Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23

Kolejny dzień wśród białych ścian i dziwnych ludzi. Kolejny dzień, w którym Jungkook jedynie patrzył na Yoongiego z drugiego końca sali. Nie potrafił określić uczucia, jakie mu towarzyszyło za każdym razem, gdy tamten młody mężczyzna przyciągał jego uwagę każdym swoim nawet najmniejszym ruchem. Nie mógł jednak pozwolić sobie na niepewność i lęk, takie uczucia były tylko dla ludzi słabych. Dlatego wziął kilka głębokich wdechów i wydechów, a następnie wstał ze swojego łóżka i powoli podszedł do tego, które zajmował Min.

Yoongi czytał jakąś książkę, więc nie zwrócił konkretnej uwagi na Jungkooka, który stał obok niego, nie wiedząc jakich użyć słów. Chłopak odchrząknął, jednak mężczyzna wciąż na niego nie patrzył. Jungkook nie zamierzał jednak tracić pewności siebie, w końcu to było do niego niepodobne.

- Co czytasz, hyung? - spytał, po czym zacisnął wargi w cienką linię, mając nadzieję, że i tym razem nie zostanie zignorowany.

- Nic ciekawego - odparł, a Jungkook odetchnął cicho z ulgą. Yoongi uniósł w końcu na niego wzrok, przez co chłopak poczuł przyjemny dreszcz, który przebiegł po jego plecach. - Usiądziesz?

Jungkook zajął miejsce obok niego i spojrzał mu przez ramię na lekko pożółkłe kartki książki, która okazała się być tomikiem wierszy. Zdziwił się nieco i spojrzał z zaciekawieniem na twarz mężczyzny. Chciał coś powiedzieć, ale momentalnie odebrało mu mowę, gdy Yoongi odwrócił głowę w jego stronę, przez co odległość między ich twarzami stała się krótsza niż dotychczas. Jungkook odetchnął dyskretnie, choć ciężko i przełknął ślinę, czując znów to dziwne szybkie bicie serca. Ich spojrzenia skrzyżowały się ze sobą na chwilę, ale chłopak ani myślał, aby odwrócić wzrok od tych pięknych czarnych oczu, tak pięknie pustych i beznamiętnych, bez żadnego blasku głupich uczuć słabych ludzi.

- Co to za wiersze? - spytał szeptem Jungkook, wciąż topiąc się w tej przyjemnej ciemnej otchłani.

- Kwiaty Zła Charlesa Baudelaire'a - odparł Yoongi i to on pierwszy odwrócił wzrok, ponownie skupiając się na tomiku. - Długo zwlekałeś, żeby się do mnie odezwać.

Jungkook przygryzł wargę, nie wiedząc co odpowiedzieć. Poczuł irytujący i gorący rumieniec na swoich bladych policzkach.

- To nawet urocze - kontynuował mężczyzna, uśmiechając się lekko. - Bałeś się?

- Nie - odpowiedział szybko. - Nie znam czegoś takiego jak strach.

- Oczywiście, że znasz - Yoongi zamknął tomik i odłożył go na białą pościel obok siebie, po czym znów spojrzał w oczy zdezorientowanego chłopaka. - Ale ty to odrzuciłeś. Nie chcesz znać tego uczucia, bo wiesz, że nie zasługujesz na coś tak beznadziejnego jak strach, zgadza się?

- Tak...

- Jesteśmy tacy sami, Jungkook. Wyczułem to od razu, kiedy cię zobaczyłem.

- Jak?

- Widziałem odrazę w twoich oczach. Też się ich brzydzisz - szepnął i zerknął ostentacyjnie w stronę pozostałych pacjentów, którzy byli zajęci sobą.

- Oni są inni.

- Nie. Są tacy jak my. Wszyscy jesteśmy tutaj tacy sami. Jesteśmy psychiczni, tak nam wmawiają. Różni nas od nich tylko jedna rzecz.

- Jaka?

- Ty i ja możemy zostać bogami, oni już nie.

Jungkook był wtedy pewien, że trafił na swoją bratnią duszę, z którą potrafił zrozumieć się bez słów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro