~Chapter Twenty-Six~
Czułam i słyszałam, że tatuś cały czas jest obok mnie, nie opuszcza mnie nawet na noc... Martwiłam się o niego tak bardzo, jak on o mnie, ale nic nie mogłam niestety zrobić...
Z każdym dniem próbowałam... Od tamtego zajścia minął już tydzień, a ja dalej leżę i nawet nie mogę się poruszyć, powiedzieć czegoś... Nic...
Czułam dotyk Chana na swojej dłoni. Spróbowałam kolejny, już ponad setny raz, poruszać ręką, palcami, czymkolwiek!
W duchu wzięłam głęboki oddech, następnie całą swoją siłą próbując poruszyć jednym, małym palcem u dłoni i wiecie co? Udało się!
Daddy nagle podniósł głowę z łóżka, nachylił się nade mną i pogłaskał po policzku.
- Księżniczko... - wyszeptał, a ja uchyliłam bardzo powoli i delikatnie powieki, spoglądając na niego.
Uśmiechnął się delikatnie, całując mnie w czółko i przytulając lekko.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo bałem się o Ciebie... Martwiłem...
- Wiem... Wszystko słyszałam, czułam... - wyszeptałam, patrząc w jego oczka.
- Czyli wiesz też, że... Przez jakieś trzy godziny mnie nie było dwa dni temu...? - pogłaskał mnie po rączce.
- Wiem, ale mam nadzieję, że nic głupiego nie zrobiłeś... Bo... Nie zrobiłeś, prawda? - patrzyłam na niego uważnie, a chłopak westchnął i spuścił głowę. - Tatusiu...
- Poszedłem do Baeka. - spojrzał na mnie. Milczałam. - Chciałem z nim to wyjaśnić... Ale w inny sposób... Nie chcę, żeby stała Ci się krzywda, tak...? - pocałował mnie w nosek.
- Daddy... Ale tak nie można... Rozmawiałam z nim, a to, że byłam u niego i coś mi się po tym wszystkim stało, o niczym nie świadczy...
- Księżniczko...
- Nie, tatusiu. - patrzyłam na niego. - Więcej tak nie rób, przemoc do niczego dobrego nie prowadzi. Zraniłeś go poważnie, czy nie...? - patrzyłam na niego.
- Uderzyłem kilka razy w twarz... Ale jak wychodziłem, to normalne stał, tylko tyle, że trzymał przy nosie dużą ilość chusteczek... - westchnął.
- Daddy... Pojedziemy go przeprosić, jak stąd wyjdę, dobra?
- Nie. Stanowczo nie. - patrzył na mnie.
- Chan! - krzyknęłam. - Zrobisz to. Tak nie można. Zachowujesz się jak dziecko, rozumiem, że chcesz mnie chronić, ale nie w taki sposób... - wyszeptałam, przytulając go i całując w policzek.
- Przepraszam... I... Aish... Jego też przeproszę, jeśli ma być już dobrze...
- Dziękuję, Daddy... - wyszeptałam, tuląc go.
- Nie masz za co... To ja dziękuję...
~~~*~~~
Długo nie było rozdziału, bo chyba moim hobby są problemy z psychiką... Jednak mam nadzieję, że rozdział wyszedł dobrze, a pisałam go dlatego, bo cholernie ucieszyłam się, widząc 10k wyświetleń, za co bardzo dziękuję, chociaż ta książka nie zasługuje na to... 💗
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro