho, a u szczytu schodów pojawiła się Emily. Zeszła po schodach i dotknęła mojego ramienia. Odtrąciłem jej rękę, wycierając szybko mokre policzki wierzchem dłoni.

- Przez osiem lat naszej znajomości, w tym cztery lata naszego małżeństwa, nigdy nie widziałam jak płaczesz - powiedziała idąc za mną do salonu - Ten dzieciak..

- Niall - warknąłem. Podszedłem do barku i nalałem sobie whisky. Stałem plecami do mojej byłej żony popijając alkohol.

- Ten Niall, naprawdę musiał ci zawrócić w głowie - mruknęła, a ja odwróciłem się do niej, mrużąc zły oczy.

- Spokojnie, teraz mnie nienawidzi - wysyczałem.

- Ja i twoja córka, byłyśmy w niebezpieczeństwie! Jesteś jej ojcem! Powinieneś choć trochę się nią przejmować! - zawołała, jednak zaraz zakryła usta spoglądając na schody. 

- Interesuję się nią - warknąłem - Dostałaś mieszkanie? Dostałaś! Dostajesz pieniądze na Kate? Dostajesz! I to zdecydowanie za dużo niż powinnaś, myślisz, że nie wiem, że wydajesz te pieniądze na nowe ciuchy? - prychnąłem napełniając pustą już szklankę.

- Chcę tu zostać z Kate, tu gdzie jest bezpiecznie - powiedziała kładąc dłonie na biodrach. 

- Nie ma sprawy, zostaw Kate, a ty się wynoś. Mogę się zająć naszym dzieckiem, ale ciebie w komplecie z nią nie zniosę. Nie rozwiodłem się z tobą, by wciąż musieć cię oglądać.

- Uważaj bo..

- Bo co? - prychnąłem - Nic mi już nie odbierzesz. Moje dziecko jest przy mnie i jeżeli będę chciał to ona tu zostanie. A jedyna osoba na której mi zależało, właśnie przez ciebie odeszła - powiedziałem niskim głosem, podchodząc do niej. Patrzyłem jej wciąż w oczy, w jej tęczówkach zalśnił strach mimo iż nigdy w życiu, nie uniosłem na nią ręki - Więc nie gróź mi w moim własnym domu, skoro nie możesz spełnić tych gróźb - minąłem ją dopijając whisky i stawiając szklankę na pierwszej lepszej szafce. 

Zanim podszedłem do sypialni, wziąłem Kate z jej pokoiku. Położyłem się z nią i przytuliłem do siebie. Moja córeczka wtuliła się w moją koszulkę, a ja zdałem sobie sprawę, że nie jestem już w stanie zasnąć sam.

- Kocham cię tatusiu - wyszeptała zaciskając malutkie rączki na materiale mojej koszulki. Cmoknąłem ją w czółko.

- Ja ciebie też. Śpij aniołku. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro