Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

nienawidzę cie

- Powiedziałem zostaw mnie! - krzyknąłem przez łzy.

- Boże, przesadzasz jak zawsze.. - westchnął szatyn patrząc obojętnie na mnie.

- PRZESADZAM? PRZESADZAM KURWA?! Pieprzyłeś się z jakąś laską w NASZEJ sypialni!

- Oh.. Zdarza się. Przecież wiesz że to dla mnie nic nie znaczyło.

- Wiesz? Zawsze mnie denerwowała ta Twoja obojętność wobec moich uczuć.. I mam tego dość.. Zrywam. Zrywam te pieprzone zaręczny. Nienawidzę Cię!

- Oh przesa.. CO?!

- Wal się.. - wychlipiałem wybiegając z domu.

Biegłem na oślep. Nie wiedziałem gdzie biegłem. Nie chciałem wiedzieć. Też nie chciałem słyszeć ciągłych krzyków za mną Shiro, czekaj! Nie. Miałem dość ciągłych jego zdrad mnie. Tych wyszystkich. Oho? Pewnie myśleliście że to jedna zdrada. Nie. To hmm... Była już 4 z kolei? Oczywiście nie liczę, typowych pocałunków i innych. Zawsze bolało tak samo. Jak ja mogłem mu powiedzieć tak? Na szczęście nie noszę tego pierścionka.. Po pierwszych 2 zdradach, nie chciałem.. Nie umiałem.

Gdzie biegnę? Nie wiem. Nie mam rodziny. Przyjaciół.. Rodziny? Bo mnie się wyparła kiedy dowiedziała się że jestem homoseksualny. Przyjaciół? Bo Yuukio, wszystkich ode mnie odtrącił.. Nie chciał żeby ktoś koło mnie się pałętał. A ja? Głupi ja..

Czułe te pieprzone łzy. Czułem je. Czułem ten gorąc na twarz. Czułem tą gorycz..

Biegłem dłuższy czas, dopóki nie poczułem jak coś przewraca mój ciężar ciała.

- Mówiłem Ci żebyś do cholery stał. - warknął szatyn..

Jest zły na mnie. Jest wręcz wkuriowny. Czuje to w jego głosie. Zacząłem mocniej płakać. Może to głupie, ale boli. Bardzo..

- S.. Shiro? - wyszeptał chłopak.

- Z.. Zostaw mnie.. - wypowiedziałem pomiędzy płaczem. Chociaż nie chciałem tego. Wiedziałem że tak będzie lepiej dla mnie.. Dla niego..

- Nigdy. - odpowiedział chłopak, wstając i biorąc mnie na ręce zaczynając iść ze mną w stronę domu.

- P..Prosze.. Zostaw mn.. Mnie..

- Będziesz ci.. Przepraszam. - westchnął chłopak.

On mnie przeprosił? Mój Boże. Mi się nie przesłyszało? On mnie przeprosił po raz pierwszy.. Pomimo moje 'szczęścia', nadal płakałem. Nadal bolało.

Posadził mnie na kanapie, samemu, idąc do kuchni i parząc herbatę z którą po chwili wrócił. Nadal nie mogłem pochamować łez. Jejku? Co mi się stało? Chyba głupie pytanie..

- S.. Shiro.. - zaczął delikatnie na co ja otworzyłem oczy. Klęczał przede mną, trzymając dłonie na moich kolanach. - J.. Ja.. - czy on się jąka? Po raz pierwszy w życiu słyszę.. - na prawdę przepraszam.. Kiedy mi powiedziałeś, że zrywasz, uświadomiłem sobie że w jedym momencie mogę stracić wszystko.. Przez tą moją pieprzoną manię.. - westchnął, a ja patrzyłem w jego zaszklone oczy. Po raz który mówię że widzę to po raz pierwszy? - posłuchaj.. Zmienię się. Zrobię wszystko.. By.. By.. To naprawić. Zależy mi, okej?..

- Yuukio.. - szepnąłem, padając na kolana i obejmując go ramionami w okół szyi. Ten momentalnie mnie objął i zaczął gładzi uspokajająco po plecach, bo hmmm.. Nie wiem. Nie mogłem opanować emocji. Byłem... Szczęśliwy? A zarazem nie chciałem mu wierzyć. Ale co mam zrobić? Kocham Go.. Miłość jest ślepa..

- Kocham Cię.. - wyszeptał w moją szyję, przez co przeszedł mnie mały dreszcz.

- Ja.. Ja Ciebie też.. - odpowiddziałem tym samym tonem, odchylając trochę głowę i patrzyć mu w oczy. Nie kłamał. Z niczym. Czy to Prawda że można wyczytać wszystko z oczy? Tak.

Szatyn delikatnie się uśmiechnął i musnął moje usta tymi swoimi, na co ja zareagowałem oddaniem pocałunku. Całowsliśmy się delikatnie. Jak nigdy. Zazwyczaj, kiedy się całowaliśmy, to albo bardzo szybko, albo przelotnie. Nigdy tak jak teraz. Chłopak, pogłębił pocałunek, schodząc delikatnie dłońmi na mój tyłek, delikatnie ściskając moje pośladki.

Po chwili, Yuukio, przeniósł nas na sofę, tak że ja leżałem pod nim, a on dalej pieścił u mnie te dwie części ciała. Zawsze było mi gorąco przy naszej grze wstępnej, a z racji że dawno nie byliśmy blisko siebie, czułem to bardziej.. Czułem gorąco na całym ciele, a ciepło bijące od szatyna, jeszcze to pogłębiało. Na szczęście po chwili, mój narzeczony? Mogę tak go nazwać?.. Tak czy inaczej, zdjął z nas koszulki, tym samym schodząc pocałunkami w dół torsu i wspinając się do góry, zostawiając malinki, których najwięcej było na szyi.

Zacząłem ciężej oddychać kiedy ten zaczął muskać ustami moje podbrzusze. - Jesteś mój.. - warknął, zaczynając naznaczać mój brzuch fioletowymi śladami. - Tak bardzo Cię kocham.. - mruknął przenosząc dłonie na moje biodra i mocno je ściskając. Jęknąłem, kiedy ten pociągnął w dół moje dresy, po chwili całkiem je odrzucając na bok, zostawiając mnie w samych bokserkach.

- Yuukio... - odchyliłem głowę przygryzając wargę. Naprawdę nie pamiętam kiedy ostatnio tak się zachowywał.. Zawsze było, żeby tylko się pieprzyć..

- Cholera.. - zaklął, kiedy skapnął się że nawilżacz i prezerwatywy są w naszej sypialni. Okej, to nie jest daleko, ale teraz teraz to wieczność. Spojrzał na mnie, unosząc się spowrotem na wysokość mojej twarzy. - Kochanie.. Dasz radę...

- Ile razy miałem twojego kutasa w sobie, bez przygotowywania? - uniosłem brew, nie czekając na odpowiedź, bo chyba odpowiedź była oczywista. Przyciągnąłem jego twarz do siebie, muskając nasze usta. Yu, po chwili przejął całkiem kontrolę wdzierając językiem do mojej buzi i swoim językiem trącąc ten mój.

Po jakimś czasie, szatyn odsunął się ode mnie i przestawił do moich ust dwa palce, bym jak myślę jak najbardziej je nawilżył, uśmieżając sobie przy tym ból przy rozciąganiu i.. Dalszej części... Otworzyłem szerzej usta, zaczynając sunąć językiem po jego palcach. Zacisnąłem lekko usta wokół jego palców. Skierowałem jego wzrok na jego oczy, wywołując tym jęk u szatyna, gdyż jak myślę - był to jeden ze sprośnienszych widoków mnie.

Kiedy, Yu już się na mnie napatrzył szybko ściągnął moją bieliznę. Spojrzałem po raz kolejny na niego, a w jego oczach widziałem tylko miłość... Sapnąłem, uśmiechając się szeroko, przyciągając narzeczonego do pocałunku. Jęknąłem w jego usta, kiedy ten wsunął między mój mięsień palec. Cholera. Chyba naprawdę.. Chyba? Ha! Napewno.. Napewno długo tego nie robiliśmy...

***

- Będę delikatny.. - wyszeptał do mojego ucha, delikatnie się uśmiechając i całując moją szyję. Odchyliłem głowę dając mu większy dostęp, by tylko się skupić na przyjemności dawanej mi a nie bólu, który ma zaraz nastąpić...

Zacisnąłem wargi kiedy ten wszedł we mnie do połowy. Poczułem łzy w kącikach oczu. Jak ja coś takiego zawsze miałem w sobie?... Kiedy po moim policzku spłynęła łza, chłopak od razu ją zcałował. Zrobiło od razu mi się cieplej na sercu... Ja chcę go już takiego zawsze... Dałem mu znak lekkim skinieniem głowy że może dalej. Wsunął się we mnie do końca, nie robiąc nic dalej bym mógł spokojnie się przyzwyczaić. Oczywiście bolało.. Kurwesko. Nie wiem, może on jest większy? Dobra. Dwa miesiące się nie pieprzyliśmy, to co ja porównuje...

Po jakiejś minucie, szepnąłem cicho że może się poruszyć. Tak jak powiedziałem, zrobił powolny ruch biodrami na co cicho krzyknąłem. - Już... Przepraszam.. - powiedział cicho, całując moją pierś i wchodząc w górę na obojczyki, na których zostawił niewielkie oznaczenia. Westchnąłem cicho, obejmując go mocno ramionami wokół karku i przyciągając do siebie. Spojrzałem w jego oczy - które kipiały aż z tego całego podniecenia - po czym szybko wpiłem się w usta Yu.

- Rozluźnij się.. - szepnął, prosto mi do ucha, przez co moje ciało przeszedł niemały dreszcz, a ja mimowolnie zacisnąłem się na nim mocniej.. - Kurwa.. - zaklął, trzymając ręce po bokach mojej głowy i się unosząc na wysokości rąk. - Tego mi tak cholernie brakowało.. - sapnął, delikatnie głąszcząc mój policzek. Uśmiechnąłem się krzywo do niego, na jego słowa.. - Przepraszam Cię za to wszytko.. - westchnął opierając czoło o mój bark. - Naprawdę cholernie Cię kocham..

- Ja Ciebie też, przecież.. - powiedziałem cicho, wsuwając dłoń we włosy szatyna i delikatnie je przeczesując.. - Yu.. - szepnął, na co dostałem pytające spojrzenie. - N.. Nie zostawisz mnie zaraz, nie?.. - spytałem szukając odpowiedzi w jego twarzy.. Przez chwilę totalnie znieruchomiał. Czyżby kłamał? Czyżbym.. Nie! Szybko, zamrugałem szybko oczami by nie pokazać że miałem łzy w oczach.

- Hej, hej.. - powiedział po chwili. - Jasne że nie, okej? - powiedział równie cicho jak ja przed chwilą. - Kocham Cię i nie zamierzam tego zepsuć, zobaczysz.. Naprawię nasze relacje.. - wyszeptał, składając pocałunek na moich ustach, który odwzajmeniłem.

***

Wtuliłem się w szatyna, tym samym chowając przed promieniami słonecznymi. Dosłownie chwilę później poczułem jak ramiona Yuukiego, obejmują mnie mocniej niż przed chwilą.

- Dzień dobry.. - wymruczał całując mnie.

- Hej... - odpowiedziałem cichym szeptem.

- Masz całą szyję i ramiona w malinkach. - zachichotał przejeżdżając po podanych wcześniej miejscach.

- Nie no, co ty? - zaśmiałem się przekrzywiając głowę w bok i kładąc się całym ciałem na Yuukiego, który ani trochę jeszcze nie protestował. Nie pamiętam kiedy, na aż tyle mogłem sobie pozwolić w ciągu tych kilku godzin.. Na tyle emocji z nim.

- Shiro? Chcesz.. Chcesz dzisiaj gdzieś wyjść? - spytał, układając dłonie w dole moich pleców i delikatnie kreśląc kółeczka. - Dawno, razem nigdzie nie wychodziliśmy..

- Dawno.. Chyba wogole.. - wywróciłem oczami. - jasne, ale ja nie dam razy chodzić.. - prychnąłem kręcąc głową w zażenowaniu.

- Najwyżej będę Cię nosić. - odpowiedział szczerząc się i przesuwając dłonie w dół - a dokładniej na moje uda, delikatnie zaczynając je masować by zminimalizować ból jaki mogłem czuć... - tak, to będzie dobry pomysł. - zachichotał, chowając twarz w mojej szyi.

- Ale preferuje pierw, wstać jeśli gdziekolwiek mamy wyjść. - powiedziałem z uśmiechem, przeczesując jego włosy po chwili.

***

Siedziałem na blacie ze wzrokiem wpatrzonym w to co przyrządzał szatyn na śniadanie. Pamiętam jak jeszcze jakiś czas temu codziennie mi robił każde danie.. Westchnąłem cicho, pocierając wierz swojej dłoni. Ale to już nie te czas, racja? Jest lepszy.. Będzie, obiecał.

- Wszytko okej? - spytał mój.. Właśnie..

- Tak.. Jasne. - skinąłem głową, uśmiechając się kiedy ten stanął pomiędzy moimi nogami. - Yu.. Jestem nadal twoim narzeczonym..? - spytałem zaciskając dłonie w pięści z lekkich nerwów.

- Dlaczego miałbyś nie być? - zmarszczył brwi, przejrzywiając głowę w bok. - Jasne, że jesteś. Kocham Cię, tak? - skinąłem głową, przytulając się do niego. - Poczekaj. - powiedział, lekko mnie odpychając i wybiegając z kuchni.

Co? Co to miało być?

Ten wrócił dosłownie po chwili, klękając przede mną. Zachichotałem, widząc jak ten z za pleców wyjął pierścionek, który był oznaką tego że mnie kocha. - A więc.. Wiem że nie jestem idealny, że zjebałem cholernie, przepraszam że przeze mnie cierpiałeś.. Nie chciałem by tak było. Ale Cię kocham cholernie i nie potrafiłbym Cię zostawić nigdy.. Jesteś dla mnie najważniejszy.. A więc, czy ty Shiro, zrobisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie po raz drugi? - spytał uśmiechając się ciepło w moją stronę..

Cholera..

Pokiwałem głową na znak że się zgadzam. - Tak. Wyjdę za Ciebie. - powiedziałem cicho, szczerząc się jak nigdy, no bo hej, ale on mi się oświadczył - niby nie tak oficjalnie jak kiedyś, ale to zawsze..
Wstał z klęczków i wsunął na mój palec pierścionek.
- Kocham Cię.. - zamruczał przesuwając się do mnie i powoli całując moje usta.

- Ja Ciebie też... - zamruczałem w jego wargi, ponownie przylegając do niego.


To nie tak ze to cos juz ma z 8 miesięcy i porostu nie chciało mi się wstawić..

Em i za wszelkie błędy przepraszam, to ma trochę wiec... No uh ;-;
...

Ups?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro