~Chapter Seventeen~
- Mam samochód, więc możesz zabrać wszystko. - uśmiechnął się, co odwzajemniłam.
Poszliśmy do mojego pokoju, następnie wyciągając walizki, torby i plecak. Zaczęłam wyjmować z szafy ubrania, które od razu składałam tak, żeby zmieściły się we wszystko.
- Daddy?
- Tak? - kucnął obok mnie, pomagając.
- Zmieści się to wszystko u Ciebie...?
- Oczywiście, że tak. - zaśmiał się cicho. - Będziesz mieć tam własną, dużą garderobę, więc spokojnie. - pogłaskał mnie po główce.
- Całą garderobę...? - spojrzałam na niego szybko.
- Calutka tylko dla Ciebie. - uśmiechnął się.
- Dziękuję! - krzyknęłam, rzucając się na niego, a on słodko i czule pocałował mnie. - Uwielbiam tatusia...
- Tatuś Ciebie też. - uśmiechnął się, tuląc mnie mocno do siebie. - Skończmy to pakowanie i jedźmy, tak? - pocałował mnie w czółko, co odwzajemniłam z chichotem w nosek.
Po około godzinie byłam spakowana. Z pomocą tatusia poszło o wiele sprawniej.
- A... Ma tatuś ogródek? - spytałam, biorąc plecaczek, który po chwili mi zabrał.
- Ja jestem od noszenia. - uśmiechnął się. - A mam duży ogród. - zaśmiał się, łapiąc moją rączkę i idąc do auta. Reszta rzeczy była już schowana do bagażnika.
Otworzył mi drzwi od samochodu. Podziękowałam słodkim uśmiechem, wsiadając.
Tatuś po chwili siedział już obok mnie. Ruszył.
- Daleko tatuś mieszka?
- Kiedyś Ci napisałem, że niedaleko, ale zabieram Cię tam, gdzie Baek nie znajdzie. Nie jest to aż tak daleko, ale on nie zna tych terenów. - pogłaskał mnie po rączce.
- Dobrze. - uśmiechnęłam się, patrząc przez okno.
- Piękne te domy... - wyszeptałam, patrząc na białe, brązowe i pomarańczowe domki.
- Kiedyś w tamtym pomarańczowym mieszkałem. - zaśmiał się, a ja tylko uśmiechnęłam.
- Ładnie w środku było? - spytałam z chichotem.
- Czy ja wiem... Ładniej w tym, do którego Cię teraz zabieram. - zaśmiał się cicho.
- Ale będę żyć? Bo uwielbiam duże przestrzenie. - zachichotałam.
- Tak. - zaśmiał się, parkując w podziemnym garażu.
- Wow... - spojrzałam na dużą ilość aut. - To kogoś...?
- Nie. - uśmiechnął się. - Wszystkie należą do mnie, a niedługo też do Ciebie.
- Jejku... - wyszeptałam i wysiadłam, oglądając wszystkie dokładnie, co zajęło mi trochę czasu.
~~~*~~~
Co byście powiedzieli na to, jakbym dodawała rozdziały, kiedy będę mieć więcej weny? Oczywiście będą one dodawane codziennie, ale może uda mi się rano, później w południe i wieczór albo tylko pod sam wieczór.
Co myślicie także o tym, żeby napisać tą książkę do pięćdziesięciu rozdziałów ( W ostateczności do stu, jak tylko będę mieć dużo pomysłów, a tego zazwyczaj mi nie brakuje. ( ͡° ͜ʖ ͡°) ) i przykładowo drugą część też do pięćdziesięciu ( Albo więcej. ( ͡° ͜ʖ ͡°) )?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro