Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

AmaSaiOuma

Dobrze, dzisiaj taki oto ship zamówiony przez ZukNaHaju.
Dziękuję wam za miłe komentarze.
Enjoy.

***

[Pov. Szuiczi)

- Wy! Degeneraci! - wydarła się Tenko na pół korytarza - Nie przechodźcie tak blisko mnie, bo jeszcze zarażę się waszym kierownictwem!

- Nah... Tenko jesteś głupia... - wysapała wiecznie zmęczona czarodziejka - Mówi się pedalstwem...

- Acha... No tak! Właśnie! Nie chciałabym zarazić się waszym pedalnictwem!

- Eeech... Tenko zostaw to już - jęknęła wyraźnie znudzona Himiko - Chodźmy już... Jestem głodna...

- Ach! Dobrze, Himiko! - odpowiedziała rumieniąc się naczelna feministka zupełnie zapominając o złości - Chcesz może potrzymać mnie za rękę jak będziemy iść?

- Nie... - odparła mniejsza dziewczyna i podreptała wolno w stronę jadalni, a ruchliwa koleżanka zaraz ją dogoniła, zostawiając mnie i Rantaro w kompletnym osłupieniu.

- Shuichi, co tu się właśnie wydarzyło? - zapytał wyższy chłopak - O co im w ogóle chodziło?

- Ee... N-nie mam pojęcia - odparłem zszokowany zachowaniem dziewczyn.

- Hm, może na śniadaniu się wyjaśni - uśmiechnął się do mnie Amami i ruszył do drzwi, za którymi wcześniej zniknęły obie nastolatki - Chodź, Shuichi. Czy może mam cię wziąć za rękę? - zażartował.

- Heh n-nie, nie trzeba - odparłem odwzajemniając uśmiech i poszedłem śladem zielonowłosego.

Gdy weszliśmy do jadalni, zwykły poranny gwar nagle ucichł, a wszystkie oczy zwróciły się w naszym kierunku, stawiając mnie i Rantaro w niekomfortowej sytuacji. Nie wiedząc o co chodzi, spuściłem głowę i zacząłem mnąć palcami rękaw mojej koszuli. Od zawsze stresowała mnie nadmierna atencja, tymczasem ten wyższy nie zdawał się obchodzić nachalnym wzrokiem innych. Położył rękę na moim ramieniu, zapewne chcąc mnie tym uspokoić, ale spiąłem się jeszcze bardziej.

- Ej, o co wam w ogóle chodzi? - zapytał Rantaro wszystkich zachowujących się jakby byli w zoo.

- Peeeedały! - wydarła się zawsze szczera Mei - Moglibyście mi kiedyś pokazać jak wygląda takie ruchańsko bez cipy?

Poczułem tworzące się pod moją czapką krople potu oraz sekundowy zawał serca, a jedyną moją myślą w tym momencie było rozpaczliwe "O co chodzi?!". W takim stresie jąkać się mogłem wyłącznie w myślach.

- Jestem z was bardzo dumny, chłopcy - odezwał się wyrażenie podekscytowany Korekyio podchodząc do nas ze zwykłą sobie gracją - Żeby odnaleźć miłość w tak dramatycznej sytuacji w jakiej się aktualnie znajdujemy.

- A-ale my... - wydukałem.

- Czyli sugerujecie, że jesteśmy razem, tak? - odparł Rantaro nie będąc już w stanie ukryć poddenerwowania.

- A to nie było wiadome od początku? - zaczęła Kaede wciąż trzymając niedojedzony kawałek bułki - Znaczy... Ciągle ze sobą gadacie i wszędzie chodzicie i... A po za tym słyszałam tak od innych.

Czyli mamy do czynienia z zaawansowanym stadium plotki i po jednym spojrzeniu na twarze rówieśników znajdujących się naprzeciwko mnie, wiem dokładnie kto stoi za rozprzestrzenieniem tej zarazy. Jednak jako początkujący detektyw potrafię czasem szybko powiązać fakty. Z resztą z odkryciem takiej prawdy poradziłby sobie nawet Kaito, chociaż sądząc po jego obecnej minie, jednak użyłem złego porównania. Nie mogący powstrzymać się od uśmiechu Kokichi Ouma wystarczająco mocno odznaczał się na tle reszty. Od pierwszej chwili wydawał mi się typem osoby, której nie można zaufać, ale z drugiej strony coś mnie w nim zaintrygowało.

- Usiądźcie wreszcie i zjedzcie, bo wystygnie - zarządziła po matczynemu Kirumi, która powinna w końcu wystąpić o 500+ - Potem będziecie się kłócić.

Na szczęście wszyscy posłuchali "matki zastępczej" i wrócili do jedzenia, a ja mogłem pochłonąć pierwsze lepsze, spożywcze produkty jakie wpadły mi w ręce i uciec do swojego pokoju, aby sobie w nim trochę pognić i pomyśleć o całej sytuacji.

*

Wpatrzony w sufit, leżałem na łóżku w kompletnej ciszy i rozmyślałem jak zwykle za dużo. Niestety, ale kiedy jakaś sprawa mnie przytłaczała mogłem zastanawiać się nad nią niewyobrażalnie długo, dopóki nie poczuję, że jest rozwiązana.

- O, jesteś Shuichi - usłyszałem i spadłem z łóżka.

Spanikowany spojrzałem z podłogi na właściciela głosu jakim był mój "chłopak" Rantaro.

- Cholera, Shuichi strasznie przepraszam, że cię wystraszyłem - powiedział i podszedł do mnie podając mi rękę - Dzwoniłem, ale nie reagowałeś i drzwi były otwarte, pomyślałem że coś jest nie tak.

Pomógł mi wstać, ale nadal trzymał mnie za rękę. Zestresowałem się i poczułem gorąc na policzkach.

- R-Rantaro? - odezwałem się cicho, wpatrzony w niego tak jak on we mnie.

- A... Przepraszam! - powiedział szybko cofając rękę - Ten...Twoja czapka ci spadła.

- Ym, rzeczywiście - odparłem spuszczając na dół wzrok, aby ją znaleźć.

- O, jest - zauważył zielonowłosy i kucnął przede mną sięgając po czapkę znajdującą się za moimi stopami.

Kiedy wstał, zaczął przekraczać moją strefę prywatną, lecz prędko zrobił krok w tył.

- Heh, trzymaj - uśmiechnął się oddając mi czapkę - Ee... Tak, przyszedłem, żeby pogadać o tej dziwnej sytuacji. Nie wydaje ci się, że to Kokichi to wszystkim rozpowiedział?

- No... Tak, on jest podejrzany, a właściwie to jest jak na razie jedyną opcją.

- Ta...I wygląda na to, że jest którymś z nas zainteresowany - stwierdził wyższy drapiąc się po karku.

- Em... Ż-że jak?

- No... Wiesz widziałem już jego nieudolne próby stalkowania, ale dzięki temu wymyśliłem plan zemsty.

- N-nie wiem czy zemsta to dobry pomysł...

- Oj, nie przesadzaj Shuichi nie zrobimy mu nic złego, poza tym będzie śmiesznie.

- A jaki masz ten plan?

- Poudajemy parę jakiś czas, to w końcu zrobi się zazdrosny i zrobi coś bez zastanowienia.

- Ym... Parę? - powiedziałem wiedząc, że przy każdym udawaniu będę dostawał palpitacji serca.

- Ee... No, oczywiście jeśli ci to nie przeszkadza i... Nie będę cię dotykać, jeśli nie będziesz chciał. Przecież wystarczy tylko, że będziemy chodzić za rękę i już.

- N-no tak. No dobrze, możemy tak zrobić.

- Okej, a dalszy plan jest taki, że jak zacznie za nami łazić, a na pewno tak będzie, to powiem wystarczająco głośno, że chcę się z tobą spotkać w klasie.

- Yhm... No dobrze...

I na co ja się do cholery zgodziłem...

*

- Nie sądziłem, że tak szybko pójdzie - powiedział Rantaro puszczając moją rękę po tym jak Kokichi "dyskretnie" opuścił swoją kryjówkę - Teraz wystarczy tylko iść do klasy.

"Mhm, TYLKO" - pomyślałem. Niestety już bardzo dobrze wiedziałem co może wydarzyć się w tej klasie. Nie to, że dotyk Amamiego mi przeszkadzał, wręcz go uwielbiałem, lecz moje ciało nie chciało ze mną współgrać i zachowywało co najmniej jakby dobierał się do mnie w jakiejś publicznej toalecie, a on ledwie co trzymał mnie za rękę!

Ruszyliśmy więc w stronę jedynej klasy jaka była nam dostępna, ponieważ reszta pięter szkoły została zablokowana kratami przez Monokumę i jego upośledzone dzieci. Udając się do pomieszczenia oboje zakładaliśmy, że plotkarz nie przyjdzie sam, w końcu chciał, żeby ludzie mu uwierzyli. Szybko się o tym przekonaliśmy, gdy weszliśmy do pokoju specjalnie zostawiając uchylone drzwi. Usłyszeliśmy kroki kilku osób zbliżające się w naszą stronę. Oczywiście wszyscy starali się podejść cicho i możliwie blisko sali, abyśmy przypadkiem nie zauważyli ich obecności. Zaczęliśmy więc wcielać ten stresogenny plan w życie.

Okropnie czerwony wsunąłem się na jedną z ławek, a Rantaro stanął przede mną. Wpatrywałem się w niego nie wiedząc co mam robić, a przede wszystkim co ja w ogóle tu robię. Chłopak zbliżył się do mnie, opierając ręce o mebel. Myślałem, że serce wyskoczy mi z piersi i zrobi donuta z zielonowłosego, kiedy jego usta były już naprawdę blisko moich. Nie oczekiwałem niczego więcej, w końcu mieliśmy tylko udawać, ale teraz kiedy on był tak blisko, odczułem wielkie pragnienie posmakowania jego warg.

Z miejsca, w którym stała nasza widownia, nie było widać co dokładnie robimy, więc Kokichi już powinien się streszczać i przerwać to przedstawienie. Zacisnąłem powieki nie mogąc znieść obezwładniających mnie uczuć. Nie chciałem jeszcze mdleć. Nagle poczułem atakujące mnie usta i otworzyłem lekko oczy w zdziwieniu, lecz nie był to Rantaro.

To nasz zazdrośnik wepchnął się przed Amamiego i próbował dostać się do wnętrza mojej buzi, co przypadkiem mu umożliwiłem. Po chwili osłupienia zacząłem oddawać pocałunek zapominając o stojącym obok Rantaro i reszcie gapiów, lecz nagle fioletowowłosy znieruchomiał i oderwał się ode mnie.

- Ej, co ty sobie wyobrażasz? - zaczął zszokowany Ouma, kiedy najwyższy z naszej trójki przylgnął do niego ponownie opierając się o ławkę.

- A ty co sobie wyobrażałeś wbiegając tutaj jak byśmy kręcili jakieś "Zdrady"? - odparł dominujący - Któryś z nas cię interesował i to jest Shuichi, tak?

- Tak, ale... - urwał na chwilę najniższy lekko się rumieniąc - Ty też jesteś w moim typie.

Patrząc na nich czułem coraz większe podniecenie i miłość oraz uświadomiłem sobie cztery istotne rzeczy. Chciałbym jeszcze więcej czułości od nich obu. Chciałbym tego nie przerywać i nie mieć z tyłu głowy, że ktoś na nas patrzy. Chciałbym dzielić moje życie z ich obojgiem.

***
Wow, skończyłem.
Spanie jest dla słabych.
No dobrze, to do miłego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro