17
23 lutego 2015
Wszystko zaczęło się 7 lutego, kiedy z rana udałem się na miasto, mając w bluzie tylko nóż. Cały czas się uśmiechałem, bo byłem szczęśliwy, że wykonuję swoją misję poprawnie. Szedłem po prostu chodnikiem, mijając obcych ludzi, aż w końcu zdecydowałem się na pierwszą ofiarę. Jakaś kobieta, która szła w moją stronę, miała irytująco czerwone usta. Nie podobało mi się to. Dlatego, gdy już miała przejść obok mnie, złapałem ją za ramię i wbiłem jej nóż w brzuch. Ludzie wokół zaczęli krzyczeć, ale to mnie nie powstrzymało. Ponownie ją dźgnąłem, tym razem dziurawiąc jej klatkę piersiową i podbrzusze. Kiedy już padła na chodnik, postanowiłem, że przyozdobię całą jej twarz czerwienią, skoro tak bardzo ją lubiła. Nie hamowałem się. Wbiłem nóż w jej oko z całej siły, a jej krew była wszędzie - na niej, wokół jej ciała oraz na moich dłoniach i ubraniach. Uśmiechnąłem się, widząc, że już nie żyje, bo własnymi rękami wyeliminowałem irytującą słabiznę.
Potem pojawiła się policja, a ja grzecznie zająłem swoje miejsce w radiowozie, z przyjemnością wpatrując się w swoje całkowicie zaczerwienione dłonie. Zachowywałem się normalnie, przecież nie zrobiłem nic złego, więc nie widziałem powodu, żeby się rzucać, wyrywać czy krzyczeć. W czasie przesłuchania wyjaśniłem swoje cele, ale policjant najwyraźniej nie zrozumiał z tego za wiele, więc gdy po jakimś czasie odbyła się rozprawa w sądzie, zamiast do więzienia, zabrano mnie do szpitala psychiatrycznego, gdzie dziwni lekarze przeprowadzili u mnie serię jakichś głupich badań, po których stwierdzili, że mam zaburzenia urojeniowe. Obecnie jestem na oddziale zamkniętym w sali obserwacyjnej. To już mój drugi dzień tutaj. Wciskają we mnie jakieś leki, których nie chcę zażywać. Nie podoba mi się tutaj... Chce mi się płakać.
***
Dobra, idę już spać xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro