-2
Mówi się, że miłość od pierwszego wejrzenia jest nie do przebicia.
Ale czy to prawda? Czy przy pierwszym spojrzeniu można się zakochać do tego stopnia?
Lai Kuanlin osobiście w to nie wierzył. Uważał, że trzeba poznać osobę, która zawróci mu w głowie aż do momentu miłosnego zainteresowania.
Jednak wtedy poległ, a jego przekonania szybko straciły sens.
Zawsze uważał, że jest twardy, ale teraz też stracił w to wiarę.
Bo kiedy ją ujrzał, wszystko do okoła straciło znaczenie, przestało istnieć.
'To słabe' - myślał po fakcie.
Jednak podczas faktu nie myślał o niczym.
Dziewczyna w krótkich czarnych włosach, siedząca po drugiej stronie dziedzińca zablokowała drogi do jego świadomości.
Chłopak nie był przekonany, czy patrzy wprost na niego, jednak był w stanie tak przypuszczać. Z daleka nie widział koloru jej oczu, kształtu ust czy podbródka, ale dotarła do niego aura, jakiej jeszcze nigdy nie wyczuwał.
Po chwili dziewczyna wstała, otrzepując spódnicę, i odeszła, a on jakby w transie, pobiegł pod 'jej drzewo'.
I w tamtym momencie pomyślał, że już nigdy jej nie ujrzy, a został mu po niej jedynie żółty notatnik, który pozostawiła na trawie.
— Lai Kuanlin! Gdzie ty byłeś ten cały czas? — zapytał Jihoon, gdy jego kolega siadał obok niego.
— Przecież mówiłem, że idę po kawę...
— Tak, ale byłeś tam dobre piętnaście minut.
— Tak wyszło — odparł, wzruszając ramionami. — Poza tym zawsze mogłem być w łazience.
— Byłeś?
— Nie. W ogóle, co cię to obchodzi...?
Park pokręcił głową z niedowierzaniem.
Czasami chciał, aby jego przyjaciel otworzył się na ludzi. Wiedział, że to nie jest proste, zważywszy na jego przejścia z tajemniczym 'składem', o którym czasem wspominał.
Naprawdę, bardzo chciał mu pomóc.
Lekcja zaczęła się wraz z dzwonkiem. A raczej, wszyscy usiedli, gdy do sali wszedł nauczyciel.
Kuanlin położył na ławkę żółty notatnik należący do nieznajomej. Jihoon szybko zauważył zeszyt z ładnie ozdobioną, suchymi kwiatami, okładką i zmarszczył brwi.
— Co to? — zapytał szeptem.
Tamten wzruszył jedynie ramionami i schował, intrygujący jego przyjaciela, notatnik.
— Co ty knujesz, Lai..? — westchnął i skupił się na tablicy, w momencie skrzyżowania się jego wzroku z tym nauczyciela.
— Właściwie, to nic — odparł. — Nic nie knuję.
Jihoon nie miał zamiaru dłużej zawracać głowy przyjacielowi, zważywszy na to, że był prawie pewien, że Lai nie będzie chciał mu odpowiadać na nurtujące go pytania.
Jak ciężko jest zastępować jego dawnego przyjaciela...
Słynnego w całej szkole, Yoo Seonho.
Jeszcze ostatni raz przeszedł się na dziedziniec szkolny. Przystanął w tym samym miejscu, w którym spędził przerwę śniadaniową. Spojrzał na drugi koniec i gdyby potrafił czarować, wyczarowałby dziewczynę, na którą patrzył w tamtym momencie.
Sam czuł się jakby był pod wpływem uroku i było mu z tym trochę głupio.
I nie chciał się do tego przed sobą przyznać, jednak czuł się tak pierwszy raz. Mimo, iż widział ją przez parę minut, to nie potrafił wyprzeć jej ze swoich myśli, które zwykle błądziły wokół przeróżnych nauk.
Tymczasem w dłoni trzymał uroczo żółty notatnik ozdobiony suchymi kwiatami i nie miał pomysłu co z nim zrobić. Nie potrafił znaleźć nieznajomej, ślad po niej zaginął.
Spojrzał na zeszyt, wiedział, że nie powinien go otwierać.
Jednak w środku mogło być imię, adres... cokolwiek, co pomogłoby oddać zgubę właścicielce.
Westchnął z bezsilności i położył się na trawie. Spojrzał w niebo, na którym nie było ani jednej, najmniejszej, chmurki. Od zawsze niepokoił go ten stan pogody. Czuł się wówczas, jakby świat został wyrenderowany w jakiejś grze ze słabą grafiką bez detali.
Położył dłoń na notatniku i nieświadomie podniósł go do góry tak, że miał go przed nosem. Ostrożnie otworzył okładkę i w tym samym momencie jego oddech zamarł w piersi na dłuższą chwilę.
Na pierwszej stronie, ozdobnymi, własnoręcznie pisanymi literami, było napisane:
"prawie pożegnalny dziennik Kwon Eunri"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro