Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~Chapter Twenty-Six~

Czułam i słyszałam, że tatuś cały czas jest obok mnie, nie opuszcza mnie nawet na noc... Martwiłam się o niego tak bardzo, jak on o mnie, ale nic nie mogłam niestety zrobić...

Z każdym dniem próbowałam... Od tamtego zajścia minął już tydzień, a ja dalej leżę i nawet nie mogę się poruszyć, powiedzieć czegoś... Nic...

Czułam dotyk Chana na swojej dłoni. Spróbowałam kolejny, już ponad setny raz, poruszać ręką, palcami, czymkolwiek!

W duchu wzięłam głęboki oddech, następnie całą swoją siłą próbując poruszyć jednym, małym palcem u dłoni i wiecie co? Udało się!

Daddy nagle podniósł głowę z łóżka, nachylił się nade mną i pogłaskał po policzku.

- Księżniczko... - wyszeptał, a ja uchyliłam bardzo powoli i delikatnie powieki, spoglądając na niego.

Uśmiechnął się delikatnie, całując mnie w czółko i przytulając lekko.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo bałem się o Ciebie... Martwiłem...

- Wiem... Wszystko słyszałam, czułam... - wyszeptałam, patrząc w jego oczka.

- Czyli wiesz też, że... Przez jakieś trzy godziny mnie nie było dwa dni temu...? - pogłaskał mnie po rączce.

- Wiem, ale mam nadzieję, że nic głupiego nie zrobiłeś... Bo... Nie zrobiłeś, prawda? - patrzyłam na niego uważnie, a chłopak westchnął i spuścił głowę. - Tatusiu...

- Poszedłem do Baeka. - spojrzał na mnie. Milczałam. - Chciałem z nim to wyjaśnić... Ale w inny sposób... Nie chcę, żeby stała Ci się krzywda, tak...? - pocałował mnie w nosek.

- Daddy... Ale tak nie można... Rozmawiałam z nim, a to, że byłam u niego i coś mi się po tym wszystkim stało, o niczym nie świadczy...

- Księżniczko...

- Nie, tatusiu. - patrzyłam na niego. - Więcej tak nie rób, przemoc do niczego dobrego nie prowadzi. Zraniłeś go poważnie, czy nie...? - patrzyłam na niego.

- Uderzyłem kilka razy w twarz... Ale jak wychodziłem, to normalne stał, tylko tyle, że trzymał przy nosie dużą ilość chusteczek... - westchnął.

- Daddy... Pojedziemy go przeprosić, jak stąd wyjdę, dobra?

- Nie. Stanowczo nie. - patrzył na mnie.

- Chan! - krzyknęłam. - Zrobisz to. Tak nie można. Zachowujesz się jak dziecko, rozumiem, że chcesz mnie chronić, ale nie w taki sposób... - wyszeptałam, przytulając go i całując w policzek.

- Przepraszam... I... Aish... Jego też przeproszę, jeśli ma być już dobrze...

- Dziękuję, Daddy... - wyszeptałam, tuląc go.

- Nie masz za co... To ja dziękuję...

~~~*~~~

Długo nie było rozdziału, bo chyba moim hobby są problemy z psychiką... Jednak mam nadzieję, że rozdział wyszedł dobrze, a pisałam go dlatego, bo cholernie ucieszyłam się, widząc 10k wyświetleń, za co bardzo dziękuję, chociaż ta książka nie zasługuje na to... 💗

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro