~Chapter Thirty-Four~
- Gotowa?! - usłyszałam z dołu.
- Zaraz! - krzyknęłam z łazienki, ubierając się.
- Czekam przy aucie!
Nie odpowiedziałam już, tylko wyszłam z łazienki. Poszłam do pokoju, wzięłam plecak i pobiegłam na dół.
Tatuś, gdy tylko podeszłam, od razu wziął ode mnie plecak i złapał za rączkę, idąc w stronę góry. Wtuliłam się w niego, patrząc dookoła siebie i oglądając naturę.
- Kochanie? - spytał po godzinie.
- Tak? - spojrzałam na niego powoli.
- Chciałabyś może pojechać jutro do centrum po jakiś ładny strój kąpielowy? To wtedy pojutrze pójdziemy sobie na plażę, popływamy. - uśmiechnął się.
- Pewnie. - zachichotałam. - Daleko jeszcze? - zagryzłam wargę.
- Jeszcze jakieś... Dziesięć minut i jesteśmy. - zaśmiał się.
- A... Tatuś mógłby mnie zanieść? - zachichotałam i odlepiłam się od niego.
- Wskakuj. - zaśmiał się, szykując rączki, na które po chwili wskoczyłam z chichotem. - Uwielbiam Cię nosić.
- A ja uwielbiam być noszona przez tatusia. - zaśmiałam się, wtulając się w niego i zamykając oczka.
- Ładnie ptaki śpiewają...
- Bardzo... Przyjemne dla uszu. - uśmiechnęłam się, słuchając uważnie.
- Jesteś kochana... - wymruczał, idąc sobie spokojnie ze mną na rękach.
- Ojeju... Tatuś bardziej. - zachichotałam, wtulając się w niego mocno i całując w policzek.
- Nie, bo Księżniczka bardziej.
- Tatuś bardziej.
- Księżniczka. - pocałował mnie czule, przez co nie mogłam nic powiedzieć.
- No dobrze. - zamruczałam słodko, zamykając oczka.
Nagle zadzwonił telefon. Tatuś odebrał bez patrzenia.
- Tak?
- Kurwiu, gdzie jest Chae?! - ktoś krzyknął do słuchawki. Tym kimś okazał się Baek... Czego on znowu ode mnie chce...
- Ty jesteś jakimś chorym pojebem, skoro myślisz, że ona do Ciebie wróci. - warknął.
Wzięłam od niego telefon i przyłożyłam do ucha.
- Proszę Cię, zostaw mnie w spokoju... Nie chcę z Tobą rozmawiać, nie chcę słuchać Twoich wyjaśnień... Nie chcę, po prostu nie...
- Chae... Proszę Cię...
- Nie, Baek... Za dużo zrobiłeś złego... Uciekłeś... Zostawiłeś... Nie wybaczę Ci tego... Nie dzwoń do mnie ani do Chana. Daj nam spokój. - rozłączyłam się, oddając telefon tatusiowi i wtulając się mocno.
~~~*~~~
Uwaga!
Trochę palce mi wysiadają, więc przepraszam, jeśli za godzinę nie będzie, najwyżej na następną będą dwa, jak będę dawała radę pisać...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro