[+18] ~Chapter Twenty-Seven~ [+18]
Leżałam właśnie, czekając na Chana, który poszedł tylko do "toalety". Siedziałby tam aż ponad pół godziny? Zatrzymało go? Wątpię... A jeśli znowu poszedł do Baeka? Ech...
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę.
- Proszę. - powiedziałam na tyle głośno, by ktoś po drugiej stronie usłyszał mnie. Tym kimś był tatuś z... Kwiatami...?
Zamknął za sobą szybko drzwi.
- Daddy... Do szpitali nie można...
- Ja mogę. - zaśmiał się cicho, całując mnie czule. Westchnęłam tylko na jego słowa, oddając pocałunek i biorąc kwiaty, które mi wręczył.
Delikatnie zaciągnęłam się ich zapachem, zamykając przy tym oczka.
- Przepraszam za to, że poszedłem sam wymierzyć sprawiedliwość. - pogłaskał mnie po główce, całując w czółko.
- Nie powiem, że nic się nie stało, bo stało, ale nie rób tak więcej, dobrze? - spojrzałam w jego oczy, wtulając się mocno w chłopaka.
- Dobrze. Już nie będę. - wyszeptał, głaszcząc mnie po pleckach i mocno do siebie tuląc. - Kochanie? - wyszeptał i puścił mnie.
- Tak? - spojrzałam na niego, kiedy wstał, podszedł do drzwi i zamknął je na kluczyk, po chwili wracając do mnie.
- Bo wiesz... Teraz wszyscy lekarze są na naradzie... Pacjenci na dworzu... Może miałaby Księżniczka ochotę na małe co nieco z tatusiem w szpitalu?
- Daddy... - zachichotałam. - Kamery. - uśmiechnęłam się.
- W sali nie ma kamer. Nie może ich być. Są tylko na korytarzu i pokazują drzwi sal. - pogłaskał mnie.
Zagryzłam delikatnie wargę, patrząc cały czas w jego oczy i pokiwałam lekko główką.
- Tylko nie bądźmy głośno. - zachichotałam.
- Ale za cicho też nie, bo się zorientują. - zaśmiał się i nachylił nade mną, całując namiętnie, a zarazem czule.
- Dobziu, Daddy... - wymruczałam w jego usta, odwzajemniając każdy jego pocałunek.
- Grzeczna dziewczynka... - sapnąłem seksownie, przez co zrobiło mi się gorąco.
- I tylko tatusia... - wysapałam słodko, obejmując go wokół szyi.
- Tylko... - uśmiechnął się zadziornie.
Zaczął zdejmować z nas ubrania. Robił to powoli, ale sprawnie.
- Uwielbiam Cię, Daddy... - wymruczałam, przyciągając go bardziej do siebie.
- Ja Ciebie też uwielbiam, Baby. - rzucił nasze ubrania za siebie, wchodząc do mnie pod kołderkę. Mieliśmy na sobie jedynie dolne części bielizny.
Tatuś zaczął bawić się moim biustem, ściskając, całując i masując je, przez co z moim ust wychodziły ciche, słodkie, ale długie jęki, które cieszyły go.
Chłopak po jakimś czasie zsunął swoje bokserki, odchylając delikatnie moją dolną część bielizny. Cmoknął tam, na co wygięłam się delikatnie.
Po niedługiej chwili zdjął materiał, ustawił nas oboje i wsunął się, przez co zagryzłam wargę i zamknęłam oczka z pomrukiem.
Tatuś od razu zaczął się poruszać, mrucząc i warcząc mi przy uchu, by bardziej mnie podniecić, chociaż nie wiem, czy dało się już mocniej.
- Moja Księżniczka... - wymruczał, całując moje ciało na tyle, na ile dawały mu na to ruchy.
Wiłam się pod nim, nie mogąc się od tego powstrzymać. Było mi zbyt przyjemnie, żeby móc ogarnąć swoje ciało, które w ten chwili potrzebowało tego.
Po niedługim czasie zaczęłam częściej, dłużej i troszkę głośniej jęczeć, przez co tatuś musiał uciszać mnie swoimi wargami.
- Ciszej, Skarbie... - sapnął, poruszając biodrami dość szybko i mocno.
- N-Nie da... Się... - wysapałam, wtulając się w tatusia i jęcząc w jego szyję.
- Będziesz mieć karę w domku, jak zaraz nie będziesz trochę ciszej... - wymruczał, śmiejąc się cicho.
Od razu zaczęłam znowu troszkę głośniej pokazywać to, jak mi było dobrze. Tatuś zrobił mocny ruch biodrami, zatrzymując się.
- Zobaczymy jak będziesz krzyczeć pode mną w domu... - warknął seksownie, przygryzając płatek mojego ucha.
Jęknęłam cicho, robiąc paznokciami delikatne rysy na jego plecach, przez co syknął.
- Szybciej, D-Daddy... - wymruczałam, sama delikatnie poruszając bioderkami.
Tatuś złapał za nie i trzymał, żebym nie wierciła się.
- Daddy! - krzyknęłam przypadkowo i od razu schowałam twarz a dłoniach, a chłopak śmiał się cicho ze mnie. - Przepraszam... - wyszeptałam, wyginając się i nie mogąc dłużej wytrzymać.
Doszłam dość obficie, czując po chwili wytrysk tatusia w sobie. Sapnęłam na to cicho, mając zamknięte oczka i oddychając szybko oraz głęboko.
Daddy pocałował mnie czule, sam mocno sapiąc i wstał, wychodząc chwilę wcześniej. Syknęłam głośno, czując pustkę.
Tatuś pozbierał nasze ubrania i ubrał nas oboje, całując mnie po każdym skrawku, które po chwili zasłaniał materiał ubrań.
- U-Uwielbiam Cię, Daddy... - sapnęłam, przyciągając go i całując.
- Ja Ciebie też uwielbiam, córeczko... - wymruczał, oddając i usiadł obok mnie na krześle.
- Drzwi. - zachichotałam, patrząc na niego.
- A... No właśnie. - zaśmiał się, wstał, otworzył i z powrotem zajął miejsce obok mnie, trzymając teraz za moją rączkę.
~~~*~~~
Może długo nie było, może krótko, w każdym razie w końcu jest. Z tym rozdziałem przychodzę i również zadaję pytanie.
Chcecie maraton codziennie do pięćdziesiątego rozdziału? Zapewne by trwał do 26.09, a połowa książki byłaby za nami, a później kolejna część, której wam na razie nie zdradzę. I tak, postaram się codziennie dodawać, bo i tak do 15 mam praktyki, a do 26 jakiś za dużo nie zrobimy w szkole.
A tak poza tym... Dopiero zauważyłam, że wpadło już 69 gwiazdek na pierwszym rozdziale, hehehe.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro