Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

OroKabu

No witam.
Dzisiaj ten cool ship zamówiony przez DEATH_ANIMALS
Zapraszam.

***

[Pov. Kabutops]

Leżałem nago na kanapie. Nie, właściwe to leżeliśmy nago na kanapie. Przygnieciony przez niego ja oraz przygniatający mnie on - blady mężczyzna o długich, czarnych włosach. Dlaczego leżę z nagim, bladym i w sumie dość starym facetem na kanapie? Odpowiedź jest bardzo prosta - jeszcze kilka minut temu uprawialiśmy naprawdę namiętny seks. Szkoda tylko, że on zasnął oplatając mnie swoimi wężowymi rękami, mój mózg nie chce się zmusić do odpoczynku, a ja nie mogę się ruszyć. Leżałem, więc cicho pogrążając się w przeróżnych myślach.

Po pewnym czasie poczułem jak mój kochanek przytula mnie mocniej do siebie. Pomyśleć, że kiedyś nawet nie sądziłem, że mógłbym zakochać się w mężczyźnie, a uświadomiłem to sobie kiedyś w pewnym barze, w którym mój partner lubił przebywać...

*

Po ciężkim dniu eksperymentowania nad tajemnicami życia i śmierci, potrzebowałem odpoczynku, a na pewno krótkiego spaceru dla moich płuc, a jako iż ludzkość nie znała wtedy pojęcia smogu, mogłem w spokoju rozkoszować się świeżym powietrzem. Szedłem bez pośpiechu pomiędzy drzewami otaczającymi mnie z każdej strony. Był to las rosnący na terenie kryjówki pana Orochimaru, więc znając go doskonale, wiedziałem że się nie zgubię.

Po kilkunastu minutach relaksującej wędrówki wyszedłem na pewną, małą wioskę. Dawno nie przebywałem wśród ludzi i poczułem chęć na jakąś przekąskę, więc skierowałem się ku mieścinie w poszukiwaniu dobrej jadłodajni. Szybko zrozumiałem jednak, że nie znajdę tu nic lepszego niż, zapewne pełny okolicznych pijaczków, bar. Wszedłem, więc do niego zrezygnowany oraz przygotowany na kłujący w nos zapach alkoholu. O dziwo nic takiego nie poczułem, a pomieszczenie wyglądało całkiem schludnie. Nie było tu wielu klientów, ale wcale nie marudziłem. Jako mól książkowy, nigdy nie przepadałem za tłumami.

Podszedłem do lady i usiadłem na jednym z pięciu drewnianych stołków. Nie spodziewałem się tu dostać coś zadowalającego, ale tu też się myliłem. Dostałem miskę ramenu w nawet przystępnej cenie. To danie nie było na pewno jednym z moich ulubionych, jednak jak na małomiasteczkowy bar było całkiem smaczne.

Spożywając niespodziewaną zupę, dostrzegłem czarnowłosą kobietę ubraną w (moim zdaniem zbyt skąpy) strój sprzątaczki. Zamiatała właśnie podłogę wyjątkowo wypinając się w stronę trójki, siedzących przy najbliższym jej stole, mężczyzn popijających alkohol prosto z butelek. Pracownica nie wyglądała przy tym na zdesperowaną nastolatkę z chcicą. Z jej ruchów można było wyczytać, że była pewna siebie, wiedziała co chce osiągnąć i że jej się to na pewno powiedzie. Nie wiedzieć czemu, wydawała mi się strasznie znajoma, jakbym już kiedyś gdzieś ją widział. Pomyślałem jednak, że to niemożliwe. Chociaż mieszkam niedaleko, nigdy nie byłem w tej wiosce. Przyglądałem się jej, przeżuwając powoli ciepłe kluski. Miała długie, smukłe nogi poruszające się pewnie po nierównej podłodze. Posturą oraz twarzą lekko przypominała płeć męską, lecz może to tylko moje przypuszczenia, ponieważ oprócz tego wszystko było jak najbardziej kobiece. Najlepszy widok na jej atuty mieli jak na razie trzej pijaczkowie, mam nadzieję, iż szybko uda mi się to zmienić. Jej proste, czarne włosy spływały falami po plecach, ale to jej przenikliwe, tajemnicze oczy urzekły mnie najbardziej.

Alkoholowe trio szybko podłapało zaloty czarnowłosej sprzątaczki. Zaczęli więc zagadywać do niej i korzystać z widoków, jakie im udostępniała. Nie podobało mi się to wcale. Alkoholicy wyglądali jakby mieli się zaraz na nią rzucić i obnażyć ją na środku baru. Właśnie wtedy moje oczy spotkały się z jej przeszywającym wzrokiem. Patrzyła na mnie, a na jej twarz wpełzał chytry uśmiech. Poczułem ciepło zalewające moje policzki i speszony spojrzałem w bok. Piękną niewiastę przestali interesować już oglądający ją trzej faceci. Zaczęła podchodzić właśnie do mnie. Do niewyróżniającego się niczym okularnika. Mężczyźni próbowali jeszcze ją zatrzymać wołając do niej, lecz ona patrzyła teraz tylko na mnie.

Było już tak blisko, że mogłem poczuć jej obezwładniający zapach. Wpatrywałem się w nią nie mogąc się ruszyć. Wtedy stanęła przede mną kładąc lewą dłoń na moim rozgrzanym policzku:

- Witaj, Kabuto.

Nie dowierzałem własnym uszom.

- Co tu robisz, hm? Nie powinieneś teraz przypadkiem rozpracowywać niesamowitych możliwości komórek Pierwszego?

- P-pan O-Orochimaru... - wystękałem nadal wpatrzony w bladą twarz swojego mistrza.

- No, a co nie poznajesz? - powiedział z tym swoim zwykłym wężowym sykiem.

- J-ja... Znaczy... - w końcu zacząłem odzyskiwać zdolność komunikacji - N-nie spodziewałem się tu pana spotkać.

- Byłbym zdziwiony gdybyś się spodziewał - mówił zaczynając gładzić palcami moją, coraz bardziej gorącą, skórę. Mimo odkrytej przed chwilą prawdy, nie czułem obrzydzenia, a jeszcze większe ciepło i zawstydzenie. Zszokowany własną reakcją, utonąłem w jego mistycznych tęczówkach, a on zbliżył się do mnie i pocałował w usta gryząc lekko moją dolną wargę.

Nagle tą fascynującą chwilę przerwało głośne plaśnięcie. Orochimaru wytrzeszczył oczy w niedowierzaniu, lecz szybko przyjął swobodny wyraz twarzy. Odwrócił się do stojących za nim trzech facetów, którzy jak widać nie odpuścili:

- Ej, ślicznotko - zaczął ten, od którego najprawdopodobniej Pan Orochimaru dostał w pośladek - Czemu nam uciekłaś do takiego nudnego okularnika, co?

- Tak, my na pewno się z tobą lepiej zabawimy - dodał drugi wyglądający jakby wyjątkowo mocno uderzył twarzą o ścianę.

- Mh... Chyba panowie mają rację... - odpowiedział Biały Wąż naprawdę dobrze udając głos zakłopotanej panienki. Zbliżył się do "klepacza" i zrobił coś czego nie byłem w stanie zarejestrować, ale wywołało błogi uśmiech u faceta.

- ... Cholera... - wysapał zadowolony.

Szybko jednak mina mu zrzedła, kiedy Orochimaru przysunął twarz do jego ucha i odparł swoim normalnym, męskim głosem:

- To co, idziemy do mnie czy do ciebie?

Słysząc to myślałem, że spadnę z krzesła próbując nie wybuchnąć śmiechem, a trzej napaleńcy stali dobrą minutę jak wryci, po czym potykając się wybiegli z baru.

- Hehe, zawsze działa - zaśmiał się czarnowłosy.

- A tak właściwie to... Dlaczego jest pan tutaj i tak ubrany? - zapytałem.

- Ach, widzisz Kabuto - westchnął opierając się tyłem o znajdujący się za nim blat - Mam pewne układy z właścicielem tego baru i mogę sobie tutaj przebywać kiedy chcę, żeby zdobywać, hm... Obiekty do moich badań.

- Mhm, to dlatego są nimi sami mężczyźni.

- Heh tak, chłopcom nic tylko seks w głowie - stwierdził Orochimaru intensywnie się we mnie wpatrując - Prawda, Kabuto?

*

Wspomnienia nagle rozwiały się, gdy usłyszałem tak bardzo znany mi głos:

- Hm... Nie możesz zasnąć, Kabuto?

-  Tak nie mogę, Orochimaru - odparłem jakoś przekręcając głowę w jego stronę - Nie mogę też w ogóle się ruszyć przez ciebie.

- Powinieneś już dawno się przyzwyczaić do moich sposobów okazywania miłości - wysyczał czarnowłosy - A tak właściwie, to o czym tak rozmyślałeś?

- Ach, przypomniało mi się to nasze dawne spotkanie w barze, kiedy to nosiłeś strój sprzątaczki, żeby...

- Eh, dobrze pamiętam już - przerwał mi wyraźnie zirytowany - To było żałosne zachowanie z mojej strony. Mogłem przecież zrobić to w inny sposób.

- Hah, mnie tam się podobało tak szczerze... - przyznałem bez namysłu mając już przed oczami obraz swojego partnera z tamtego dnia.

- Hm... To może powinienem odkopać swoje ciuszki - powiedział z tajemniczym błyskiem w oku.

- C-co? - aż zesztywniałem z szoku - Naprawdę masz to jeszcze?

- No a co? - powiedział zaczynając schodzić z kanapy - Muszę je przymierzyć.

Postanowiłem to przemilczeć. Orochimaru zwlókł się z mebla w końcu dając mi wolność i ruszył ukrywając ekscytację w stronę sypialni. Wychodząc uśmiechnął się do mnie w charakterystyczny dla niego, zboczony sposób. Westchnąłem ciężko wiedząc, że prędko to ja spokoju mieć nie będę.

***

No, dzisiaj w końcu nadszedł ten dzień.
Można zamawiać.
Pamiętajcie, że jeśli macie jakieś dodatkowe zachcianki to piszcie, a na pewno je uwzględnię.
Wesołego życia i świąt.
Do widzenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro